Protesty przewoźników i przedsiębiorstw komunikacji miejskiej sparaliżowały w środę Bułgarię. Strajkujący ustawili blokady w dużych miastach i na ważnych węzłach komunikacyjnych, w tym na przejściu granicznym z Grecją Kułata–Promachonas. Wstrzymano kursowanie komunikacji miejskiej m.in. w Sofii i Płowdiwie. Nie działa też transport międzymiastowy. Przewoźnicy domagają się obniżenia cen paliw, m.in. poprzez obniżkę akcyzy o 50 proc., zniesienie planowanej od 1 lipca podwyżki za przejazdy autostradami.
Strajk był wcześniej zapowiadany i jest efektem braku osiągnięcia porozumienia podczas wtorkowego spotkania przedstawicieli przedsiębiorstw transportowych z rządem. Protest o godzinę próbował opóźnić minister oświaty, by umożliwić dotarcie uczniom do szkół na obowiązkowe egzaminy maturalne. Bezskutecznie. Strajki planowane są do godziny 14.00, a w niektórych miastach – do 18.00.
Pracownicy sofijskiej komunikacji miejskiej domagają się pomocy od państwa. Ich zdaniem ich firma jest postawiona przed wyborem – albo zapłaci za prąd i paliwo, albo wypłaci im pensje. Mer Sofii Jordanka Fandykowa podała, że straty przedsiębiorstwa w warunkach kryzysu energetycznego wynoszą ponad 300 mln euro.
Protesty odbywają się w czasie, gdy w czteropartyjnej koalicji rządzącej trwają trudne rozmowy w sprawie kroków antyinflacyjnych. We wtorek krajowy instytut statystyczny podał, że stopa inflacji za kwiecień wyniosła 14,4 proc. w skali rocznej, najwięcej od 2008 r. Na razie ustalono, że od 1 lipca o 20 proc. mają być podniesione emerytury.
Źródło: PAP