Setki migrantów utknęły w Macedonii i w Grecji. Serbskie władze odmawiają przyjmowania na swoje terytorium „uchodźców” pochodzących z krajów innych niż Irak i Syria. Około czterech tysięcy osób koczuje wokół stacji benzynowej niedaleko przejścia granicznego w Idomeni.
W czwartek Austria, Chorwacja, Macedonia, Słowenia i Serbia wydały wspólną deklarację dotyczącą wzmocnienia kontroli granicznych. Podkreślono przy okazji, że osoby przebywające dłuższy czas na terenie kraju, w którym nie groziło im żadne bezpieczeństwo – np. w Turcji lub w Iranie – mogą być z granicy zawracane.
Wesprzyj nas już teraz!
Tylko w piątek z granicy między Serbią a Macedonią zawrócono 367 Afgańczyków. Do tej pory Serbowie odmówili wstępu na teren ich kraju 617 osobom z Afganistanu. Macedońskie władze wskazują, że do tej pory Belgrad nie wydał żadnego oficjalnego komunikatu tłumaczącego zmianę polityki.
Z kolei aktywiści organizacji humanitarnych podkreślają, że w prowizorycznych obozach tworzonych przez Afgańczyków panują złe warunki, imigranci starają tworzyć większe grupy w celach samoobrony. Brakuje też leków i pomocy humanitarnej.
Przejście graniczne w Idomeni – między Grecją a Macedonią – jest najniebezpieczniejszym punktem na mapie migracji. W Grecji przebywają obecnie przybysze z Palestyny, Somalii, Maroka i Iranu, których to władze państw leżących na trasie migracji nie traktują jako uchodźców. Niektórzy komentatorzy zauważają, że wprowadzenie nowych ograniczeń zwiększy jedynie popyt na usługi świadczone przez fałszerzy dokumentów i przemytników ludzi.
Źródło: aljazeera.com, huffingtonpost.com
mat