Suwerenna Ukraina nie jest Niemcom do niczego potrzebna. Mogą podpisać umowę o sprzedaży samochodów na te tereny zarówno z rządem w Kijowie, jak i z rządem w Moskwie. Potrzebują gazu, a gaz nadal płynie. Dzięki amerykańskiej obecności wojskowej w RFN nie obawiają się ataku. Nie obchodzi ich też, czy Rosja pójdzie po Ukrainie dalej. Jeżeli przejmie kontrolę w Warszawie, to co z tego? Zachodnie tereny Polski bez wątpienia z radością przyjmą polityczną ochronę Berlina działającego rękami Brukseli. Co się stanie ze wschodnią częścią naszego kraju, nie jest ważne. Nord Stream jest pod wodą; a poza tym polskojęzyczna ludność i tak będzie potrzebowała zarówno niemieckich maszyn, jak i pracy w niemieckich fabrykach.
W 2021 roku wartość wymiany handlowej Niemiec z Rosją wzrosła o 34 proc. względem roku poprzedniego. Niemcy wysyłają do Rosji maszyny, samochody, części samochodowe i chemię. Importują przede wszystkim ropę i gaz, ale także metale, węgiel i koks. Ujmując rzecz ogólnie, Rosja nie jest najważniejszym partnerem handlowym Niemiec; ale ze względu na rodzaj dostarczanych towarów jest kluczowa. Bez rosyjskich surowców niemiecka gospodarka na dzień dzisiejszy po prostu nie mogłaby funkcjonować.
To uzależnienie Niemcom nie przeszkadza. Wprost przeciwnie: jest pożądane. Gdyby Niemcy naprawdę chcieli uniezależnić się od rosyjskich dostaw gazu, nie zbudowaliby Nord Stream 2. A jednak to zrobili. Kanclerz Olaf Scholz po ataku na Ukrainę ogłosił, że certyfikacji rurociągu nie będzie. Pytanie, co z tego, skoro błękitny surowiec cały czas płynie poprzez Nord Stream 1. Niemcy zamykają też elektrownie atomowe, rozbudowując niepewną sieć pozyskiwania energii odnawialnej. To oznacza, że strategicznie chcą pozostać związani z Moskwą. Ponad 40 proc. ropy i ponad 50 proc. gazu w Niemczech pochodzi z Rosji. To się szybko nie zmieni.
Wesprzyj nas już teraz!
Pod adresem Gerharda Schrödera, pracownika Gazpromu, płynęły z Niemiec przez lata słowa krytyki. Gdy jednak USA postanowiły nałożyć sankcje na ludzi Gazpromu, jego ominięto. Zgadnijcie Państwo, na czyje nieformalne żądanie?
Nie można patrzeć na sprawy naiwnie: w Niemczech musiano brać pod uwagę wariant rosyjskiego ataku na Ukrainę i przejęcia władzy w tym kraju. Niemiecki wywiad nie jest ślepy, a poza tym przykłady rosyjskiej agresji w ostatnich latach były nazbyt wymowne. Prawda jest brutalna: Niemcy liczyły się z tym, że dojdzie do wojny, były i są gotowe ją zaakceptować. Po ataku Rosji na Gruzję w 2008 Niemcy sprzedały Rosji systemy symulacji walki za 100 mln euro. Wiedziano, do czego będą służyć.
Z niemieckiej perspektywy nic się nie zmienia. Gaz nadal płynie. Handel z Rosją trwa. Ukraina ma dla Niemiec marginalne znaczenie gospodarcze; a zresztą jeżeli znajdzie się pod rosyjską kontrolą, to przemysł zza Odry będzie mógł dalej wysyłać tam swoje towary. Co za różnica, czy rozliczy się w hrywnach czy rublach?
Nie można też bagatelizować powiązań osobistych. W Rosji działają 472 przedsiębiorstwa kontrolowane przez Niemców, które łącznie wypracowały w roku 2021 38,1 mld euro. W Niemczech rosyjskie przedsiębiorstwa wypracowały 31,6 mld euro. Te relacje wiążą się też z pewnym mało jawnym zjawiskiem. W Niemczech niezwykle popularna jest prostytucja. Rosja daje pod tym względem Niemcom duże możliwości. Nie muszą jeździć do Azji, korzystają z „usług” żywego towaru ze wschodniej Europy. A wycieczki niemieckich biznesmenów do samej Rosji? Karnawał, niezależnie od pory roku. No, a dodatkowo te wszystkie materiały, które gromadzą przy tego rodzaju okazjach rosyjskie służby…
Poza tym Niemcy czują się bezpieczne. Wskutek przegranej II wojny światowej znalazły się pod okupacją aliantów. Dziedzictwem są dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy na terytorium RFN oraz stałe baz wojskowe. Z czasem ta de facto okupacyjna rzeczywistość została przez Niemców przekuta w wartość dodaną. Nie muszą utrzymywać armii – Bundeswehra jest w opłakanym stanie, o czym powiedział kilka dni temu jej dowódca, Alfons Mais. Dla elit to nie ma znaczenia: uważają, że dzięki amerykańskiej obecności Niemcy są nietykalne. Poza tym, jest jeszcze Francja z jej bronią nuklearną.
Polska obawia się, że po przejęciu przez Rosję władzy na Ukrainie mogłaby przyjść kolej na rosyjskie uderzenie w nasz kraj. To dla Niemców miałoby niewątpliwie ogromne znaczenie: Polska jest przez niemiecki biznes częściowo skolonizowana, zatem Berlin najpewniej zabiegałby w Moskwie o wykonanie takiego rodzaju uderzenia, które w najmniejszej możliwej mierze naruszy niemieckie interesy gospodarcze.
Poza tym – o tym nie wolno zapominać – pod kontrolą III Rzeczpospolitej znajdują się tereny historycznie niemieckie. Częściowo zamieszkane przez ludność niemieckojęzyczną, częściowo przez Polaków mówiących o „autonomii” niektórych regionów, jak Śląsk. Polska w Unii Europejskiej i tak sprawia problemy. Dlaczego zachodnia część naszego kraju nie miałaby znaleźć się pod opiekuńczą kontrolą Brukseli (czytaj: Berlina), gdyby Rosjanie zajęli Warszawę?
Paweł Chmielewski