19 września 2014

Spod bandery obcej pod własną. Marynarka II RP

(Fot. Tygodnik "Światowid" [Public domain], via Wikimedia Commons)

Polska Marynarka była jedynym rodzajem sił zbrojnych prowadzącym działania od pierwszego do ostatniego dnia konfliktu z Niemcami. Nie byłoby to możliwe bez oficerów i marynarzy służących poprzednio pod banderami państw zaborczych.

Rzeczpospolita Obojga Narodów, a wcześniej Królestwo Polskie, do spraw wojennomorskich podchodziło z duża dezynwolturą. Pomimo odzyskania Pomorza w 1466 r. nie powołano do życia stałej floty. Monarchowie polscy z dynastii Jagiellonów byli przekonani, że w razie potrzeby odpowiednią siłę morską wystawi Gdańsk, chlubnym wyjątkiem był ostatni reprezentant tej dynastii – król Zygmunt II August. Niestety, idea stworzenia morskich sił zbrojnych umarła wraz z królem. Wraz z upadkiem I Rzeczpospolitej polska bandera (nikło reprezentowana) zniknęła z mórz, by pojawić się wraz z odzyskaniem niepodległości dzięki Polakom służącym w austro-węgierskiej i rosyjskiej marynarce.

Wesprzyj nas już teraz!

Spośród trzech flot państw zaborczych największe i najstarsze zarazem tradycje posiadała flota austro–węgierska. W przeciwieństwie do sił lądowych dualistycznej monarchii – niedofinansowanych i fatalnie dowodzonych – austriacka flota w XIX w. posiadała nowoczesny charakter. Było to poniekąd skutkiem wstrzemięźliwości cesarza Franciszka Józefa, który z pewną pokorą przyznawał, że w sprawach marynarki wojennej nie czuje się kompetentny. Autonomia galicyjska i przychylność Franciszka Józefa sprawiały, że młodzi Polacy chętnie rozpoczynali służbę pod cesarskim sztandarem. Wielu z nich dochodziło do rang admiralskich i generalskich, aczkolwiek w służbie czynnej nie przekraczali zazwyczaj stopnia generała dywizji (w armii c. i k. monarchii odpowiednikiem tej rangi był stopień Feldmarschalleutnant).

Absolwenci Akademii Morskiej we Fiume (dzisiejsza Rijeka) byli wysokiej klasy fachowcami, a w ich gronie nie brakowało Polaków. Wielu z nich po 1918 roku podjęło służbę w Polskiej Marynarce Wojennej. Największą karierę spośród nich zrobił urodzony w 1892 roku Karol Korytowski, który jako szef sztabu Kierownictwa Marynarki Wojennej otrzymał w 1945 roku awans na stopień kontradmirała. Inną barwną postacią był komandor Bogumił Nowotny, który dokonał brawurowego wyczynu podczas I wojny światowej, jakim było wejście kontrtorpedowca „Scharfschütze” do kanału Carsini. Po wojnie podjął służbę we flocie odrodzonej Polski dochodząc do stopnia komandora. Należał obok admirałów Kazimierza Porębskiego, Jerzego Świrskiego i Józefa Unruga do grona współtwórców Marynarki Wojennej II RP.

Do grona wyróżniających się oficerów wywodzących się z floty cesarsko–królewskiej zaliczyć należy także późniejszych komandorów: Henryka Eibla, Tadeusza Podjazd–Morgensterna oraz Włodzimierza Kodrębskiego. Komandor porucznik Henryk Eibel (ur. 1896) w czasie I wojny światowej służył na okrętach c. i k. floty, głównie na pancernikach. Zasłynął w czasie II wojny światowej jako dowódca niszczyciela ORP „Garland” w eskorcie konwoju PQ–16 do Murmańska. Komandor Tadeusz Podjazd–Morgenstern w cesarskiej i królewskiej flocie dosłużył się stopnia porucznika (niem. Fregattenleutnant). Służył na okrętach nawodnych niemal wszystkich klas – poczynając od torpedowców, a na pancerniku „Habsburg” kończąc. Przyjęty do polskiej Marynarki Wojennej i zweryfikowany w stopniu porucznika marynarki uczestniczył w wojnie 1920 roku. Dowodził w latach 30. niszczycielem „Wicher”, był też pierwszym dowódcą ORP „Błyskawica”. Ukoronowaniem kariery kmdr por. T. Podjazd-Morgensterna we flocie przed 1939 roku było stanowisko dowódcy dywizjonu niszczycieli (kontrtorpedowców).

Najliczniejszą grupę oficerów marynarki II Rzeczpospolitej stanowili wychowankowie Morskiego Korpusu Kadetów w Petersburgu, służący do 1917 roku w szeregach floty rosyjskiej. Polacy lojalni wobec Imperium mogli liczyć na błyskotliwe kariery. Pierwszy szef Kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirał Kazimierz Porębski, dowodził pancernikiem „Impieratrica Marija” na Morzu Czarnym, a pierwszy stopień admiralski otrzymał jeszcze we flocie rosyjskiej.

Jego długoletnim (lata 1925 – 1946) następcą został komandor Jerzy Świrski (awansowany w 1931 roku na stopień kontradmirała, a w 1942 roku na stopień wiceadmirała). Dzięki jego staraniom i uporowi Polska Marynarka Wojenna otrzymała w latach 30. nowoczesne okręty, zbudowała także dwie bazy na Heli i w Gdyni (Oksywie).

Z rosyjskiej floty wywodzili się także komandorzy Eugeniusz Pławski, Stanisław Hryniewiecki i Roman Stankiewicz. Komandor Pławski po ukończeniu szkoły kadetów morskich w Petersburgu służył na torpedowcach Floty Czarnomorskiej. Dowodził niszczycielem ORP „Piorun” podczas legendarnego pojedynku z flagowcem Kriegsmarine – „Bismarckiem”. W latach 1941 – 1942 był attaché morskim ambasady RP w Szwecji, a w 1943 roku został dowódcą pierwszego polskiego krążownika ORP „Dragon”. Komandor porucznik Stanisław Hryniewiecki zasłużył się podczas wojny 1920 roku, był też pierwszym dowódcą ORP „Grom”, a następnie dowódcą dywizjonu niszczycieli. Uczestniczył w kampanii wrześniowej na Helu, m. in. jako następca kmdr ppor. Stefana Kwiatkowskiego na stanowisku dowódcy ORP „Gryf”. Należał do grona nielicznych oficerów i marynarzy, którzy po kapitulacji Helu przerwali blokadę niemiecką docierając do Łotwy, a przez Szwecję do polskich okrętów w Wielkiej Brytanii. Działający na czele odtworzonego w Londynie KMW admirał Świrski powierzył komandorowi Hryniewieckiemu dowództwo dywizjonu niszczycieli. Zginął 8 października 1943 roku, gdy ORP „Orkan” okręt został storpedowany przez U-378 na północny-wschód od Islandii.

Komandor porucznik dyplomowany Roman Stankiewicz (ur. 1898) był pierwszym polskim oficerem marynarki, który w latach 1926 – 1928 odbył studia specjalistyczne we Francuskiej Wyższej Szkole Morskiej zyskując tytuł oficera dyplomowanego. W 1939 roku dowodził dywizjonem niszczycieli wraz z którym przeszedł w dniach 30 sierpnia – 1 września 1939 roku na wody brytyjskie. Zginął 26 listopada 1940 roku jako dowódca przejętego od Francuzów patrolowca „Medoc”, storpedowanego przez niemiecki samolot w Kanale La Manche.

Jedynym Polakiem, który zrobił błyskotliwą karierę w siłach zbrojnych wilhelmińskiej Rzeszy był Józef Unrug, człowiek–instytucja Polskiej Marynarki Wojennej doby II RP. Urodzony w 1884 roku, ukończył studia w Akademii Morskiej Cesarskiej Marynarki w Kilonii. W 1907 roku został podporucznikiem marynarki, służąc na krążownikach i kanonierkach Kaiserliche Marine, a następnie (już jako porucznik marynarki) na okręcie liniowym „Friedrich der Große”. W czasie I wojny światowej służył na okrętach podwodnych jako oficer nawigacyjny, dowódca (m. in. UC8, UB 25), wreszcie już jako dowódca flotylli okrętów podwodnych. Do grona jego ówczesnych podwładnych należeli m. in. porucznicy – Karl Dönitz oraz Kurt Utke. Ten drugi we wrześniu 1939 roku w stopniu komandora (niem. Kapitan zur See) dowodził pancernikiem „Schlesien”, który pojedynkował się z helską baterią cyplową. Z floty niemieckiej Unrug zwolnił się na własną prośbę w marcu 1919 roku podejmując służbę w Polskiej Marynarce Wojennej. Jego zasługi dla rozwoju polskiej marynarki były olbrzymie.

Choć udział byłych oficerów Kaiserliche Marinne w korpusie oficerskim floty II RP był ograniczony, rzecz miała się dokładnie odwrotnie w przypadku korpusu podoficerów starszych (zawodowych). W pierwszych latach istnienia Marynarki Wojennej dwie trzecie z nich miało za sobą służbę we flocie niemieckiej. Prawie 30 proc. składu osobowego w tym korpusie stanowili podoficerowie wywodzący się z c. i k. floty, mniej niż 5 proc. pochodziło z carskiej floty wojennomorskiej. Bez ich doświadczenia i zaangażowania budowa marynarki wojennej pod biało – czerwoną banderą byłaby niemożliwa.

Wojna, będąca najbardziej drastyczną formą weryfikacji zdolności sił armii i floty, potwierdziła wysoki poziom morale i wyszkolenia polskiego marynarza. Polska Marynarka Wojenna była jedynym rodzajem sił zbrojnych RP prowadzącym nieprzerwanie działania zbrojne od pierwszego do ostatniego dnia wojny. Było to zasługą jej dowódców (zwłaszcza admirałów Świrskiego i Unruga), ale co najmniej w części także i wysokiego poziomu wyszkolenia i morale marynarek państw zaborczych. W 1939 roku tylko nieliczni wychowankowie Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej byli oficerami stopnia sztabowego (od komandora, podporucznika wzwyż), część dowództwa… nadal spoczywała na barkach ich starszych kolegów wywodzących się z flot państw zaborczych. Podobnie wyglądała sytuacja wśród podoficerów zawodowych. Zdecydowana większość zdała ten trudny egzamin celująco. Bez kadr wykształconych pod banderami państw zaborczych budowa polskiej floty byłaby poważnie utrudniona, być może w ogóle niemożliwa.

Roman Kochnowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij