Szwedzkie, duńskie i norweskie media internetowe poinformowały, że skandynawskie linie lotnicze SAS znajdują się na krawędzi upadku. Jeden z szwedzkich dzienników stwierdził, że od bankructwa dzielą je tylko godziny. Czyżby skandynawskie gospodarki toczył ten sam problem, co na kontynencie, tylko bardziej skrywany?
Zdaniem szwedzkich ekspertów kierownictwo SAS ma przedstawić dziś rano ultimatum pracownikom linii. Sprowadzać się ma ono do pytania: „czy akceptujecie plan oszczędnościowy na sumę około 350 milionów euro czy godzicie się z ogłoszeniem upadłości spółki?”. W Danii media już dotarły do głównych założeń planu ratowania SAS. Obniżenie zarobków pracowniczych o 15 procent, skrócenie urlopów i zmniejszenie liczby zatrudnionych o tysiąc osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Głównymi właścicielami SAS są rządy Danii, Norwegii i Szwecji posiadające w sumie ponad 50 proc. udziałów w spółce. Kierownictwo SAS domaga się, według informacji medialnych, gwarancji rządowych na kolejną, idąca w setki milionów euro pożyczkę od konsorcjum banków skandynawskich. Rządy jednak obawiają się wzięcia na siebie ryzyka takich rozmiarów. Ponadto muszą uzyskać na to zgodę Unii Europejskiej. Negocjacje w tej sprawie mogą trwać bardzo długo.
Czy skandynawski operator linii lotniczych może być zwiastunem kłopotów szwedzkiej gospodarki, którą tradycyjnie uważa się za stabilną w obliczu zawirowań targających Europą? Możliwe, ponieważ jest ona silnie uzależniona od eksportu towarów i usług do Europy i nawet szwedzkie państwo dobrobytu nie istnieje w izolacji od rzeczywistości. Obecny rok upływa w Szwecji pod znakiem zwiększającego się bezrobocia. Już w marcu eksperci ostrzegali, że może się ono dynamicznie zwiększać przez cały 2012 r. Dwa miesiące temu Anders Borg, szwedzki minister finansów ogłosił, że w przyszłym roku obniżony zostanie podatek od przedsiębiorstw, hamujący gospodarkę. Szwecja może sobie na to pozwolić, ze względu na relatywnie niewielki deficyt budżetowy. Jest to także dużo lepszy bodziec dla gospodarki, niż przeróżne „programy stymulacyjne”, które często są nietrafione, a przyczyniają się do znacznego wzrostu zadłużenia.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.bankier.pl