12 czerwca 2014

Siostry kryzysu. Pokolenie ’68 w habitach

Historia amerykańskiej Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich może śmiało posłużyć za ilustrację posoborowego kryzysu Kościoła. Kryzysu do którego wielu podchodzi dziś zgodnie z dobrze znanym hasłem „nic się nie stało!”; a jeśli się nawet coś stało, to daleko i nie należy temu poświęcać uwagi.


Domagając się sakramentalnego „kapłaństwa” kobiet, zaakceptowania przez Kościół antykoncepcji, aborcji, związków osób tej samej płci, regulowania przyrostu naturalnego i otwarcia na duchowość nie-chrześcijan, amerykańskie siostry odczytać miały „znaki czasów” i przesłanie Soboru Watykańskiego II. Podobnie zresztą jak członkowie ruchu Wir sind Kirche oraz irlandzkiego Stowarzyszenia Księży Katolickich. Identycznie, jak w przypadku tych ruchów i innych, mniej znanych, grup, wspiera je w tym szeroka medialno-polityczna koalicja. Porozumienie to opiera się na kilku punktach wspólnych: niechęci do tradycji, teologii i dyscypliny Kościoła rzymskiego, „oficjalnego” magisterium i działań Kongregacji Doktryny Wiary, które aż do znudzenia zderzane są z najważniejszymi przesądami współczesności – antropocentryzmem, aktywizmem, dialogizmem, tolerantyzmem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zawsze na bieżąco z najnowszymi trendami


Skupiająca zakonne przełożone Konferencja Przywództwa Zakonów Żeńskich (LCWR) powstała już w 1956 roku, wówczas jeszcze pod inną nazwą. Dwa lata później przeprowadziła pierwszy program mający na celu „odnowę” życia religijnego poprzez „walkę ze skutkami naturalizmu, braku ascezy i nadmierną aktywnością”. Charakter organizacji uległ jednak szybkiej zmianie, kiedy w 1964 jej przewodniczącą została loretanka, s. Mary Luke Tobin – jedna z 15 kobiet – audytorek Drugiego Soboru Watykańskiego. Siostra Tobin weszła (razem z pięcioma innymi kobietami) w skład komisji przygotowującej projekt konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”. – Dla mnie Drugi Sobór Watykański był otwarciem drzwi (ale tylko niewielkim) dla uznania ogromnej obojętności [Kościoła] wobec kobiet i ignorowania potencjału, jakim dysponują – wyznawała.

 

Niedługo później loretanka rozpoczęła wieloletnią „walkę z patriarchatem w Kościele”, popierając święcenia kapłańskie kobiet, uwolnienie liturgii od „języka mężczyzn”, a własne i inne zgromadzenia od tradycyjnej dyscypliny. Swoiście odczytując „znaki czasu”, w okresie zimnej wojny siostra Tobin protestowała przeciwko amerykańskiemu programowi zbrojeń, wojnie w Wietnamie a później przeciwko zaangażowaniu w wojnę domową w Salwadorze. – Zawsze podejmowała wyzwania i ryzyko, zachęcała innych do rozwijania ich talentów i zawsze, zawsze była na bieżąco z najnowszymi trendami w teologii, eklezjologii – podkreślała z nieukrywanym uznaniem jedna z jej wychowanek, s. Mary Catherine Rabbitt. Tak więc egzamin z „otwartości” i „postępowości” zdała siostra Tobin śpiewająco, stając się dla wielu ikoną „emancypacji” katolickich zakonnic.

 

Zakonnice postępowe…


Sobór Watykański Drugi stał się dla większości amerykańskich zakonnic katalizatorem głębokich zmian. W 1969 roku powstała Narodowa Koalicja Amerykańskich Zakonnic – zrzeszająca skrajne „katolickie” feministki (zakonnice i osoby świeckie) walczące z „feudalnym” Kościołem mężczyzn. Grupa ta jako pierwsza wezwała do udzielania święceń kapłańskich kobietom. Jej członkowie realizowali dobrze znany model lewicowego aktywizmu, a niektórzy z nich tak wczuli się w tę rolę, że (w późniejszym czasie) „eskortowali” kobiety do ośrodków aborcyjnych. Choć grupa skupiała najwyżej 2 tysiące sióstr, z czasem uzyskała istotny wpływ w kręgach katolickich.

 

Z kolei w latach 1970-1971 wspominana już Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich stała się dobrze dziś znaną „Konferencją Przywództwa”. Przeprowadzono prace nad recepcją (i interpretacją!) soborowego nauczania, zmieniono strukturę i cele organizacji, która szybko pokonała dystans dzielący ją od „świata współczesnego”. Zakonnice skoncentrowały się na kwestiach „sprawiedliwości społecznej” i „równouprawnienia” kobiet w Kościele. W ich rękach znalazła się istotna część amerykańskich placówek edukacyjnych i działalności charytatywnej.

 

… i reakcyjne


Kurs obrany przez Konferencję przyniósł zrozumiałą reakcję. Dzięki wsparciu kardynała Jamesa Hickey’a powstało Consortium Perfectae Caritatis – grupa skupiająca przełożone bardziej konserwatywnych zgromadzeń. Zakonnice odrzucające fałszywie rozumiane „aggiornamento” utraciły reprezentację, istotną zwłaszcza w relacjach ze Stolicą Apostolską. Zostały okrzyknięte „integrystkami” i „tradycjonalistkami”, co po części można zrozumieć, jako, że nie zrezygnowały z habitów i prowadziły życie wspólnotowe podporządkowane regularnej modlitwie.

 

Dla kogoś, kto zna sytuację w krajach takich jak Stany Zjednoczone nie jest zaskoczeniem, że szeroko rozpowszechnione są dwie różne koncepcje życia konsekrowanego – mówił sługa Boży o. John Hardon SJ w trakcie zebrania przełożonych należących do Consortium Perfectae Caritatis w lutym 1972 roku. Według jednej z nich jest ono silnie zakorzenione w historii, jego rodowód sięga założycieli istniejących wspólnot, wielkich chrześcijańskich świętych takich jak św. Ignacy, św. Dominik, św. Franciszek i św. Benedykt, św. Wincenty à Paulo, św. Joanna de Chantal i św. Aniela Merici. Koncepcja ta domaga się łączności z nieprzerwaną tradycją katolickiego chrześcijaństwa, także z pierwszymi uczniami apostołów, którzy dosłownie potraktowali zaproszenie do naśladowania Chrystusa na drodze ubóstwa, czystości i posłuszeństwa.


Druga perspektywa na życie konsekrowane jest nie tyle inna, co przeciwna pierwszej – kontynuował o. John Hardon SJ. – W niej do przeszłości można się przyznawać, nawet nazywać ją chlubną, ale mówi się też, że w naszych czasach to tylko historia, która dawno przeminęła, a chęć jej zachowywania jest fantazją, pobożnym życzeniem. Życie konsekrowane, jak chcą zwolennicy tej koncepcji, nie ma przeszłości rozumianej jako paradygmat, wzorzec dla teraźniejszości; posiada jedynie niepewną i problematyczną przyszłość. Jaka ona będzie – to rzecz niejasna. (…) Chyba nie trzeba tłumaczyć, że na gruncie tych założeń można dalej używać pojęcia „życie konsekrowane”, utrzymywać historyczne słownictwo dotyczące życia zakonnego, ale znaczenie tych pojęć zostało radykalnie zmienione – tłumaczył. Skutki „alternatywnego” rozumienia powołania porównywalne były, jego zdaniem, jedynie z rewolucją protestancką.

 

Watykan nie chciał jednak uznać Consortium Perfectae Caritatis jako konkurencji dla Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich, nalegał więc na „dialog” i „porozumienie. W 1974 roku Rzym wezwał zarówno katolickie, jak i „postępowe” zakonnice do trzydniowych rozmów pojednawczych. Konferencja Przywództwa Zakonów Żeńskich pozostała jedyną uznawaną kanonicznie reprezentacja przełożonych żeńskich zgromadzeń. Reprezentacja konserwatywnych sióstr oficjalnie została uznana dopiero w roku 1992.

 

Modernizm w praktyce


Tymczasem w 1979 roku s. Theresa Kane, ówczesna przewodnicząca Konferencji Przywództwa, witając Jana Pawła II w bazylice Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie, zażądała dopuszczenia kobiet do „wszystkich posług” w Kościele, a więc i do sakramentalnego kapłaństwa. Wobec oporu Papieża – Polaka wobec tak radykalnych postulatów, siostry wkroczyły na drogę, na której końcu mógł być tylko otwarty bunt. Trzydzieści lat później ta sama siostra Kane zaciągnęła karę ekskomuniki uczestnicząc w symulacji święceń „biskupki”. Symboliczną klamrę stanowiło wystąpienie s. Laurie Brink z 2007 roku, wskazującej na zakonnice, które w swoich poszukiwaniach wykroczyły poza Kościół i Chrystusa.

Problemy życia konsekrowanego w Stanach Zjednoczonych nie doczekały się rozwiązania, choć Watykan podjął pierwsze kroki w tym kierunku już w roku 1983, a kwestia ta była regularnie poruszana w ciągu kolejnych lat. Sytuacja nie uległa zmianie także po Synodzie Biskupów w roku 1994. Jak podkreśliła wówczas była przewodnicząca LCWR, synod „nie zasugerował, że kierunek życia zakonnego po Drugim Soborze Watykańskim może albo powinien ulec zmianie” a co więcej, Kościół „mądrze nie zdecydował się na przyjęcie konkretnych rozwiązań lokalnych problemów”. „Lokalne” problemy potraktowane zostały z pobłażliwością. Kryzysowe zakonnice do dzisiaj przewodzą wewnątrzkościelnej lewicy w Stanach Zjednoczonych, dlatego też bronią ich media. Równocześnie – jak stwierdził niedawno kard. Gerhard Müller – ulegając nurtom sprzecznym z chrześcijańskim objawieniem siostry postawiły się poza Kościołem.

 

W 2008 roku Watykan zapowiedział w końcu wizytację apostolską zgromadzeń reprezentowanych w LCWR. Rok później Kongregacja Doktryny Wiary rozpoczęła proces badania wypowiedzi i publikacji konferencji, mając na uwadze zwłaszcza stanowiska prezentowane od 2001 roku. Niestety, jak na razie, nie doszło do korekt w zakresie prowadzonej przez nie działalności charytatywnej ani lewicowych pozycji politycznych, jakie zajmują. Niedawno odnotowano za to festiwal nadziei związanych z abdykacją papieża Benedykta XVI i wyborem papieża Franciszka, a później wręcz otwarte prowokacje wobec Stolicy Apostolskiej.

 

Po upływie sześciu lat, mimo dokonanej wreszcie rewizji statutów, pod adresem progresywnych zakonnic dalej formułowana jest długa lista zarzutów doktrynalnych. Niewiele wskazuje też na to, by w ciągu kolejnych lat sytuacja uległa poprawie. Zbuntowane zakonnice nie spotkały się z sankcjami, jakie Watykan zastosował w ostatnim czasie choćby wobec tradycyjnych Franciszkanów Niepokalanej. Przez dekady spotykały się z daleko idącą pobłażliwością. Podejmowane od lat 80-tych próby skorygowania obranego przez nie kursu wskazują na… bezradność Kościoła.

 

Mateusz Ziomber

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij