Ludzie źle rozumieją koncepcję rozdziału Kościoła od państwa – uważa niedawno wybrany Spiker Izby Reprezentantów w USA, Mike Johnson. Republikański polityk odniósł się do treści listu Thomasa Jeffersona z 1802 r. skierowanego do Stowarzyszenia Baptystów w Danbury w Connecticut. Według Johnsona, słowa Jeffersona wyrwano z kontekstu i błędnie zinterpretowano.
Amerykański prawnik, działacz niepodległościowy i trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził w liście, że Pierwsza Poprawka, zabraniająca Kongresowi zakazywania swobodnego praktykowania religii, zbudowała „mur separacji między Kościołem a państwem”.
Johnson tłumaczył w stacji CNBC, iż „ojcowie założyciele” nie chcieli, by rząd wkraczał w domenę Kościoła, a nie, że nie chcieli, aby zasady wiary miały wpływ na życie publiczne.
Wesprzyj nas już teraz!
Spiker odrzucił przekonanie, iż w USA powinien nastąpić rozdział Kościoła od państwa. Wskazał, że jest wręcz odwrotnie. „Ojcowie założyciele” chcieli, aby wiara była „dużą częścią” rządu. Komentował, że „wiara, nasze głębokie dziedzictwo religijne i tradycja stanowią dużą część tego, co to znaczy być Amerykaninem” i wśród Amerykanów należy zachować „moralność”, „aby byli odpowiedzialni”. – Dlatego uważam, że potrzebujemy tego więcej – zasugerował. Jego zdaniem, nie chodzi o „ustanowienie jakiejś religii narodowej”, ale o „żywe wyrażanie wiary przez wszystkich”, ponieważ jest to „tak ważna część tego, kim jesteśmy jako naród” – konstatował.
Johnson, który w zeszłym miesiącu został wybrany na Spikera, spotyka się z ostrą krytyką opozycji z powodu swojej wiary. „The New York Times” zasugerował, że wybór Republikanina z Luizjany na Spikera „odzwierciedla siłę wpływu białych ewangelickich wyborców w klubie Republikanów w Izbie Reprezentantów”.
Przed złożeniem przysięgi polityk przyniósł na mównicę swoją Biblię, wskazując, że: „Biblia jasno stwierdza, iż to Bóg powołuje tych, którzy mają władzę… każdego z was, każdego z nas”. Wcześniej Johnson wykładał w Liberty University w Wirginii i w latach 2004–2012 był w zarządzie ramienia politycznego Konwencji Południowych Baptystów. Od dwudziestu lat republikański polityk walczy o wolność religijną w szkołach, instytucjach i przestrzeni publicznej.
Choć w konstytucji amerykańskiej nie zapisano słów o rozdziale kościoła od państwa, wielu prawników wywodzi tę klauzulę z Pierwszej Poprawki.
Johnson pisał w 2006 roku w artykule zamieszczonym na stronie Alliance Defense Fund (obecnie Alliance Defending Freedom), że „ACLU i jej sojusznicy wykorzystali (…) wprowadzającą w błąd metaforę rozdziału kościoła od państwa, aby zastraszyć urzędników publicznych i cenzurować osoby religijne”.
„Biblia jest i powinna być właściwym kierunkiem studiów w naszych szkołach publicznych” – sugerował z kolei w 2007 roku, wskazując, że „jest to najczęściej czytana, szeroko publikowana i najbardziej wpływowa książka w całej historii”, a jej usuwanie z zajęć jest „równie nierozsądne, jak i niepotrzebne”.
W 2018 r. Johnson mówił publicznie, że fraza „rozdział kościoła od państwa” jest często wyrwana z kontekstu. Odnosząc się do listu Jeffersona z 1802 r. wyjaśnił, że ówcześni „ojcowie założyciele” „obawiali się, iż państwo będzie utrudniać swobodne praktykowanie religii” i aby do tego nie dopuścić pojawiła się poprawka.
W 2019 roku Johnson oburzył się, że Demokraci w komisji Izby Reprezentantów pominęli frazę: „tak mi dopomóż Bóg” podczas zaprzysiężenia świadków. Mówił, że było to częścią skoordynowanych wysiłków Demokratów mających na celu wykreślenie tego wyrażenia z języka używanego w Kongresie.
Źródło: thehill.com, nbcnews.com
AS
KARPIEL, AUSTYN. HOŁOWNIA MARSZAŁKIEM SEJMU. „MAM TALENT” NA WIEJSKIEJ?!