Strefa euro przestaje być postrzegana jako eldorado przez europejskie państwa. Niedawno swoją niechęć do wstąpienia w struktury unii walutowej ogłosiły Węgry. Finlandia natomiast rozważa ewentualność opuszczenia strefy euro. Również w Polsce coraz głośniej mówi się o tym, że nie ma się dokąd śpieszyć. Teraz podobne sygnały dochodzą z Bułgarii, której władze chcą się na razie wstrzymać z dążeniem do członkostwa.
Jak dotąd plany Bułgarii były śmiałe. W 2010 roku rząd Boyko Borisova obiecywał, że kraj przyjmie wspólną walutę już w 2013 roku. Niedawno jednak zarówno premier, jaki i minister finansów Simeon Djankov udzielili wywiadu dla The Wall Street Jurnal, w którym oświadczyli, że na razie nie zamierzają wprowadzać Bułgarii do strefy euro. Przyczyną jest oczywiście pogarszająca się sytuacja finansowa unii walutowej i brak recepty na przezwyciężenie kryzysu.
Wesprzyj nas już teraz!
– Obecnie nie widzę żadnych korzyści z przystąpienia do strefy euro. Widzę wyłącznie koszty – mówi w rozmowie z dziennikiem Djankov. Zważywszy na to, że kraje nie mogą się porozumieć w sprawie środków do uzdrowienia sytuacji finansowej, dla Bułgarii taki krok byłby „zbyt ryzykowny”. Zdaniem ministra finansów brak dziś jasnych zasad funkcjonowania strefy euro, tym bardziej trudno przewidzieć co będzie w przyszłym roku czy za dwa lata. Przyczyna jest też inna. Jak się okazuje wielu Bułgarów po prostu nie chce się rozstawać z narodową walutą.
Ze wszystkich warunków, jakie państwo musi spełnić przed przystąpieniem do strefy euro, Bułgaria nie spełnia tylko jednego – nie należy do systemu ERM II. Zarówno deficyt na poziomie 2,1 proc. jaki i 17,5 proc. dług publiczny znajdują się dużo poniżej wymagań stawianych przez Brukselę. Władze zdają sobie jednak sprawę z tego, że strefa euro balansuje na krawędzi rozpadu, a winę takiego stanu rzeczy upatrują w braku jednolitego przywództwa i braku wizji na przyszłość. Według premiera Borisova podziały w Europie będą się w przyszłości pogłębiać, ponieważ rządy nie są gotowe do wprowadzania reform, które są absolutnie konieczne.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.ekonomia24.pl