26 marca 2019

Śmierć mózgu. Medyczna fikcja w służbie transplantologii

(Fot. Defense.gov)

Profesor Doyen Nguyen z Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza w Rzymie (Angelicum), lekarka i teolog moralista, w obszernym wywiadzie dla pisma „Radici Cristiane” wyjaśnia, dlaczego etycznie niedopuszczalne jest pobieranie organów od osoby w śpiączce, u której zdiagnozowano tzw. śmierć mózgową.

 

Nguyen, świecka dominikanka, wprost określa tak zwaną śmierć mózgową mianem fikcji medycznej. Obszerną prezentację na ten temat przedstawi podczas rzymskiej konferencji, zatytułowanej Brain death: Medicolegal Construct: Scientific & Philosophical Evidence („Śmierć mózgu: konstrukt medyczno-prawny. Dowody naukowe i filozoficzne”) – organizowanej przez Akademię Życia i Rodziny Jana Pawła II w dniach od 20 do 21 maja.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W spotkaniu, którego miejscem jest hotel Massimo D’Azeglio, wezmą udział także: profesor Josef Seifert, biskup Athanasius Schneider i ksiądz Edmund Waldstein.

 

Narodziny „śmierci mózgu”

W jednym ze swych niedawnych wywiadów profesor Doyen Nguyen przypomniała okoliczności podjęcia przez Doraźną Komisję Harwardzką decyzji bardzo brzemiennej w skutkach. W 1968 roku gremium to wprowadziło termin „śmierć mózgu”. Uczona podkreśliła, że krok ten został powzięty w interesie branży zajmującej się przeszczepem narządów – m.in. żeby zdjąć z chirurgów transplantacyjnych społeczne odium zabójców kradnących organy.

 

Nguyen wskazała także na sprzeczność kryjącą się za terminem „śmierć mózgu” – służącym do opisania człowieka znajdującego się w „nieodwracalnej śpiączce”. To z kolei określenie wskazuje, że pacjent żyje, z tego prostego powodu, iż tylko żywa osoba może przebywać w stanie śpiączki. Innymi słowy, można by użyć oksymoronu i stwierdzić, że trup jest w śpiączce!

 

Profesor podkreśla, że pacjent w stanie śpiączki nie staje się martwy dlatego, że lekarz tak twierdzi​​.

Nguyen skrytykowała również przemówienie Jana Pawła II wygłoszone podczas 18. Międzynarodowego Kongresu Towarzystwa Transplantologicznego. W opinii profesor, uwagi papieża – sugerujące, iż „śmierć mózgu” w pewnych przypadkach „nie wydaje się pozostawać w sprzeczności z istotnymi założeniami rzetelnej antropologii” – nie uwzględniały całej dostępnej wówczas literatury na ten temat. Nguyen uważa, że przemówienie powinno zostać „skorygowane lub, jeszcze lepiej, usunięte”.

 

Wyjaśnia także, w jaki sposób Kościół powinien rozumieć „śmierć mózgu”. W wywiadzie Doyen Nguyen mówiła, że śmierć mózgu była fikcją medyczną od samego początku. „Dowody na to można znaleźć w szkicach raportu Harwardzkiej Komisji Ad Hoc, która zdefiniowała śmierć mózgu 5 sierpnia 1968 roku. Komisja, kierowana przez jej przewodniczącego, doktora Beechera, pospiesznie pracowała nad sprawozdaniem od marca do 25 czerwca 1968 r. W pierwszej wersji rękopisu Beecher napisał: Kwestia, jaką ma rozwiązać ta Komisja, nie może polegać na zdefiniowaniu śmierci mózgu. Nie przyczyniłoby się ono do [uzasadnienia] przeszczepu narządów, ponieważ nie poradziłoby sobie z zasadniczym dylematem, kiedy zespół chirurgiczny jest upoważniony – prawnie, moralnie i medycznie – do pobrania istotnego organu. W przedostatnim projekcie rękopisu z 3 czerwca 1968 r. Beecher napisał: Dzięki większemu doświadczeniu i wiedzy oraz rozwojowi w dziedzinie transplantacji, istnieje ogromne zapotrzebowanie na tkanki i narządy osób pozostających w nieodwracalnej śpiączce, by przywrócić zdrowie tych, którzy wciąż mogą być uratowani.

 

Język stosowany w projektach manuskryptu raportu Komisji Harwardzkiej jest więc wyraźnie jawny, jeśli chodzi o związek między dawstwem narządów a narodzinami pojęcia śmierci mózgu. Innymi słowy, prawdziwy powód, dla którego Komisja Harwardzka na nowo zdefiniowała nieodwracalną śpiączkę jako śmierć (i nadała jej nową nazwę „śmierć mózgu”) ma dwojaki cel: (I) ułatwić dostęp do świeżych, żywych narządów do przeszczepu oraz (II) uniknąć jednocześnie jakiegokolwiek wzburzenia opinii publicznej z powodu tego, że chirurdzy transplantolodzy są zabójcami kradnącymi narządy” – mówiła.

 

Profesor dodała, że w ostatecznym tekście raportu Komisji wyraźnie utylitarny język wcześniejszych projektów został stonowany przez Eberta (wówczas dziekana Harvard Medical School). Stało się tak aby stworzyć wrażenie, że to nie transplantologia była główną przyczyną „narodzin śmierci mózgu”.

Nguyen zapytana o dowody naukowe na to, że „śmierć mózgu” nie jest równoznaczna z rzeczywistym końcem życia, przywołała stanowisko kilku uczonych, m.in. Kampanje i De Groota, zwolenników przeszczepu narządów, którzy jednak z powodu akademickiej uczciwości przyznali, iż „śmierć mózgu” jest konstruktem stworzonym w celu umożliwienia praktyki przeszczepiania narządów. We wspólnej recenzji naukowej napisali oni:

 

„Przypuśćmy, że jeden z twoich bliskich zostaje przyjęty na oddział intensywnej terapii z krwotokiem podpajęczynówkowym i siedzisz obok jego łóżka, przytłoczony emocjami, trzymając go za rękę. Osoba ta, znajdująca się w głębokiej śpiączce, podłączona jest do wentylatora; potrzebne są dożylne leki wazopresyjne, aby utrzymać jej ciśnienie krwi na stałym poziomie. Masz nadzieję na najlepsze, ale boisz się najgorszego. A najgorsze przychodzi. Specjalista intensywnej terapii mówi ci, że jej mózg jest martwy. Następnie prosi cię o pozwolenie na usunięcie organów. Ty i twój bliski nigdy nie myśleliście o takim scenariuszu umierania. Słyszałeś o śmierci mózgu, ale nie miałeś jej w głowie. Pytasz lekarza: kiedy umrze? Odpowiada: już nie żyje. Nie wierzysz mu, ponieważ jest tak wiele oznak życia. Skóra jest ciepła, bije serce. […] Wyjmowanie organów, podczas gdy serce wciąż bije, wydaje się sceną z taniego horroru.

 

[…] Opowiadamy się jak najbardziej za dawstwem narządów do przeszczepów. Cała koncepcja dawstwa narządów opiera się na założeniu, że potencjalny dawca jest naprawdę martwy w momencie stwierdzenia śmierci mózgu. Ma to zasadnicze znaczenie dla uzyskania nawet zdalnej akceptacji publicznej dla dawstwa narządów. Należy upewnić się, że ukochana osoba nie żyje, zanim organy zostaną wyjęte. Ale fakt, że organizmy wielu pacjentów z orzeczoną śmiercią mózgu mogą nadal wykonywać różnorodne funkcje przez nieokreślony czas, w tym utrzymywać temperaturę ciała bądź trwałe i prawidłowe funkcje hormonalne podwzgórza, regulować homeostazę soli i wody, trawić podawany pokarm, goić rany, wykazywać wzrost liczby markerów infekcji, reakcje stresowe na interwencje cielesne, takie jak operacja i utrzymywać przy życiu płody u kobiet w ciąży ze śmiercią mózgu, to wszystko sprawia, iż człowiek ten ​​zastanawia się, czy pacjent z martwym mózgiem jest martwy, jak mówią lekarze. Lub też nie ufa stwierdzeniu, że pacjent został uznany za martwego. Na przykład bardzo trudno jest uznać za zwłoki ciężarną kobietę z martwym mózgiem, w której łonie rośnie mały człowiek przez okres 2-3 miesięcy po orzeczeniu śmierci mózgu. Jest po prostu zbyt wiele oznak życia. Uznawanie pacjentów za martwych wyłącznie na podstawie definicji wydaje się przeczyć naszemu zdrowemu rozsądkowi odnośnie tego, czym jest życie. Śmierć mózgu jest, od pierwszych definicji w literaturze naukowej z 1968 roku, ściśle związana z dawstwem narządów. Dlatego niektórzy uczeni uważają zrównanie śmierci mózgu z faktyczną śmiercią za fikcję moralną i prawną. […] Bez potrzeby medycyny transplantacyjnej śmierć mózgu jako śmierć w ogóle by nie istniała, ale byłaby postrzegana jako […] nieodwracalna […] śpiączka (le coma dépassé)”.

 

Kompromis w służbie transplantologii

Profesor zauważyła także, że „zarówno życie, jak i śmierć są rzeczywistościami, których natura jest niezależna od umysłu”. Przypomina, że „świat jest tym, czym jest, bez względu na to, co ktoś o nim mówi lub myśli, i ten świat obejmuje takie zjawiska jak życie, śmierć, choroby i wszystkie naturalne rzeczy, od materii nieorganicznej po osoby ludzkie. Takie naturalne byty nie są otwarte na rewizję lub zastrzeżenia. Innymi słowy, śmierć (rozumiana jako zjawisko biologiczne) nie jest rodzajem faktu dokonującego się poprzez „tak”, jak w przypadku małżeństwa. Kiedy lekarz oświadcza, że ​​pacjent w stanie śpiączki (którego serce bije, a którego skóra jest ciepła i różowa) jest martwy, pacjent ten nie staje się tym samym martwy”.

 

Nguyen odnosząc się do niefortunnego przemówienia papieża Jana Pawła II, skierowanego do uczestników Towarzystwa Transplantologicznego, przywołała liczne swoje opracowania na ten temat. W wywiadzie zaś – jak sama podkreśliła – udzieliła jedynie krótkiej odpowiedzi na to bardzo złożone pytanie.

 

Przypomina, że zwykłe nauczanie Magisterium Kościoła może być wadliwe, ponieważ np. nie uwzględniono w nim wszystkich aspektów lub całej złożoności danego zagadnienia.

W jej opinii, przemówienie Jana Pawła II z 2000 roku należy właśnie do takiej kategorii nauczania zwykłego. Co więcej, oświadczenie papieża (zawarte w tym przemówieniu skierowanym do transplantologów) w odniesieniu do „śmierci mózgu” miało miejsce raz i tylko raz w całym nauczaniu Magisterium. Papież nie odniósł się już do niego w przemówieniu z 2005 r., skierowanym do uczestników konferencji „Oznaki śmierci” (luty 2005 r.) organizowanej przez Papieską Akademię Nauk.

 

Przypominając fragment przemówienia, profesor zwróciła uwagę na to, że „śmierć jest oddzieleniem duszy od ciała”, a nauczanie papieża o śmierci opiera się na antropologii chrześcijańskiej, zgodnie z którą człowiek stanowi istotową jedność ciała i duszy, zaś dusza jest zasadą życia ciała. – W terminologii medycznej, naukowej oddzielenie duszy od ciała objawia się jako utrata integracji somatycznej, tj. proces zepsucia składników materialnych, które kiedyś składały się na żywe ciało – mówi.

 

Dalej uczona cytuje fragment mówiący o tym, że narządy życiowe można usunąć dopiero po śmierci, czyli po zaprzestaniu bicia serca, utracie oddechu, ruchów, reakcji na jakąkolwiek stymulację. Temperatura martwego ciała szybko spada do poziomu temperatury otoczenia.

Samo poparcie papieża dla neurologicznego kryterium określenia śmierci (tj. „śmierć mózgu”) jest, według uczonego, warunkowe. Zgodnie z wystąpieniem Jana Pawła II, aby móc je zaakceptować,  muszą być spełnione trzy wymagania: utrata integracji somatycznej, tj. fizyczne dowody, że dusza opuściła ciało; zgodność parametrów stanowiących kryterium „śmierci mózgu” (tj. w słowach Papieża: „wyraźnie określone parametry powszechnie stosowane przez międzynarodową społeczność naukową”). Trzeci warunek to rygorystyczne stosowanie tych parametrów.

 

Profesor wskazuje jednak, że nawet wśród zwolenników orzekania  tak zwanej śmierci mózgu „nie ma globalnego konsensusu co do parametrów paradygmatu śmierci mózgu, ale raczej jest pomieszanie praktyki”. Co ma na myśli? Na przykład – mówi – w dobrze znanym badaniu przeprowadzonym przez Greera i jego współpracowników w USA istnieje duża różnorodność w praktyce i określaniu „śmierci mózgu” wśród 50 najważniejszych instytucji neurologii i neurochirurgii. Najbardziej niepokojącym tego aspektem są rozbieżności w testach bezdechu, uznanych przez Greera i jego zespół za obszar o największym ryzyku niedokładności.

 

Ponadto „parametry mogą być jasno określone tylko wtedy, gdy zostały poddane rygorystycznej walidacji przed wprowadzeniem do praktyki klinicznej. Taka walidacja nigdy nie została przeprowadzona przed wprowadzeniem śmierci mózgu przez Komisję Harwardzką. Od tego czasu nie przeprowadzono również badań walidacyjnych” – czytamy w wywiadzie profesora Nguyena.

Według uczonej, być może najbardziej niefortunne w przemówieniu Jana Pawła II z 2000 roku jest to, że „nie uwzględnił on bogactwa opublikowanej przed 2000 rokiem recenzowanej literatury, która wyraźnie dostarczyła dowodów, że śmierć mózgu nie jest faktyczną śmiercią. Przywołała: Raport Shewmona z 1998 r. dotyczący serii przewlekłych śmierci mózgu i liczne raporty od lat 80. XX wieku dotyczące martwych matek w ciąży, które dzięki aparaturze podtrzymującej funkcje życiowe, były w stanie donosić ciążę do czasu, aż dzieci mogły przyjść na świat przez cesarskie cięcie.

 

Jan Paweł II nie wziął także pod uwagę bardzo ważnego dokumentu Podkomisji ds. Standardów Jakości Amerykańskiej Akademii Neurologii, opublikowanego w 1995 r. w celu zapewnienia wytycznych dla określenia śmierci mózgu. Zgodnie z tymi wytycznymi, obecność spontanicznych ruchów kończyn i odruchów kończyn (np. gwałtowne zgięcie ramion, podnoszenie wszystkich kończyn z łóżka, chwytanie, samorzutne szarpanie jednej nogi itp.), jak również reakcje takie jak obfite pocenie się, rumienienie, tachykardia i nagłe zwiększenie ciśnienia krwi – są zgodne z diagnozą śmierci mózgu”.

 

Zgodnie z analizą Saposnika z 2009 roku, aż 80 procent pacjentów, u których orzeczono „śmierć mózgu” manifestowało takie ruchy. „Mówiąc prościej, zgodnie z wytycznymi dotyczącymi określania śmierci mózgu, pacjent z martwym mózgiem może zostać uznany za martwego, chociaż może poruszać rękami i nogami. Oczywiste pytanie, które powinna sobie zadać przeciętna osoba, brzmi: jak to możliwe, że trup może się poruszać? Oczywistym pytaniem, które każdy chrześcijanin powinien zadać sobie brzmi: jeśli dusza opuściła ciało, to jaka zasada odpowiada za spontaniczne ruchy i odruchy rąk czy nóg u pacjenta z martwym mózgiem? Zgodnie z solidnymi założeniami antropologii Kościoła, dusza jest zasadą, według której ciało żyje i zasadą naszego pożywienia, doznań i ruchu; a także naszego rozumowania. Bez duszy nie może być ruchów, pocenia się, przepływu krwi, bicia serca itp.” – wyjaśnia w wywiadzie dla „Radici Cristiane”.

 

Profesor dalej mówi: „W skrócie, biorąc pod uwagę, że kryterium śmierci mózgu uznaje obecność spontanicznych ruchów i odruchów, w jaki sposób można twierdzić, że całkowite i nieodwracalne ustanie wszelkiej aktywności mózgowej, jeśli jest rygorystycznie stosowane, nie wydaje się pozostawać w sprzeczności z istotnymi założeniami rzetelnej antropologii?”.

 

Dodaje, że z tego powodu, to oświadczenie JPII winno być skorygowane, uwzględniając powszechnie dostępną literaturę medyczną, naukową i bioetyczną, by nie wprowadzać ludzi w błąd.

Prawda jest zgodnością umysłu z rzeczywistością (veritas est adaequatio rei et intellectus) – przypomina profesor klasyczną definicję. Nguyen mówi, że ludzie winni uświadomić sobie, iż „śmierć mózgu” jest „medyczno-prawną fikcją, społecznym konstruktem dla celów użytkowych”. Dodaje, że biznes transplantacyjny jest wart wiele miliardów dolarów czy euro. Nawet najbardziej zagorzały obrońca „śmierci mózgu”, Bernat musiał przyznać (choć bardzo niechętnie), że pojęcie „śmierci mózgu” jest niespójne; ale według niego w prawdziwym świecie prawa i polityki publicznej musimy iść na kompromis, aby śmierć mogła zostać stwierdzona a organy pobrane.

 

„Nie jest poprawne stwierdzenie, że śmierć mózgu jest powszechnie akceptowana” – przekonuje profesor. W jego opinii, „bardziej poprawne byłoby stwierdzenie, że została ona powszechnie narzucona przez ustawodawstwo w różnych krajach”.

 

„Materialistyczny, utylitarystyczny sposób myślenia kultury konsumpcyjnej doprowadził do tak zwanej ogólnoświatowej akceptacji śmierci mózgu. Jest ona integralną częścią kultury śmierci. Zaskakujące, że ta mentalność przeniknęła także do Kościoła, prawdopodobnie pod pozorem miłości i solidarności, zwłaszcza że w pismach Jana Pawła II dawstwo narządów zostało wywyższone jako nowy sposób, w jaki człowiek może złożyć swój szczery dar z siebie i wypełnić swoje konstytutywne powołanie do miłości i komunii” – powiedziała prof. Nguyen.

 

Uczona przywołując nauczanie Katechizmu (pkt. 2296), w którym Kościół zachęca do dawstwa narządów, mającego być szlachetnym aktem miłości i solidarności, mówi jednocześnie, że nie jest moralnie dopuszczalne doprowadzenie do śmierci człowieka, nawet w celu opóźnienia śmierci innych osób. „Krótko mówiąc, nie jest moralnie dopuszczalne czynić zło, aby osiągnąć dobro” – konkluduje.

 

Źródło: lifesitenews.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij