Obecna epidemia gorączki krwotocznej ebola wydaje się czysto medycznym problemem, który powinien doprowadzić do zjednoczenia ludzi. I pewnie by doprowadził, gdyby na dnie tej sprawy nie krył się wątek polityczny. Komentatorzy wskazują na niebezpieczeństwo polityki otwartych granic dla mieszkańców krajów zachodnich. Pomimo, że naukowcy mówią o nawet 50 procentowym ryzyku epidemii w niektórych państwach zachodnich, polityka swobodnego przepływu osób jest w wielu krajach kontynuowana. Uzasadnia się to niekiedy… koniecznością rekompensaty za niewolnictwo.
Czym dokładnie jest ebola? Jak informuje portal Światowej Organizacji Zdrowia who.int wirusem tej odmiany gorączki krwotocznej ludzie zarazili się od zwierząt. Pierwotnym nosicielem wirusa były zapewne nietoperze owocożerne. Chorobą można zarazić się przez kontakt z nosicielem wirusa, zwłaszcza z jego płynami ustrojowymi (np. krwią, wymiocinami, stolcem itp.). Objawy wirusa, odkrytego w 1976 r., pojawiają się w okresie od 2 do 21 dni od zakażenia. Przeciętna śmiertelność wynosi 50 proc. Obecna epidemia rozpoczęła się w marcu 2014 r. w zachodniej Afryce, a w jej wyniku zmarło już 3400 osób. Sytuacja jest najgorsza właśnie w tym rejonie, w takich krajach jak Sierra Leone, Liberia i Gwinea. Według WHO przyczyną rozprzestrzeniania się wirusa jest tam niedostatek personelu medycznego i słaba infrastruktura. W Europie i Stanach odnotowano jedynie pojedyncze przypadki.
Wesprzyj nas już teraz!
Istnieją jednak poważne obawy, że może się to zmienić. Bowiem przewidywania naukowców co do dalszych kierunków rozpowszechniania się wirusa nie pozostawiają złudzeń. Według szacunków opublikowanych w ikonografice na mobs-lab.org najbardziej zagrożone kraje to: Ghana, Francja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Wielka Brytania i Belgia*. A więc aż 3 na 5 państw zagrożonych to kraje europejskie. Ryzyko, że ebola dotrze do Francji przed końcem października szacuje się na 75 proc. A głównym czynnikiem tego ryzyka jest ruch lotniczy. Do tej pory ruch powietrzny między Francją a krajami dotkniętymi ebolą – z wyjątkiem Sierra Leone nie został zatrzymany, mimo protestów związkowców z Air France – zauważa Charles Platiau na rt.com.
Wygląda na to, że zagrożenie przeniesieniem eboli do świata zachodniego potęguje… polityczna poprawność. Na ten fakt zwraca się uwagę zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Amerykański polityk konserwatywny gubernator Teksasu, Rand Paul wyraził obawę, że polityczna poprawność może doprowadzić do rozprzestrzenienia się eboli w tym kraju. Przestrzegł przed bagatelizowaniem ryzyka związanego z przenoszeniem się wirusa. Skrytykował także decyzję Obamy dotyczącą wysłania 3000 amerykańskich żołnierzy do zachodniej Afryki. Stwierdził, że ich późniejszy powrót stanowić będzie poważne zagrożenie dla Amerykanów, zwłaszcza, że wirus może się rozprzestrzenić już na statku w drodze powrotnej – powiedział polityk w wywiadzie z Laurą Ingraham (lauraingraham.com). Paul zwrócił uwagę, że obecna sytuacja wymaga zastosowania środków ostrożności, takich jak zrezygnowanie z wolnego przepływu osób między Stanami Zjednoczonymi a Afryką.
Jak pisze Jeff Crouere na christianpost.com, ostatnie przypadki pokazują zagrożenie wynikające z braku kontroli granic. Świadczy o tym przypadek Thomasa Duncan’a, który zaraził się wirusem gorączki krwotocznej w Liberii. Pomagał tam chorej na ebolę ciężarnej kobiecie. Następnie – być może świadomy swojej choroby – wsiadł do samolotu i poleciał do rodzinnej rezydencji w Dallas. Tam też zaczął wymiotować i został hospitalizowany. Wprawdzie służby medyczne wyczyściły wymiociny, jednak uczyniły to bez odpowiedniego ubioru ochronnego. Obecnie obserwacji poddanych jest ponad 100 osób, a rodzina Thomasa Duncana jest poddana kwarantannie – nie może wychodzić z domu.
Jak zauważa Crouere takich przypadków może być znacznie więcej. Liberalna polityka migracyjna z pewnością zachęca do przybywania do Ameryki w celu uzyskania wysokiej jakości leczenia. A to wiąże się z poważnym zagrożeniem epidemiologicznym. Zaniepokojenie budzi zwłaszcza liberalna polityka migracyjna amerykańskich służb. Zdaniem Thomasa Friedena dyrektora Centers for Disease Control powinno się kontynuować politykę otwartych granic, gdyż postawa przeciwna odniosłaby rzekomo „odwrotny skutek”. Jednak trudno znaleźć logikę w tym rozumowaniu. Jak podkreśla Crouere, wybuch epidemii w Ameryce nie doprowadzi bowiem do poprawy sytuacji Afrykańczyków. Władze amerykańskie w takiej sytuacji powinny w pierwszej kolejności skupić się na bezpieczeństwie własnych obywateli.
Tymczasem zwolennicy politycznej poprawności uważają np., że utrzymywanie połączeń powietrznych z Liberią jest koniecznością wynikającą z… istnienia niewolnictwa w XIX wieku. Jak powiedział w ostatnich tygodniach David Quammen, autor książki „Ebola” w rozmowie z CNN, Amerykanie mają obowiązek pozostania w łączności z tym krajem. Cooper stwierdził, że poddawanie kwarantannie narodu, który „powstał w wyniku amerykańskiego niewolnictwa” byłoby niemoralne. Jak bowiem przypomina Brendan Bordelon na łamach portalu nationalreview.com, Liberia została założona przez wyzwolonych amerykańskich niewolników i abolicjonistów. Kolonizacja kraju, który nazwano Liberia, na pamiątkę odzyskanej wolności rozpoczęło się w 1820 r. Okazuje się, że niektórzy w imię politycznej poprawności są gotowi narażać rodaków na niebezpieczeństwo śmiertelnego zarażenia wirusem.
Wolność słowa i swoboda przemieszczania się są dziś uważane za fundamentalne prawo człowieka. Epidemia eboli pokazuje jednak, że bezrefleksyjne trzymanie się tego prawa może być śmiercionośne w dosłownym sensie. Im większa otwartość granic, swoboda poruszania, tym wyższe ryzyko przeniesienia wirusa. Rzeczywistość zazwyczaj obala nawet najbardziej wyszukane ideologie. I tak jest także tym razem. Pozostaje nadzieja, że w końcu zwycięży zdrowy rozsądek i władze krajów europejskich i oraz Stanów Zjednoczonych dążąc do pomocy cierpiącym w Afryce nie będą zwiększać zagrożenia swoich obywateli.
*Wśród naukowców z MOBS LAB badających sprawę eboli są: Marcelo F. C. Gomes, Ana Pastore y Piontti, Luca Rossi, Dennis Chao, Ira Longini, M. Elizabeth Halloran, Alessandro Vespignani
Źródła: who.int / mobs-lab.org / rt.com / lauraingraham.com / christianpost.com / nationalreview.com
Marcin Jendrzejczak