Tabletka „dzień po” zabija, niszczy życie ludzkie, więc handel nią i udostępnianie jest po prostu zbrodnią – mówi dr Magdalena Szymańska, doświadczony ginekolog – położnik, w rozmowie z Adamem Białousem.
Dlaczego udostępnianie i sprzedaż tabletki „dzień po” nazywa pani działalnością zbrodniczą?
Szacunek do życia człowieka, od poczęcia do naturalnej śmierci, oraz godność z racji na obraz i podobieństwo Boże – przynależą człowiekowi jako niezbywalne i niepodważalne przymioty. Z racji na tę rzeczywistość i w odniesieniu do bezcennej i ukierunkowanej na wieczność wartości życia ludzkiego – dostrzegamy jasno, czy dana procedura, metoda czy tabletka jest godziwa czy nie? Tak zwana tabletka „dzień po” zabija, niszczy życie ludzkie, więc handel nią i udostępnianie jest po prostu zbrodnią.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak właściwie działa tabletka „dzień po”?
Wśród złożonych mechanizmów działania pigułki hormonalnej, a szczególnie „pigułki po”, jest nie tylko blokowanie owulacji, zagęszczanie śluzu szyjkowego, ale nade wszystko – blokowanie proliferacji, indukowanie zmian atroficznych (zanikowych) w błonie śluzowej macicy (tzw. endometrium), które uniemożliwiają, bądź w znacznym stopniu zakłócają zagnieżdżenie poczętego dziecka. Proces ten opisywany w podręcznikach medycznych, ulotkach dołączonych do pigułek, określany jest jako działanie antynidacyjne, antyimplantacyjne – w stosunku do zapłodnionej komórki jajowej, czyli poczętego dziecka. Działanie to, będzie uzależnione od fazy cyklu, w którym środek zostanie podany w przypadku „pigułki po” – czy jest faza po miesiączce, czy okołoowulacyjna, czy poowulacyjna. Istotne jest, że jeśli poczęło się dziecko, to nie będzie mogło się zagnieździć i dalej rozwijać. A więc to dziecko umiera.
Jaka jest różnica między tabletkami tzw. antykoncepcyjnymi a tabletkami „dzień po”?
Różnica działania pomiędzy doustnymi czy transdermalnymi środkami anykoncepcyjnymi, które winny być nazywane przeciwzagniżdżeniowymi, a „pigułką po” – polega na bardzo wysokim stężeniu chemicznych substancji, tutaj octanu uliprystalu (30mg!), bądź lewonorgestrelu (1500 mg!) – co oznacza stężenia wyższe od fizjologicznych stężeń hormonów endogennych, w organizmie kobiety o tysiąc do kilku tysięcy razy. W związku z tym w organizmie kobiety dochodzi nie tylko do aborcji – braku zagnieżdżenia poczętego dziecka, ale równocześnie do całkowitego zaburzenia układu hormonalnego, na poszczególnych jego poziomach: przysadka, tarczyca, nadnercza, trzustka, gonady. Co w konsekwencji może prowadzić do poważnych chorób z przekazaniem uszkodzonych genów potomstwu, niepłodnością, stymulacją chorób nowotworowych.
Czy zatem pigułka „dzień po” powinna być dostępna bez recepty od 15. roku życia?
Jest to cyniczne podejście do zdrowia i życia człowieka. Z jednej strony żeby kupić szkodliwe papierosy, alkohol, czy nawet tzw. napój energetyczny trzeba mieć skończone 18 lat, a według projektu ustawy, który jest procedowany w Sejmie, żeby nabyć bez recepty tzw. tabletkę śmierci wystarczy mieć 15 lat.
Zwolennicy jak najszerszej dostępności tabletek antykoncepcyjnych oraz tabletek „dzień po” argumentują swoje przekonania jedynie zdaniem „trzeba zabezpieczyć nastolatki przed ciążą”. Jednak nic nie wspominają o drastycznych skutkach ubocznych działania tych specyfików…
To prawda. A tych skutków ubocznych jest sporo. W wyniku stosowania hormonalnej antykoncepcji, występuje zwiększone ryzyko zachorowalności na choroby przenoszone drogą płciową, takie jak: rzeżączka, chlamydia, kiła, HIV, HPV, opryszczka zewnętrznych narządów płciowych i inne. Istnieje zwiększone ryzyko zatorowości i nadmiernej krzepliwości krwi, zaburzenia gospodarki lipidowej, udary niedokrwienne mózgu.
Czy stosowanie tabletek poronnych ma również wpływ na psychikę?
Oczywiście. Stosowanie antykoncepcji hormonalnej, która jest poronna, skutkuje zespołem poaborcyjnym tak u kobiet, ale jednocześnie u mężczyzn, personelu medycznego biorącego udział w procedurach i metodach, w których jest zabijane życie istoty ludzkiej. Nawet dzieci, które w rodzinach dowiedziały się o aborcji ich rodzeństwa, cierpią z powodu syndromu „ocaleńca”. Zażywanie pigułek po, jak i środków antykoncepcyjnych, jest równocześnie pomijaniem mężczyzny – ojca dziecka i zwalnianiem go z odpowiedzialności, co powoduje niemożliwość dojrzewania mężczyzny jako osoby, a nade wszystko do stawania się w pełni ojcem. Stosowanie poronnej tabletki rodzi, głównie w młodych ludziach, mentalność nacechowaną strachem przed poczęciem dziecka. Kobieta, która przyjmuje takie tabletki przestaje być otwarta na przyjęcie dziecka. Zamyka się przed nowym życiem, traktuje je jak agresora. Zamknięta na życie mentalność całych społeczeństw, zaczęła się tworzyć od chwili wprowadzenia do powszechnego użycia środków antykoncepcyjnych.
Czy w swojej praktyce lekarskiej miała Pani do czynienia z osobami, które przyjęły tabletkę poronną?
Miałam taką pacjentkę około trzydziestu lat temu, która szczególnie mocno przeżyła przyjęcie tabletki aborcyjnej. Znałam ją wcześniej jako młodą, radosną, serdeczną dziewczynę. Natomiast po zażyciu tej tabletki, którą otrzymała (nie powiedziała od kogo) – zmiana w jej zachowania była szokująca: była bardzo smutna, wręcz depresyjnie nastawiona do życia, bez chęci do życia, bez sensu jakiegokolwiek działania i dalszego funkcjonowania. Chciała, ażeby odwrócić skutki przyjęcia tabletki wywołującej poronienie. W obecnym czasie już wiemy, że duże dawki progesteronu podawane jak najszybciej po przyjęciu śmiercionośnej tabletki, mogą uratować życie dziecka i uchronić matkę i ojca dziecka od syndromu po aborcyjnego. Wówczas takiej wiedzy jeszcze nie było.
A co z farmaceutami i lekarzami? Czy oni również są ofiarami tabletek poronnych, które przepisują lub sprzedają?
Sprzedaż tych śmiercionośnych tabletek łamie etos zawodu farmaceuty. Przy procedowaniu rozporządzenia, dotyczącego sprzedaży tabletek „dzień po” bez recepty, od 15. roku życia, nikt nie pyta farmaceutów o zdanie. Płodność nie jest chorobą, przeciwnie jest oznaką zdrowia, jest nadzieją na przyszłość. Szczególnie teraz, w dobie zapaści demograficznej, powinniśmy robić wszystko, aby w Polsce rodziło się jak najwięcej dzieci. Natomiast jako lekarze powinniśmy przeciwstawić się traktowaniu nas, jak urzędników państwowych, którzy mają być bezwzględnie posłuszni władzy i wypisywać recepty na śmiercionośne tabletki. Nasz etos, to także sprzeciw wobec niegodziwych żądań czy uzurpacji i skorzystanie z klauzuli sumienia. Przysięga, którą składamy, zobowiązuje do wyboru środków oraz metod, które będą służyć zdrowiu i życiu pacjenta. Już Hipokrates, który był poganinem, jasno stwierdził, że „nikomu, nawet na prośby niczyje czy żądania, nie poda trucizny i nigdy nie poda kobiecie środka poronnego”.
Zdaniem wielu osób, niestety często wpływowych, jedynym rozwiązaniem na zajście w ciążę nastolatki jest zabicie dziecka. Czy naprawdę nie innego wyjścia?
Oczywiście, że jest. Zamiast popełniać zbrodnię na niewinnym dziecku, trzeba doprowadzić do tego, aby to dziecko się urodziło. Okres ciąży, bardzo przyspiesza rozwój psychosomatyczny oraz duchowy matki. Około dwudziestu pięciu lat temu, prowadziłam dwunastoletnią dziewczynkę w ciąży. Jej rodzice postanowili, że jeśli urodzi, to adoptują jej dziecko. Przebieg ciąży był bez powikłań i urodziła drogami i siłami natury, zdrowe dziecko. Dziewczynka nie pozwoliła, aby rodzice prawnie adoptowali jej dziecko. Dzisiaj, to ówczesne maleństwo jest już dorosłym szczęśliwym człowiekiem.
Otwartość na życie niektórych rodziców zadziwia. Czy spotkała się Pani z takimi przypadkami w swojej praktyce lekarskiej?
Dwukrotnie prowadziłam ciążę z rozpoznaniem „Bezczaszkowiec”, z bardzo ciężkim upośledzeniem, czyli brakiem mózgu i kości czaszki. Rodzice postanowili jednak, że tych dzieci nie zabiją, chociaż wiedzieli że one zaraz po porodzie umrą. Obie te kobiety urodziły swoje dzieci, które zostały ochrzczone. Rodzice pożegnali się z nimi, a kiedy zmarły pochowali je. Pomimo bólu z powodu straty, rodzice byli szczęśliwi, że mogli zobaczyć swoje pociechy i godnie pożegnać się z nimi, mówiąc do zobaczenia w niebie. Jako lekarz, zachowałam się tak jak należało to uczynić, chroniąc każde dziecko, nie tylko zdrowe.
Dziękuje za rozmowę
Adam Białous