Czy przed sądem ktoś byłby w stanie udowodnić akt pedofilski bohaterom zdjęcia, które zwyciężyło w konkursie z okazji 25-lecia Amsterdam Gay Pride? Uważam, że to kwestia drugorzędna – żeby nie powiedzieć, zastępcza – wobec istoty problemu, czyli bezpardonowego uderzenia w naturalny porządek seksualności u widocznego na fotografii dziecka.
Zdjęcie, na którym widać kilku homoseksualistów w perwersyjnych lateksowych strojach i dziewczynkę, która jakby nigdy nic bawi się przy nich huśtawką, wywołało skrajne reakcje. Z jednej strony oskarża się organizatorów Amsterdam Gay Pride o promocję pedofilii, z drugiej słyszymy linię obrony samych zainteresowanych, którzy zarzucają konserwatywnym komentatorom wyrywanie obrazów i słów z kontekstu oraz ich nadinterpretację…
Wesprzyj nas już teraz!
Rewolucja LGBT poza wszelkimi granicami
Według jednej z psychiatrycznych definicji pedofilii podpadają pod nią również akty obnażania się przed dziećmi bądź nieletnią młodzieżą, bez wystąpienia fizycznej agresji seksualnej. Musi jednak zaistnieć – trudny do udowodnienia – element w postaci satysfakcji czerpanej przez osobę dopuszczającą się ekshibicjonizmu. Takie ujęcie tematu skazuje nas na błądzenie po kazuistycznych manowcach interpretacji prawnych, podczas gdy istota problemu – a więc rażąca skala zgorszenia udokumentowana na wspomnianym zdjęciu – jest znacznie bardziej uchwytna.
Pół żartem, pół serio warto przytoczyć jeden z teledysków białoskórego amerykańskiego rapera, Eminema. Pojawia się w nim scena, w której dziecko podgląda przez dziurkę od klucza, „co się dzieje w sypialni rodziców”. Wraz z postępem obyczajowej rewolucji postępuje też zmiana standardów i naginanie granic, dlatego lobbyści LGBT byliby dziś skłonni uznać śmiałe artystyczne wynurzenia Eminema za ostoję konserwatyzmu. Wszak perwersja jest tam heteroseksualna, a stosunek rapera do pokazanej w klipie pary homoseksualnej – ideologicznie niepewny.
Narracja Eminema wskazuje mimo wszystko na pewien szok, którego doświadcza dziecko widząc rodziców w okolicznościach, które oni sami chcieli zachować tylko dla siebie. Zdjęcie konkursowe Amsterdam Gay Pride pokazuje, że środowisko LGBT już dawno porzuciło walkę o „równouprawnienie” homoseksualistów (przynajmniej tych, którzy uznają swoje życie erotyczne za sferę prywatną), a wkroczyło w etap, który estetycznie odpowiada raczej okresom zepsucia moralnego, które pamiętamy z epoki tzw. Oświecenia we Francji.
Skoro o estetyce mowa, jurorzy konkursu określili zwycięską fotografię „najbardziej kultowym, sensownym i estetycznym zdjęciem” spośród zgłoszonych prac. Jakiego rodzaju kult, sens i estetykę mieli na myśli? Kult grzechu i zepsucia? (Bez)sens kulturowych dążeń? Estetykę Sodomy i Gomory? Jakkolwiek takie rozwinięcie owej triady pojęć określających fotografię może brzmieć nader łopatologiczne, jednak wobec niewybredności „sodomskiego” przekazu i jego interpretacji, wydaje się ono na miejscu.
Gdzie prawo, a gdzie… prawda?
Choć, jak wspomniałem, z punktu widzenia formalno-prawnego trudno stwierdzić, czy w intencji uczestników gorszącego wydarzenia leżała aktywność pedofilska, nie powinno to osłabiać krytycznego spojrzenia na problem. Sprowadzanie sprawy wyłącznie do wymiaru karnego eskaluje emocje, a jednocześnie odwraca uwagę od prostego wniosku: że, niezależnie od tego, czy doszło do wykroczenia, jakim jest akt pedofilski, to już zostały przekroczone wszelkie granice norm przyzwoitości i pogwałcony został integralny rozwój dziecięcej psychiki.
Można powiedzieć, że wyróżniona fotografia balansuje na cienkiej granicy pomiędzy pedofilią a skrajną obyczajową degrengoladą. Jednoznaczny akt pedofilski byłby ostateczną zbrodnią w wykonaniu bohaterów zdjęcia, ale nawet gdyby do niego nie doszło, nie umniejsza to ciężaru ich winy wobec dziecka, które – niezdolne jeszcze do samodzielnej oceny i zachowania granic – oswaja się z epatowaniem perwersyjną seksualnością; przyzwyczaja się do atmosfery, w której sfera intymnych relacji (która powinna być pozytywna) staje się bronią w walce ideologicznej i elementem politycznego manifestu.
W tym wypadku, co warto podkreślić, homoseksualny charakter tej perwersji jest tylko dodatkowym elementem obciążającym jej propagatorów. Podobnie godnym potępienia byłoby obnażanie się w takim anturażu przez pary heteroseksualne i nie chodzi tu wyłącznie o „homofobiczne” potępienie uderzającej w najmłodszych propagandy LGBT. Chodzi o zwrócenie uwagi na najbardziej fundamentalne rozgraniczenie, wedle którego sfera seksualna jest sferą prywatną, do której każdy dorasta w swoim rytmie, a zaburzanie tego naturalnego rytmu każdorazowo stanowi gwałt na psychice dziecka.
Wobec przekroczenia granic prywatności uznawanych nawet przez homoseksualistów „starej daty”, trudno postrzegać amsterdamską propagandę inaczej niż zwykłe barbarzyństwo. Pozostaje tylko pytanie, jak daleko postąpi zaślepienie społeczeństw, które w imię fałszywie pojętej tolerancji pozwalają, by homoseksualno-genderowa narracja burzyła nie tylko ostatnie bastiony czystości obyczajów, ale nawet zdrowe i przyrodzone człowiekowi poczucie wstydu i chęć przeżywania seksualności w sposób nieekshibicjonistyczny?
Filip Obara