Do takiego wniosku doszli ekonomiści zrzeszeni w amerykańskim think-tanku Institute for New Economic Thinking, sponsorowanego przez multimiliardera George Sorosa. Diagnoza jest poprawna, można by nawet powiedzieć, że lunatyk ów jest w pełni świadom zbliżania się do krawędzi przepaści, jednak proponowane przez ekonomistów środki na pewno go w nią zepchną.
Amerykański portal Business Insider, ten sam, który niedawno zestawił listę tzw. „parszywej trzynastki”, czyli osób odpowiedzialnych za kryzys na świecie, umieszczając obok siebie zarówno zwolenników, jak i przeciwników dodruku pieniędzy, cytuje opinie ekonomistów z INET: „Strefa euro doświadczy prawdziwej katastrofy, jeśli silniejsze finansowo państwa i banki centralne nie wezmą na swoje barki większej odpowiedzialności za coraz większy problem zadłużenia w regionie”.
Wesprzyj nas już teraz!
Instytut opublikował raport, w którym zostało stwierdzone: „Poczucie nigdy niekończącego się kryzysu, z dominem przewracającym się jedno po drugim, musi być zahamowane”. Sprawą pierwszorzędnej wagi jest znalezienie rozwiązań dwóch problemów. Należy ocenić, jakie będą koszty procesu legislacyjnego, mającego doprowadzić do naprawy „wadliwej konstrukcji” strefy euro. Po wtóre, naprawy wymaga struktura całego związku państw. Jak najbardziej, niestety rozwiązania proponowane przez INET jeszcze bardziej ową strukturę popsują.
Rekomenduje on bowiem częściowe rozłożenie odpowiedzialności za spłacanie regionalnych długów na wszystkich członków Eurostrefy. Niemcy zaś nawet nie chcą o tym słyszeć. W raporcie postuluje się również powołanie międzynarodowej organizacji sprawującej kontrolę finansową, o kompetencjach większych, niż państwa. Eksperci z INET chcieliby również uczynić z Europejskiego Banku Centralnego kredytodawcę ostatniej szansy dla krajów, które osiągnęły cele budżetowe. Alternatywą dla sprawowania tej funkcji miałby być Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, po przyznaniu mu licencji bankowej.
Rozwiązania proponowane przez INET staną się zrozumiałe, gdy spojrzy się na jego skład. Są w nim obecni znani z keynesowskich poglądów ekonomiści, jak np. Paul Davidson z Columbia University. Do członków należą też m.in. George Akerlof, Sir James Mirrlees, A. Michael Specne, James Heckman, Amartya Sen oraz Joseph Stiglitz. Nazwisko tego ostatniego dziwi o tyle, że jest to były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który odszedł z niego, nie godząc się na nieuczciwe praktyki, stosowane przez Fundusz. Powinien był się zorientować, do czego doprowadzą środki proponowane przez instytut, w którym pracuje. Wspólne spłacanie długów stanie się bowiem workiem bez dna, bo wkrótce okaże się, że kolejne państwa są w kłopotach i nawet solidna gospodarka niemiecka nie wyciągnie Europy z kryzysu. Stworzenie zaś kolejnej międzynarodowej organizacji to przejaw centralizmu i odgórnego zarządzania, którego wielu w Europie ma już dość, ponieważ skutki właśnie obserwujemy.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl