Medialny mainstream obiegła niedawno wiadomość, że światowej sławy marka Victoria’s Secret, pod którą sprzedaje się damską bieliznę, odzież oraz kosmetyki, zatrudniła do promocji swoich produktów Sofię Jirau. Po raz pierwszy w historii firmy reklamować ją będzie modelka z zespołem Downa. Fani Jirau nie kryli w mediach społecznościowych słów uznania pod jej adresem. W podobnym tonie o tym wydarzeniu pisał lifestylowy portal kobieta.pl, który – co trzeba przypomnieć – projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” nazywał niegdyś kontrowersyjnym i dyskusyjnym. A właśnie to ta obywatelska inicjatywa ustawodawcza miała sprawić, że ludzie podobni do modelki mogli się w ogóle narodzić. Warto więc przyglądnąć się – jako studium przypadku – postawie portalu w kontekście opisanych na nim osiągnięć Sofii Jirau.
„Sofia Jirau została pierwszą w historii Victoria’s Secret modelką z zespołem Downa. Kiedyś o tym marzyłam, pracowałam na to, a dziś spełniam marzenie – mówi Sofia Jirau, która od lat aktywizuje osoby takie jak ona, żeby nie bały się sięgać po marzenia” – czytamy na portalu kobieta.pl. Przedstawiona w tekście Małgorzaty Malinowskiej bohaterka, to 25-letnia modelka portorykańskiego pochodzenia, która debiut na wybiegu zaliczyła w swoje 23 urodziny. Rok później chodziła już na wybiegu podczas nowojorskiego tygodnia mody i jest jedną z niewielu modelek z zespołem Downa, której dane było wziąć udział w tak prestiżowym wydarzeniu. Jirau udało się nawet stworzyć własną markę modową „Alavett”, pod którą sprzedaje ubrania, akcesoria i dodatki do domu.
W świecie modelingu znana jest więc już od kilku lat, ale ostatnio zrobiło się o niej głośno za sprawą walentynkowej kampanii firmy Victoria’s Secret. Zaproszenie Sofii Jirau do reklamy światowej marki media przyjęły z entuzjazmem, a sama modelka nie kryła radości, dzieląc się nią ze swoimi fanami w mediach społecznościowych: „Kiedyś o tym marzyłam, pracowałam na to, a dziś spełniam marzenie. W końcu mogę zdradzić wam mój wielki sekret… Zostałam pierwszą modelką Victoria’s Secret z zespołem Downa! Dziękuję wszystkim za ciągłe wspieranie mnie w moich projektach. Dziękuję firmie Victoria’s Secret za dostrzeżenie we mnie modelki #BezLimitu i włączenie do kampanii Love Cloud Collection. To dopiero początek!” – pisała na Instagramie.
Wesprzyj nas już teraz!
Z podobnym entuzjazmem wiadomość tę przyjęli fani, pisząc pod postem: „Sofia! Inspirujesz mnie. Twoja uroda jest niepodważalna, a determinacja sprawia, że jestem pod wrażeniem”, „Piękne gratulacje! Zasługujesz na to i tak ciężko pracowałaś, aby to osiągnąć. Jestem z ciebie taka dumna! Jesteś wielka”, Sofi, nie ma słów, aby opisać emocje jak bardzo jestem z Ciebie dumna. Tu nie ma granic i nie ma nikogo lepszego od Ciebie. Kocham cię, jesteś królową całego świata” – jak czytamy w tekście Malinowskiej.
Wielkim marzeniem Jirau jest również kariera aktorki. W wywiadzie dla magazynu „People” mówiła, że chciałaby spotkać się z Jennifer Lopez, która jest dla niej ikoną mody. Póki co, aktywnie udziela się w mediach społecznościowych. Jej konto na Instagramie obserwuje ponad 278 tys. osób. Od kilku lat prowadzi też kampanię „No Limits”, w której zachęca podobne do niej osoby do wszelkiego rodzaju aktywności i spełniania marzeń. Pragnie również wspierać osoby z zespołem Downa.
Sofia Jirau jest przykładem postawy, o której warto mówić w kontekście nadziei, jaką może dać osobom zmagającym się z własną niepełnosprawnością. Być może jest ona szczególnie potrzeba ludziom, których charakteryzuje „zespół wad genetycznych zwany również trisomią 21”. Tacy bowiem są nad wyraz dyskryminowani w fazie prenatalnej ze względu na stan zdrowia. Skala tej dyskryminacji może nawet trwożyć, bo na przykład w Islandii prawie nie ma takich dzieci, a jeśli się rodzą, to jest to skutek „pomyłki lekarza”. Zdecydowana wielkość kobiet na wieść o wykryciu zespołu Downa u ich nienarodzonych dzieci, decyduje się na – eufemistycznie rzecz ujmując – „przerwanie ciąży”.
Świadectwo Sofii Jirau może być więc dla wielu inspiracją do realizacji marzeń wbrew różnego rodzaju ograniczeniom czy decyzji o urodzeniu podejrzanego o to schorzenie dziecka, ale jej przypadek rodzi pewne wątpliwości. Po pierwsze, zastanawia ogólny zachwyt mainstreamowych mediów nad sukcesem modelki. Trudno określić, czym jest podyktowany, bo gdy organizacje pro-life promują postawę „za życiem” akcjami plakatowymi, na których widać uśmiechnięte dzieci z zespołem Downa, to natychmiast pojawiają się głosy, że zdjęcia te mogą traumatyzować matki, które chcą lub zdecydowały się na aborcję takiego dziecka. Zdjęcia Sofii Jirau raczej nikogo nie traumatyzują, a nawet gdyby, to nikt głośno o tym nie powie, bo przecież modelka dała twarz produktom światowej marki, nie po to, by zniechęcić kogokolwiek do zakupów, ale – jak się zdaje – wręcz przeciwnie.
Wątpliwości co do intencji promowania osiągnięć Jirau na portalu kobieta.pl może budzić postawa redakcji w czasie batalii o życie, jaka miała miejsce w Polsce na jesieni 2016 r. W tym czasie w Sejmie procedowany był projekt całkowicie zakazujący tak zwanej aborcji. Warto nadmienić, że obowiązujące wówczas przepisy pozwalały zabijać chore nienarodzone dzieci, wśród których grupą szczególnie narażoną na śmierć były przede wszystkim dzieci z podejrzeniem trisomii 21.
Nie możemy się zgodzić na tak barbarzyńskie prawo (projekt porównywano do ustawy z Salwadoru rzekomo karzącej więzieniem kobiety, które utraciły dzieci w wyniku poronienia i te, które dokonały aborcji – przyp. red.) w Polsce, w środku Europy, w XXI wieku. Świadome i mądre Polki z dużych i mniejszych miast, a także te mieszkające w Berlinie czy Paryżu zdają sobie z tego sprawę. Forsowanie prawa, które godzi w dobro obywateli powoduje ich agresję, a wtedy wychodzą na ulice. We wczorajszych manifestacjach (nie jednej, a kilku w ciągu tego samego dnia) w samej Warszawie pojawiło się dosłownie morze ludzi, tłum kobiet. Mimo ulewnego deszczu stały i skandowały głośno co sądzą o pomysłach rządu, słuchały odczytów i przemów osób, które chciały się podzielić swoimi historiami i obawami. W wojennych barwach, z transparentami walczyły zaciekle o wolność własnego wyboru. My byłyśmy pośród nich, na odczytach, marszach i wreszcie wielkiej manifie na placu Zamkowym w Warszawie. Jesteśmy dumne i wkurzone, ale też usatysfakcjonowane. Rewolucja jest kobietą, zdecydowanie – czytamy w tekście Weroniki Płochy.
Z podobnym zaangażowaniem pisano o projekcie Kai Godek „Zatrzymaj aborcję”, który wprowadzał całkowity zakaz „dzieciobójstwa” w przypadku ciężkich wad płodu. W odniesieniu do tej inicjatywy pytano na portalu: W jakim celu autorzy projektu dokonują zamachu na wolność wyboru Polek? W uzasadnieniu projektu stwierdzają, że pragną, by zmiana ta „zlikwidowała dyskryminację chorych dzieci poczętych poprzez zapewnienie im tej samej ochrony prawnej, która przysługuje obecnie zdrowym dzieciom poczętym”.
Być może dla ludzi o mentalności aborcyjnej większą wartością niż ludzkie życie jest wolność wyboru, czyli możliwość uśmiercenia chorego człowieka zanim się narodzi. Ale takie podejście do problemu odbiera zabijanym przed narodzeniem dzieciom z zespołem Downa szansę na zrobienie czegoś wielkiego w swoim życiu, jeśliby uznać, że to właśnie oraz jakość egzystencji miałyby przemawiać za ich prawem do życia.
Trudno pojąć zachwyt nad dokonaniami modelki przy jednoczesnej afirmacji prawa dopuszczającego możliwość zabicia takich jak Sofia Jirau osób. Być może nie należy nawet doszukiwać się jakiejś zależności między postawą, nazywaną pro-choice, w stosunku do podejrzanych o trisomię 21 nienarodzonych dzieci a promocją zawodowych osiągnięć ludzi z zespołem Downa w mediach głównego nurtu, ponieważ w debacie o aborcji zwykle dominują emocje przesłaniające racjonalne argumenty „za życiem”.
Ale z drugiej strony, może właśnie trzeba o tym mówić w czasie, kiedy społecznych emocji nie rozhuśtuje się nagłaśnianiem tragedii ciężarnych kobiet, które stoją w obliczu trudności, jakie niesie ze sobą zrodzenie i wychowanie dziecka z zespołem Downa. Może to jest dobry moment i przykład, żeby na spokojnie wyjaśnić, że nie mamy prawa nikogo wyłączać z zasady ochrony życia ludzkiego w każdej fazie rozwoju, że prawo do życia mają wszyscy ludzie bez wyjątku, niezależnie od stanu zdrowia, a wynika to choćby z elementarnej logiki. Bo jeśli raz uznamy, że kogoś można zabić, to nieuchronnie dojdziemy do wniosku, że można zabić kogoś innego. Doświadczenie pokazuje, że przejście z grupy ludzi, których nie wolno uśmiercić do grupy, którą już można uśmiercić odbywa się w sposób niejako ciągły, przy pomocy bardzo wielu drobnych, trudnych do zauważenia kroków. Wówczas, ogromną trudność może sprawić ustalenie ostrej granicy, która pozwalałaby w sposób niepodważalny zaliczyć ludzi do grupy, której się nie zabija. Wytyczenie tu jednoznacznej linii granicznej – jeśli nie biegnie ona wzdłuż założenia, że nie wolno nam nikogo zabijać – jest zadaniem karkołomnym. Bo w zawsze możliwe będzie zakwestionowanie dokonanego wyboru.
Szkoda, że „w Polsce, w środku Europy, w XXI wieku” – jak pisała zaangażowana w czarne strajki „redaktora” portalu kobieta.pl – trzeba tłumaczyć niektórym takie oczywistości.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha