Na azjatyckim brzegu Bosforu zebrały się setki tysięcy Turków. Uczestnicy „Marszu Sprawiedliwości” pokonali pieszo 450 kilometrów z Ankary do Stambułu, by w ten sposób zamanifestować swoją niechęć do rządów prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
Protest zorganizowała główna partia opozycyjna, Partia Ludowo-Republikańska. Jeden z jej polityków, Enis Berberoglu, stanął przed sądem za ujawnienie informacji świadczących o finansowaniu syryjskich dżihadystów. Został za to skazany na 25 lat pozbawienia wolności.
Wesprzyj nas już teraz!
Uczestnicy protestu w trakcie pokojowego wiecu oskarżali rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) o wykorzystanie sytuacji politycznej i wprowadzeniu dyktatury, którą usprawiedliwia się udaremnionym zamachem stanu, do którego doszło w lipcu ub. roku. Efektem zeszłorocznego przewrotu wojskowego było ok. 50 tys. osób oraz 100 tys. zwolnień z pracy. – Nasz marsz był marszem w obronie sprawiedliwości, szliśmy w obronie uciskanych, w obronie uwięzionych parlamentarzystów, w obronie uwięzionych dziennikarzy, ludzi wydalonych z uniwersytetów – tłumaczyli organizatorzy.
Przywódca Partii Ludowo-Republikańskiej zapowiedział, że „Marsz Sprawiedliwości” nie jest jednorazowym wydarzeniem, a jedynie zapowiedzią większych protestów. – Wiele osób myślało, że to ostatni marsz. Jednak 9 lipca to początek nowego etapu, nowe narodziny – powiedział Kemal Kilicdaroglu, szef CHP przy więzeniu Maltepe, w którym osadzono Berberoglu.
„Marsz Sprawiedliwości” jest największą demonstracją tureckiej opozycji od czasu protestów na placu Taksim w Stambule.
Źródło: rmf24.pl
om