Parlament w Budapeszcie przyjął projekt ustawy stawiającej tamę programowej demoralizacji młodego pokolenia. Ustawa blokująca propagandę genderową dotyczy przede wszystkim Węgrów, ale może przypomnieć coś ważnego także i nam.
Węgry zdumiały w ostatnim czasie wielu swoich polskich sympatyków, przepychając się do pierwszego szeregu przodowników reżimu sanitarnego. Ponad 60 tysięcy Madziarów z żółtymi opaskami na rękach (na znak „wyszczepienia”) wypełniło podczas piłkarskich Mistrzostw Europy stadion w Budapeszcie. Widzowie stworzyli świetną atmosferę, dawno niedoświadczaną na masowych imprezach w naszej części świata. Mieli być pewnie żywą reklamą „nowej normalności” fundowanej poszczególnym narodom za cenę udziału w społeczno-medycznym eksperymencie, o którym przebija się – z trudem – do opinii publicznej coraz więcej niepokojących informacji.
Dzięki Bogu, w innej ważnej sprawie nasi bratankowie trzymają pion (i poziom). Stają się tu na razie niedoścignionym wzorem dla innych, nie wyłączając Polski, uchodzącej za bastion względnej normalności, jeśli wziąć pod uwagę ustawodawstwo dotyczące rodziny i kwestii moralnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Rządzący Węgrami Fidesz, wbrew niemal całej opozycji, przyjął w środę ustawę zabraniającą promowania homoseksualizmu wobec osób nieletnich. Przewiduje ona także między innymi surowe kary za pedofilię. Partia Viktora Orbana zamierza wprowadzić do Konstytucji zapis potwierdzający, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety.
W myśl nowego prawa przestrzeń publiczna na Węgrzech, ze szczególnym uwzględnieniem szkół, wolna będzie od wszelkich form zachęty do eksperymentów z własną „tożsamością płciową”. Nietrudno przewidzieć, co oznacza to dla międzynarodowego lobby, które z dużymi osiągnięciami skutecznie forsuje obyczajową rewolucję uderzającą w rodzinę i normalny porządek. Mały kraj w środkowej Europie dał pozytywny impuls dla innych.
„Mamy prawo ochronić nasz kraj, naszą kulturę, nasze prawa, tradycje i wartości narodowe, którym nie może zagrażać ani odbiegająca od przekonań większości ideologia gender, ani nieograniczona lub przyznająca korzyści na podstawie płci społecznej imigracja” – głosi deklaracja przyjęta przed rokiem przez parlament w Budapeszcie dla podkreślenia, że węgierskie państwo odrzuca tak zwaną konwencję stambulską.
Jak pamiętamy, od długiego czasu nie mogą zdobyć się na analogiczny krok rządzący III RP. Przypomnijmy, zdobyli oni i utrzymują mandat społeczny w dużej mierze dzięki obietnicom obrony tradycyjnych wartości. Nie zawsze przekłada się to na realne działania. Często kluczowe elementy programów wyborczych okazują się pustymi sloganami. Tak jest w przypadku oporu przed wypowiedzeniem wspomnianej tu groźnej konwencji stambulskiej – słusznie nazywanej genderową – której jednym z głównych założeń jest „walka ze stereotypami” na temat społecznych ról kobiety i mężczyzny.
Hasła pokrewne wobec teoretycznych, przedwyborczych założeń Prawa i Sprawiedliwości głosi również Fidesz. W sprawie położenia tamy niszczącej ideologii gender Węgrzy są bliscy osiągnięcia celu. Czy pójdziemy w ich ślady? Mamy okazję kolejny raz przekonać się, na ile prawdziwe jest powiedzenie o tym, że słowa uczą a przykłady pociągają. „Na stole” leżą obywatelskie inicjatywy, które mogą pomóc Polakom obronić się przed falą zalewającą kolejne społeczeństwa.
Fundacja Życie i Rodzina zbiera podpisy pod projektem „Stop LGBT”, którego celem jest powstrzymanie zapędów homolobby. „Obywatele naszego kraju każdego dnia coraz śmielej pokazują, że nie godzą się na zabijanie nienarodzonych dzieci pod pretekstem zachowania praw kobiet, seksualizację kilkuletnich dzieci, czy też nawet zakamuflowaną pod ideologią LGBT pedofilię, z czym mieliśmy już do czynienia w niektórych krajach zachodniej Europy. Polacy nie dają sobie wmówić, że tradycyjny model rodziny, czy też katolicka wiara równa się zacofaniu i nieposzanowaniu praw człowieka” – podkreśla organizacja.
Także Fundacja Pro – Prawo do Życia nie przygląda się obojętnie zakusom nowych marksistów próbujących przeformatować nasze społeczeństwo. Obok działań na rzecz obrony dzieci nienarodzonych stara się uchronić młode pokolenie przed demoralizacją bezwzględnie forsowaną przy udziale mediów i instytucji publicznych.
Projekt „Stop pedofilii” ponad rok temu trafił po pierwszym czytaniu do komisji sejmowych i tam utknął. Parlamentarna zamrażarka ma być zapewne sposobem na zneutralizowanie społecznej aktywności na wrażliwym i kluczowym odcinku zmagania o rodzinę. Niedobrze będzie jeśli na to pozwolimy.
Roman Motoła