10 kwietnia 2023

Gdyby dzisiaj Władimir Putin powiedział: „10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku miał miejsce zamach, który ja zorganizowałem i przeprowadziłem, mordując wam prezydenta i 95 osób”, opozycja i jej „wyznawcy” w Polsce odpowiedziałaby: „To kłamstwo! W Smoleńsku miała miejsce zwykła katastrofa lotnicza”. Gdyby z kolei Amerykanie przedstawili dzisiaj niepodważalne fakty, że 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku miała miejsce katastrofa lotnicza wówczas PiS i jego „wyznawcy” powiedzieliby: „To kłamstwo! W Smoleńsku doszło do zamachu”. Taki obraz Polski mamy w roku 2023 – 13 lat po strasznej tragedii TU-154M.

Smoleńsk w czasie „pandemii”

Przypomnijmy sobie jak wyglądały dwie poprzednie rocznice katastrofy smoleńskiej w latach 2020 i 2021, kiedy w Polsce i na świecie szalał „zbrodniczy koronawirus”.

Wesprzyj nas już teraz!

W roku 2020 10 kwietnia przypadał na Wielki Piątek. W Polsce obowiązywał niemal totalny lockdown. Zamknięto salony fryzjerskie, siłownie i wiele innych placówek gospodarczych. Wprowadzono limity w kościołach, sklepach czy na poczcie, które de facto oznaczały ich zamknięcie. Noszenie maseczek i zachowanie dystansu czy to w pomieszczeniach czy na świeżym powietrzu było „obywatelskim obowiązkiem” karanym wysokimi mandatami. Setki tysięcy Polaków przebywały na kwarantannie, a kilkukrotnie więcej zostało skierowanych na pracę zdalną z nieformalnym zakazem wychodzenia z domu. Odwołano setki wydarzeń i spotkań. Dzieci i młodzież, które nie ukończyły 18. roku życia nie mogły wychodzić z domu bez opieki, etc. Niektórzy wychodzili przed szereg jak na przykład zarządcy cmentarzy, którzy zamknęli je dla „zwykłych wiernych”.

Co 10 kwietnia 2020 roku zrobiła władza, której przewodzi Jarosław Kaczyński? Władza, której słowa „koronawirus”, „pandemia”, „śmierć” etc. nie schodziły z ust? Zorganizowała sobie „skromne obchody” 10. rocznicy katastrofy, podczas których złamano niemal wszystkie obostrzenia sanitarne. Wielu Polaków było zniesmaczonych tego typu postępowaniem. Rację Kaczyńskiemu i jego ludziom przyznawali jedynie najtwardsi przedstawiciele „żelaznego elektoratu PiS”.

Szczytem hipokryzji był materiał w jednym z wydań „Wiadomości TVP”, w którym tłumaczono, dlaczego Jarosław Kaczyński miał (moralne) prawo i (moralny) obowiązek zostać wpuszczonym na Cmentarz na Powązkach, aby złożyć wieniec KUPIONY ZA WŁASNE PIENIĄDZE (SIC!) pod znajdującym się tam pomnikiem ku czci ofiar Smoleńska. Dowiedzieliśmy się, że Jarosław Kaczyński jest kimś więcej niż „zwykli obywatele”, którzy byli karani mandatami za to, że w Triduum Paschalne chcieli zapalić znicz i pomodlić się przy grobach najbliższych. Jemu wolno wjechać na zamknięty cmentarz, jemu wolno się modlić, jemu wolno zapalać znicze…

Rok 2021 był nieco inny, a obchody smoleńskie 10 kwietnia były mniej skromne niż 12 miesięcy wcześniej. W dalszym ciągu obowiązywał jednak stan epidemii. Obostrzenia wprawdzie nie były tak rygorystyczne jak podczas 10. rocznicy Smoleńska, ale nadal obowiązywały i policja karała „zwykłych obywateli” za ich nieprzestrzeganie. W tym roku jednak nie dochodziło do takich „cyrków” jak rok wcześniej z „prywatną eskapadą Kaczyńskiego na Powązkach”, ponieważ te jak i inne cmentarze były „otwarte”. Nie było jednak jakiejś wielkiej pompy, nie było spektakularnych przemówień, nie było „smoleńskiej awantury”, z którą mieliśmy do czynienia np. w roku 2022… Nikt nie stawiał niewygodnych pytań…

Miałem przyjemność w roku 2019 i roku 2020 przeprowadzić wywiady na temat katastrofy smoleńskiej z Witoldem Gadowskim, który zwrócił uwagę, że tzw. pandemia koronawirusa „uratowała” władzę i opozycję. – Wiemy, że samolot wyleciał i się rozbił pod Smoleńskiem, i że zginęło 96 osób. Nic poza tym – podkreślał. Jego zdaniem w kwestii Smoleńska „Mamy do czynienia z ogromną manipulacją, zarówno ze strony rządowej jak i opozycyjnej”. – Każdy, kto nie zgadza się ani z jedną, ani drugą narracją; każdy, kto zadaje niewygodne pytania i domaga się prawdy; każdy, kto podważa jedne i drugie ustalenia, albo jest skazany na wyzwiska i obelgi, których nie wypada przytaczać, albo oskarżany o agenturalność – ubolewał.

W ocenie stałego komentatora programu „PRAWY PROSTY PLUS” ogromną zasługę w stworzeniu takiego stanu rzeczy odegrały media zarówno sprzyjające PiS jak i opozycji. – Media karmią nas plewami, głupotami i paniką. Smoleńsk stał się jedynie wrzutką, dzięki której TVP będzie mogła pokazać przebitkę z rozmowy Tuska z Putinem na sopockim molo, a TVN przedstawiać Macierewicza jako człowieka chorego i obłąkanego – zaznaczył.

Druga połowa marca i początek kwietnia 2022 roku pokazały, że słowa Witolda Gadowskiego sprzed dwóch lat nadal są aktualne – Smoleńsk nadal jest medialną wrzutką, która obecnie jeszcze mocniej polaryzuje społeczeństwo i budzi jeszcze więcej negatywnych emocji.

Kto jest współpracownikiem Putina?

Wszystko za sprawą przemówienia, jakie 11 marca wygłosił w Sejmie RP prezydent Ukrainy Wołorymyr Zełenski. – Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku z 2010 roku. Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko dokładnie wiedzieli, ale cały czas oglądali się jeszcze na naszego sąsiada – powiedział ukraiński przywódca do polskich parlamentarzystów.

Wypowiedź Zełenskiego wywołała prawdziwe tsunami. Przedstawiciele i wyborcy PiS od razu, jak jeden mąż, ogłosili, że w 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu. Opozycja z kolei i jej wyborcy albo nie komentowali słów prezydenta Ukrainy, albo tak jak Grzegorz Schetyna mówili, że „tak zostało to przetłumaczone”. – To przemówienie było długie i dotyczyło bardzo ważnych rzeczy. Smoleńsk był poruszony, ale nie buduję na tym jakiejś nowej polityki, czy nie chciałbym przywiązywać do tego wagi, bo te problemy są zupełnie gdzieś indziej dzisiaj, a nie w analizie tej wypowiedzi – dodał były lider PO. Najbardziej radykalni „wyznawcy” opozycji oskarżyli Zełenskiego albo o współpracę z Putinem, albo o próbę zbrojnego wciągnięcia Polski w wojnę na Ukrainie.

Fakty są następujące: od 11 marca 2022 roku w niemal każdym wywiadzie, jakiego udziela Jarosław Kaczyński jest poruszana kwestia smoleńska i wypowiedź prezydenta Zełenskiego.

Oto kilka przykładów. – Bardzo dużo wiemy o tym, co się stało na lotnisku smoleńskim. Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach – powiedział Kaczyński 1 kwietnia na antenie Programu 1 Polskiego Radia. – Warunki są lepsze niż były przedtem. Ta sprawa została zapomniana, ale przypomniał o niej prezydent Zełenski – dodał prezes PiS.

Kolejne dokumenty w śledztwie uzupełniły ostatnie luki w wiedzy o przebiegu tragedii. Pozwoliły złożyć wszystkie elementy w jeden, spójny i przekonujący obraz – mówił z kolei Kaczyński w opublikowanym 4 kwietnia wywiadzie dla tygodnika „SIECI”. Prezes PiS powiedział, że nie ma wątpliwości, że w kwietniu 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu. – Są na to dowody, na pewno ad rem. Ad personam to inna sprawa, ta decyzja musiała zapaść na szczycie Kremla, ale trudno tutaj zdobyć procesowe dowody – stwierdził. Decyzja o jego dokonaniu miała, zdaniem Kaczyńskiego, zapaść na Kremlu.

Inne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego były w podobny duchu – w Smoleńsku doszło do zamachu. Koniec. Kropka. Kto twierdzi inaczej ten jest współpracownikiem Putina!

Opozycja z kolei robi to, o czym mówił Witold Gadowski – wszystkich, którzy nie zgadzają się z raportem Anodiny nazywają wariatami, zdrajcami i… współpracownikami Putina, którzy chcą podzielić Polskę.

Gdzie są smoleńscy eksperci?

Pozwolę sobie jeszcze raz przywołać rozmowę z Witoldem Gadowskim z 2020 roku. Zapytałem go wtedy: „Gdzie się podziali wszyscy eksperci, wszyscy profesorowie, którzy gdy PiS pozostawał w opozycji, byli cytowani przez związane z tą partią media? Dlaczego dzisiaj nie słyszymy o ich kolejnych badaniach i ustaleniach smoleńskich? Co na przykład z profesorem Wiesławem Biniendą?”

Profesor Binienda to człowiek, który w niezwykle uczciwy sposób prowadził badania w tej sprawie. Niedawno z nim rozmawiałem. Ma on ogromny żal do partii rządzącej, ponieważ w pewnym momencie po prostu przestano go traktować poważnie, by kilka chwil później odwrócić się od niego bez jakichkolwiek wyjaśnień, bez słowa „dziękujemy”, bez słowa „przepraszamy” – odpowiedział mój rozmówca.

A przecież ten człowiek poświęcił całą swoją karierę, cały swój dorobek dla tej sprawy! Profesor Binienda naraził się na drwiny, wyzwiska, ubliżanie i poniżanie. Temu człowiekowi groziło zwolnienie z pracy, bo jeden czy drugi konfident pisał donosy do jego przełożonych na uczelni! I co? Jedynym na co było stać ludzi, którzy do niedawna z nim współpracowali w Polsce, było powiedzenie: „pana ustalenia są niewiarygodne” – dodał.

Gdy dopytywałem „na jakiej podstawie przekazano mu to stwierdzenie?” Witold Gadowski odpowiedział: „Na żadnej. Po prostu półgębkiem, gdzieś w przelocie profesor Binienda usłyszał te cztery słowa. Człowiek, który do sprawy smoleńskiej podszedł metodycznie, porządnie, z pełnym warsztatem naukowym, został spławiony… O czym zatem więcej tu mówić? Po prostu jest to sytuacja, w której na usta cisną się niecenzuralne słowa. Zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy i jeszcze więcej emocji w sprawę smoleńską, i co? I nic z tego nie wynika…”.

Minęły 2 lata. Czy ktoś wie, gdzie jest profesor Wiesław Binienda – człowiek, który swego czasu praktycznie nie wychodził ze studiów telewizji i rozgłośni sprzyjających PiS? Człowiek, o którym klakierzy obecnej władzy nagrywali filmy dokumentalne i rozpływali się nad jego wiedzą?

Powiem więcej: gdzie jest prof. Chris Cieszewski – ekspert, który na podstawie zdjęć satelitarnych stwierdził, że brzoza, która miała był główną przyczyną katastrofy smoleńskiej była złamana przed 10 kwietnia 2010 roku?

Co z dziesiątkami innych ekspertów, którzy często poświęcali swoje kariery i narażali się na wyzwiska, kpiny, a nawet groźby za to, że badali sprawę smoleńską? Podpisali klauzulę milczenia? Zniknęli? Gdzie oni wszyscy są?

Mam nadzieję, że nie spotkał ich los trzech byłych członków podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza, na których były szef MON doniósł do prokuratury. Jego zdaniem mieli oni „zdradzić tajemnice państwowe” znajdujące się w raporcie smoleńskim.

O sprawie pisał m.in. Rafał Ziemkiewicz na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. Autor „Polactwa” przypomniał, że nie była to pierwsza tego typu awantura smoleńska w obozie „dobrej zmiany”. Wcześniej Macierewicz toczył ostre spory m.in. z Glennem Joergensenem – jednym z najbardziej „medialnych” współpracowników podkomisji smoleńskiej. Były szef MON miał również naciskać na TVP, by nie emitowała filmu Ewy Stankiewicz pt. „Stan zagrożenia”.

„O co się wszyscy wymienieni kłócą, trudno postronnej osobie zrozumieć, bo zasadniczo wszyscy są wyznawcami tyleż radykalnej, co nieudowodnionej (acz sam Macierewicz twierdzi, że wręcz przeciwnie) tezy o wybuchu bomby na pokładzie tupolewa” – zauważył publicysta „Do Rzeczy”.

Dlaczego o tym przypominam? Ponieważ pokazuje to po pierwsze, że dla PiS, Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza nie ma „ekspertów niezastąpionych”, a po drugie, że również w obozie władzy mamy „gierki smoleńskie” i czekanie z „ujawnieniem prawdy” na dogodny moment polityczny. Czy takim momentem będzie 10 kwietnia 2023? Przekonamy się. Jedno jest pewne – smoleńscy eksperci jak prof. Binienda, z jakichś powodów stali się niewygodni i odeszli w zapomnienie…

I co dalej?

Na koniec chciałbym powrócić do wypowiedzi Wołodymira Zełenskiego. Pojawia się pytanie: kto od początku miał wiedzieć, co naprawdę stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku?

Załóżmy na moment – na potrzebę eksperymentu myślowego, że prawdę o Smoleńsku znają przedstawiciele Białego Domu. Załóżmy, że miał miejsce zamach. Jak to świadczy o Amerykanach? Ile są w związku z tym warte zapewnienia o ich sojuszu i przyjaźni z Polską? Jeśli w Smoleńsku faktycznie był zamach, to dlaczego od 13 lat ukrywają oni prawdę na ten temat? Jeśli zaś w Smoleńsku miała miejsce katastrofa lotnicza, to dlaczego nadal Amerykanie pozwalają na powtarzanie teorii o zamachu oraz o rzekomych zdjęciach satelitarnych, w posiadaniu których podobno są? Czyżby Waszyngton wykorzystywał katastrofę smoleńską na użytek własnej polityki? A jeśli tak, to jaki jest tego cel?

Druga sprawa: pamiętacie Państwo książkę Jurgena Rotha „Tajne Akta Smoleńsk”, w której niemiecki, nieżyjący już, publicysta przedstawił bardzo swoją wersję katastrofy smoleńskiej – wersję zamachu? Sprzyjające PiS media zachłysnęły się nią i podkreślały, że „wybitny niemiecki dziennikarz śledczy nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku miał miejsce zamach”.

Roth twierdził, w Smoleńsku doszło do zamachu z użyciem ładunków wybuchowych. Przeprowadzić go mieli członkowie FSB z delegatury w Połtawie. Co więcej, zabójstwo polskiego prezydenta i 95 innych osób miał zlecić wysoki rangą polski polityk.

Jako dowód niemiecki publicysta przywołał notatkę z marca 2014 roku, którą miał mu przedstawić jeden z agentów niemieckiego wywiadu.

„(Dokument – przyp. red.) Nosi datę z marca 2014 roku. Wtedy funkcjonariusz BND wysłał depeszę do centrali w Pullach, którą sporządził po rozmowach przeprowadzonych z wysokim rangą członkiem rządu polskiego oraz czołowym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W dokumencie utrzymuje się między innymi co następuje: Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy Tu-154 z 10.04.2010 w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy”, napisał w swojej książce Roth.

Czy oznacza to, że Niemcy wiedzieli, co 10 kwietnia 2010 roku stało się w Smoleńsku? A może sami maczali w tym palce? Po 13 latach nadal niczego w tej sprawie nie wiemy.

Załóżmy jeszcze raz, że w Smoleńsku miał miejsce zamach. Załóżmy, że zostanie to jednoznacznie udowodnione. I co dalej? Wypowiemy Rosji wojnę czy przejdziemy nad tym do porządku dziennego? Podejmiemy kroki, które będą miały na celu pociągnięcie winnych do odpowiedzialności czy rozłożymy ręce i powiemy: „Znamy prawdę i to nam wystarczy”?

Na koniec zacytuję raz jeszcze Rafała Ziemkiewicza: „Można tutaj jedynie współczuć rodzinom ofiar, które od dawna już nie kryją, że czują się oszukane, wykorzystane i rozczarowane. Mgła, kryjąca okoliczności tragedii, stała się jeszcze gęstsza, a błoto, w której poniewierały się szczątki prawie stu wybitnych obywateli RP, jeszcze bardziej błotniste”. Od siebie dodam, że żadne, nawet najpiękniejsze przemówienie prezydenta Zełenskiego tego nie zmieni…

Tomasz D. Kolanek

 

Post Scriptum

W dniu 13. rocznicy tragedii, która przewartościowała życie milionów z nas pozwolę sobie również poprosić Państwa, abyście zastanowili się również nad nie mniej ważnym aspektem katastrofy smoleńskiej, czyli zgonami osób związanych z tą sprawą, które albo popełniły samobójstwo, albo zginęły w wypadkach samochodowych, albo zmarły w dziwnych okolicznościach…
 

Śmierć operatora Faktów TVN Krzysztofa Knyża, który rejestrował na żywo miejsce tragedii smoleńskiej.

Śmierć Mieczysława Cieślara, który miał być następcą Adama Pilcha i podobno otrzymał telefon ze Smoleńska po katastrofie.

Śmierć prof. Marka Dulinicza, który miał kierować zespołem polskich archeologów i sprawdzić teren katastrofy smoleńskiej niedługo po niej.

Śmierć Remigiusza Musia, który był jednym z głównych świadków tragedii smoleńskiej.

Śmierć Krzysztofa Zalewskiego, który był ekspertem lotniczym i badał katastrofę smoleńską.

Śmierć Dariusza Szpinety, który był ekspertem lotniczym i podawał w wątpliwość wersje katastrofy smoleńskiej rozpowszechniane przez Rosję.

Śmierć Eugeniusza Wróbla, który był specjalistą od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów oraz od precyzyjnej nawigacji satelitarnej dla lotnictwa.

Śmierć gen. Sławomira Petelickiego, który ujawnił informacje na temat działań propagandowych rządu PO-PSL mających na celu zrzucenie winy na polskich pilotów i gen. Błasika.

Śmierć szefa GRU gen. Igora Sierguna, który miał kluczową wiedzę o katastrofie smoleńskiej.

Śmierć gen. Konstantina Moriewa, który był szefem kontrolerów ze Smoleńska.

Śmierć płk. Siergieja Trietiakowa, śmierć gen. Wiktora Czewrizowa i wiele, wiele innych…

Pamiętajmy również, że ślad po kontrolerach ze smoleńskiej wieży zaginął…

To tylko niewielka część bardzo długiej listy w tej sprawie. Absolutnie niczego nie sugeruję, jedynie przypominam…

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij