Tuż po katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem, Agencja Wywiadu otrzymała informacje, że w Rosji doszło do zamiany ciał ofiar. Jeszcze w 2010 roku służby wiedziały też o śladach trotylu na wraku. Informacje pozostały bez echa, bo ważniejsza była współpraca z Władimirem Putinem – ujawniła „Gazeta Polska Codziennie”.
Jak ustalili dziennikarze „GPC”, w przygotowanie wizyty prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego w Katyniu było bezpośrednio zaangażowanych czterech pracowników Agencji Wywiadu – oficjalnie występującymi jako pracownicy MSZ. Jeden z nich zginął w Smoleńsku.
Wesprzyj nas już teraz!
„Po tragedii 10 kwietnia 2010 r. polskie służby specjalne, mimo że pozyskiwały bardzo istotne informacje, nie zrobiły z nich użytku. Teraz prokuratura bada, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. Śledztwo jest w całości tajne – poza nim są prowadzone także inne postępowania dotyczące katastrofy smoleńskiej” – informuje „GPC”.
Chodzi o informacje o zamianie ciał oraz odnalezieniu na wraku śladów trotylu. Milczenie służb łączy się z decyzjami polskich władz, które zgodziły się na to, by trumny zostały na terenie Rosji zalutowane i nie były otwierane w Polsce. Takie informacje rodzinom ofiar przekazywali zarówna Ewa Kopacz, ówczesna Minister Zdrowia, jak i Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera Donalda Tuska.
Poszkodowane rodziny w rozmowie z „GPC” twierdzą, że nie wierzyli w to co słyszą, ale decyzji nie dało się zmienić. Jak przypominają, niektóre trumny były bardzo lekkie, inne bardzo ciężkie. To rodziło podejrzenia, że może w nich nie być szczątków ich bliskich.
Szerzej o sprawie pisze „Gazeta Polska”, która wskazuje, że dokumenty Agencji Wywiadu dotyczące katastrofy smoleńskiej zostały celowo ukryte. Odnaleziono je dopiero w czasie audytu, po przejęciu władzy przez PiS. Wśród nich była informacja – uzyskana już kilka dni po katastrofie – że na wraku tupolewa stwierdzono obecność śladów po materiałach wybuchowych. Tego rodzaju badania prokuratorzy wojskowi przeprowadzili dopiero w 2011 roku, a ich wyniki interpretowane były co najmniej niejednoznacznie.
Jak informuje „GP”, dziś wiadomo, że powodem milczenia służb były dobre relacje z Rosją. „Podejście polskiego rządu do Rosji i Putina było wyznacznikiem dla służb specjalnych i prokuratury” – pisze tygodnik.
Źródło: „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie”
MA