– Niegdyś powiedziałem, że w naszym kraju czuć zapach autorytaryzmu. Teraz już śmierdzi – powiedział ostatnio cytowany przez „The Times” Witalij Kliczko, który od 2014 roku stoi na czele Kijowa. Chodzi o działania pezydenta Wołodymyra Zełenskiego, podporządkowującego sobie samorządy wykorzystując stan wojenny.
Kliczko już wielokrotnie zarzucał ukraińskiemu prezydentowi próbę przejęcia władzy w miastach. Ale w jego opinii „trudno jest zwolnić mera stolicy, którego kojarzy cały świat”. – Dlatego robią wszystko, by dyskredytować i zniszczyć moją reputację – mówił wielokrotny mistrz świata wagi ciężkiej.
Kliczko uważa, że Zełenski chce przejąć władzę w mieście przy wykorzystaniu stanu wojennego. Od czasu pełnoskalowej inwazji, w mieście powstał stan dwuwładzy. Obok mera i lojalnej większości Rady Miasta, działa również Wojskowa Administracja Kijowa podporządkowana prezydentowi. W czasie rzeczywistego zagrożenia ze strony Rosji, WAK skupiała się wyłącznie na kwestiach wojskowych. Wszystko zmieniło się pod koniec ubiegłego roku, kiedy na jej czele Zełenski postawił człowieka z opozycji Kliczki.
Wysłannik Zełenskiego zaczął blokować decyzje kijowskiej rady miejskiej, a od maja merowi nie udało się przeprowadzić posiedzenia Rady Miasta. Część radnych została zmobilizowana, rzadko otrzymują również przepustki. Rozmówcy „Rzeczpospolitej” przekonują, że stolica jest dla Zełenskiego kluczowa. Bez przejęcia władzy w Kijowie, prezydent nie ma co marzyć o pełnym podporządkowaniu sobie innych samorządów.
Źródło: rp.pl
PR