9 sierpnia 2016

Sławomir Cenckiewicz o „wałęsiarzach” z UOP: wysadzili blok, by dotrzeć do dokumentów „Bolka”

(Fot. Andrzej Hrechorowicz/Forum)

Gdańska tragedia z 17 kwietnia 1995 roku, kiedy to w wyniku wybuchu gazu w bloku mieszkalnym zginęło 21 osób mogła nie być dziełem przypadku. Zdaniem prof. Sławomira Cenckiewicza, są poszlaki by sądzić, iż była to akcja UOP. Chodziło o dotarcie do dokumentów „Bolka” będące w dyspozycji płk. Adama Hodysza. Z mocą wybuchu przesadzono.

 

Prof. Sławomir Cenckiewicz wraca do gdańskiej tragedii z 1995 roku. W bloku zamieszkiwanym przez płk. Adama Hodysza doszło do wybuchu gazu. W tragedii zginęło 21 osób, a prokuratura uznała, że winnym był jeden z lokatorów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Minęło ponad 10 lat, kiedy pracując kilka lat nad sprawą Wałęsy i przygotowując książkę SB a Lech Wałęsa spotkałem się z kilkoma osobami – urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy” – napisał Cenckiewicz na Facebooku.

 

Jak dodał, z relacji b. funkcjonariusza SB, „świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW” wynika, że „w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/Bolka”.

 

Wybuch gazu – jak sugeruje – miał zostać upozorowany, by wyprowadzić wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. „Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli” – pisze historyk. Jego rozmówca miał wskazać na „ekipę wałęsiarzy z UOP” w Gdańsku.

 

Cenckiewicz wspominał, że historia ta przez lata pozostawała w sferze domniemań i nikt nie dawał jej wiary. Sam Hodysz nie chciał o sprawie mówić. „Powtarzał tylko do mnie te słowa: nie chcę mówić o Wałęsie, bo przez niego ledwie życia nie straciłem. To było intrygujące, ale wciąż słabe dowodowo.” – napisał.

 

Historyk przyznał, że wrócił do sprawy, bo po blisko roku walki „doszło do odtajnienia akt prokuratorskich dotyczących sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego – zaufanego SB-eka Wałęsy, później UOP-owca, a teraz funkcjonariusza ABW (o zgrozo)”. Funkcjonariusz był zamieszany w proces „wyparowywania akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło. Zabrakło dodatkowych twardych dowodów.”

 

Cenkiewicz ujawnił, że w aktach sprawy Grzegorowskiego znalazł wniosek dowodowy Grzegorowskiego z 28 września 2005 r., w którym pisze on o „znalezisku w mieszkaniu Hodysza właśnie w czasie tragedii bloku przy ulicy Wojska Polskiego. I dodaje, że UOP miał te informacje od swojego agenta!” „Szok! Może więc wstrząsające opowieści moich źródeł informacji polegały na prawdzie?” – napisał historyk.

 

„Tyle razy mówiłem, że sprawa Wałęsy na wiele pięter i wymiarów, i że nie da się tego przykryć i zakończyć nawet teczkami Kiszczaka – dodał Cenckiewicz.

 

Źródło: niezalezna.pl, Facebook

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram