W najnowszym artykule Łukasz Warzecha odniósł się do afery z wyciekiem prywatnej korespondencji osób na najwyższych stanowiskach w administracji Donalda Trumpa. „Jeśli ktoś z całej rozmowy wychwycił jedynie pojedyncze słowa – hate i loath – to znaczy, że w ogóle nie rozumie, co czytał (…) rozmowa wskazuje, że przedstawiciele administracji działają racjonalnie, konsultują się ze sobą, bez większego problemu ustalają wspólną linię, choć nie mają też oporów przed zgłaszaniem wątpliwości, a poza tym działają szybko i sprawnie” – uważa dziennikarz „Do Rzeczy”.
Skrajnie antytrumpowski magazyn „The Atlantic” opisał we wtorek 25 marca konwersację na platformie komunikacyjnej Signal, w której udział wzięli wysoko postawieni urzędnicy w administracji Trumpa, w tym sam wiceprezydent J.D. Vance oraz Sekretarz Obrony, Pete Hegseth. Dyskusja dotyczyła bezpośrednio planów ataku na cele Huti w Jemenie, ale przy okazji odsłaniała wiele informacji dotyczących ogólnego kierunku polityki zagranicznej administracji prezydenta USA.
Polskie media skupiły się najbardziej na rzekomo „antyeuropejskim” wątku konwersacji, wyrażonym przede wszystkim przez J.D. Vance’a. Wiceprezydent USA podkreślił w pewnym momencie, że na odblokowaniu szlaków żeglugowych w Zatoce Arabskiej skorzysta najbardziej Unia Europejska. „Irytuje mnie po prostu, że znów ratujemy Europę” („I just hate bailing Europe out again”) – miał stwierdzić wiceprezydent. Na co Hegseth odpowiedział: „Podzielam w pełni twoją niechęć do wożenia się Europy za darmo. To ŻAŁOSNE” („I fully share your loathing of European free-loading. It’s PATHETIC”)”.
Wesprzyj nas już teraz!
Aferę skomentował na łamach DoRzeczy.pl Łukasz Warzecha. Publicysta krytykuje wyrywkowe traktowanie materiału źródłowego przez lewicowo-liberalne media, służące przede wszystkim nakręcaniu histerii wymierzonej w wizerunek Donalda Trumpa.
„Twierdzenie, że Hegseth czy Vance wyrażali jakieś osobiste emocje wobec Europejczyków, jest kompletnie niedorzeczne. Ich opinia dotyczyła wyłącznie wzajemnych relacji politycznych i była całkowicie spójna z podejściem obecnej – ale przecież nie tylko tej – administracji: jeśli USA ponoszą jakieś koszty, a korzystają na tym głównie partnerzy Ameryki, to ci partnerzy powinni za to w jakiś sposób zapłacić” – podkreślił publicysta. „Jeśli ktoś z całej rozmowy wychwycił jedynie pojedyncze słowa – hate i loath – to znaczy, że w ogóle nie rozumie, co czytał” – dodał.
„Signalgate nie jest może burzą w szklance wody – bo niefrasobliwość, o ile założymy brak celowości, byłaby jednak poważna. Ale nie jest to również klęska czy tragedia, jak przedstawiają to etatowi krytycy Trumpa w Polsce. Więcej nawet – rozmowa wskazuje, że przedstawiciele administracji działają racjonalnie, konsultują się ze sobą, bez większego problemu ustalają wspólną linię, choć nie mają też oporów przed zgłaszaniem wątpliwości, a poza tym działają szybko i sprawnie” – ocenił stały gość programu „Prawy prosty PLUS” na kanale PCh24TV.
Źródło: dorzeczy.pl
PR