Amerykański jezuita James Martin wystąpił na Światowym Spotkaniu Rodzin w Irlandii z prelekcją zatytułowaną „Okazywanie uprzejmości i szacunku w naszych parafiach osobom LGBT i ich rodzinom”. Przesłanie wystąpienia jest jasne – nie oceniaj, ale w pełni zaakceptuj. Miejsce braterskiego napomnienia i wezwania do pokuty zajęła niczym nieograniczona otwartość.
Przesłanie wynikające ze słów ks. Martina ciężko pogodzić z nauką katolicką. Zamiast braterskiego napomnienia osób LGBT i wezwania do pokuty, amerykański jezuita proponuje niczym nieograniczoną akceptację, otwarcie i włączenie w życie parafialne.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jeżeli jesteś gejem, lesbijką, biseksualistą, transseksualistą, twoja wiara tak naprawdę zależy od tego gdzie mieszkasz. Jeżeli trafisz na księdza z otwartym umysłem, w wielkim mieście, to masz szczęście. Jeżeli żyjesz w miejscu, gdzie posługuje – skrycie lub otwarcie – homofobiczny ksiądz, to masz pecha – przekonywał ks. Martin. Sam Jezuita w swoim przemówieniu posługiwał się typowo progresywistczną nowomową zawierającą ideologiczne sformułowania.
PRZECZYTAJ ODPOWIEDŹ SZWAJCARSKIEGO BISKUPA!
Ks. Martin przekonywał katolików m.in. do opinii, według których osoby homoseksualne „takie już się urodziły”, czy, że „często były traktowane przez Kościół jak trędowaci”. – Niestety, wielu ludzi wciąż wierzy, że ludzie wybierają swoją orientację seksualną, mimo świadectw niemal każdego psychiatry i biologa – a co najważniejsze – przeżytego doświadczenia osób LGBT. Nie wybiera się swojej orientacji czy tożsamości płciowej, tak jak nie wybiera się leworęczności. To nie jest wybór – mówił.
Zwrócił się do katolików aby zmienili dotychczasowe podejście. Swoje wytyczne zawarł w kilku punktach mówiących m.in. że powinniśmy te osoby zaakceptować, przeprosić i „nie redukować podejścia do nich przejawiającego się wyłącznie w nawoływaniu do zachowania czystości”.
Dodatkowo wezwał, aby włączyć osoby należące do subkultury LGBT w życie parafialne, a także do posługi podczas Mszy Św. O. Martin podzielił się ze słuchaczami swoim doświadczeniem w tym zakresie. – Moja własna wspólnota jezuicka w Nowym Jorku znajduje się obok kościoła pod wezwaniem św. Pawła Apostoła, który ma jeden z najbardziej żywych programów pomocy LGBT na świecie. Ta posługa nazywa się „Out at St. Paul” i sponsoruje rekolekcje, grupy studiów biblijnych, odczyty i wydarzenia towarzyskie dla parafialnej dużej wspólnoty LGBT. Na każdej Mszy niedzielnej o godz. 17.15, kiedy jest czas na ogłoszenia parafialne, osoba LGBT wchodzi na ambonę i mówi: „Cześć! Nazywam się Jason albo Xorje, albo Marianne i jestem członkiem „Out at St. Paul”. Jeśli jesteś lesbijką, gejem, osobą biseksualną czy transpłciową, chcemy, abyś czuł się mile widziany. Oto nadchodzące wydarzenia w tym tygodniu”. I właśnie dowiedziałem się, że dwóch członków tej grupy wstępuje w tym roku do zakonów duchownych – powiedział.
Amerykański jezuita, wzywając do wspierania osób LGBT, przywołał w szokujących słowach biblijną postać Zacheusza. – Otóż, chciałbym poprosić was, abyście pomyśleli o Zacheuszu jako symbolu katolików LGBT. Nie dlatego, że osoby LGBT są bardziej grzeszne niż reszta z nas – ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ale ponieważ czują się oni tak marginalizowani. Pomyślcie o osobie LGBT jako Zacheuszu – stwierdził.
Co ciekawe, w przemówieniu ks. Martina ani razu nie pojawiły się takie słowa jak: pojednanie, spowiedź czy pokuta.
Źródło:americamagazine.com
PR
* * *
ZDECYDOWALIŚMY SIĘ OPUBLIKOWAĆ PEŁNY TEKST PRZEMÓWIENIA OJCA JAMESA MARTINA, MIMO TEGO ŻE ZAWIERA ONO BIEGUNOWO DALEKIE OD KATOLICKIEGO NAUCZANIA TEZY I PROPOZYCJE DUSZPASTERSKIE, ABY NASI CZYTELNICY MOGLI POZNAĆ GŁĘBOKOŚĆ KRYZYSU ORAZ ROZMIAR SPUSTOSZENIA, KTÓREGO DOKONAŁA W KOŚCIELE HOMOHEREZJA.
W jaki sposób parafie mogą przyjąć katolików LGBT
Odczyt ten został wygłoszony na watykańskim Światowym Spotkaniu Rodzin w Dublinie w Irlandii 23 VIII 2018 r.
Jednym z najnowszych wyzwań dla parafii katolickich jest to, w jaki sposób przyjąć parafian LGBT, jak również rodziny z członkami LGBT. Jednak to wyzwanie jest także tam, gdzie obficie rozlewa się łaska, ponieważ katolicy LGBT czuli się wykluczeni z Kościoła od tak dawna, że wszelkie doświadczenie gościnności może zmienić ich życie – być chwilą uzdrowienia, która stanie się dla nich inspiracją pójścia znowu na Mszę, powrotu do wiary, a nawet może pomóc im ponownie uwierzyć w Boga.
W ciągu minionych kilku lat słyszałem przerażające historie od katolików LGBT, którzy okazali się być niemile widziani w parafiach. 30-letni autystyczny homoseksualista, który wyjawił swój homoseksualizm przed rodziną i nie był w żadnym związku, powiedział mi, że zastępca duszpasterski dał mu do zrozumienia, iż nie może już przyjmować Komunii w kościele. Dlaczego? Ponieważ nawet stwierdzenie, że jest gejem to skandal.
Jednak okrucieństwo nie kończy się u drzwi kościoła. W zeszłym roku pewna kobieta skontaktowała się ze mną, by spytać, czy znam jakiegoś „współczującego księdza” w jej archidiecezji. Dlaczego? Była pielęgniarką w hospicjum, gdzie umierał katolicki pacjent. Jednak miejscowy duszpasterz przydzielony do hospicjum odmawiał namaszczenia go – ponieważ pacjent był gejem.
Czy to dziwne, że większość katolików LGBT czuje się jak trędowaci w kościele?
To samo dotyczy rodzin. Matka homoseksualnego nastolatka powiedziała mi, że jej syn zdecydował się wrócić do Kościoła po latach poczucia, że Kościół go nienawidzi. Po wielu dyskusjach zdecydował się wrócić w Niedzielę Wielkanocną. Matka była niezmiernie uradowana. Kiedy zaczęła się Msza, była ogromnie podekscytowana, że jej syn jest obok niej. Ale po tym, jak ksiądz odczytał historię o Zmartwychwstaniu Chrystusa, zgadnijcie, o czym powiedział kazanie? O złu homoseksualizmu. Syn wstał i wyszedł z kościoła. A matka siedziała w ławce i płakała.
Są jednak historie o łasce w naszym Kościele. W zeszłym roku student uniwersytetu powiedział mi, że pierwszą osobą, do jakiej poszedł, był ksiądz. Najpierw ksiądz powiedział mu: „Bóg cię kocha, a Kościół cię akceptuje”. Młody człowiek powiedział mi: „To dosłownie ocaliło mi życie”. Istotnie, powinniśmy się radować, że coraz więcej parafii katolickich to miejsca, w których katolicy LGBT mogą się czuć jak u siebie w domu, dzięki zarówno personelowi parafii, jak i bardziej sformalizowanym programom.
Moja własna wspólnota jezuicka w Nowym Jorku znajduje się obok kościoła pod wezwaniem św. Pawła Apostoła, który ma jeden z najbardziej żywych programów pomocy LGBT na świecie. Ta posługa nazywa się „Out at St. Paul” i sponsoruje rekolekcje, grupy studiów biblijnych, odczyty i wydarzenia towarzyskie dla parafialnej dużej wspólnoty LGBT. Na każdej Mszy niedzielnej o godz. 17.15, kiedy jest czas na ogłoszenia parafialne, osoba LGBT wchodzi na ambonę i mówi: „Cześć! Nazywam się Jason albo Xorje, albo Marianne i jestem członkiem „Out at St. Paul”. Jeśli jesteś lesbijką, gejem, osobą biseksualną czy transpłciową, chcemy, abyś czuł się mile widziany. Oto nadchodzące wydarzenia w tym tygodniu”. I właśnie dowiedziałem się, że dwóch członków tej grupy wstępuje w tym roku do zakonów duchownych.
Niestety, sporo, jeśli chodzi o życie duchowe katolików LGBT i ich rodzin, uzależnione jest od tego, gdzie zdarzy się im mieszkać. Jeśli jesteś gejem, lesbijką, osobą biseksualną lub transpłciową, która usiłuje zrozumieć swoją relację z Bogiem i Kościołem, albo jeśli jesteś rodzicem osoby LGBT i mieszkasz w dużym mieście, które ma wolnych od uprzedzeń duszpasterzy, to masz szczęście. Jednak, jeśli mieszkasz w miejscu, które nie jest tak bardzo wolne od uprzedzeń albo twój proboszcz jest homofobem, czy to po cichu, czy też otwarcie, to masz pecha. A sposób, w jaki katolicy są przyjmowani lub nie przyjmowani w parafii w ogromnym stopniu wpływa na ich pogląd, nie tylko na Kościół, ale także pogląd na ich wiarę i na Boga.
Oto prawdziwy skandal. Dlaczego wiara miałaby zależeć od tego, gdzie się mieszka? Czy tego pragnie Bóg dla Kościoła? Czy Jezus chciał, aby mieszkańcy Betanii mniej odczuwali miłość Boga niż ludzie w Betsaidzie? Czy Jezus chciał, aby kobieta w Jerychu czuła, że jest mniej kochana niż kobieta w Jerozolimie?
Co zatem może pomóc parafii stać się gościnną i pełną szacunku? W jaki sposób mogą księża i diakoni, siostry i bracia, kierownicy kształcenia religijnego, świeccy zastępcy duszpasterzy i wszyscy parafianie pomóc parafiom, by stały się domem dla katolików LGBT i ich rodzin?
Poniższe spostrzeżenia opierają się nie tylko na rozmowach z osobami LGBT, ale także na doświadczeniu posługi LGBT i grup pomocowych, z którymi się konsultowałem przed tym odczytem. Spytałem ich: Jakie są najważniejsze rzeczy, o jakich parafie powinny wiedzieć i które powinny robić?
Chciałbym więc pomówić o trzech obszarach. Przede wszystkim, jakie są podstawowe spostrzeżenia dla parafii? Po drugie: co może parafia zrobić, by być bardziej gościnna i pełna szacunku? Wreszcie: co może Ewangelia nam powiedzieć o takiej posłudze? Zacznijmy od sześciu podstawowych spostrzeżeń.
1) Oni są katolikami. Brzmi to jak oczywistość, ale parafie muszą pamiętać, że osoby LGBT i ich rodziny są ochrzczonymi katolikami. Są w równym stopniu częścią Kościoła, jak papież Franciszek, biskup miejsca czy proboszcz. Nie chodzi o to, by zrobić z nich katolików. Oni już nimi są. A więc najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla katolików LGBT, to przyjąć ich w miejscu, które już jest ich kościołem. I pamiętajmy: Aby tylko pozostać w Kościele, osoby LGBT często musiały znieść lata odrzucenia. Nasze przyjęcie powinno to odzwierciedlać i powinno być, by zacytować Ewangelię św. Łukasza, „miarą dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi”.
2) Oni nie wybierają swojej orientacji. Niestety, wielu ludzi wciąż wierzy, że ludzie wybierają swoją orientację seksualną, mimo świadectw niemal każdego psychiatry i biologa – a co najważniejsze – przeżytego doświadczenia osób LGBT. Nie wybiera się swojej orientacji czy tożsamości płciowej, tak jak nie wybiera się leworęczności. To nie jest wybór. I nie jest to uzależnienie. Stąd nie jest grzechem po prostu być osobą LGBT. A już najmniej nie jest to coś, za co można „obwiniać” kogoś takiego, jak rodziców.
3) Często byli traktowani jak trędowaci przez Kościół. Nigdy nie oceniajmy zbyt nisko cierpienia, jakiego doświadczyły osoby LGBT – nie tylko z rąk Kościoła, ale także ogólnie społeczeństwa. Kilka statystyk może być pomocnych: W Stanach Zjednoczonych prawdopodobieństwo, że młode osoby o orientacji lesbijskiej, gejowskiej i biseksualnej popełnią samobójstwo jest pięć razy większe niż w przypadku ich heteroseksualnych odpowiedników. Czterdzieści procent osób transpłciowych w Stanach Zjednoczonych usiłuje popełnić samobójstwo. Wśród osób LGBT w Stanach Zjednoczonych 57 procent nie czuje się bezpiecznie z powodu swojej orientacji. Także jedno z badań pokazuje, że im bardziej religijna rodzina, z której pochodzą, tym większe prawdopodobieństwo, że targną się na swoje życie. A jednym z ważnych powodów, że młodzież LGBT jest bezdomna, jest taki, że pochodzi z rodzin, które odrzuciły ją z przyczyn religijnych. A więc parafie muszą być świadome konsekwencji napiętnowania osób LGBT.
Większość katolików LGBT doznała głębokich zranień ze strony Kościoła. Mogły ich spotkać szyderstwa, obrazy, wykluczenie, potępienie czy szczególna krytyka zarówno prywatnie, jak i z ambony. Być może nigdy nie usłyszeli określenia „gej” czy „lesbijka” wyrażanych w sposób pozytywny czy nawet neutralny. A nawet, jeśli nienawistne komentarze nie pojawiały się na terenie parafii, być może słyszeli innych dostojników katolickich wygłaszających homofobiczne komentarze. Od najwcześniejszych dni ich katolicyzmu często daje się im odczuć, że są pomyłką. Obawiają się odrzucenia, osądu i potępienia ze strony Kościoła. W rzeczywistości być może to jedyne rzeczy, jakich spodziewają się ze strony Kościoła. Często prowadzi to ich do samowykluczenia się z Kościoła.
Rodzice dzieci LGBT stoją w obliczu podobnego cierpienia. Jest powiedzenie: „Kiedy dziecko wychodzi z ukrycia, rodzice wchodzą do schowka”. Dla rodziców, zaakceptowanie rzeczywistości orientacji ich dzieci lub tożsamości płciowej, może być dezorientujące, przerażające i żenujące. Mogą odczuwać wstyd przed krewnymi lub przyjaciółmi. Fakt, że dziecko ujawniło swój homoseksualizm albo powiedziało, że jest osobą transpłciową, może sprawić, że rodzic poczuje nie tylko, że w jakiś sposób zawiódł, ale że będzie izolowany, osądzany i wyłączony z Kościoła. Czasami czuje, że musi wybrać pomiędzy swoim dzieckiem a Bogiem. Rodzice także martwią się, że ich dzieci opuszczą Kościół, który postrzegają, jako je odrzucający. W rezultacie parafie muszą pozwolić rodzicom i rodzinom poznać, że są wciąż mile widziani, że nie mają powodów obawiać się czegokolwiek ze strony Kościoła i że Kościół jest ich domem.
4) Przynoszą dary do Kościoła. Jak każda grupa, osoby LGBT przynoszą specjalne dary do Kościoła. Otóż, zazwyczaj uogólnianie jest złe, ale jeśli chodzi o grupę, która była postrzegana w Kościele niemal wyłącznie w świetle negatywnym, ważne jest, by dostrzec wielość darów tej grupy. Najpierw, ponieważ były tak bagatelizowani, wiele osób LGBT często czuje naturalne współczucie dla tych, którzy znajdują się na marginesie. Ich współczucie jest darem. Często są one wielkoduszne wobec proboszczów i księży, którzy traktowali je jak śmieci. Ich przebaczenie jest darem. Trwają oni jako katolicy w obliczu wielu lat odrzucenia. Ich wytrwałość jest darem.
W rzeczywistości ostatnio niektóre amerykańskie parafie wyrzuciły z pracy osoby LGBT po tym, jak wstąpiły one w legalny związek małżeński. I coś w takich sytuacjach zawsze mnie zadziwia. Za każdym razem, kiedy słyszę takie historie, dotyczą one zawsze „najukochańszego” nauczyciela, zastępcę parafialnego czy prowadzącego chór. Zastanawia mnie, dlaczego byli oni „najukochańsi”. Wówczas uświadamiam sobie, dlaczego: osoby LGBT pracujące dla Kościoła naprawdę muszą chcieć tam być, wziąwszy pod uwagę sposób, w jaki są traktowane. Trwają przy posłudze, mimo doświadczanego odrzucenia. To samo dotyczy parafian LGBT: muszą oni podjąć świadomą decyzję pozostania w Kościele – wytrwania. A zatem, kiedy myślimy o ich darach, możemy doświadczać tej samej reakcji, jaka była udziałem Jezusa w przypadku rzymskiego setnika: zdumienia ich wiarą.
5) Tęsknią, by poznać Boga. Podobnie jak wielu katolików, wiele osób LGBT zmaga się z różnymi aspektami nauczania Kościoła – na przykład z określeniami takimi, jak „wewnętrznie nieuporządkowane”. Jednocześnie wiele z nich nie skupia się na tych częściach tradycji w takim stopniu, jak ludzie sobie to wyobrażają. Wiele z tych osób chce czegoś znacznie prostszego: Chce doświadczyć miłości Ojca poprzez wspólnotę. Chce spotkać Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Chce doświadczyć Ducha Świętego w sakramentach. Chce usłyszeć dobre homilie, śpiewać dobrą muzykę i czuć się częścią wspólnoty wiary. Traktujcie ich w ten sposób – nie jako osoby protestujące, ale jako parafian. Pomóżcie osobom LGBT i ich rodzinom spełnić swoje najgłębsze pragnienie: poznania Boga.
6) Są oni kochani przez Boga. Bóg kocha ich – i my również powinniśmy ich kochać. A nie mam na myśli skąpej, niechętnej, krytycznej, warunkowej, wymuszonej miłości. Mam na myśli prawdziwą miłość. A co oznacza prawdziwa miłość? Tę samą rzecz, jaką oznacza dla każdego: poznanie ich w złożoności ich życia, świętując z nimi, kiedy życie jest słodkie, cierpiąc z nimi, kiedy życie jest gorzkie, tak jak robiłby to przyjaciel. Ale powiedziałbym nawet więcej: Kochajcie ich tak, jak Jezus kochał ludzi z marginesu: rozrzutnie.
Mając na uwadze te spostrzeżenia: w jaki sposób parafia może być bardziej gościnna? W jaki sposób możemy traktować osoby LGBT z cnotami, które zaleca Katechizm: „z szacunkiem, współczuciem i delikatnością” (KKK 2358)? Niech mi wolno będzie zaproponować 10 rad. Otóż, poniższe sugestie muszą być dostosowane do waszych własnych parafii. Jeden rozmiar nie pasuje do wszystkich. Każda parafia musi rozwinąć swój własny model.
1) Przeanalizujcie swoją własną postawę wobec osób LGBT i ich rodzin. Czy wierzycie, że ktoś jest grzeszny, ponieważ jest lesbijką czy bardziej skłonny do grzechu niż kobieta heteroseksualna? Czy uważacie rodziców za „odpowiedzialnych” za homoseksualną orientację nastolatka? Czy sądzicie, że ktoś jest osobą transpłciową tylko dlatego, że tak jest „modnie”? Oto kolejne pytanie: Jeśli nikt czy tylko kilka osób LGBT pozwoliło się wam poznać, dlaczego tak jest?
Podobnie: czy dyskryminujecie je w duszy? Na przykład, czy traktujecie wspólnotę LGBT według tych samych standardów co wspólnotę heteroseksualną? W przypadku osób LGBT zazwyczaj skupiamy się na tym, czy w pełni dostosowują się do kościelnego nauczania na temat moralności seksualnej. Czy tak samo postępujecie w przypadku parafian heteroseksualnych – w przypadku tych, którzy żyją razem przed ślubem albo stosują kontrolę urodzin? Bądźcie konsekwentni co do tego, czyje życie podlega analizie. Proboszczowie często są bardziej współczujący w przypadku złożonych sytuacji osób heteroseksualnych, ponieważ je znają. Na przykład, chociaż Jezus wprost potępia rozwód, większość parafii przyjmuje osoby rozwiedzione. Czy traktujemy osoby LGBT z tym samym zrozumieniem?
Co możecie zrobić w przypadku takich postaw? Bądźcie w ich przypadku uczciwi. Ale także postarajcie się o fakty, a nie mity na temat orientacji seksualnych i tożsamości płciowej z naukowych i społeczno-naukowych źródeł, a nie na podstawie plotek i z niedoinformowanych oraz homofobicznych stron internetowych. Następnie porozmawiajcie z Bogiem i swoim kierownikiem duchowym o swoich uczuciach i otwórzcie się na Bożą odpowiedź. Poproście swój zespół duszpasterski, by opowiedział o swoich uczuciach i doświadczeniach. To prowadzi do następnego kroku.
2) Posłuchajcie ich. Posłuchajcie o doświadczeniach katolików LGBT i ich rodziców oraz rodzin. Jeśli nie wiecie, co powiedzieć, możecie spytać: „Jak to było dorastać jako homoseksualny chłopiec w naszym kościele?” „Jak to jest być katoliczką lesbijką?” I ważne pytanie: „Jak to jest być osobą transpłciową?” Wciąż wiemy niewiele o doświadczeniu transpłciowym, a więc musimy słuchać. Zaproście rodziców dziecka LGBT, by porozmawiali z waszym zespołem duszpasterskim. Spytajcie ich: „Jak to jest mieć homoseksualne dziecko?” „W jaki sposób Kościół pomógł wam albo was zranił?” „Jak zmieniło się wasze rozumienie Boga?” I zwracajcie uwagę na to, co mówią. W tym celu uważajcie na język, który oni uważają za obraźliwy i niepotrzebnie krzywdzący: na przykład „sodomia”. Nazwy, słowa i terminologia mają znaczenie.
Generalnie rzecz biorąc, czy uczestniczycie w duszpasterstwie, jak programie pomocy osobom LGBT, czy spotykacie się z osobą LGBT jeden na jednego, zacznijcie od ich doświadczeń. W tym celu zaufajcie, że Duch Święty pokieruje nimi w ich formacji jako chrześcijan. Nie traktujemy innych katolików jedynie powtarzając nauczanie kościelne bez rozważenia ich przeżytego doświadczenia. A zatem unikajcie tego w przypadku osób LGBT. Zauważcie, jak Jezus traktował ludzi marginesu: na przykład, w jaki sposób potraktował Samarytankę. Czy surowo gani ją za to, że miała kilku mężów i z kimś żyje? Nie. Zamiast tego Jezus słucha jej i traktuje ją z respektem. A więc bądźcie jak Jezus: słuchajcie, spotykajcie się, towarzyszcie. Gdyby Kościół słuchał osób LGBT, 90 procent homofobii i uprzedzeń by znikło.
3) Uwzględnijcie ich w homiliach czy prezentacjach parafialnych jako pełnych członków parafii, bez osądzania i nie jako odpadłych od wiary katolików. Osoby LGBT nigdy nie powinny być poniżane czy upokarzane z ambony – tak samo jak nikt inny. Już wspomnienie ich może być krokiem naprzód. Czasami w homiliach mówię: „Bóg kocha nas wszystkich – obojętnie czy jesteśmy starzy, czy młodzi, ubodzy czy bogaci, heteroseksualni czy LGBT”. Nawet coś tak niewielkiego może dać sygnał. To także daje sygnał ich rodzicom i dziadkom, braciom i siostrom, ciotkom i wujkom. Możecie sobie myśleć, że nie macie żadnych osób LGBT w swojej parafii. Ale z pewnością macie rodziców i dziadków osób LGBT. Pamiętajcie, że kiedy mówicie o osobach LGBT, mówicie o ich dzieciach.
4) Przeproście ich. Jeśli katolicy LGBT albo ich rodziny zostali skrzywdzeni w imię Kościoła homofobicznymi komentarzami i postawami czy decyzjami, przeproście. I mówię tu do duchownych Kościoła. Oni zostali skrzywdzeni przez Kościół, wy jesteście duchownymi Kościoła. Możecie przeprosić. Nie rozwiązuje to wszystkiego, ale jest to początek.
5) Nie redukujcie gejów i lesbijek do powołania do czystości, które jest udziałem nas wszystkich jako chrześcijan. Osoby LGBT to coś więcej niż ich życie seksualne. Ale czasami to jedyne, o czym słyszą. Pamiętajcie, by nie skupiać się wyłącznie na seksualności, ale na wielu innych radościach i smutkach w ich życiu. Oni prowadzą bogate życie. Wielu katolików LGBT to także rodzice albo opiekują się starzejącymi się rodzicami; wielu z nich pomaga ubogim w swojej wspólnocie; wielu jest zaangażowanych w organizacje obywatelskie i charytatywne. Są oni często głęboko zaangażowani w życie parafii. Postrzegajcie ich w ich pełni. A jeśli rozmawiacie o czystości z osobami LGBT, to róbcie to w takim samym stopniu z osobami heteroseksualnymi.
6) Włączajcie ich w działalność duszpasterską. Jak wspomniałem, istnieje tendencja do skupiania się na moralności seksualnej w przypadku parafian LGBT, co jest błędne, ponieważ po pierwsze: często nie wiecie, jak wygląda ich życie seksualne; a po drugie, nawet jeśli nie spełniają oczekiwań, to nie są jedynymi. W rezultacie osoby LGBT mogą poczuć, że muszą być nieuczciwe, jeśli chodzi o to, kim są, i że nie ma dla nich miejsca w duszpasterstwie. Jak każdy inny w waszej parafii, kto nie potrafi sprostać Ewangelii – co dotyczy każdego – osoby LGBT powinny być zapraszane do posług parafialnych: jako szafarze eucharystyczni, osoby pełniące posługę muzyczną, jako lektorzy, osoby pełniące posługę żałobną i każdą inną. Tak swoją drogą, nie przyjmując ich Kościół traci się okazję do ich darów. Pójdą po prostu tam, gdzie zostaną przyjęci, gdzie będą mogli wnieść całe swoje „ja”. Także zaproszenie kogoś, kto czuł się pomijany całe swoje życie, może być doświadczeniem zmieniającym całe ich życie.
7) Uznajcie ich indywidualne dary. Nie tylko powinniśmy uznać dary, jakie osoby LGBT oferują w Kościele jako grupa, ale ich indywidualne dary powinny być docenione. Na przykład jeden z kantorów w mojej jezuickiej parafii jest gejem. Jest on uprzejmy i współczujący, a jego piękny głos sprawił, że od 20 lat jest on istotną częścią naszych nabożeństw. Prawdopodobnie macie podobnych ludzi w swojej parafii. Pamiętajcie, jak ważne jest uznanie ich, chwalenie ich, wysławiania ich. Nie chowajcie ich światła pod swoim korcem!
8) Zapraszajcie każdego z personelu parafialnego, by ich przyjmował. Być może macie gościnnego proboszcza, ale co z wszystkimi innymi? Czy osoba, która odbiera telefony, wie, co powiedzieć parze lesbijskiej, która chce ochrzcić swoje dziecko? W czasie pogrzebu – czy dorosłe homoseksualne dzieci zamarłego są traktowane z takim samym szacunkiem, jak inne dzieci? A co z nauczycielem w szkole parafialnej, do którego przychodzi dwóch ojców na wywiadówkę? Jak diakon traktuje ojca geja, który właśnie umarł i chce pogrzebu dla swojego syna? Czy katoliccy geje i katolickie lesbijki są przyjmowane gościnnie w grupach żałobnych, kiedy umrze partner? Czy wasza parafia jest otwarta dla dzieci wszystkich par, nie jedynie par heteroseksualnych? Czy dzieci par lesbijskich i homoseksualnych są przyjmowane gościnnie w szkołach parafialnych, programach kształcenia i programach przygotowania do sakramentów? Czy wasz personel parafialny jest wykształcony w pełnym zakresie kościelnego nauczania na temat niedyskryminacji i pomocy duszpasterskiej?
Głos waszej parafii nie jest jedynie głosem waszego proboszcza, ale głosem każdego. Pomyślcie o tym w ten sposób: Nie przyjmując i wykluczając katolików LGBT Kościół nie spełnia swojego powołania, by być rodziną Bożą. Wykluczając osoby LGBT rozbijacie rodzinę Bożą; rozdzieracie Ciało Chrystusa.
9) Sponsorujcie specjalne wydarzenia albo rozwijajcie programy pomocowe. Jak każdy inny, katolicy LGBT chcą czuć się tak, jakby byli częścią Kościoła. I tak jak w przypadku wszystkich jego dzieci, to na Kościele spoczywa obowiązek zaproszenia ich do wspólnoty. Ale dla wielu osób LGBT Kościół nie był gościnnym miejscem. A więc konkretne wydarzenia LGBT i programy pomocowe są pomocne, by zasypać przepaść pomiędzy waszymi intencjami a ich podejrzeniami.
Jeśli chodzi o wydarzenia, istnieje wiele możliwości: możecie ofiarować Mszę powitalną, rekolekcje weekendowe, dzień medytacji, klub książkowy czy prelegenta. Wydarzenia z odczytami nie muszą skupiać się jedynie na kwestiach LGBT. To znaczy, zasponsorujcie mówcę, który powie parafianom LGBT o modlitwie. Albo pokażcie wideo na temat, o którym ludzie powinni się czegoś dowiedzieć, jak doświadczenie osób transpłciowych. I ponownie, ta kwestia – osoby transpłciowe – jest kwestią, o której Kościół musi się czegoś nauczyć, ponieważ ogólnie społeczeństwo wciąż się o nim uczy. Biskup Christopher Coyne z Burlington w stanie Vermont powiedział: „Nie widzę powodu, dla którego osoby transpłciowe nie miałyby być przyjęte w Kościele. Jest więcej dowodów (…), że spora część tego jest biologiczna; nie jest to coś, na co ktoś się decyduje jak na modny wybór czy wybór kulturalny. Oni tacy są (…), każdy jest Bożym stworzeniem i zaprosiłbym każdego, by przyszedł do stołu”.
Jeśli chodzi o posługę pomocy osobom LGBT, istnieje wiele modelów. Ich zakres obejmuje: programy, w których osoby LGBT rozmawiają ze sobą prywatnie, i takie, w których parafianie LGBT spotykają się z innymi parafianami; programy edukacyjne na temat nauczania Kościoła oraz bardziej holistyczne podejście, w którym grupa nie skupia się na seksualności, ale na innych kwestiach, z którymi borykają się osoby LGBT; grupy rodzinne dla rodziców; grupy, które pomagają wspólnocie LGBT na danym obszarze, jak praca w schronisku dla młodzieży LGBT; coś, co można nazwać programami „dopasowania się”, w których parafia włącza tematy LGBT jako jeden element spośród wielu w parafii: w kształceniu dorosłych, programach sprawiedliwości społecznej i duszpasterstwie młodych. Wszystko to uzależnione jest od waszej parafii.
Jeśli chodzi o rodziców, jedna z matek, kiedy spytałem, co powinienem wam dzisiaj powiedzieć, zauważyła: „Najważniejszą rzeczą, jaką można dać rodzicom, to bezpieczna, gościnna przestrzeń, gdzie mogliby dzielić się swoimi historiami z innym katolickimi rodzicami. Tak wiele osób czuje się samotna, a nie myśli o tym, że ktoś jeszcze przez to przechodzi. To ulga wiedzieć, że są inni, którzy to przechodzą. (…) I nie potrzebują słuchać, jak ich dzieci są porównywane do alkoholików. Usłyszenie pozytywnych zdań z ambony byłoby także miłe, zamiast takiego postępowania, jakby ich dzieci nie istniały”.
W zeszłym roku, parafia jezuicka, w której odprawiałem Mszę – pod wezwaniem, co nie jest dziwne, św. Ignacego Loyoli – zasponsorowała wydarzenie, jakim było wzajemne dzielenie się swoimi historiami. Zebrało się sześciu członków naszej parafii – trzech homoseksualistów, matka homoseksualnego dziecka, ojciec homoseksualnego dziecka i jego nastoletni homoseksualny syn – by porozmawiać o swoim życiu. Dzielenie się historiami o radościach i smutkach było dla nich uzdrawiające i dla całej parafii. Dlaczego uzdrawiające dla nich? Wyobraźcie sobie, że przez całe swoje życie myślicie, iż nie jesteście częścią Kościoła, a nagle proszą was o to, by porozmawiać o waszych doświadczeniach. A uzdrawiające dla reszty parafii, ponieważ zbliżyło to nas w sposób, jaki z trudem moglibyśmy sobie wyobrazić.
10) Wspierajcie ich. Bądźcie proroczy. Jest wiele sytuacji, kiedy Kościół może udzielić głosu moralnego prześladowanej wspólnocie. I nie mówię tutaj o gorących tematach, takich jak małżeństwa tej samej płci. Mówię tutaj o przypadkach w krajach, gdzie na homoseksualistów robi się obławę i wtrąca ich do więzienia albo nawet dokonuje ich egzekucji za to, że są homoseksualistami, a lesbijki się gwałci, by „je wyleczyć” z ich orientacji seksualnej. W tych krajach kwestie LGBT to kwestie życia i śmierci. W innych krajach może to być reakcja na przypadki samobójstw nastolatków czy przestępstw nienawiści lub zastraszania. Istnieje wiele możliwości, by parafie stanęły ramię w ramię z osobami LGBT, które są prześladowane.
Katechizm mówi: „Powinno się unikać wobec nich [osób LGBT] jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”. Czy wierzymy w tę część Katechizmu? Kongregacja Nauki Wiary napisała w roku 1986: „Jest godne ubolewania, że osoby homoseksualne były i są wciąż przedmiotem złośliwych określeń i aktów przemocy. Podobne zachowania zasługują na potępienie ze strony pasterzy Kościoła, gdziekolwiek miałyby one miejsce”. Czy wierzymy w to stwierdzenie KNW?
Jest to część tego, co to znaczy być chrześcijaninem: stawać w obronie tych, którzy są marginalizowani, prześladowani, bici. To szokujące, jak niewiele z tego Kościół katolicki robi. Niech wasi parafianie LGBT wiedzą, że stajecie ramię w ramię z nimi, wspomnijcie o ich prześladowaniu w homilii, kiedy to stosowne albo w modlitwie wiernych. Bądźcie proroczy. Bądźcie odważni. Bądźcie jak Jezus.
Ponieważ, jeśli nie staramy się być jak Jezus, jaki to ma sens? I pamiętajcie, że w swojej misji publicznej Jezus nieustannie wyciągał rękę do ludzi, którzy czuli się tak, jakby byli na marginesie. Ruch dla Jezusa był od zewnątrz do wewnątrz. Przyprowadzał ludzi, którzy czuli, że są poza wspólnotą. Ponieważ dla Jezusa nie ma żadnego „my” i „oni”. Jest tylko: my.
Chciałbym w związku z tym zakończyć historią z Ewangelii, by pomóc nam w medytacji na temat naszego wezwania do tego, by przyjąć i szanować osoby LGBT i ich rodziny.
Ewangelia św. Łukasza opowiada nam piękną historię spotkania Jezusa z Zacheuszem. Jezus podróżuje przez Jerycho, olbrzymie miasto. Jest w drodze do Jerozolimy i zbliża się ku kresowi swojej misji, a więc musiał być dobrze znany na tym obszarze. W wyniku tego prawdopodobnie spory tłum szedł za Nim. W Jerycho był człowiek imieniem Zacheusz. Był on zwierzchnikiem celników w rejonie i musiał być także postrzegany przez Żydów jako „wielki grzesznik”. Dlaczego? Ponieważ musiano go postrzegać jako będącego w zmowie z władzami rzymskimi. A więc Zacheusz był kimś, kto prawdopodobnie miał z każdym na pieńku.
Otóż, chciałbym poprosić was, abyście pomyśleli o Zacheuszu jako symbolu katolików LGBT. Nie dlatego, że osoby LGBT są bardziej grzeszne niż reszta z nas – ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ale ponieważ czują się oni tak marginalizowani. Pomyślcie o osobie LGBT jako Zacheuszu. Łukasz opisuje Zacheusza jako „niskiego wzrostu”. Jak bardzo „niskiego wzrostu” często czują się osoby LGBT w Kościele. Łukasz także mówi, że Zacheusz nie mógł zobaczyć Jezusa „z powodu tłumu”. Było tak prawdopodobnie z powodu jego wzrostu, ale jakże często „tłum” wchodzi w drogę osoby LGBT spotykającej Jezusa? Kiedy jesteśmy w parafii częścią „tłumu”, który nie pozwala osobom LGBT zbliżyć się do Boga?
A więc Zacheusz wspina się na drzewo, gdyż – jak mówi św. Łukasz – chciał „zobaczyć Jezusa, któż to jest”. A tego chce osoba LGBT: zobaczyć któż to jest Jezus. Ale tłum wchodzi jej w drogę.
I oto przychodzi Jezus podążając przez Jerycho, prawdopodobnie mając wokół setki ludzi domagających się Jego uwagi. I na kogo On wskazuje? Na zwierzchników religijnych? Na jednego ze swoich uczniów? Nie, na Zacheusza! A co mówi Zacheuszowi? Czy krzyczy: „Grzeszniku!”? Czy krzyczy „Ty straszny celniku!”? Nie! Mówi: „Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Jest to publiczna oznaka przyjęcia dla kogoś z marginesu.
I wówczas następuje moje ulubione zdanie w tej historii: „A wszyscy, widząc to, szemrali”. Dokładnie to samo dzieje się dzisiaj wobec osób LGBT. Ludzie szemrają! Zajrzyjcie do Internetu i zobaczycie to całe szemranie. Ofiarowanie miłosierdzia komuś z marginesu zawsze wywołuje gniew ludzi.
Ale Zacheusz schodzi z drzewa i – jak mówi Ewangelia – „stanął”. Oryginalne słowo greckie jest dużo silniejsze: statheis: nie ustępować. Jak często muszą osoby LGBT nie ustępować w obliczu sprzeciwu i uprzedzeń w Kościele?
Następnie Zacheusz mówi, że odda połowę swojego majątku ubogim i zwróci każdemu, kogo skrzywdził, „poczwórnie”. Spotkanie z Jezusem prowadzi do nawrócenia, tak jak prowadzi w przypadku każdego. A co mam na myśli przez nawrócenie? Nie „terapię konwersyjną”. Nie, konwersja, która spotyka Zacheusza jest nawróceniem, do którego wszyscy jesteśmy wezwani. W Ewangeliach Jezus nazywa to metanoia, nawróceniem umysłu i serca. Dla Zacheusza konwersja oznacza rozdanie ubogim.
To wszystko jest wynikiem spotkania z Jezusem. Ponieważ podejście Jezusa najczęściej było: najpierw wspólnota, potem nawrócenie. Dla Jana Chrzciciela modelem było: najpierw nawrócenie, a potem przyjęcie do wspólnoty. Dla Jezusa to wspólnota jest pierwsza, potem nawrócenie. Przyjęcie i szacunek są na pierwszym miejscu.
Oto, jak Jezus traktuje ludzi, którzy czują się na marginesie. Odnajduje ich przed innymi; spotyka się z nimi i traktuje ich z szacunkiem, wrażliwością i współczuciem.
A zatem, jeśli chodzi o osoby LGBT i ich rodziny w naszych parafiach, to wydaje się, że są dwa miejsca, w których można stanąć. Można stanąć z tłumem, który szemrze i który sprzeciwia się miłosierdziu dla tych z marginesu. Albo można stanąć z Zacheuszem i ważniejsze – z Jezusem.
o. James Martin SJ
Źródło: amaricamagazine.org
tłum. Jan J. Franczak
Czytaj także:
Ks. Kowalczyk SJ o homoseksualnej herezji. Ta ideologia zmienia myślenie i porządek prawny
Katolicy zaskoczeni słowami przewodniczącego polskiej delegacji na Spotkanie Rodzin
Kardynał Burke: „kultura homoseksualna” w Kościele musi zostać całkowicie wypleniona
Biskup Morlino: Musimy zaprzestać akceptacji homoseksualnych ekscesów
Rozmiękcza naukę Kościoła – wystąpi na Spotkaniu Rodzin. Kim jest o. Martin SJ?