Nie można sprzymierzać się z radykalnymi ekologami i ich ideami, oczekując jednocześnie dobrobytu i zmniejszenia ubóstwa. To nie działa w ten sposób – pisze ekspert ds. chińskich oraz założyciel Population Research Institute, Steven Mosher.
Amerykański publicysta wykazuje, że dotychczasowa polityka Leona XIV w kwestii zrównoważonego rozwoju kontynuuje linię zapoczątkowaną przez Franciszka. Papież już w sierpniu potwierdził przekształcenie papieskiej rezydencji Castel Gandolfo w ekologiczne centrum „Laudato Si”, z kolei w dniach 1–3 października, otworzy konferencję Raising Hope w Rzymie. Tematem spotkania będą sposoby osiągnięcia celów ONZ określonych podczas konferencji klimatycznej COP30.
Ponadto Leon XIV potwierdził naczelną myśl encykliki Franciszka, stwierdzającą o wzajemnym oddziaływaniu kryzysu ekologicznego na kwestie społeczne i ekonomiczne. Podobne przesłanie padło z ust papieża podczas celebracji Mszy św. w intencji troski o stworzenie. Leon XIV wzywał chrześcijan aby oddawali Bogu cześć „za pomocą darów, które nam dał, poprzez propagowanie biblijnego modelu zarządzania ziemią, który gloryfikuje Go i wyrywa Jego lud zarówno z fizycznej, jak i duchowej biedy”.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie Stevena Moshera, choć wyrażony przez papieża cel jest jak najbardziej godny pochwały, propozycje jego realizacji, zawarte w encyklice z 2015 r. wydają się rażąco błędne. „Aby jednak osiągnąć ten cel, nie można fałszować danych, wyolbrzymiać problemów i tworzyć ogromnych, marnotrawnych programów rządowych, które często utrwalają właśnie te problemy, które chce się rozwiązać” – stwierdza publicysta, wskazując, że właśnie taki schemat wyłania się z lektury „Laudato Si”.
„Encyklika, którą papież Leon traktuje jako przewodnik, jest pełna przesadzonych twierdzeń, w których specjalizują się radykalni ekolodzy. Nadaje to Laudato Si’ ponury ton ekologicznej apokalipsy, jak na przykład w stwierdzeniu, że przyszłe pokolenia doświadczą „gruzu, pustyń i śmieci” (paragraf 161).
Niektóre fragmenty encykliki przypominają skompromitowany raport Klubu Rzymskiego z 1972 r. pt. „Granice wzrostu”, który przewidywał ekologiczny, gospodarczy i społeczny upadek w nadchodzących latach. Żaden z tych katastroficznych scenariuszy nie zrealizował się, a niewiele wskazuje na to, aby miało to nastąpić. Ludzka pomysłowość przez całą historię zapobiegała wyczerpaniu zasobów” – wyjaśnił Mosher.
Amerykanin punktuje niektóre stwierdzenia encykliki, które w zestawieniu z aktualnymi danymi okazują się nieprawdziwe. Przykładowo, w Laudato Si, Franciszek stwierdził, że dwa wieki rewolucji przemysłowej nie zawsze prowadziły do poprawy jakości życia. Tymczasem twarde dane pokazują co innego.
„W 1815 roku liczba ludności wynosiła około 1 miliarda, a średnia długość życia wynosiła 30 lat przy skromnym dochodzie na mieszkańca wynoszącym 100 dolarów. Obecnie liczba ludności wynosi 8,3 miliarda, średnia długość życia wynosi 73 lata, a PKB na mieszkańca wynosi 14 000 dolarów. Jeżeli to nie jest postęp, to co nim jest?” – wyjaśnia Mosher.
Publicysta w podobny sposób obala alarmistyczne teorie dotyczące kurczenia się zasobów wody pitnej na świecie, czy masowego wymierania gatunków. Ale największy błąd, w ocenie publicysty, dotyczy wyrażonej w encyklice wizji kryzysu ekologiczno-społecznego i sposobów jego rozwiązania.
Encyklika opisuje osoby ubogie i znajdujące się w trudnej sytuacji jako „większość ludności planety, miliardy ludzi” (parafraf. 49). Tymczasem twierdzenie to nie znajduje potwierdzenia w danych. Nawet źródła ONZ wskazują, że skrajne ubóstwo w regionach rozwijających się spadło z prawie połowy populacji w 1990 r. do 22 proc. w 2010 r., a liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie spadła z 1,9 mld do 1,2 mld. W 2022 r. tylko 9,2 proc. światowej populacji (729 mln osób) żyło poniżej progu ubóstwa wynoszącego 2,15 dolarów dziennie.
„Po co wyolbrzymiać globalne nierówności i ubóstwo, skoro skrajne ubóstwo stanowi ułamek tego, czym było kiedyś?” – pyta Mosher.
Amerykanin docenia, że dokument odrzuca panteistyczną, radykalnie ekologistyczną wizję deifikacji planety oraz potwierdza obowiązek troski człowieka o świat stworzony – dar od samego Pana Boga.
„Jednak te ważne kwestie giną w gąszczu złowieszczych stwierdzeń dotyczących dewastacji środowiska, szerzącego się ubóstwa i pogarszającej się jakości życia, które brzmią jakby zostały skopiowane z pism Earth First lub Sierra Club. Wszystkie one wymagają sprostowania. Najważniejsze jest to, że nie można sprzymierzać się z radykalnymi ekologami i ich ideami, oczekując jednocześnie dobrobytu i zmniejszenia ubóstwa. To nie działa w ten sposób” – konkluduje prezes Population Research Institute.
Źródło: pop.org
PR