Kolejne wyroki sądowe urągające elementarnemu poczuciu sprawiedliwości sprawiają, że coraz więcej Polaków czuje, że państwo, w którym żyją, nie należy do nich i, co więcej, jest im wrogie.
Odczucie to nie jest niczym dziwnym jeśli weźmiemy pod uwagę, że III RP przez większość jej „elit” traktowana jest jako największy sukces w historii naszego narodu, zaraz po „obaleniu w Polsce komunizmu” i wyborach 4 czerwca – od ponad dwóch dekad nie potrafi rozliczyć się z peerelowskim bagażem i wyrosłymi z niego aferami. Ten grzech pierworodny rzekomo wolnej, suwerennej i niepodległej Polski, do dziś nie został zmazany i wciąż wpływa na to, że duża część społeczeństwa przyzwyczaiła się, iż nasza ojczyzna nierządem stoi. Dlatego też w III RP mają miejsce wyroki sądowe, które przeczą oczywistym faktom i są dowodem na bezmiar pychy i pogardy wobec polskiego narodu.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdzie jest sprawiedliwość?!
To, że od dwóch dekad krwawi generałowie z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele śmieją się w twarz Polakom i udając chorych, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje zbrodnie, woła o pomstę do nieba. Sytuacja, w której pokolenie skomunizowanych sędziów uczy młodych adeptów prawa koniunkturalizmu i zaprzeczaniu swojej misji, jest tragedią dla całego społeczeństwa, gdyż zreformowanie tak ukształtowanej instytucji wydaje się graniczyć z niemożliwością. Oznacza to, że nawet gdyby nastały rządy ekipy politycznej realnie dbającej o polski interes narodowy, panowie i panie w togach nadal będą bronić przedstawicieli poprzedniego systemu i chronić interesy tych, którzy wykorzystali transformację ustrojową do zbicia majątków. W efekcie procesy z płaczącą Sawicką, Michnikiem prześladującym sądownie każdego, „kto krytykuje Michnika” czy starającego się wybielić swoją biografię Wałęsę – mogą się ponawiać. Trzeba być też przygotowanym na to, że Trybunał Konstytucyjny będzie starał się blokować zdecydowane zmiany ustrojowe, tak jak robi to jego odpowiednik na Węgrzech, gdzie stara się za wszelką cenę zachować postkomunistyczny status quo. A to może spowodować zablokowanie nawet najbardziej niecierpiących zwłoki reform i uniemożliwić tak potrzebną sanację naszego kraju.
Dokonać takich zmian, by nic się nie zmieniło
Praprzyczyną obecnego zdegenerowania się trzeciej władzy jest w głównej mierze przeprowadzona w 1989 roku transformacja ustrojowa. Efektem układu zawartego pomiędzy komunistami a michnikowską częścią opozycji i znajdującymi się w niej agentami peerelowskich służb, jest nie tylko obecny kształt gospodarczy i strukturalny naszego państwa, oplecionego czerwoną pajęczyną powiązań. Państwa, którego majątek jest drenowany zarówno przez lokalne kliki, jak i obcy kapitał. Rezultatem jest też rozdwojenie osobowości dużej części polskiego społeczeństwa. Wskutek zmasowanej propagandy posłusznych czerwonym decydentom mediów i wyobcowaniu z polskości dużej części elit polityczno-kulturalnych, wielu naszych rodaków nie potrafi określić swojego światopoglądu, ale też jednoznacznie ustosunkować się do podstawowych sporów polityczno-historycznych. Dlatego łatwo poddają się manipulacjom medialnych funkcjonariuszy, których głównym zadaniem jest dbanie o to, by Polacy nie wybrali partii, mogącej podważyć obecny model władzy, by byli zakompleksieni, mieli lekceważący stosunek do historii swojego narodu i tożsamości narodowej. To właśnie do takich osób, zagubionych, niepewnych siebie, odrzucających potrzebę wspólnoty narodowej, uciekających w prywatność, trafiają gładkie, okrągłe, nic nie znaczące słowa, dotyczące polskiej historii i współczesnych problemów wypowiadane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, a niezrozumiałymi pozostawały choćby przemówienia śp. Lecha Kaczyńskiego, który zwracał uwagę na potrzebę zarówno odcięcia się od poprzedniego systemu, jak i uhonorowania tych, którzy z nim walczyli. Wyroki sądowe, chroniące komunistycznych zbrodniarzy, agentów wywiadu peerelowskiego, mafiosów z powiązaniami, wszelkiej maści lewaków, dążących do przeprowadzenia światopoglądowej rewolucji w Polsce i przedstawicieli „jedynie słusznych” władz – umacniają patologie życia społecznego, wprowadzają zamęt moralny i są wykorzystywane jako broń przeciwko tym środowiskom, które dążą do zmiany oblicza kraju.
Bez prawa, bez fundamentu
Jeśli powszechnego oburzenia nie budzi jawnie oszczerczy niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie”, jeśli wciąż wielu staje w obronie schorowanych od ponad dwudziestu lat krwawych generałów, jeśli powtarzane są po raz kolejny kłamstwa wokół śmierci Stanisława Pyjasa, jeśli nadal trwa „dyskusja” czy powinniśmy likwidować komunistyczne nazwy ulic i czy należy oczyścić miasta z sowieckich pomników, jeśli skandalem nazywa się protestowanie przeciwko zaproszeniu przez prezydenta Wrocławia profesora majora Baumana, a nie to, że ktoś taki jest zapraszany na salony – to oznacza, że wspólnota narodowa ma problemy ze zdefiniowaniem podstaw, które tworzą fundament jej istnienia. Jak można w takiej sytuacji budować sieć zaufania, szacunku, solidarności, pielęgnować wspólne wartości i pamięć historyczną, skoro daje się polskiemu społeczeństwu do zrozumienia, że coś takiego jak sprawiedliwość, prawda, fakty nie istnieją, że można jedynie mówić o interpretacjach i tylko to się liczy?
Sytuacja z polskim sądownictwem, które jest podobnie jak polskie państwo – silne wobec słabych, a słabe wobec silnych – pokazuje, jak wiele w naszym kraju należy zmienić, by chociaż w części wyplenić szerzące się patologie. Każdy, kto miał nieszczęście zetknąć się z naszym wymiarem sprawiedliwości wie, jak niesprawnie działająca jest to instytucja, jak potrafi doprowadzić do rozpaczy ludzi, którzy skazani są na korzystanie z jej usług. A ona, podpierając się swoją nominalną niezależnością, nie ma najmniejszego zamiaru oczyścić swoich szeregów z komunistycznych kreatur, które w PRL-u niszczyły opozycjonistów. Niektórzy łudzą się, że sama natura spowoduje, że czerwone pokolenie w końcu odejdzie i zastąpią je nowi ludzie, pozbawieni dawnych powiązań. Nic bardziej mylnego, system polskiego wymiaru sprawiedliwości będzie dalej reprodukował narastające w nim patologie, gdyż zamknięcie prawniczych korporacji sprawiło, że w ciągu ponad dwóch dekad do prokuratury i sądów trafiały głównie dzieci prawników z PRL. To pokazuje, że walka o wolną Polskę, nawet przy sprzyjających okolicznościach, nie jest jedynie kwestią wygrania wyborów przez partię reprezentującą narodowe interesy. Zmiany, jakich wymaga nasza ojczyzna, muszą być głębokie i trwałe. Część panów i pań w togach będzie robić wszystko, by do tego nie dopuścić.
Aleksander Kłos