Jordan Peterson to jeden z najszerzej znanych psychologów na świecie – na przekór wielu kolegom po fachu i wbrew tak zwanej politycznej poprawności. Liczne tłumaczenia książek przysporzyły mu fanów w wielu zakątkach globu, a nagrania z wykładów robią furorę w internecie. Jednocześnie w ostatnich latach kanadyjski psycholog blisko związał się ze środowiskiem konserwatywnym, trafnie piętnując ruchy nowej lewicy czy coraz bardziej widoczne na Zachodzie sympatie komunistyczne. Nie zdecydowała o tym wyłącznie zbieżność politycznych sympatii, a coś znacznie więcej. W gruncie rzeczy psychologia Petersona ma wręcz kontrrewolucyjny potencjał. Podczas, gdy przedstawiciele tylu nurtów „terapeutycznych” koso spoglądają na zasady moralne i zalecają nieskrępowaną „samorealizację”, ten sprawny intelektualista daje pogubionym ludziom coś, co rzeczywiście może pomóc im zmienić własne życie.
Na tle współczesnej psychologii poglądy Petersona nie mogą nie rzucać się w oczy. Ceniony specjalista, który ma czelność krytykować oddalanie się od zachodnich wartości „zogniskowanych wokół religii, narodu, kultury”, musi szokować kolegów, dla których „pluralizm” jest ulubionym sloganem, a etyczny relatywizm – przynajmniej względem wielu kwestii – niemal oczywistością. Przy tym były wykładowca Uniwersytetu w Toronto, jak przystało na erudytę, swoje tezy wygłasza w iście porywającym stylu.
Wesprzyj nas już teraz!
Peterson zdawał sobie zresztą doskonale sprawę z tego, jak znaczący dystans dzieli przekonania jego i akademickich kolegów. „Zawsze myślałem, że gdy ludzie dokładnej przeanalizują moje nauki, zrobi się afera”, wspomina na kartach swoich „12 życiowych zasad”.
Przed kilkoma laty wokół niego rzeczywiście zawrzało. W 2018 roku o tym, jak „niebezpieczne” tezy wychodzą z jego ust pisał chociażby „The Guardian”. Przez ostatnie 6 lat niepochlebne artykuły i kąśliwe wypowiedzi pod adresem kanadyjskiego psychologa zdążyły się już mocno namnożyć „na salonach”, w mediach głównego nurtu…
Zostawmy jednak na boku polityczny spór, w jaki wplątał się Peterson. Bo choć o sprawach społecznych, a szczególnie o lewicowych ideologiach, mówi zręcznie, to w dziedzinie swojej specjalizacji wypowiada się w sposób zgoła wyjątkowy.
Człowiek – nie taki cudowny, jak go malują
Tej unikalności nie sposób przecenić. Peterson nie tylko popularyzuje wnioski, których niejeden psycholog wystrzega się jak czart wody święconej. Czyni z nich w zasadzie fundament własnej refleksji. W swoich pracach i wykładach poczytny autor wbija czytelnikowi do głowy: nie jesteś żadną cudowną istotą. Ludzie nie są z natury dobrzy. To nie ograniczenia i zasady rujnują twoje zdrowie psychiczne – motorem destrukcji jest twój wewnętrzny chaos, małość i nihilizm…
Zetknięcie z Petersonem obfituje w „anty-narcystyczne” treści. Dlatego odbiorca zaznajomiony z popularną psychologią może znaleźć w nim wezwanie do otrzeźwienia. Sprzeciw wobec „optymizmu antropologicznego” zostaje zresztą przez Petersona rzeczowo uzasadniony. Logika „autoekspresji” i realizacji „popędów” są zupełnie błędne. Przekonują one, że człowiek musi wyzbyć się zasad i ograniczeń, by sięgnąć po życiową satysfakcję. W ten sposób może jednak co najwyżej stracić resztki sensu i poddać się wewnętrznemu chaosowi, ostrzega rozchwytywany autor.
Podobne zapewnienia to wyłącznie pusta mantra. Gonienie za tym, czego chcesz, nie naprawi twojego życia, ale na pewno może Cię zrujnować. Jeden z popularnych wykładów Petersona, zatytułowany „Po prostu powiedz szczęściu nie” wyjaśnia, że nikt z nas nie posiada w sobie takiego potencjału, by mógł w oparciu o własne „widzimisię” piąć się w górę i zbudować wartościowe życie. Ludzie goniący wyłącznie za satysfakcją prędzej czy później wpadają w depresję, stają się mali i karłowacieją, a nawet popełniają zbrodnie.
„Na Zachodzie od dekad oddalamy się od naszych kultur, zogniskowanych wokół religii, narodu, kultury (…) – po części aby zrezygnować z konfliktów. Niestety w związku z tym degenerują nas nihilizm i dekadencja – trudno uznać, że zrobiliśmy krok naprzód” – wyjaśnia współczesną rzeczywistość uczony.
Według Petersona, psychiczna kondycja ostatnich pokoleń uprawnia jedynie smutne diagnozy. Ludzie Zachodu nie wiedzą, po co żyją, zmagają się z załamaniami, popadają w nałogi. „Mądre głowy” cieszą się tym, jak wielkie kroki naprzód stawiamy w obszarze technologii, tymczasem w zakresie zdrowia psychicznego kulejemy jak nigdy przedtem. Według byłego wykładowcy Uniwersytetu w Toronto, część winy za ten fakt ponoszą rodzice pokolenia lat 60. Wychowali oni swoje dzieci na propagandzie życia chwilą i zabawy życiem. Gdyby nie propaganda egocentryzmu i zmysłowości, być może moim rówieśnikom udałoby się coś osiągnąć, zbudować w życiu trwałego i znaleźć jakaś realną wartość – pisze uczony.
Ciężar samoświadomości
Z życia całych pokoleń na dobre wyparował więc – zdaniem Petersona – sens. Fatalny skutek tego braku ekspert zilustrował życiorysem swojego kolegi, którego na kartach „12 zasad życiowych” nazywał „Chrisem”. Ten mężczyzna, który ostatecznie skończył fatalnie, żył jak tak wielu wokół nas – bez zorientowania na jakiekolwiek przerastające go wartości. Miotał się i nigdy nie znalazł niczego, co uczyniłoby go zdolnym do stawienia czoła życiowym tragediom, smutkowi i frustracji.
Do tej refleksji Peterson przywiązuje kluczową wagę. Zło w życiu człowieka jest stale obecne. Przygniatają go własne ograniczenia, ranią bliscy. Ten zewnętrzny „chaos” łatwo wkrada się do wnętrza, gdzie zresztą ma naturalne miejsce. Jeśli nie spotyka oporu – na cierpienie doświadczanie w świecie człowiek zdolny jest odpowiadać wyłącznie złem oraz negacją „istnienia”, posługując się Petersonowskim językiem. W ten sposób wpada się w spiralę chaosu. Ta pochłania człowieka, zaburzając jego życie i niszcząc psychikę.
Tymczasem istnieje alternatywa – zamiast mścić się na rzeczywistości, człowiek może zaakceptować istniejące w świecie zło i odpowiedzieć dobrem. We wszechobecny chaos może wprowadzić nieco porządku. Jak sądzi intelektualista, takie postępowanie nazywamy szlachetnym, a jego przykład czerpiemy z „archetypu” Chrystusa zbawiającego ludzkość na drzewie Krzyża.
Jeśli za osobisty cel obierzemy przyjęcie takiej właśnie postawy, będziemy odporniejsi, cierpienie nas nie złamie – a przedstawi nam się jako szansa. W każdych okolicznościach zamiast narzekać, poszukamy sposobu na dążenie do tego najwyższego sensu.
Brzmi trudno? Z pewnością – i o to chodzi. Petersonowska psychologia wyrzeka się zaklęć i łechtania ego. Krzyczy głośno do czytelnika: „pogódź się z tym, jak jest”. Zwyczajnie dlatego, że nie masz alternatywy. Rzeczywistość życia nie jest fajna. Wszystkie doświadczenia nie będą wyłącznie przyjemne. Co możesz z tym zrobić? Albo będziesz czynił świat jeszcze gorszym, albo spróbujesz wziąć w garść przynajmniej siebie. Nigdy nie sprawisz, by wszyscy traktowali Cię dobrze – ale możesz wzmocnić swój charakter. Będziesz miał go zawsze przy sobie. Pomoże Ci wyjść z opresji, a przynajmniej nie pogarszać sytuacji dla siebie i wszystkich wokół.
A zatem wprowadź do swojego życia odpowiedzialność, radzi poczytny autor. Pilnuj swoich zobowiązań i bacz na własne postępowanie. Jego najlepszy wzór zawierają tradycyjne teksty kultury – mądrość etyczna zgormadzona przez twoich przodków. Bądź każdego dnia lepszy. Nie pozwól sobie wmówić, że wszystko jest relatywne, że to co robisz, nie ma znaczenia. Bo jednym pewnym co masz jest twoja duchowa kondycja – tylko i aż tyle.
Jak sądzi Peterson, bez tego drogowskazu człowiek nie jest w stanie udźwignąć ciężaru własnej samoświadomości. Ponieważ jesteśmy obdarzeni duszą rozumną, wiemy, że nasze życie – jeśli zostaje oderwane od etycznych standardów – niewiele jest warte. Zdajemy sobie sprawę, jak marny jest człowiek i jak chętnie ulega złu. To dręczące sumienie, depresyjne wiadomości. Jak zachować wobec nich psychiczną stabilność? Szacunek do siebie pozwala utrzymać dążenie do wyższego, moralnego dobra. Bez niej człowiek wchodzi na tory destrukcji siebie samego i nienawiści do stworzonego świata. Łamią go trudy egzystencji, raz po raz pochylając coraz bardziej ku ziemi i beznadziei.
12 cennych wskazówek
„12 życiowych zasad”, zawartych przez Petersona w jego najpopularniejszej książce, to próba udzielania czytelnikom podpowiedzi, w jaki sposób rozpocząć drogę ku temu wysokiemu standardowi. Co konkretnie myśliciel proponuje tym, którzy chcą powstać z życiowego dołka? Nadane poradom nazwy kiepsko oddają ich głęboką treść. Każdej z nich poświęcony jest jednak dłuższy rozdział, objaśniający dosyć dziwne tytuły. Oto one:
I
Pierwsza z zasad brzmi: „Pilnuj sylwetki: Ramiona wyciągnięte, plecy proste”. Wskazówka ta dotyczy wizerunku, jaki przybieramy: przed innymi, ale i samymi sobą. Mimo błędów i wielu słabości nie powinno się przedstawiać w społeczeństwie jako przegranego. Otoczenie bowiem tylko czeka, by taka pozycję wykorzystać. Dbaj o swoją postawę i prezencję, radzi psycholog. Co więcej – jak zauważa Peterson – człowiek to nie tylko ciało, ale i umysł. Przyjmowanie odważnej postawy uczy „wyprostowania w wymiarze metafizycznym”, sądzi. Stawaj śmiało wobec doświadczeń i niebezpieczeństw. Nie poddawaj się – inaczej już przegrałeś.
II
„Traktuj siebie samego jak osoby, na których Ci zależy” – to druga wskazówka, jaką sławny myśliciel podsuwa czytelnikowi. Zdaniem Petersona, brak szacunku do samego siebie to skutek… porzucenia prawdy i moralnego dobra. Gdy dopuszczamy się zła, wstydzimy się samych siebie i tracimy zainteresowanie podtrzymywaniem własnego dobrostanu. To dlatego pacjenci pogrążeni w depresji niechętnie stosują się do zaleceń lekarskich. W rzeczywistości nie są przekonani, że zasługują na poprawę losu. By cenić siebie samego, trzeba mieć poczucie sensu, który nadaje wartość czynom, podkreśla autor.
III
Trzecia zasada – „Przyjaźnij się z ludźmi, którzy życzą Ci jak najlepiej” – dotyczy po prostu dobierania środowiska wspierającego nasz moralny postęp. W relacjach, które degenerują i upośledzają wewnętrzną kondycje nie należy trwać, a nadzieje na ich uzdrowienie bardzo często są według Petersona złudne.
IV
Podpowiedź czwarta – „Nie porównuj się z tym, kim inni są dzisiaj, ale z tym, kim ty byłeś wczoraj” – dotyczy wartościowania własnych czynów i oceniania swoich umiejętności. Pisarz przypomina, że nie brak psychologów przekonujących, że aby utrzymać pozytywną samoocenę, trzeba trwać w optymistycznych iluzjach. Skoro zawsze znajdzie się ktoś, kto nas przerasta, to należy chwalić się, nawet gdy nie ma ku temu powodu. Szczycić się dokonaniami w dziedzinach, w których radzimy sobie przeciętnie. Trudno o bardziej nihilistyczną i godną pożałowania koncepcję – komentuje Kanadyjczyk.
Dobrą alternatywą ma być logika rozwoju. Iluzje, nawet i przyjemne stają nam na drodze w doskonaleniu się. Tam, gdzie mamy braki każą nam zakrywać oczy, a nasze wady przedstawiać w dobrym świetle. W rzeczywistości należy oceniać się wobec standardów, a nie wobec innych. Ważne, ile każdego dnia czyni się kroków naprzód, a nie kto wyprzedza nas na drodze, poucza autor.
V
Zasada piąta poświęcona jest wychowaniu. W rozdziale „nie pozwól swoim dzieciom robić niczego, co sprawia, że ich nie lubisz” Peterson rozprawia się ze współczesnymi koncepcjami wychowawczymi, domagającymi się porzucenia dyscypliny, szkodzącej rzekomo kreatywności podopiecznych.
Choć slogan ten cieszy się ogromną popularnością, to w rzeczywistości pozostaje ideologiczną bzdurą. Jak wyjaśnia kanadyjski psycholog, wyniki badań wskazują, że to w zdyscyplinowanych środowiskach częściej stwierdza się kreatywność. Dzieci zaś nie są przygotowane do samodzielnego życia i muszą nauczyć się, jak wolno, a jak nie powinno się postępować. Liberalne podejście podpowie im, że niegodziwe zachcianki, krzywdzenie innych, wymuszanie, a wreszcie agresja nie spotykają się z karą i stanowią optymalne rozwiązywania problemów.
Dzieci nie mogą robić wyłącznie tego, co chcą, bo żaden młodzieniec nie lubi arytmetyki. A jednak, gdzie bylibyśmy bez niej? – pyta trafnie myśliciel.
VI
Kolejna myśl mówi: „Zanim zaczniesz krytykować świat – zaprowadź porządek we własnym domu”. Ta podpowiedź dotyczy tak chętnie wydawanych sądów krytycznych o świecie, kulturze czy tradycji. Czy rzeczywiście malkontenci są uczciwymi sędziami, gdy negują czyjąś wartość, przekonani o nieomylności własnych racji? Czy żyją na tyle uczciwie, by obnażać błędy całej sztafety pokoleń?
Zdaniem Petersona, to osobiste porażki i wewnętrzny nieład motywują wielu współczesnych ideologów do pogardy względem innych. Często to nimi, a nie obiektywnym sądem kierujemy się również my, gdy oceniamy tych, którzy nie wzbudzają naszej sympatii. Tymczasem zanim zacznie się plwać na los, wygrażać Bogu, arbitralnie oceniać sąsiadów i znajomych, trzeba dokładnie zweryfikować własne życie i przemienić się w dążeniu do doskonałości. Wtedy być może uzyskamy właściwą perspektywę i dostrzeżemy, ile zła powodują nasze własne moralne braki – nie rzekoma niesprawiedliwość świata czy „opresyjny system”.
VII
Po siódme, pisarz zachęca: „idź za tym, co wartościowe, a nie za tym, co wygodne”. Choć postępowanie w zgodzie z zasadami może być trudne, to gonienie za przyjemnością bez moralnej refleksji sprowadza prawdziwe tragedie. Cierpią na nich tak jednostki, jak i całe społeczeństwa. Dlatego powinniśmy ćwiczyć się w zdolności „odraczania gratyfikacji” – czyli oddawania się większym przedsięwzięciom, których owoce zbierzemy dopiero w przyszłości. W chaotycznej gonitwie za ulotnym zadowoleniem można się tylko zagubić – tymczasem nakierowanie na doniosły cel prędzej czy później stanie się źródłem długotrwałego spełnienia”.
„Podążanie za tym, co wygodne oznacza podporządkowanie się ślepym impulsom. (…) Uosabia niedojrzałość i nieodpowiedzialność. To, co wartościowe wyłania się, gdy panujemy nad impulsami i potrafimy je organizować”, czytamy w „12 zasadach życiowych”.
VIII
„Mów prawdę, a przynajmniej nie kłam” – doradza Peterson. Słowa wpływają w końcu przede wszystkim na tego, który je wypowiada. Sięgając po fałsz unikasz odpowiedzialności i farbujesz rzeczywistość. Rezygnujesz z szansy na wprowadzenie porządku w miejsce chaosu, jaką otwiera zetknięcie się z rzeczywistością. W ten sposób uczysz się poświęcać to co ważne, dla tego co przyjemne. Stajesz się konformistą – ostrzega. Z czasem – tak jak twoje słowa – degeneracji ulegną twoje czyny, jeśli nie skończysz z taką postawą.
A co jeśli prawda jest „za trudna”, „okrutna”, „niepoprawna politycznie”? „Tylko skrajnie cyniczna, pozbawiona nadziei filozofia może twierdzić, że jedyną drogą ulepszenia rzeczywistości jest jej fałszowanie. Taka filozofia osądza i potępia Istnienie. Potępia prawdę jako niewystarczającą, a człowieka uczciwego jako żyjącego złudzeniami. Taka filozofia zarazem krzewi i usprawiedliwia powszechną korupcję”, odpowiada Kanadyjczyk.
Kłamstwo niszczy jednak nie tylko przez manipulacje słowem, ale również przez zaniedbania i uczynki zaprzeczające deklarowanym wartościom. Peterson zachęca, by wystrzegać się i ich. By nie akceptować milcząco tego, co bezsensowne i złe – ani nie pozwalać sobie na „gierki” z sumieniem.
IX
Reguła dziewiąta, zatytułowana „Zakładaj, że twój rozmówca może wiedzieć coś, czego ty nie wiesz”, zachęca w gruncie rzeczy refleksyjności. Słynny uczony zwraca nam uwagę, że bardzo często – choć wydaje nam się, że rozważnie planujemy nasze zachowania – w rzeczywistości oszukujemy samych siebie. Wszystko dlatego, ze „prawdziwe myślenie” wbrew obiegowemu powiedzeniu, boli. Według Petersona, nawet bardzo.
W końcu krytyczny namysł nad własnym postępowaniem, rezygnowanie z nieodpowiednych planów, zmierzenie się ze świadomością błędu – to wszystko rozczarowujące w pierwszej chwili doświadczenia. Co gorsza, rozumne zachowanie zmusza do podporządkowania impulsów intelektowi.
Z tych względów ludzie bardzo często uciekają od szczerej refleksji, zamiast tego „racjonalizując” własne uczynki – czyli nadając im wygodne interpretacje już po fakcie. Toteż wielu z nas potrzebuje zewnętrznego słuchacza, który spojrzy na nasze postępowanie z innego punktu widzenia. Jak zauważa autor, w roli tej sprawdzają się przede wszystkim powszechne przekonania i kulturowe reguły: „Wszystko, co nowe i radykalne niemal zawsze okazuje się błędne. Potrzeba naprawdę przekonujących, wiarygodnych dowodów aby ignorować czy postępować wbrew dominującej opinii. To przecież głos kultury, do której przynależysz. To stary, wielki dąb. Przesiadujesz na jednej z jego gałęzi. Gdy się złamie, na dół wiedzie daleka droga (…)”.
„Mówię to, choć mam pełną świadomość, że kontrowersyjne opinie czasem bywają słuszne. I to czasem w kwestiach tak istotnych, że odrzucając je tłum staje się autorem swojej własnej zguby. To z tej przyczyny każdy człowiek jest moralnie zobligowany mówić prawdę i nie uginać się pod presją większości” – dodaje autor „12 zasad życiowych”.
X
Choć zasada 10 brzmi „bądź precyzyjny w tym, co mówisz”, to zaleca dokładność również w określaniu własnych dążeń i oczekiwań. Każda animozja, każdy dylemat i problem wyrzucony ze świadomości będzie urastał do niebezpiecznej rangi, aż pewnego dnia przerodzić się może w życiowy kryzys.
Tymczasem ludzie z lubością unikają wielu problemów aby nie musieć się zmieniać. Byle tylko uniknąć konfliktu. Jeśli nie będziemy porządkować swojego życia, prędzej czy później znienacka zbierzemy gorzkie owoce lenistwa… Odkładanie ważnych spraw w nadziei, że wyprostują się same, sprzyja nieporządkowi. Zamiast tego wyjaśniajmy naszą sytuację w relacjach, rozwiązujmy konflikty, klarujmy różnice. Jasno precyzujmy nasze cele, dążenia, intencje. Uważność pozwoli nam reagować zanim naprawienie spraw okaże się wyjątkowo trudne – radzi Peterson.
XI
Kolejna reguła to jeszcze jedna wskazówka dla rodziców. Podczas, gdy ta wcześniejsza podkreśla ich wychowawczą odpowiedzialność, zasada jedenasta przypomina o przestrzeni wolności, jakiej potrzebuje potomstwo dla właściwego dojrzewania. Dzieci aby się doskonalić, muszą stawiać sobie wyzwania, a to oznacza wychodzenie poza strefę komfortu. Z tego powodu młodzi muszą podejmować ryzyko, sprawdzać na ile ich stać – a rodzice powinni wystrzegać się nadmiernej ingerencji. Bezpieczeństwo nie zawsze jest najważniejsze – gdyby było, zamknęlibyśmy się w domu na cztery spusty, uprzednio obficie zaopatrzeni. Zamiast tego ryzykujemy aby osiągać wartościowe rezultaty. Dlatego „nie przeszkadzaj dzieciom gdy jeżdżą na deskorolce”.
„Gdy w naszym życiu brakuje elementu ryzyka, snujemy się po świecie z wigorem leniwca, nijacy, bezkształtni i nieobecni. Wyeliminowanie z otoczenia wszystkiego, co niebezpieczne, sprawia, że w momencie, gdy coś takiego się pojawia, jesteśmy zbyt przerażeni aby skorzystać z szans i możliwości, jakie towarzyszą ryzyku”, zauważa kanadyjski psycholog. A przecież nikt nie chce, by w podeszłym wieku opiekowała się nim grupa nieudaczników…
XII
„Pogłaszcz kota napotkanego na ulicy” – radzi na koniec czytelnikowi Peterson. To wskazówka, by umieć doceniać to, co w życiu dobre, nawet jeśli nie jest łatwo dostrzegalne. Często utyskujemy na los gdy naszych bliskich spotyka cierpienie i choroba. Narzekamy na ludzkie ograniczenia. Sądzimy, że najlepiej byłoby się ich pozbyć…
A jednak: czy gdyby najdrożsi nam ludzie stali się niezniszczalni – niewrażliwi ani na życiowe trudy, ani trudne emocje, czy wciąż łączyłaby nas ta cenna więź? Czy darzylibyśmy ich czułością, jaką im okazujemy? Czy moglibyśmy się dla nich poświęcić i dawać coś z siebie? Wbrew pozorom kruchość życia to również okazja do wykorzystania.
Co mają z tym wszystkim wspólnego koty? Peterson za pomocą obrazu głaskania przypadkowego dachowca zaleca, by doceniać proste, przyziemne przyjemności. Jeśli zachowasz uwagę i porządek, to nawet w najtrudniejszych doświadczeniach będą Cię one podnosić na duchu i trzymać w dobrej formie, uważa kanadyjski psycholog. Dbaj o to, by napotykane problemy nie pochłonęły cię. Obronić przed tym może trzymanie dyscypliny i rutyny dnia, poświęcanie najtrudniejszym doświadczeniom tylko wcześniej zaplanowanych pór i… wdzięczność za to, co piękne.
Psychologiczna kontrrewolucja?
Czy te stoickie wskazówki rzeczywiście można uznać za kontrrewolucyjne? Bezdyskusyjnie. Popularna psychologia wpaja nam – całkiem skutecznie – że gwarantem zdrowia jest relatywizm moralny i zaspokajanie własnych zachcianek. Peterson rzeczowo i trafnie odkłamuje ten fałsz. To cnota uzbraja nas i zabezpiecza psychiczny dobrostan. Zmysły ani wybujałe ego nie są dobrym drogowskazem – kłamią i wiodą na manowce…
Skoro – jak piszą zarówno święty arcybiskup Józef Sebastian Pelczar, jak i profesor Plinio Corrêa de Oliveira – zaczynem antycywilizacyjnych ruchów są pycha i zmysłowość, to myśl Petersona w sferze psychologii można uznać za świetne narzędzie obrony. Jedno i drugie, uważa kanadyjski autor, wpędza w depresję i rujnuje zdrowie mentalne.
Kto chce się trzymać w dobrej kondycji, musi szukać wartości i strzec moralnych zasad, a nie – jak namawiają nas głosy zewsząd – zapomnieć o nich na dobre. Nie folguj sobie, ale weź się w garść. Nie jesteś nikim zachwycającym, przed tobą długa droga treningu. Zdobądź się na pokorę i ćwicz się w dobrym. Rady Petersona, szczególnie dla entuzjastów psychologii, to w tej dyscyplinie naprawdę coś nowego: szansa na zmianę perspektywy.
Czy Europejczyk XXI wieku może wrócić do chrześcijańskich korzeni omijając wewnętrzną przemianę? Cóż, dla starożytnych Greków filozofowanie nieodłącznie wiązało się z prawym życiem. Jak podkreśla w wyjątkowo ciekawej pracy „Sokrates i inni świeci” Dariusz Karłowicz, szkoły myślenia od swoich antycznych adeptów wymagały przemiany życia i podjęcia określonych – agoge i askesis – ćwiczeń duchowych, ułatwiających nabywanie cnót. Dostrzeżenie prawdy wymaga bowiem wewnętrznego porządku. Chaos zaś skutecznie zasłania oczy tym, którzy w nim trwają…
Filip Adamus