13 września 2021

Sprzeczności „postępu”. Black Lives Matter atakuje… wegan [OPINIA]

(Fot. Pixabay)

Ideologia „postępu” powoli wchodzi w etap poważnego kryzysu. Zamiast „łączenia się proletariuszy” spod znaków LGBT, BLM, ekologizmu, feminizmu, komunizmu, socjalizmu, i tym podobnych, mamy coraz więcej „ideowych” sporów tego towarzystwa. Przewidział to już co prawda sam Józef Stalin, który jeszcze w latach 30. XX wieku mówił o „zaostrzaniu się walki klas w miarę postępów budowania socjalizmu w ZSRR”, ale już zupełnie na poważnie, wydaje się, że wspólny „front postępu” po prostu musi się rozpaść.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Lista takich „wewnętrznych sprzeczności” powoli się wydłuża. Feministki prowadzą już na całego wojnę z literką „T” jak „transpłciowcy”, ze skrótu LGBT. „Trans” i „niebinarni” ładujący się im do toalet, szatni, czy konkurujący z kobietami np. w sportach siłowych i lekkoatletycznych, przywróciły niektórym feministkom zdrowy rozsądek. Tak powstały tzw. TERF-y, które bronią feminizmu „tradycyjnego”. W „świecie postępu” to już niemal reprezentantki… „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego”. Swoje „trzy grosze” do tęczowych parad wtrącił z kolei ruch BLM. Nie podoba się im np. muzyka „techno” na marszach, bo ta jest „zbyt biała”.

 

Kolejny element „sprzeczności” to fala protestów związana z molestowaniem kobiet. Doprowadziła ona do powstania ruchu Me Too („Ja też”). Swoboda obyczajowa wprowadzana latami przez ideologów „Klubu 68” rozpadła się w proch i pył. Mężczyźni boją się już teraz nawet komplementować kobiety, by nie narazić się na zarzuty „seksizmu, „ksenofobii”, czy „machyzmu”. I tak feministyczny szantaż doprowadził niemal do społecznego… purytanizmu.

 

Inny ciekawy przypadek to imigracja. Rozpędzona w tej materii lewica nadal wspiera przyjmowanie do Europy biedaków z całego świata. Ma tu kilka celów. Likwidację tradycyjnych społeczeństw, wielokulturowość niszczącą tradycję czy zasilanie potencjału „nowej rewolucji”. Ale i tutaj okazuje się, że ten proceder zaczął zagrażać innym grupom „postępu”. Pojawienie się migrantów, często wyznających islam, wywołało np. nową falę antysemityzmu, a także różne zagrożenia dla praw i bezpieczeństwa kobiet.

 

Najnowszy przykład „sprzeczności” to oskarżenia o „przywłaszczenie kulturowe” stawiane weganom przez „aktywistów antyrasistowskich”. W ich oczach weganizm to „kradzież” tradycyjnych afrykańskich i azjatyckich przepisów przez białych hipsterów. I tak biedna eurodeputowana Sylwia Spurek jeszcze nie wie, że z „awangardy postępu” została już zdegradowana do „świata rasistów”.

Myśleli, że postępują słusznie, a tu taka niespodzianka. Nie chcieli „wyzysku zwierząt”, przyznali im tytuły „towarzyszy”, a tymczasem okazuje się, że sprawa a priori w świecie progresywizmu „nietykalna”, stała się przedmiotem krytyki ze strony jeszcze bardziej progresywnych aktywistów BLM. Obrona „sprawy zwierzęcej” została przeciwstawiona „obronie uciskanych strukturalnie mniejszości”. Oskarżenie o „przywłaszczenie kulturowe” to zarzut bardzo poważny. Stawia to wegan w obozie „kultury dominującej”, która okrada „kultury zdominowane” i w dalszym ciągu je „kolonizuje”.

 

Przykład? W 2020 roku amerykański portal Vice opublikował artykuł zatytułowany: Dear White Vegans, Stop Appropriating Your Food („Drodzy biali weganie, przestańcie zawłaszczać sobie wasze jedzenie”). Chodziło w nim o przejmowanie przez białych praktyk kulturowych całego świata, do których należy kuchnia i jej przepisy. Oskarżenie było adresowane do białych wegan i wegańskiego stylu życia. Właściwie… „czarny humor”, ale sprawy te traktowane są niezwykle poważnie. W artykule zaatakowano zwłaszcza białych wegańskich influencerów z sieci społecznościowych. Polecając np. dania na bazie orzechów nerkowca lub tofu, okradają przecież i wykorzystują rdzennych mieszkańców Afryki i Azji z ich dziedzictwa kultury.

 

Grzech to niemały, więc może trzeba zachęcać np. Sylwię Spurek et consortes, by wydobyli się z kręgu wstecznej i jak się okazuje już niemodnej ideologii. Może by doradzić im pójście po prostu do… rzeźnika. Zapewne z rady tej nie skorzystają, ale okazuje się, że i weganie mogą stać się ofiarami postępów rewolucji, która przecież lubi pożerać nie tylko tofu, ale i… własne dzieci. I tylko jedna przykrość. Trzeba przyznać, że towarzysz Stalin miał w czymś rację…

 

Bogdan Dobosz

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij