Nauka, która przeczy rządowym narracjom, to nauka niedobra i powinna być wyciszona – tak wygląda z postępowania przeciwko kalifornijskiemu profesorowi, który zdecydował się zeznawać w sądzie – na podstawie badań naukowych – że nauka zdalna wprowadzona pod pretekstem tzw. pandemii koronawirusa szkodzi uczniom.
Mieszkańcy Kalifornii są właśnie świadkami ciekawej sprawy sądowej, w której ubożsi rodzice dzieci z mniejszości pozwali władze stanowe za zmuszanie uczniów do nauki zdalnej. Rodzice twierdzą, że taka polityka była nie tylko szkodliwa, ale i dyskryminująca dla osób o mniejszych zarobkach.
Adwokaci reprezentujący rodziców postanowili powołać na świadków dwóch profesorów z Uniwersytetu Stanforda – Seana Reardona i Thomasa Dee – którzy prowadzili badania nad szkodliwością nauki zdalnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Problem w tym, że stanowa administracja edukacyjna podjęła próbę storpedowania tego świadectwa, powołując się na umowę o poufności danych pomiędzy uniwersytetem a pracownikami naukowymi.
Pierwszy z wymienionych profesorów uległ naciskom i nie pojawił się w sądzie, natomiast drugi zdecydował się zeznawać, aby opowiedzieć o stwierdzonych naukowo złych skutkach szkolnych lockdownów.
Po podjęciu tej decyzji prof. Thomas Dee usłyszał groźby ze strony Departamentu Edukacji, którego urzędnicy straszą pracownika naukowego karą nawet 50 tysięcy dolarów grzywny.
Jak wskazuje naukowiec, nie nastąpiło z jego strony żadne naruszenie poufnych danych, na co powołuje się administracja. – Jest całkowicie właściwe – a nawet konieczne – aby Departament Edukacji lub jakakolwiek agencja publiczna zapewniała studentom prywatność i poprawność merytoryczną, gdy dane stanowe są wykorzystywane przez zewnętrznych badaczy, ale nie jest dla mnie jednak jasne, w jaki sposób ograniczenie wolności naukowców do składania zeznań w sądzie ma służyć interesom uczniów z Kalifornii – podkreśla.
Sprawę komentuje mecenas Alyssa Morones z American Civil Liberties Union, twierdząc, że umowa o poufności danych jest pretekstem do ograniczania wolności naukowej, gdyż „uniemożliwia naukowcom zajmującym się edukacją opowiadanie się po stronie stron, które są przeciwne kalifornijskiemu Departamentowi Edukacji. Zatem tak naprawdę wypacza ona informacje i wiedzę, które mogą trafić do sądów”.
– Czego boją się urzędnicy państwowi? Że efekty ich działań w kierowaniu systemem szkolnym podczas pandemii w rzeczywistości pogłębiły lukę w osiągnięciach uczniów? Że pomimo protestów rodziców nie zrobili wystarczająco dużo, aby rozwiązać ten problem? – dodaje inny prawnik, Michael Jacobs.
Źródło: lifesitenews.com
FO
Sojusz „katolików otwartych” z satanistami. To się musiało stać
Kalifornia to stan umysłu. Sąd chroni pedofila, piętnuje adwokat za „misgenderowanie”