Chciałoby się rzec: musiało do tego dojść. Ucisk podatkowy, jakim nękane są narody Europy sprawił, że nerwy siadają nie tylko pragnącym zemsty synom vendetty, ale też zwykłym przedsiębiorcom. Ostatnio w północnych Włoszech zatrzymano mężczyznę, który w agencji podatkowej wziął podczas akcji „z bronią w ręku”, zakładników.
Jak podał kilka dni temu jeden z mainstreamowych portali, 54-letni biznesmen przeżywający problemy finansowe, dostał wezwanie do bezzwłocznego uregulowania należności podatkowych. Wtargnął do agencji podatkowej – włoskiego odpowiednika urzędu skarbowego – ze strzelbą i dwoma pistoletami. Przez krótki czas przetrzymywał kilka osób, by na końcu „zostawić” sobie w charakterze zakładnika jednego pracownika. W trakcie przetrzymywania urzędnika mężczyzna domagał się spotkania z dziennikarzami.
Wesprzyj nas już teraz!
Opisane zjawisko nie jest czymś odosobnionym we Włoszech. Nasilają się tam bowiem ataki na agencje podatkowe i pracowników urzędów skarbowych. Jak informują media, podatki nie są już wyłącznie kwestią administracyjną, prawną, finansową – ich egzekucja coraz bardziej zazębia się ze sferą szeroko rozumianego porządku publicznego.
Jak podaje portal, za cel ataków grup anarchistów i innych środowisk radykalnych (a może po prostu wydrenowanych niemiłosiernie przez opresyjne państwo zwykłych podatników – przypis z portalu korwin-mikke.pl) służą agencje podatkowe Equitalia we włoskich miastach. W ubiegłą sobotę choćby odnotowano atak na biuro agencji w toskańskiej miejscowości Livorno, w piątek w wyniku ataku na siedzibę w Neapolu rannych zostało 12 osób. Nic zatem dziwnego, że po atakach na włoskie placówki podatkowe władze wpadły na pomysł wykorzystania żołnierzy, którzy mieliby chronić poborców i miejsca ich urzędowania. Zwłaszcza, że pracownicy agencji obawiają się o swoje zdrowie i życie.
Minister spraw wewnętrznych Włoch, Anna Maria Cancellieri powiedziała, że pomysł zatrudnienia wojska do takiej ochrony jest poważnie brany przez rząd pod uwagę. U nas można było już przed kilkoma dniami usłyszeć, że przedstawiciele władz mają „dość policji”, by rozpędzić demonstrujących ludzi, ciekawe kiedy także w Polsce nastąpi powrót do wykorzystania wojska do tłumienia „nastrojów społecznych”, zwłaszcza tych, które za bardzo bazują na pojęciu jakiejś wolności. Tradycje w tej mierze nad Wisłą są wszak jeszcze bogatsze, niż nad Tybrem i Padem. A swoją drogą to ożywcza wiadomość, iż europoborcom nie udało się jeszcze, mimo intensywnej tresury w tej mierze, wychować w stu procentach posłusznego podatnika.
Piotr Toboła