22 grudnia na łamach prestiżowego amerykańskiego dziennika „The Washington Post” ukazał się tekst Anne Appelbaum. Felietonistka opisuje w nim „dramatyczną” sytuację polityczną w Polsce. Rzekomy nadwiślański stan drogi do dyktatury porównuje do systemów Rosji i Turcji. Porusza także wątek… sankcji. Jej artykuł przedrukowała wtorkowa „Gazeta Wyborcza”, gdyż słowa żony Radosława Sikorskiego idealnie wpisują się w linię lewicowego medium z Czerskiej.
Lamentowanie liberalnych „elit” świata zachodniego jest normą. Publicyści i eksperci od wszystkiego regularnie ubolewają i utyskują, gdy tylko dzieje się coś niezgodnego z ich światopoglądem. Tym razem padło na żonę byłego szefa polskiej dyplomacji, Radosława Sikorskiego, która już na wstępie swojego artykułu tłumaczy, dlaczego obecnie należy krytykować polskie władze. Powód? Niejednoznaczny, ale – a jakże – porażający! Z jednej strony nad Wisłą panuje ukochana przez współczesny zachodni salon demokracja, z drugiej zaś jest ona nieliberalna. Czyli zła.
Wesprzyj nas już teraz!
Chociaż Anne Appelbaum zauważa, że w Polsce nie ma (na razie) mowy o dyktaturze, to porównuje nasz kraj do… Rosji Władimira Putina i Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana.
„Istnieje pewna postać polityki, która wykracza poza granice tego, co zwiemy demokracją, ale nie jest jeszcze dyktaturą, chociaż z pewnością może do niej doprowadzić. Jak w Turcji czy Rosji. Teraz najjaskrawszym przykładem nieliberalnej demokracji jest Polska, gdzie wybrany zgodnie z prawem rząd łamie konstytucję” – czytamy w tekście Appelbaum.
Publicystka skonstruowała swój tekst w niezwykle sprytny sposób. Ciężko jej bowiem nie przyznać racji, gdy mówi o demontażu Trybunału Konstytucyjnego czy upolitycznieniu mediów publicznych. O tym jak wyglądała sytuacja za rządów PO-PSL (czyli m.in. jej męża), Anne Appelbaum jednak oczywiście nie wspomina. Amerykańska autorka pisze też o manifestacjach obrońców TK jako o „imponujących”.
„Tu dochodzimy do pytania: co dalej? Czy właściwą odpowiedzią jest nieposłuszeństwo obywatelskie? Mogłoby to wywołać skutki odwrotne od zamierzonych – wielu Polakom nie podobałyby się gwałtowne protesty” – rozważa Appelbaum, w swojej refleksji przechodząc nawet do… sankcji. „Jak dotychczas naciski zewnętrzne – protesty płynące z Unii Europejskiej, Rady Europy, Białego Domu – wywarły mierny skutek. Może dlatego, że nie towarzyszyły im żadne sankcje. Ale czy polscy politycy powinni wezwać Unię Europejską, by obcięła subsydia na rzecz ich kraju?” – pisze w groźnym tonie żona Radosława Sikorskiego.
„Za dwa i pół roku odbędą się w Polsce wybory. W jakich warunkach będą przebiegać? Czy prywatne media będą jeszcze działać? Czy rządowe naciski na reklamodawców doprowadzą do ich bankructwa? Czy sądownictwo zostanie upolitycznione? Czy subwencje rządowe dla zwolenników – wypłaty zasiłków, posady dla członków partii – staną się podstawą autorytaryzmu? Czy przeciwnicy polityczni zostaną postawieni w stan oskarżenia?” – pyta Anne Appelbaum nie udzielając odpowiedzi. Jej milczenie ma wywołać u amerykańskiego czytelnika określone reakcje – strach i niepewność, obawy o przyszłość Polski. Z takimi refleksjami na święta zostawił swoich odbiorców potężny amerykański dziennik opiniotwórczy.
Zaś sama Appelbaum na koniec w dość pogańskim stylu nawołuje: „pomyśl ciepło o Polakach, którzy protestują w czasie świąt”. Nie ma więc mowy ani o modlitwie, ani o Bożym Narodzeniu. Być może niektórzy odbiorcy „The Washington Post” mogliby mieć kłopoty, by pojąć bliski chrześcijanom kod kulturowy. Pojęli jednak na pewno jedno: Polska jest jak Rosja. A Rosja dla wielu Amerykanów to uosobienie zła.
Źródło: „Gazeta Wyborcza” za „The Washington Post”
MWł