Tak, jak każdy chrześcijanin, również każda rodzina ma swoją via crucis: choroby, śmierć, braki finansowe, biedę, zdrady, niemoralne zachowania jednych wobec drugich, nieporozumienia z rodzicami, klęski żywiołowe. Przypomnieli o tym w rozważaniach do tegorocznej Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum ich autorzy – małżonkowie Danilo i Anna Zanzucchi z Ruchu Focolari, założyciele Ruchu „Nowe rodziny”. Jak co roku na zakończenie krótkie przemówienie wygłosił Benedykt XVI.
Pod Koloseum zgromadziły się tysiące Rzymian i turystów. Wysiadającego z samochodu Benedykta XVI powitał, przepasany wstęgą w barwach narodowych Włoch, burmistrz Wiecznego Miasta, Gianni Alemanno. Gdy Ojciec Święty ukazał się przy przygotowanym dla niego fotelu i klęczniku, rozległy się brawa zgromadzonych oraz okrzyki: „Viva il Papa!” (Niech żyje papież). Z tyłu za papieżem, na tle oświetlonych ruin Forum Romanum, stał krzyż, do którego przymocowano płonące lampki oliwne. Podobny krzyż został ustawiony na środku Koloseum.
Wesprzyj nas już teraz!
Droga Krzyżowa rozpoczęła się wewnątrz Koloseum, po czym od piątej stacji była kontynuowana na zewnątrz tej starożytnej budowli. Jako pierwszy niósł krzyż papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej kard. Agostino Vallini, po czym przejęły go rodziny z różnych stron świata, a także zakonnicy. Towarzyszył im papieski ceremoniarz, prałat Konrad Krajewski. Między czwartą i piątą stacją krzyż trzymał kilkunastoletni chłopiec na wózku inwalidzkim, który pchała jego matka. Na koniec przy ostatniej, czternastej stacji krzyż wziął w dłonie Benedykt XVI.
W swoich rozważaniach, odczytywanych przez troje aktorów, Danilo i Anna Zanzucchi zauważyli, że niemało rodzin „cierpi z powodu zdrady współmałżonka, osoby najbliższej. Pytając: „Gdzie się podziała radość bliskości, życia w zjednoczeniu? Gdzie jest poczucie bycia jedno? Gdzie owo «na zawsze», które sobie przyrzekaliśmy?”, zachęcili, by czas, gdy „chwieją się miłość i przyjaźń wzbudzone w związku”, przeżywać w łączności „z Jezusem zdradzonym”.
Wskazali, że do obciążenia Chrystusa „nieludzkim ciężarem” krzyża przyczyniają się małżonkowie za każdym razem, kiedy się nie kochali, kiedy przypisywali sobie wzajemnie winy, kiedy nie przebaczali sobie, kiedy nie rozpoczynali na nowo, pragnąc dla siebie nawzajem dobra.
– Obiecywaliśmy iść za Jezusem, szanować i troszczyć się o osoby, które postawił wokół nas. Tak, naprawdę je kochamy, albo przynajmniej tak nam się wydaje. Kiedy nam ich brakuje, niemało cierpimy. Ale potem poddajemy się w konkretnych sytuacjach życia codziennego. Ile jest upadków w naszych rodzinach! Ile rozstań, ile zdrad! A potem rozwody, aborcje, porzucenia! Jezu, pomóż nam zrozumieć, czym jest miłość, naucz nas prosić o przebaczenie! – napisali założyciele Ruchu „Nowe rodziny”.
Odnosząc się do postaci Szymona z Cyreny, którego przymuszono do niesienia krzyża Jezusa, wskazali, że reprezentuje on „nas wszystkich w sytuacji, kiedy niespodziewanie spada na nas kryzys, próba, choroba, nieprzewidywalny ciężar, a czasami trudny do uniesienia krzyż”. Pojawia się wtedy pytanie: „Dlaczego właśnie mnie to spotyka? Dlaczego właśnie teraz?”. – Pan nas wzywa, byśmy za Nim podążali, nie wiedząc, jak ani gdzie. Rzeczą najlepszą z możliwych do zrobienia, Jezu, jest pójść za Tobą, być posłusznymi w tym, do czego nas wzywasz – przekonywali autorzy rozważań, dodając, że „na nic nie służy buntowanie się”.
Autorzy zwrócili uwagę, że Bóg kocha nas nieskończoną miłością, „bardziej niż ojciec, niż matka, niż bracia, niż żona, mąż i dzieci”. Kocha „miłością, która widzi daleko, miłością, która przekracza wszystko, także naszą nędzę, miłością, która pragnie naszego zbawienia, szczęścia”, z Nim, „na zawsze”.
W upadkach Chrystusa po ciężarem krzyża, po których się On podnosi, dostrzeżono Jego pragnienie dania nam odwagi do powstania z naszej słabości. – Nasze grzechy, które wziąłeś na siebie, przygniatają Cię, ale Twoje miłosierdzie nieskończenie przewyższa naszą nędzę. Tak, Jezu, dzięki Tobie podnosimy się. Popełniliśmy błąd. Ulegliśmy pokusom tego świata, choćby przez namiastkę satysfakcji, aby odczuć, że ktoś nas jeszcze pragnie, jeśli mówi, że nas lubi albo wręcz kocha. Czynimy czasami ogromny wysiłek, aby zachować zobowiązania naszej wierności małżeńskiej. Brakuje nam świeżości i rozmachu z przeszłości. Wszystko się powtarza, wydaje się ciężkie, przychodzi chęć ucieczki. Ale próbujemy powstać, Jezu, bez popadania w największą ze wszystkich pokus: by przestać wierzyć, że Twoja miłość może wszystko – napisali sędziwi małżonkowie.
Zwrócili uwagę, że wielokrotnie „z powodu zmęczenia lub nieświadomości, z powodu egoizmu lub ze strachu zamykamy oczy i nie chcemy zmierzyć się z rzeczywistością”, „nie angażujemy się, aby aktywnie i głęboko uczestniczyć w życiu naszych sióstr i braci”.
– Nadal prowadzimy wygodne życie, piętnujemy zło i tego, który je popełnia, ale nie zmieniamy naszego życia i nie nadstawiamy głowy, aby sprawy uległy zmianie i zło zostało przezwyciężone, a zapanowała sprawiedliwość. Często różne sytuacje nie poprawiają się, bo nie angażujemy się, aby je zmienić. Wycofujemy się bez czynienia zła nikomu, ale także bez działania na rzecz dobra, które moglibyśmy i powinniśmy wykonać. I być może ktoś płaci także za nas z powodu naszej bierności. Jezu, oby te Twoje słowa nas przebudziły, oby dały nam choć trochę tej siły, która porusza świadków Ewangelii, często także męczenników, ojców, matki lub dzieci, którzy własną krwią zjednoczoną z Twoją, otwierali i otwierają także dzisiaj drogę dobru w świecie – wezwali państwo Zanzucchi.
Wskazali, że „żyjemy często znieczuleni przez dobrobyt, bez całkowitego angażowania się w podźwignięcie siebie i ludzkości. Ale możemy powstać, ponieważ Jezus znalazł siły, aby stanąć na nogi i podjąć dalszą drogę”.
Rachunek sumienia uczynili z tego, że „być może nie uszanowaliśmy godności osobistej tego, który żyje obok nas, «biorąc w posiadanie» bliską osobę, dziecko, męża lub żonę albo krewnych, znanych lub nieznanych. W imię własnej domniemanej wolności ranimy wolność innych: jakież lekceważenie, ileż niedbałości w postawach i relacjach względem siebie nawzajem!”. Tymczasem Jezus „przypomina nam o godności osoby ludzkiej, o godności, którą Bóg dał każdemu mężczyźnie, każdej kobiecie, której nic i nikt nie ma naruszać, ponieważ są ukształtowani na obraz Boga. Nam zostało powierzone zadanie głoszenia szacunku dla osoby ludzkiej i jej ciała. Szczególnie do nas, małżonków, odnosi się zadanie połączenia tych dwóch fundamentalnych i nierozerwalnych rzeczywistości: godności i całkowitego daru z siebie” – zaznaczyli autorzy rozważań.
Zastanawiając się dlaczego „Bóg, stając się człowiekiem z miłości do nas, pozwolił się przybić do drzewa i wywyższyć ponad ziemię pośród przeraźliwych udręk fizycznych i duchowych”, stwierdzili, że stało się tak „z miłości”. – To prawo miłości, które prowadzi do ofiarowania swojego życia ze względu na dobro drugiego. Potwierdzają to te matki, które dotknęła śmierć, kiedy wydawały na świat swoje dzieci. Albo ci rodzice, którzy utracili swojego syna podczas wojny lub zamachu terrorystycznego i poszli drogą zaniechania zemsty – wskazali twórcy Ruchu „Nowe rodziny”, dodając, że na krzyżu Jezus nauczył nas kochać, a swoim życiem ukazał, czym jest prawdziwa miłość.
Cytując słowa Chrystusa wypowiedziane z krzyża do Boga Ojca: „W Twoje ręce powierzam ducha mego”, stwierdzili, że tylko patrząc na Niego i tylko z Nim „możemy stawić czoła tragediom, cierpieniom niewinnych, upokorzeniom, zniewagom, śmierci”. Swoje rozważania zakończyli prośbą: „Jezu, spraw, byśmy kochali się wzajemnie”.
Na zakończenie głos zabrał Benedykt XVI. Zachęcił uczestników nabożeństwa do dostrzegania, że rodzina przeżywająca trudności nie jest osamotniona, że Jezus jest obecny ze swoją miłością, wspiera ją swoją łaską i obdarza ją mocą. Przyznał, że doświadczenie cierpienia dotykające ludzkość, naznacza także rodzinę w postaci nieporozumień, podziałów, niepokoju o przyszłość dzieci, chorób i różnego rodzaju kłopotów. Ponadto „w naszych czasach sytuacja wielu rodzin uległa pogorszeniu z powodu trudności z otrzymaniem pracy oraz innych negatywnych konsekwencji spowodowanych kryzysem gospodarczym”.
Jednak kontemplacja Chrystusa ukrzyżowanego pozwala „zyskać moc do przekraczania trudności”. Jego Krzyż jest bowiem „najwyższym znakiem miłości Boga wobec każdego człowieka, jest bardzo hojną odpowiedzią na potrzebę bycia kochanym, która jest w każdej osobie. Kiedy jesteśmy doświadczani, kiedy nasze rodziny mają stawić czoło bólowi, cierpieniu, spoglądamy na krzyż Chrystusa: tam znajdujemy odwagę, aby iść dalej”.
– W udręczeniach i trudnościach nie jesteśmy sami: rodzina nie jest osamotniona: Jezus jest obecny ze swoją miłością, wspiera ją swoją łaską i obdarza ją mocą, aby dalej żyć, aby ponosić poświęcenia i przezwyciężać wszelkie przeszkody. I do tej właśnie miłości Chrystusa musimy się zwracać, kiedy ludzkie zagubienia i trudności mogą zaszkodzić jedności naszego życia i rodziny. Tajemnica męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa zachęca, by dalej kroczyć z nadzieją: okres bólu i doświadczenia, jeśli przeżywany jest z Chrystusem, z wiarą w Niego, obejmuje już światło zmartwychwstania, nowe życie zmartwychwstałego świata – zapewnił Ojciec Święty.
Dodał, że ukrzyżowanym Synu Bożym „także sama śmierć nabiera nowego znaczenia i ukierunkowania, jest odkupiona, jest przezwyciężona, jest przejściem do nowego życia”. Słowa Benedykta XVI przyjęto oklaskami.
Nabożeństwo Drogi Krzyżowej zakończyło się papieskim błogosławieństwem, po czym wielokrotnie rozległo się gromkie „Viva il Papa!”.
KAI
ged