W tekście piosenki z najnowszej płyty jednego z najbardziej rozpoznawalnych twórców muzyki hip hop na świecie nie przez przypadek pojawia się gra słowna sugerująca przestępcze praktyki znanego w przemyśle muzycznym producenta. Gubiąc literę „p” w słowie oznaczającym rapera, po którym pojawia się pytanie „did he?”, Eminem uchylił rąbka tajemnicy, której wyjaśnienie zapewne wstrząśnie Ameryką.
16 września pod wzgórzami Hollywood zatrzęsła się ziemia. Sean Combs zwany „Puff Daddy”, „P. Diddy”, „Diddy”, „PD”, „Love” został zatrzymany w związku z prowadzonym wobec niego od lat śledztwem. Prokuratura zarzuciła muzykowi zorganizowanie przestępczego spisku, handel ludźmi w celach seksualnych oraz transport osób w celu uprawiania prostytucji. Zajmujący się tą sprawą eksperci twierdzą, że aresztowanie rapera może być początkiem afery, która wywróci do góry nogami celebrycki i polityczny światek, a sam Combs to zaledwie czubek góry lodowej.
Wszystkie grzechy „Diddy’ego”
Wesprzyj nas już teraz!
Przygotowany przez funkcjonariuszy nowojorskiej prokuratury 14-stronicowy akt oskarżenia wobec znanego w show-biznesie pod różnymi pseudonimami producenta i muzyka, to nie tylko wniesione do sądu pismo procesowe. Każda jego linijka skrywa mroczną, pełną bólu i cierpienia historię poszkodowanych.
Zgodnie z treścią dokumentu, przez dziesięciolecia oskarżony wykorzystywał, groził i zmuszał kobiety oraz „inne osoby” do zaspokajania swoich seksualnych pragnień. Combs miał również kontrolować, zastraszać, jak również stosować wobec ofiar przemoc fizyczną i psychiczną. Do swoich niecnych praktyk raper wykorzystywał stworzone przez siebie imperium biznesowe, w skład którego wchodziły między innymi wytwórnie płytowe, studia nagraniowe, linia odzieżowa, biznes alkoholi wysokoprocentowych, agencja marketingowa oraz sieć telewizyjna i firma medialna. Kierowane pod adresem muzyka zarzuty dotyczą również naruszeń prawa obejmujących – obok handlu ludźmi – pracę przymusową, transport między stanami w celu prostytucji, zmuszanie i nakłanianie do nierządu, przestępstwa narkotykowe, porwania, podpalenia, przekupstwa i utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości.
W przestępczej działalności oskarżonego uczestniczyli bliscy współpracownicy, osobiści asystenci, członkowie ochrony oraz personel gospodarstwa domowego. Udział niektórych z nich stanowił pokłosie stosowanych przez „Diddy’ego” aktów zastraszania, manipulacji, przekupstwa oraz groźby odwetu. Wielu z zatrudnionych w „przedsiębiorstwie” Combsa korzystało jednak na organizowanym przez niego procederze, toteż głośna afera nie dotyczy wyłącznie muzyka. Najbliższe miesiące pokażą „ciężar” sprawy, w której aresztowanie producenta muzycznego może zapoczątkować łańcuch zdarzeń zwanych potocznie „efektem domina”. Fani hip-hopu liczą na to, że wraz z ujawnianiem kolejnych detali śledztwa, na światło dzienne wypłyną nieznane dotąd informacje dotyczące okoliczności zabójstwa Tupaca Shakura i śmierci Notoriusa B.I.G. Od lat w amerykańskim muzycznym światku mówi się bowiem o inspirowanych przez Combsa wydarzeniach, których finałem był zgon popularnych raperów.
„Freak Offs”, czyli Sodoma i Gomora
Jedną z najbardziej odrażających odsłon „sprawy Diddy’ego” są ujawnione przez media i prokuraturę szczegóły organizowanych przez muzyka od dekad seksualnych orgii, zwanych Freak Offs, będących nieoficjalną częścią jego słynnych White Parties. Aktualnie nie wiadomo, czy ubrani na biało uczestnicy imprez, w tym „celebrycka śmietanka” amerykańskiego przemysłu rozrywki, politycy i przedstawiciele życia publicznego, wiedzieli o przestępczej działalności Combsa. Zgodnie z doniesieniami, organizator seksualnych after parties miał bezprawnie nagrywać intymne relacje odurzonych w tym celu uczestników przyjęć, by następnie szantażować swoje ofiary groźbą upublicznienia kompromitujących materiałów.
Wedle zawartych w akcie oskarżenia treści, w marcu 2024 r., podczas przeszukań rezydencji rapera w Miami na Florydzie i Los Angeles w Kalifornii, policja przejęła różnego rodzaju przedmioty, w tym broń, narkotyki i ponad 1 000 butelek oliwki dla niemowląt oraz lubrykantu. Ujawnione przez prokuraturę szczegóły śledztwa korespondują z przekazanymi przez Cassie Venturę, piosenkarkę i byłą życiową partnerkę „Diddy’ego”, informacjami w przygotowanym przez nią pozwie przeciwko Combsowi. O wiarygodności wyjawionych organom ścigania szokujących detali z życia pary świadczą upublicznione w 2023 roku nagrania z kamer jednego z hoteli. Widać na nich, jak muzyk kopie leżącą na korytarzu kobietę, po czym wciąga ją do hotelowego pokoju, gdzie następnie miała być dalej bita i poniżana. Mimo zawartej między stronami ugody, sprawa zgłoszonej przez piosenkarkę przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej zachęciła inne ofiary Combsa do złożenia obciążających go zeznań. Reprezentujący 120 pokrzywdzonych w zbiorowym pozwie przeciwko producentowi muzycznemu prawnik Tony Buzbee ujawnił, że wśród ofiar niemoralnych praktyk rapera, obok mężczyzn i kobiet, znajdowali się nieletni, z których najmłodszy w chwili dokonanego przestępstwa miał zaledwie 9 lat. Lista poszkodowanych jest o wiele dłuższa. Z każdym dniem dopisują się do niej kolejne osoby. W świetle medialnych spekulacji w gronie pokrzywdzonych przez Combsa znajdują się nazwiska znane z czołowych stron topowych gazet.
„To są źli ludzie”
Błyszczące w świetle jupiterów gwiazdy różnego rodzaju scen zwykle nie są postaciami, za które uchodzą wśród swoich fanów. Historia kultury masowej dostarczyła nazbyt wielu negatywnych przykładów znanych z ekranu ludzi, którzy w życiu prywatnym okazywali się dalecy od kreowanego w mediach wizerunku, by przypadek „Diddy’ego” można było uznać za incydentalny. Wiele wskazuje na to, że sprawa Seana Combsa wysadzi w powietrze „hollywoodzkie szambo”. Jak twierdzą komentatorzy z kręgu topowych amerykańskich celebrytów, Hollywood to bardzo dobrze naoliwiona machina, w której liczy się przede wszystkim marka (brand), czyli cały system wyobrażeń na temat prowadzonego przez gwiazdy życia oraz wyznawanych przez nie wartości. Combs przekonał się o tym na własnej skórze, gdy jedna ze stacji telewizyjnych opublikowała wspomniane nagranie z hotelowego monitoringu. Nikt z licznego kręgu znajomych nie odważył się wówczas stanąć w obronie agresora.
Podobnie cicho zrobiło się po aresztowaniu rapera przez funkcjonariuszy służb federalnych. Blisko związany z branżą muzyczną Gene Deal, były ochroniarz muzyka, w jednym z udzielonych wywiadów powiedział, że wiele z hollywoodzkich gwiazd zapewne modli się teraz w duchu, by związane z nimi kompromitujące materiały nie ujrzały światła dziennego. Obok ludzi świadomie korzystających z uciech osławionych Freak Offs, uczestnikami nieoficjalnej części „białych imprez” u Diddy’go miały być osoby, których obecność tam budzi aktualnie spore wątpliwości.
Głośno mówi się o ofiarach przestępczych praktyk organizatora after parties, wśród których miał znaleźć się jeden z najbardziej popularnych twórców młodego pokolenia – Justin Bieber. Komentująca w mediach sprawę Combsa była piosenkarka Jaguar Wright wskazała na niechlubną rolę Ushera, znanego wokalisty R&B, w nawiązaniu kontaktu „Diddy’ego” ze stawiającym pierwsze kroki na muzycznych scenach Bieberem. Odnosząc się do przeszłości Ushera, który – wedle doniesień Gene’a Deala – sam jako nastolatek był ofiarą homoseksualnych praktyk Combsa, Jaguar Wright nie pozostawiła na wokaliście R&B i całej „celebryckiej śmietance” suchej nitki. Wright swoją wypowiedź o standardach panujących w branży i nikczemnej postawie Ushera zakończyła, głośno mówiąc: „To są źli ludzie”.
Sprawa większa niż „Diddy”
Sprawa Seana Combsa zdaje się być większa niż sam jej bohater. Najbliższe miesiące, jeśli nie lata, pokażą szerszy kontekst działalności producenta muzycznego. Wiele wskazuje na to, że trawiący od dekad proceder mógł istnieć za cichym przyzwoleniem ważniejszych od „Diddy’ego” ludzi. Istnieje obawa, że muzyk podzieli los Jeffreya Epsteina, skazanego za przestępstwa seksualne finansisty i multimilionera, który w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach miał w areszcie popełnić samobójstwo. Podobnie jak w przypadku afery związanej z raperem, w sprawę Epsteina miały być zamieszane osoby ze świecznika amerykańskiego establishmentu. W tym kontekście godne uwagi są publicystyczne tezy mówiące o gremialnym poparciu hollywoodzkich gwiazd dla kandydującej na prezydenta USA Kamali Harris, będącej – według tej optyki – żyrantką dotychczasowego status quo w powiązanym z polityką przemyśle rozrywki.
O ile polityka i biznes rządzą się swoimi prawami, trudno przewidzieć, jaki wpływ na kulturę, której istotnym elementem są odbiorcy, będzie miała ta afera. Ujawnione przez media i prokuraturę szczegóły śledztwa boleśnie zweryfikowały moralną kondycję hollywoodzkich gwiazd. Oniemiała z wrażenia amerykańska publika powinna jednak wiedzieć, że strącenie z piedestału Boga i oddawanie czci człowiekowi może skończyć się tym, że będący pod wrażeniem własnego idola fani w rzeczywistości identyfikują się z bandą ekscentryków stosujących w perwersyjnych celach oliwkę dla niemowląt, których niemoralne wybryki sfilmował w niegodziwym zamiarze inny idol, aktualnie przebywający w areszcie.
Prawda jest taka, że człowiek nie może istnieć w pełni bez adoracji swojego Stwórcy. Jeśli traci z oczu perspektywę, że został stworzony na „obraz Boży i podobieństwo”, tworzy sobie skrojonych na własną miarę fałszywych bożków, którymi otaczając się niczym zwierciadłem, zadaje kłam prawdzie o sobie, tkwiąc w odmętach głupoty prowadzącej ostatecznie do zguby. Nie bez powodu napisano bowiem: „Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4, 5 – 8).
Anna Nowogrodzka-Patryarcha