Prokuratura kazała przeszukać posesję resortu. Działania te są związane ze śledztwem w sprawie zniszczenia rzeczy należących do zmarłego w katastrofie smoleńskiej Tomasza Merty.
Prokuratura zajęła się sprawą gdy rodzina nieżyjącego wiceministra kultury otrzymała jego rzeczy. Wśród nich był między innymi nadpalony dowód osobisty. Tymczasem z materiałów rosyjskich wynika, że był on idealnym stanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Drugie śledztwo dotyczące zniszczenia rzeczy pozostałych po zmarłym Tomaszu Mercie dotyczy zniknięcia jego portfela i obrączki. Zostały one dostarczone w specjalnej przesyłce z Moskwy. Nigdy nie trafiły do rąk rodziny śp. Merty.
Jak ustalił „Nasz Dziennik” osobiste rzeczy wiceministra kultury zostały przysłane do MSZ w worku. Tam zapadła decyzja o ich spaleniu. Nie jest jasne kto dokładnie ją podjął. Dziennik twierdzi, że za decyzję odpowiedzialny jest dyrektor generalnej służby zagranicznej. Na pewno nie była to prokuratura, która kazała niszczyć jedynie rzeczy, które zostały uznane za niebezpieczne dla życia lub zdrowia.
Rzeczy śp. Tomasza Merty zostały wrzucone w ogień. Jednak po rozmowie telefonicznej dwóch urzędników proceder ich niszczenia został przerwany.
Urzędnicy MSZ przez długi czas nie chcieli się przyznać, że posiadają rzeczy Tomasza Merty. Jego żona Magdalena Pietrzak – Merta, przez wiele tygodni starała się by je odzyskać. Przez ten czas była zwodzona, że znajdują się one w Mińsku Mazowieckim.
Źródło: „Nasz Dziennik”
ged