28 lutego 2019

Sojusz techno-liberalny. Jak się walczy z przeciwnikami lewackiej utopii

(źródło: pixabay.com)

YouTube miało być lekarstwem na chorobę współczesnej telewizji. Zamiast sztampowych, przewidywalnych programów skrupulatnie obliczonych na dotarcie do jak największej ilości odbiorców, mieliśmy otrzymać platformę telewizyjną nowej generacji. Nieograniczony dostęp do materiałów z całego świata, decyzja o doborze treści należąca wyłącznie do użytkownika czy możliwość tworzenia interaktywnej społeczności miały być wyznacznikami medialnej rewolucji; przestrzenią, gdzie myślący nieszablonowo, z dala od głównego nurtu otrzymają prawdziwe pole do popisu. Okazuje się, że nie dotyczy to wszystkich.

 

19 lutego YouTube „uciął” transmisję na żywo wywiadu z Grzegorzem Braunem na kanale wRealu24, a medium prowadzone przez Marcina Rolę otrzymało tymczasowy zakaz prowadzenia relacji „live”. Co ciekawe, zablokowana rozmowa dotyczyła bieżącej sytuacji międzynarodowej, a rozmówca poruszał kwestie niedawnego szczytu bliskowschodniego; słynnych już, kłamliwych wypowiedzi prominentnych izraelskich polityków oraz upomnienia Polski przez stronę amerykańską przypominającą o konieczności wypełniania zapisów ustawy 447. Kanał Marcina Roli otrzymał jednorazowego „strike’a”, którego oficjalnym powodem było „szerzenie mowy nienawiści”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Twój film (…) został zgłoszony do sprawdzenia. Po jego sprawdzeniu stwierdziliśmy, że narusza on nasze wytyczne. Usunęliśmy go z YouTube i (…) nałożyliśmy tymczasową karę na Twoje konto. JESTEŚMY ORĘDOWNIKAMI WOLNOŚCI SŁOWA i bronimy prawa każdego użytkownika do wyrażania opinii, nawet tych niepopularnych. Jednakże wypowiedzi szerzące nienawiść są w YouTube niedozwolone” – brzmi oficjalny komunikat. Z taką argumentacją nie zgadza się sam pokrzywdzony: „w mojej opinii jest to zwyczajne łamanie prawa polskiego, łamanie wolności słowa (…) to jest kłamliwa narracja.” Zablokowanie kanału wRealu24 klasycznie wpisuje się w praktykę walki z bliżej nieokreśloną, enigmatyczną „mową nienawiści”, której zasady, granice i definicje można dobierać jak karty z talii, używane w zależności od tego co jest w danym momencie potrzebne. „Kto teraz będzie tym cenzorem, który będzie mówił o czym można a o czym nie można mówić?” – pyta Rola.

 

Zdaniem prowadzącego wRealu24, nałożenie na jego kanał „bana” jest elementem pewnej gry politycznej, a niezadowolenie części użytkowników (jak sam podkreśla, często pochodzące z inspirowanego źródła) wyrażone w skrajnie antysemickich komentarzach, ma na celu potwierdzenie kłamstw o Polakach „wysysających antysemityzm z mlekiem matki”. Warto zaznaczyć, że sprawa dotyczy wypowiedzi czynnego polityka, kandydata na fotel Prezydenta Gdańska, na którym nie ciążą żadne zarzuty, a prezentowane treści jak i forma znane są szerszej publiczności od lat. W usuniętej transmisji nie można było dostrzec niczego co odbiegałoby od dotychczasowej retoryki stosowanej przez znanego reżysera.

 

Oskarżenia o wiele cięższego kalibru usłyszał o godzinie 6.00 w piątek 22 lutego z ust funkcjonariuszy ABW Rafał Mossakowski, prowadzący swoją publicystyczną działalność na kanale Centrum Edukacyjne Powiśle. Pracownicy służb bezpieczeństwa zażądali zabezpieczenia nośników elektronicznych oraz wszystkich materiałów: „plakatów, nalepek, koszulek i innych przedmiotów służących do propagowania nazistowskiego ustroju totalitarnego i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych”. Wynik poszukiwań? Szalik Legii Warszawa z krzyżem celtyckim, dwie nalepki antyimigranckie, czapka za przekreślonym sierpem i młotem oraz…kreda służąca do napisania na drzwiach K+M+B 2019, którą funkcjonariusze chcieli zakwalifikować jako „proszek o nieznanym pochodzeniu”. Dla każdego widza kanału CEPowiśle oskarżenia Mossakowskiego o propagowanie nazizmu ocierają się co najmniej o absurd.

 

Kilkukrotnie zatrzymywany przez urzędników imigracyjnych w podróży do Australii i Nowej Zelandii był popularny publicysta Stanisław Michalkiewicz. Wypytywano go o poglądy na temat mordowania nienarodzonych dzieci, mniejszości oraz jego stosunek do polityki Izraela oraz Żydów. Jeden z przewidzianych wykładów został odwołany. Najprawdopodobniej jest to pokłosie nagonki jaka miała miejsce na łamach lewicowo-liberalnej gazety „The Australian”, która nazwała Michalkiewicza „polskim antysemitą”. Powodem takiej oceny było stwierdzenie publicysty, że „Żydzi chcą okraść Polaków na 65 milionów dolarów”.

 

Do tego warto dodać całą gamę zablokowanych, zgłaszanych czy raportowanych profilów o charakterze prawicowo-konserwatywnym w mediach społecznościowych typu Twitter czy Facebook. W sieci znajdziemy tysiące przypadków cenzury prawicowej narracji; nie czas i miejsce aby je wszystkie wymieniać. O „mowie nienawiści” jako narzędziu w rękach liberałów będącego kagańcem nałożonym w przestrzeni publicznej na zwolenników konserwatyzmu, tradycji, religii czy wolności gospodarczej pisano już wcześniej. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w Polsce widać jedynie symptomy dużo szerszego zjawiska, które w krajach Zachodu osiągnęło już orwellowskie standardy.

Statek obiera kurs na totalitaryzm. Wszyscy jesteśmy na pokładzie

„To tak jakby cała historia ludzkości sprowadziła nas do tego momentu, że dzięki technologii wszyscy możemy mieć udział w największej konwersacji w historii, której przedmiotem są wartości, prawda, poszukiwanie szczęścia i dobra (…) ale każda możliwość w historii ludzkości jest także potencjalną katastrofą, a technologiczni giganci, którzy umożliwiają tą konwersację stoją przed zagrożeniem jej wyciszenia. Całkowitego odłączenia. I to jest ogromne wyzwanie” – mówił w Parlamencie Europejskim Stehpan Molyneux, mający wieloletnie doświadczenie w branży IT filozof, prowadzący popularny program na YouTube.

 

Zaznaczył, że internetowe media społecznościowe już dawno przestały być neutralnymi platformami komunikacyjnymi. Dzisiaj to przede wszystkim inwestorzy i partnerzy biznesowi dysponujący miliardami dolarów, w których świecie czymś naturalnym jest występowanie konfliktu interesów. Dlatego nie mogą być obiektywni w stosunku do osób uderzających pośrednio lub bezpośrednio w system kreowany przez ich biznesowych wspólników; czyli bardzo często podmioty o nastawieniu lewicowym.

 

Dzięki badaniu przeprowadzonym przez Uniwersytet Stanforda wiemy, że najbardziej wpływowi przedsiębiorcy z branży współczesnych technologii należą także do grupy największych darczyńców przekazujących środki na działalność Partii Demokratycznej. O ile w 2014 r. kwota pochodząca z tego źródła ta wynosiła 20 milionów dolarów, to w roku 2016 wzrosła już do 60 milionów. 75.2 proc. z nich otwarcie wspierało Hillary Clinton podczas wyborów w 2016 r. Jeżeli chodzi o poglądy na temat kondycji współczesnego świata, zarówno darczyńcy na rzecz Demokratów jak i przedsiębiorcy z branży high-tech należą do grupy najczęściej opowiadającej się za globalizmem, redystrybucją dóbr czy zwróceniem uwagi na problemy socjalne.

 

Co ciekawe, liderzy rynku nowoczesnych technologii opowiadają się także za jak najmniejszymi regulacjami czy ingerencją państwa w sferę własności prywatnej. Są w zdecydowanej większości zwolennikami zmniejszenia roli związków zawodowych oraz stopniowym ograniczaniem nadmiernego – w ich mniemaniu – fiskalizmu. Na zgoła coś zupełnie innego wskazują działania czołowych przedstawicieli social mediów, którzy zarządzanie wewnętrznymi regulacjami zdają się mieć opanowane do perfekcji.

Fake newsowa kampania i dezinformacja

W ostatnim czasie jednym z nadrzędnych celów technologicznych gigantów stała się wojna z fake newsami, teoriami spiskowymi czy informacjami, które zagrażają „życiu, zdrowiu i dobru użytkowników”. O ile w niektórych przypadkach taka kampania jest jak najbardziej uzasadniona, to w całym procesie uderza zaskakująca dysproporcja w działaniach. Wobec prominentnych przedstawicieli medialnego świata takich jak: CNN, FOX News, ABC, NBC, New York Times czy Washington Post cenzura wydaje się nie obowiązywać. Natomiast z pełną gorliwością, zarówno z wykorzystaniem zasobów ludzkich jak i coraz doskonalszych algorytmów tłumi się nie tylko płaskoziemców, poszukiwaczy yeti czy niewygodnych „dziennikarzy nadających ze schowka na szczotki”, ale także osoby śledzące proces wprowadzania globalistycznej agendy ONZ, ideologię zrównoważonego rozwoju czy plany zaprowadzania na świecie Rządu Światowego.

 

„Wiecie czego nigdy nie zrobił nastolatek nadający z piwnicy? Nigdy nie wywołał wojny”- wskazał Molyneux jednocześnie dodając, że tego samego nie można powiedzieć o liberalnych mediach. Raporty „New York Times” z początku XX w. odegrały istotną rolę w rozpoczęciu działań zbrojnych w Iraku. Dzisiaj znamy bilans jednego z najdroższych konfliktów zbrojnych w historii; brak odnalezienia broni masowej zagłady (której posiadanie miało być bezpośrednim powodem rozpoczęcia działań zbrojnych), setki tysięcy zabitych oraz destabilizacja całego regionu, będąca bezpośrednią przyczyną powstania ISIS.

 

W 2016 r. liberalne media w swoich sondażach obliczały zwycięstwo Hillary Clinton w prezydenckich wyborach na ponad 90 proc.! Amerykańska gazeta była także orędowniczką działań Hillary Clinton w Libii, które doprowadziły do upadku reżimu Kadafiego i rozpoczęcia kryzysu imigracyjnego.

Warto także wymienić przejawiającą się w największych amerykańskich mediach narrację sugerującą udział funduszy rosyjskich we wpływaniu na wynik prezydenckich wyborów. Do tej pory wyniki dwóch oficjalnych śledztw zostały zakończone z powodu braku dowodów, a według zeznań dyrektora Google, Sundar Pichai znaleziono jedynie ślad 4700 dolarów przeznaczonych na reklamy polityczne pochodząc ze źródeł rosyjskich. Dla porównania; Hillary Clinton wydała na swoją kampanię wyborczą ponad 1,5 MILIARDA dolarów.

 

„Ale według internetowych gigantów to dziennikarz nadający z piwnicy jest większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego” – konkluduje filozof. Warto zadać pytanie czy ktokolwiek odpowiedział za te – mające przecież ogromne konsekwencje – fake newsy?

 

Wizja przyszłego świata. Kość niezgody

Szeroko pojęta lewica wierzy w możliwość zaprowadzenia raju na ziemi. Celem lewicowych ideologów na przestrzeni lat było nic innego jak próba zbudowania rzeczywistości doskonałej – utopii. Jeżeli tylko zmienimy środowisko, jeżeli zmienimy język, jeżeli obierzemy właściwy kierunek, jeżeli tylko pozbędziemy się tych, którzy się z nami nie zgadzają. Historia nauczyła nas jak kończą się pomysły zbudowania raju na świecie, który skażony jest grzechem pierworodnym, a więc z natury poddanym zepsuciu. Idea użycia dostępnej władzy do zaprowadzania raju na ziemi jest niebywale kusząca. W porównaniu z pychą sugerującą, że skorumpowanie jakie niesie nieograniczona władza kogoś nie dotyczy, jest drogą do absolutnej samozagłady. Giganci świata internetowych mediów; Google, Facebook, Twitter czy YouTube stoją przed niezwykle ciężkim zadaniem. Skupili w swym ręku władzę o jakiej niegdysiejsi cesarze mogli tylko pomarzyć. Jednak to, jaką drogę obierają w celu zmieniania tego świata powinno budzić uzasadnione obawy i pilny, stanowczy sprzeciw.

Piotr Relich

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij