Pośród licznej grupy republikańskich kandydatów na prezydenta USA nie ma jedności w kwestii wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji na szczeblu federalnym. Stanowisko pretendentów wywodzących się z Partii Demokratycznej jest w tej sprawie jednoznaczne: opowiadają się oni za powszechną legalnością zabijania nienarodzonych. Dlatego też postulują wprowadzenie – również na szczeblu federalnym – regulacji, które gwarantowałyby „prawo do aborcji”.
Czy kwestia uśmiercania dzieci poczętych odegra istotną rolę przy podejmowaniu przez Amerykanów decyzji o wyborze prezydenta w 2024 roku? Wciąż nie wiadomo. Chociaż wydaje się, że obecnie bardziej rezonuje sprawa rosnących kosztów życia i gwałtownie spadającej siły nabywczej rodzin. Dużo kontrowersji wzbudza także tak zwana opieka afirmująca płeć kulturową. Niemniej dla części głosujących, zwłaszcza konserwatywnych katolików i protestantów – ale i elektoratu liberalnego –stosunek kandydatów na prezydenta do aborcji jest bardzo ważny.
Wesprzyj nas już teraz!
Agencja Associated Press przedstawiła opis stanowiska pretendentów z obydwu partii.
I tak Donald Trump – chociaż prezentował się za swojej kadencji jako prezydent najbardziej pro life – po zeszłorocznej decyzji Sądu Najwyższego o unieważnieniu orzeczenia z 1973 roku, legalizującego aborcję w całym kraju – wyraził stanowisko, że zakaz aborcji nie powinien być zbyt restrykcyjny. Mówił także, iż to stanowi ograniczenia powinni określić prawodawcy, a nie rząd federalny.
Z powodu tych wypowiedzi organizacja Susan B. Anthony Pro-Life oświadczyła, że nie poprze nie tylko Trumpa, ale także wszystkich innych kandydatów, którzy nie opowiedzą się za federalnym zakazem aborcji co najmniej od 15. tygodnia ciąży.
Faktem jest, że to Trump jako prezydent mianował trzech sędziów, którzy przyczynili się do powstania konserwatywnej większości w SN oraz uchylenia wyroku sprzed równo półwiecza w sprawie Roe przeciwko Wade.
Jednak sam później „przestraszył się” skutków tejże. Uznał także wprowadzony na Florydzie przez swojego rywala, gubernatora Rona DeSantisa zakaz aborcji od szóstego tygodnia życia za „zbyt surowy”.
DeSantis – chociaż podpisał stanową ustawę – wyraził stanowisko, że to poszczególne regiony powinny same zadecydować o ograniczeniu aborcji i starać się przyjąć takie rozstrzygnięcia, które mają szanse na akceptację przez kongresmenów. Jak dotąd nie wyraził poparcia dla federalnego zakazu aborcji, przez co jest krytykowany przez pro-liferów.
Wydaje się, że w kwestii procederu uśmiercania dzieci poczętych najbardziej jednoznaczne stanowisko pośród Republikanów ma były wiceprezydent Mike Pence. Poparł on federalny zakaz aborcji od szóstego tygodnia życia. Jest też zwolennikiem wycofania z rynku pigułek aborcyjnych.
AP przypomina, że w niedawnym wywiadzie dla agencji, Pence „poszedł jeszcze dalej, twierdząc, że aborcja powinna być zakazana, nawet jeśli płód uznany zostanie za niezdolny do życia”. Jednoznaczne stanowisko to strategia, która ma pomóc w pokonaniu Trumpa i DeSantisa.
Tim Scott, senator z Karoliny Południowej obiecał, że podpisałby jako prezydent „najbardziej konserwatywne ustawodawstwo pro-life, jakie zostałoby wniesione na jego biurko”. Jest jednak zwolennikiem federalnego zakazu aborcji dopiero od 12. tygodnia ciąży. Poparł projekt senatora Lindsey’a Grahama, R-S.C. w sprawie zakazu aborcji w całym kraju po 15. tygodniu. Był współwnioskodawcą projektu ustanawiającego konstytucyjne prawo do życia od „momentu zapłodnienia”.
Nikki Haley, była ambasador USA przy ONZ, jedyna kobieta kandydująca na stanowisko prezydenta z ramienia Republikanów, obiecała podpisać federalny zakaz aborcji. Zapowiedziała jednak, że opowiada się za „konsensusem” co do tego, od którego momentu powinno być chronione życie poczęte. Wydaje się, że opowiada się za zakazem aborcji od 15. tygodnia życia. Była gubernator Karoliny Południowej wskazała, że w partii nie ma zgody co do tej kwestii. Haley chce także, by aborcja była dozwolona w przypadku gwałtu, kazirodztwa i zagrożenia życia matki. Jako gubernator podpisała zakaz aborcji po około 20. tygodniach ciąży.
Vivek Ramaswamy, przedsiębiorca biotechnologiczny, autor bestsellerowej książki Woke, Inc., nie poprze federalnego zakazu, ponieważ jego zdaniem rząd w Waszyngtonie musi trzymać się z daleka od tej kwestii. Kandydat jest zwolennikiem tworzenia zachęt do adopcji i lepszej opieki nad dziećmi.
Chris Christie, były gubernator New Jersey także uważa, że kwestia prawa do życia powinna być rozstrzygana na szczeblu stanowym. Dopiero zaś wtedy, gdy zrodzi się „konsensus” 50 stanów, powinna być uregulowana na poziomie federalnym. Christie jeszcze w latach 90. był „za wyborem”, ale miał zmienić stanowisko po tym, jak usłyszał bicie serca swojej córki w 13. tygodniu ciąży. Jako gubernator zawetował wielomilionowe dotacje dla Planned Parenthood i innych placówek proaborcyjnych.
Asa Hutchinson, były gubernator Arkansas jest za rozstrzygnięciem tej kwestii na poziomie stanowym. W 2021 r. podpisał niemal całkowity zakaz aborcji, który nie obejmował wyjątków dotyczących gwałtu i kazirodztwa.
Doug Burgum, gubernator Dakoty Północnej podpisał jedną z najdalej idących ustaw antyaborcyjnych w kraju. Zakazuje ona uśmiercania dzieci poczętych od szóstego tygodnia życia. Wcześniej dopuszczalna jest aborcja w przypadku gwałtu, kazirodztwa lub nagłych sytuacjach medycznych. Po szóstym tygodniu dopuszczalna jest aborcja w przypadku ciąży pozamacicznej. Burgum nie popiera federalnego zakazu aborcji.
Larry Elder, konserwatywny gospodarz talk-show, sprzeciwia się aborcji, ale nie chce jej federalnego zakazu.
Perry Johnson, biznesmen, który zabiegał o stołek gubernatora stanu Michigan, chociaż określa siebie jako pro-life, nie jest za całkowitym zakazem.
Francis Suaraz, burmistrz Miami popiera federalny zakaz aborcji po 15. tygodniu ciąży z pewnymi wyjątkami np. w przypadku gwałtu, kazirodztwa i zagrożenia życia i zdrowia matki.
Will Hurd, były kongresman z Teksasu podkreśla, że nie jest realistyczne przyjęcie federalnej ustawy zakazującej aborcji, ale podpisałby zakaz federalny po 15. tygodniu ciąży. Wcześniej głosował dwukrotnie za projektami ustaw blokujących aborcję po 20. tygodniu ciąży.
Śmiertelna zgoda u „niebieskich”
Jeśli chodzi o Demokratów, to kwestia ta jest oczywista. Obecny prezydent Joe Biden popiera szeroki dostęp do aborcji i zapowiedział zawetowanie wszelkich projektów pro life. W przeszłości jako senator poparł ograniczenia takie jak poprawka Hyde’a z 1976 roku, zakazująca federalnego finansowania aborcji, chyba że życie kobiety byłoby zagrożone, a ciąża była wynikiem gwałtu lub kazirodztwa. Od 2020 r. ten nominalny katolik przyjął radykalne stanowisko pro-aborcyjne. Chce federalnego usankcjonowania dostępu do aborcji oraz powszechnego dostępu do pigułek aborcyjnych.
Robert Kennedy Jr, prawnik zajmujący się ochroną środowiska opowiada się za „autonomią ciała” i określa siebie jako pro-choice (za wyborem). Bratanek prezydenta Johna F. Kennedy’ego i syn prokuratora generalnego Roberta F. Kennedy’ego podkreślił, że kwestia aborcji to „wybór kobiety i wyłącznie od niej zależy” decyzja w tej kwestii.
Marianne Williamson promuje aborcję i zaznacza, że jest „w stu procentach pro-choice”.
Prawo do życia jest ontologicznie pierwsze, przed wszystkimi innymi prawami podmiotowymi osoby ludzkiej warunkującym możliwość korzystania z innych praw. To prawo niezbywalne, które przysługuje każdemu od poczęcia aż do naturalnej śmierci i nie zależy od czynników zewnętrznych, woli prawodawców itp. Państwo nie może go znieść ani ograniczyć.
Źródła: ap.com, cnsnews.com
AS