Takiej jak obecnie sytuacji związanej z napływem migrantów nie było podczas kryzysu w latach 2015 i 2016 roku – twierdzą autorzy piątkowego reportażu w słowackim dzienniku „SME”. Odwiedzili oni gminy na południu kraju przy granicy z Węgrami. Przez Słowację szlaki migracyjne nie przebiegały.
Sytuacja uległa zmianie. Teraz regularnie spotyka się na południu kraju grupy cudzoziemców. Gazeta cytuje swoich rozmówców, którzy wprawdzie słabo mówią po angielsku, ale wykorzystują aplikacje na telefonach komórkowych. „Tam jest wojna i nie chcemy wracać” – pokazał na wyświetlaczu jeden z mężczyzn. Zgodnie z jego relacją, przybyli na Słowację przez Turcję, Bułgarię, Serbię i Węgry. Chcą pojechać do Niemiec – spotkać się z rodziną lub przyjaciółmi.
Wesprzyj nas już teraz!
Migranci przedostają się na Słowację przez płynącą wzdłuż 140-kilometrowej granicy z Węgrami rzekę Ipolę. Gdy znajdą się na terenie Słowacji najczęściej czekają na pojawienie się policjantów ze straży granicznej, którzy przewożą ich do miejsc rejestracji.
Zdaniem gazety miejscowi nie mieli złych doświadczeń z cudzoziemcami, ale większość się boi. „Oni nie są tacy jak my, nie rozumiemy ich języka, kultury i religii i boimy się, gdy chodzą w grupach – często hałasują” – cytuje mieszkańców nadgranicznych terenów „SME”.
Napływ migrantów, których każdego dnia pojawia się kilkaset spowodował, że w miejscowości Velky Krtisz, odległej od granicy o 25 km, w hali dawnego tartaku powstał prowizoryczny obóz. Pierwotne założenie przewidywało, że uchodźcy będą w nim spędzać parę godzin. Szybko okazało się, że przybyszów jest tak wielu, że muszą zostać w dawnym tartaku dłużej. Warunki higieniczne są tam bardzo trudne, nie ma pryszniców, ale dowieziono przenośne toalety. Z tej hali uchodźcy autobusami przewożeni są do różnych placówek granicznych, gdzie przebiega procedura rejestracji.
Zdaniem lokalnych samorządowców, władze nie reagowały na ich ostrzeżenia i informacje o rosnącej z dnia na dzień liczbie migrantów. Opisali także kilka sytuacji konfliktowych. Gdzieś rozpalono ogniska, gdzie indziej porzucono mokre po przeprawie przez rzekę ubrania. Burmistrzowie mają nadzieję, że zobaczą więcej patroli policyjnych i wojskowych w pobliżu granicy.
Źródło: PAP (Piotr Górecki)