„Kilka lat wystarczy, żeby wszystkie ormiańskie ślady w Górskim Karabachu zostały wymazane” – wskazuje Hovhannès Gevorgyan, przedstawiciel tej nieuznawanej republiki we Francji. Od czasu wkroczenia wojsk azerskich ponad 100 tysięcy ludzi uciekło stamtąd do Armenii.
Na miejscu nie został prawie nikt. Zagrożone są zabytki kultury, jak kościoły i cmentarze, 10 tysięcy chrześcijańskich punktów, gdyż w innych regionach Azerowie zazwyczaj zacierali ślady ormiańskiej obecności – zaznacza Ormianin, który udzielił wywiadu francuskiemu tygodnikowi „Famille Chrétienne”.
Wesprzyj nas już teraz!
W opinii uchodźcy, iż dla tych budynków najprawdopodobniej „nie ma już żadnej nadziei”. Jego rola obecnie polega na dążeniu do zapewnienia ochrony praw ludności, która uciekła, oraz zabytków jej kultury. – Chcę wierzyć w przyszłość ormiańskiego Górskiego Karabachu, ale to trudne – wskazuje z bólem. Podkreśla jednak wolę przetrwania zawsze obecną w jego narodzie, co widać również teraz, kiedy rozmawia się z uchodźcami.
Hovhannès Gevorgyan zaznacza także brak odpowiednich reakcji świata na tragedię tamtejszych Ormian. Nie powstrzymano władz w Baku przed wprowadzeniem totalnej blokady terytorium, nie zdołano dostarczyć pomocy humanitarnej, nie odpowiedziano na pełne nienawiści wypowiedzi samego prezydenta Azerbejdżanu. – Podobnie, jak to miało miejsce w momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę – zauważa mężczyzna. Przypomina, iż ludobójstwo nie polega tylko na fizycznym zabiciu członków jakiejś grupy – zmuszenie ich do zmiany miejsca zamieszkania, rozproszenia się po świecie również powoduje zanik ich tożsamości, a tym samym jest zbrodnicze.
Źródło: KAI/Vatican News