Pojednanie polsko-rosyjskie kwitnie w najlepsze. Dyrektor Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia Jurij Bondarienko rozprawia o tradycyjnej polskiej rusofobii, uważa polskie publikacje dotyczące Katynia za propagandę i każe nam się uczyć historii, gdyż jego zdaniem zapominamy, że to Polacy byli twórcami organów represji w Związku Sowieckim.
Skandal. Inaczej nie można nazwać słów, które padły podczas konferencji „Rosja i Polska: historia, która utrudnia wzajemne zrozumienie”, zorganizowanej przez agencję prasową RIA Novosti. Już w zaproszeniu do udziału w tym przedsięwzięciu napisano: „rusofobia była i pozostaje podstawowym instrumentem w kontaktach Warszawy z Moskwą”. Jeszcze przed konferencją polscy dziennikarze mogli się spodziewać, że „dyskusja”, do której zostali zaproszeni jedynie rosyjscy historycy, może skończyć się na promowaniu rosyjskiej wersji historii. Niewiadomą mogło stanowić jedynie natężenie kłamstw, manipulacji i stopień agresywności rosyjskich tez. To jednak, co usłyszeli, przeszło ich najśmielsze przypuszczenia.
Wesprzyj nas już teraz!
„Odpowiadacie za sowieckie represje”
Jurij Bondarienko, szef Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia, organizacji stanowiącej pomost do realizacji tzw. pojednania Polski z Rosją, oskarżył Polaków o to, że nie znają historii XX wieku i starają się zapomnieć, że Dzierżyński i „inni twórcy” represyjnych organów Związku Sowieckiego byli Polakami. To kolejny fałsz, którym kremlowscy propagandziści starają się zaatakować nasz kraj i zmniejszyć w ten sposób odpowiedzialność ZSRS za komunistyczne zbrodnie.
Jak widać nie wystarcza już bajeczka o mordowanych przez Polaków jeńcach Armii Czerwonej w 1920 roku, co ma być rosyjską odpowiedzią na przypominanie im Katynia. Moskiewska propaganda, choć całkowicie niespójna w przekazie, ma za zadanie ukazać, że co prawda zdarzały się „błędy i wypaczenia” w sowieckim systemie, ale inni, w tym Polacy, też mają wiele na sumieniu. Trzeba im to jedynie, oczywiście dla ich dobra – przypomnieć.
„Poczytajcie sobie Marksa, Engelsa i Lenina”
A że Jurij Bondarienko nie przez przypadek został oddelegowany do lansowania kremlowskiej polityki historycznej poprzez Centrum Dialogu i Porozumienia, można było się przekonać po jego kolejnych przemyśleniach. Przekonywał on bowiem, że w relacjach polsko–rosyjskich od lat nic się nie zmienia – za co winna jest polska „rusofobia”. Czym się ona przejawia? W jego opinii w ciągłym oskarżaniu o zbrodniczość Związku Sowieckiego. Raziło go też to, że polscy historycy przypominają obławę augustowską – co, jego zdaniem, świadczy o ich słabej… kreatywności. Tego na pewno nie brakuje stronie rosyjskiej – co udowodnił Bondarienko przywołując sprawę Katynia. Zaczął od powtórzenia oficjalnej linii rosyjskiej propagandy przekonując, że nie można zamordowania polskich oficerów nazwać ludobójstwem, a jedynie przestępstwem wojennym. Argumentował, że nie zabijano ich ze względu na ich narodowość, ale dlatego że byli przedstawicielami burżuazji. Poradził też Polakom, żeby poczytali sobie Marksa, Engelsa i Lenina, gdyż po tej lekturze każdy, nie tylko historyk, zmieni w tej kwestii zdanie. Kroplą, która przelała czarę goryczy polskich dziennikarzy znajdujących się na sali, było określenie polskich publikacji na temat katyńskiego ludobójstwa mianem „propagandy”.
Kreml kłamał, kłamie i będzie kłamać
Słowa szef Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia i cały zamysł konferencji, nazwanej, o zgrozo – „okrągłym stołem” – to kolejny dowód na wielką mistyfikację, jaką jest polsko–rosyjskie pojednanie. Po raz kolejny udowadnia to, że Moskwa w żadnym bądź razie nie zamierza traktować Donalda Tuska w sposób partnerski, choćby nie wiadomo jak bardzo zależało na tym polskiemu premierowi. Jesteśmy świadkami odradzania się coraz bardziej agresywnego imperium, które stara się uciec przed swoimi wewnętrznymi problemami poprzez brutalną politykę neoimperialną i wzmocnienie wpływów w regionie.
Historia jest przez Władimira Putina wykorzystywana zarówno do jednoczenia społeczeństwa wobec swojej osoby i nadania państwu charakteru neoimperialnego, ale także do podporządkowywania sobie sąsiadów. Katyń, Smoleńsk, komunistyczne zbrodnie – to wszystko mierniki stosunku Moskwy do Warszawy. Żadne bajdurzenie o pojednaniu nie ma sensu, gdyż jest ono na samym starcie skazane na porażkę. Donald Tusk, Radosław Sikorski, a z nimi niestety i całe polskie społeczeństwo, będzie musiało znosić kremlowskie kłamstwa dopóty, dopóki nasze władze nie zrozumieją, że Moskwa boi się tylko jednego – siły, a ustępliwość, kompromisowość uważa za przejaw słabości i z całym okrucieństwem wykorzystuje.
Aleksander Kłos