Były premier Lee Kuan Yew uznał za absurdalne sugestie jakoby działania jego rządu w 1970 r. mające na celu zmniejszenie liczby matek zachodzących w ciążę miały związek z dzisiejszym kryzysem demograficznym. To dość śmiałe słowa, jak na człowieka uważanego za prekursora singapurskiej polityki kontroli narodzin. Obecnie na kobietę w wieku rozrodczym przypada w tym kraju 1,2 dziecka.
Polityka rządu Lee w latach 70. tych ubiegłego wieku opierała się m.in. na legalizacji aborcji, nagrodach pieniężnych za sterylizację, jak również instytucjonalnej polityki antyrodzinnej. Ta ostatnia polegała m.in. na odmawianiu prawa do urlopu macierzyńskiego po urodzeniu drugiego dziecka. Ponadto wymagano od szpitali zwiększania opłat za kolejne dziecko, a od szpitali wymagano zwiększania opłat za poród od matek, które miały trzecie lub kolejne dziecko. Rodziny posiadające więcej niż dwójkę dzieci otrzymywał też gorsze publiczne mieszkania czy domy. System ten karał także dzieci z liczniejszych rodzin. Jeśli dziecko było trzecim lub kolejnym potomkiem, to groziła mu dyskryminacja przez system edukacyjny. System ten premiował dzieci, które były pierwszymi lub drugimi, a ich rodzice poddali się sterylizacji przed ukończeniem 40 lat.
Wesprzyj nas już teraz!
Według lekarzy ta polityka była skuteczna w ograniczaniu liczebności populacji Singapuru. – To właśnie wtedy ludzie zaprzestali reprodukcji – powiedział ginekolog Paul Tan. Lekarze podczas jej trwania przeprowadzali nawet 9 sterylizacji dziennie. W efekcie współczynnik urodzin spadł z 4.3 dzieci na rodzinę w 1973 r. do jedynie 1.44 w 1987 r. Wtedy to, jak zauważa lifesitenews.com, ówczesny rząd Singapuru uświadomił sobie, że doprowadzono do „katastrofy demograficznej”.
Władze publiczne Singapuru zmieniły politykę. Plakaty z hasłami „zatrzymaj się na dwójce (dzieci)” zostały zastąpione przez hasła „miej trójkę lub więcej – jeśli cię stać”. Jednak było już za późno. Obecnie przeciętna rodzina w Singapurze ma jedynie 1.2 dziecka. Szacowana dzietność na rok 2013 wynosi 0,79 dziecka na kobietę w wieku rozrodczym. To najniższy wskaźnik na świecie.
Jednak zdaniem Lee problem ten nie jest efektem jego polityki. Były premier zrzuca winę na „modernizację” i związaną z nią zmianę mentalności. Doprowadziła ona do tego, że kobiety skupiają się bardziej na karierze, a rodziny na życiu w luksusie – trudnym do utrzymania u wielodzietnych. Jego zdaniem wprawdzie zachęty pieniężne (np. dla sterylizacji) mogły mieć pewien wpływ na modyfikację zachowań w latach 70 tych XX wieku, jednak w obecnych czasach dobrobytu nie odgrywają już one istotnej roli. Winę ponoszą jego zdaniem przemiany kulturowe, a nie rząd.
Źródła: lifesitenews.com / cia.gov/library
Mjend