Unia Europejska, wbrew propagandowej narracji euro-entuzjastów, nie jest dobrym wujkiem kochającym wszystkie narody i bezwarunkowo rozdającym im cukierki. Sprawa relokacji imigrantów pokazuje, że skoro Bruksela „płaci”, to wymaga. I to wymaga wiele – całkowitej podległości. Nie bez wpływu na zaostrzenie stanowiska UE w sprawie „uchodźców” może być przyjęcie za własne stanowiska Niemiec.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podczas wykładu na Uniwersytecie Karola w Pradze powiedział wprost: kto nie chce przyjmować uchodźców w ramach relokacji, ten może zapomnieć o funduszach unijnych.
Wesprzyj nas już teraz!
– Solidarność nie jest ulicą jednokierunkową – przekonywał w czeskiej stolicy eurokrata. Czechy są w grupie państw niechętnych do przyjmowania imigrantów ekonomicznych z krajów islamskich, wśród których zdarzają się także osoby prześladowane w arabskich ojczyznach. Praga przyjęła 12 uchodźców, ale kilka dni temu wycofała się z realizowania relokacji, gdyż zdaniem Czechów program nie gwarantuje bezpieczeństwa.
– Ci, którzy chcą korzystać z solidarności, np. w formie funduszy spójności, muszą być gotowi, żeby wykazać się solidarnością – stwierdził Jean-Claude Juncker, rozumiejąc „solidarność” jako przyjmowanie imigrantów.
Dotąd powiązanie kwestii imigrantów oraz unijnych funduszy było niemieckim straszakiem na niepokorne kraje Europy Środkowej – zauważa Katarzyna Szymańska-Borginon z RMF24. Jak dotąd żaden euro-biurokrata nie łączył oficjalnie tych spraw. Za sprawą wypowiedzi Junckera sytuacja uległa zmianie.
Niewykluczone, że zmiana stanowiska szefa KE, to wynik jego wizyty w Berlinie. Od tego czasu polityk miał zacząć „mówić niemieckim głosem” w wielu kwestiach – przekonuje brukselska korespondentka RMF.
Źródło: rmf24.pl
MWł