Mallory Millett, siostra Kate Millet – „Karola Marksa Ruchu Kobiecego” – w obszernym artykule na łamach portalu frontpagemag.com. dzieli się wspomnieniami z czasów swojej młodości, gdy formował się w USA radykalny ruch feministyczny w latach 70. Działaczka Centrum Wolności Davida Horowitza ubolewa nad „zmarnowanym życiem” setek kobiet, których uwiodły marksistowskie hasła.
Millet wspomina, jak jeszcze podczas nauki w szkole średniej prowadzonej przez zakonnice zapytano ją, co zamierza robić po maturze. Gdy odpowiedziała, że wybiera się na uniwersytet stanowy, siostra prowadząca zajęcia stwierdziła: „To bardzo źle. Za cztery lata zostaniesz komunistką, a później ateistką”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak pokazało życie były to słowa prorocze. Cztery lata po wstąpieniu na uczelnię Mallory Millet miała za sobą nieudane małżeństwo z komunistą i małe dziecko.
Za namową starszej siostry przyjechała do Nowego Jorku „robić rewolucję”. „W ten sposób rozpoczął się – jak pisze – okres w moim życiu jako nieświadomego świadka historii”.
Mieszkała z dzieckiem na zdewastowanym strychu jednej z nowojorskich kamienic wraz z siostrą Katie i jej mężem Japończykiem. Katie kończyła pisać swoją pierwszą książkę. Była to praca doktorska nt. polityki seksualnej, którą obroniła na Uniwersytecie Columbia.
W 1969 r. Katie zabrała ją na spotkanie młodych feministek do domu Lily Karp. Podczas spotkania prowadząca agitowała:
– Dlaczego tu jesteśmy?
– Aby dokonać rewolucji – odpowiadały feministki.
– Jakiej rewolucji?
– Rewolucji kulturalnej – skandowały kobiety.
– A jak zrobić rewolucję kulturalną? – pytała prowadząca.
– Niszcząc amerykańskie rodziny! – odpowiadała reszta zgromadzonych.
Lilly Karp wyjaśniła wówczas, że rodziny można zniszczyć, obalając patriarchat, co de facto mogło nastąpić poprzez zakwestionowanie monogamii, promując rozwiązłość, erotyzm, prostytucję oraz homoseksualizm.
Podczas spotkania zapadła decyzja o powołaniu Krajowej Organizacji Kobiet. Młode feministki otrzymały polecenie, by przeniknęły na uczelnie, do mediów, sądownictwa, legislatury, bibliotek itp.
W spotkaniu brało udział dwanaście dobrze wykształconych Amerykanek, absolwentek renomowanych uczelni, które – jak pisze siostra Kate Millet – uwierzyły w niedorzeczne marksistowskie bzdury.
Kate Millet zasłynęła jako „Karol Marks Ruchu Kobiecego”. Taki tytuł nadał jej magazyn „The Time”. Jej książki wkrótce stały się lekturami obowiązkowymi kursów feministycznych prowadzonych na uczelniach amerykańskich. Idee Kate przeniknęły także do programów nauczania w szkołach średnich.
Siostra Kate podkreśla, że zawarte w nich radykalne idee „zatruły” życie wielu kobietom. Książki te nauczały, że mąż, ojciec jest „zbrodniarzem”, bo ciemięży kobietę. Kobieta pozostająca w trwałym związku z mężczyzną jest „głupia”, bo pozwoliła się zniewolić i zniżyć do „barbarzyńskich praktyk monogamicznych, życia rodzinnego i macierzyństwa, które uniemożliwiają rozwijanie talentów”.
Dziewczynki w szkołach przekonywano, że nie mogą pójść w ślady matek i nie mogą założyć rodziny. Powinny się rozwijać i korzystać z przyjemności seksualnej z jak największą liczbą mężczyzn. Jeśli zaś zajdą w ciążę winny dokonać aborcji. Sugerowano także podejmowanie aktów homoseksualnych, które uważano za „bezpieczniejsze”, bo nie skutkowały zajściem w nieplanowaną ciążę itd.
Mallory pisze: „Znam kobiety, które uwierzyły w młodości w te bzdury, a teraz, gdy mają po pięćdziesiąt i sześćdziesiąt lat płaczą z powodu dzieci, których nigdy nie miały i tych, które z zimną krwią zamordowały.” Siostra radykalnej feministki zauważa, że są to kobiety, które dopiero teraz uświadomiły sobie, jak puste jest ich życie i że pewnych rzeczy nie da się już zmienić. „Wołają do mnie: Gdzie są moje dzieci? Gdzie są moje wnuki?” – konstatuje Mallory Millet.
Nieraz kobiety mówią jej: „Książki twojej siostry zniszczyły życie mojej siostry!” Kobiety, które żyły w szczęśliwych małżeństwach pod wpływem lektury opracowań Kate Millet, rozbiły te związki.
Mallory zauważa, że radykalne feministki wciąż „okupują” amerykańskie instytucje, mieszając w głowach tysiącom kobiet nowymi modelami feminizmu. W ich propagowaniu pomaga Hollywood. Dlatego Mallory wzywa kobiety, by potrafiły rozpoznać nowomowę feministek, by nie dały się zwieść głoszonym przez nie hasłom, by nie zatraciły kobiecości, piękna, by nie zrujnowały sobie życia i nie stały się „wytatuowanymi potworami, które bez mrugnięcia okiem mordują swoje dzieci, a potem bez najmniejszych wyrzutów sumienia idą na imprezę”.
Źródło: frontpagemag.com, AS.