Zwykłym wyrokiem śmierci, jaki wydawano na tych, których uznano winnymi bycia księdzem w elżbietańskiej Anglii, było powieszenie, wybebeszenie i poćwiartowanie. Wiązało się to z powieszeniem księdza na stryczku, następnie odcięciem go jeszcze żyjącego, potem gdy ksiądz wciąż był przytomny, kastrowano go, po czym rozcinaną, by po kolei usunąć jego narządy wewnętrzne, a na końcu serce – mówi Joseph Pearce, w rozmowie z Janem Franczakiem.
Robert Southwell był poetą, jezuickim misjonarzem w swojej własnej ojczyźnie, męczennikiem, świętym i dalekim kuzynem Szekspira (ten ostatni fakt wydaje się w ogóle nie być wspominany albo rzadko, jeśli się nie mylę). Która z tych ról była najważniejsza i dlaczego?
Wesprzyj nas już teraz!
Mówiąc ściśle, fakt, że był męczennikiem jest najważniejszy, ponieważ otworzył bramy nieba, doprowadzając do kanonizacji Southwella jako jednego z Czterdziestu Męczenników Anglii i Walii. Fakt, że był poetą i to bardzo dobrym poetą, jest ważny, ponieważ Southwell wywarł znaczny literacki wpływ na Szekspira. To ważniejsze niż fakt, że był dalekim kuzynem Szekspira.
Zacznijmy od męczeństwa Southwella. Aby wprowadzić naszych czytelników w klimat, czy moglibyśmy krótko opisać sytuację katolików w Anglii w tamtych czasach? A w szczególności księży katolickich…
Southwell, współczesny Szekspirowi, przeżył całe swoje życie w czasach długiego i brutalnego panowania królowej Elżbiety I. W czasach rządów „Krwawej Elżbiety” przestępstwem było bycie katolickim księdzem albo udzielenie schronienia katolickiemu księdzu przed władzami; było to nie tylko przestępstwo, ale przestępstwo karane śmiercią. Robert Southwell wyemigrował po to, aby odbyć studia kapłańskie. Kiedy wrócił do Anglii jako jezuicki ksiądz i misjonarz, by pełnić posługę duszpasterską wśród prześladowanych katolików Anglii, wiedział, że stanie w obliczu tortur i śmierci, jeśli go złapią.
Czytając pamiętniki Johna Gerarda czy Williama Westona nie mogłem przestać myśleć o tym, jak dzielni byli ci mężczyźni. Wszyscy z nich wydawali się świadomi możliwości jednej z najbardziej makabrycznych śmierci, jakiej mogli doświadczyć. A jednak byli gotowi stanąć w jej obliczu z powodów, które wielu czytelnikom dzisiaj muszą się wydawać niezrozumiałe, zwłaszcza tym czytelnikom, których uczyli niektórzy konkretni księża katoliccy. Czy mógłby pan powiedzieć coś na temat odwagi tych mężczyzn i rodzaju śmierci, w obliczu której stawali, jeśli ich aresztowano?
Ma pan rację, że odwaga tych świętych księży była zdumiewająca. Zwykłym wyrokiem śmierci, jaki wydawano na tych, których uznano winnymi bycia księdzem w elżbietańskiej Anglii, było powieszenie, wybebeszenie i poćwiartowanie. Wiązało się to z powieszeniem księdza na stryczku, następnie odcięciem go jeszcze żyjącego, potem gdy ksiądz wciąż był przytomny, kastrowano go, po czym rozcinaną, by po kolei usunąć jego narządy wewnętrzne, a na końcu serce. Te organy wrzucano do ognia. Księdzu, teraz na szczęście martwemu, następnie ścinano głowę, a jego ciało ćwiartowano. Odciętą głowę i kawałki ciała kapłana potem eksponowano w widocznych miejscach jako makabryczne ostrzeżenie dla katolików Anglii przed karą, jaka zostanie wymierzona księżom. Fakt, że wiele młodych mężczyzn wciąż wyjeżdżało za granicę, by odbyć studia kapłańskie z zamiarem powrotu do Anglii w celu posługi duszpasterskiej wśród wiernych, mówi sporo o sile wiary, oprócz ogromu ich odwagi.
Nazwał pan Southwella w swojej książce Shakespeare on Love: Seeing the Catholic Presence in “Romeo and Juliet” (Szekspir o miłości. Dostrzegając katolicką obecność w „Romeo i Julii”) „najsłynniejszym i budzącym największy lęk jezuitą w Anglii”. Co stanowiło o jego sławie w tamtych czasach i dlaczego się go lękano?
Robert Southwell słynął ze swojej poezji w obronie Wiary oraz swej prozy polemicznej. Musimy pamiętać, że w latach 80-tych i 90-tych XVI wieku poeci byli autorami bestsellerów. Epoka powieści to przyszłość. Każdy czytał poezję. Wiersze Southwella powszechnie znano i powszechnie czytano, czytali je nawet jego wrogowie. Wydaje się, że sama królowa znała jego poezję. Siła jego głosu, wraz z faktem, że był on wyjętym spod prawa jezuitą, o którym wiedziano, że jest w Anglii, ale który potrafił przez kilka lat nieustannie wyprzedzać o krok siatkę szpiegowską Elżbiety oraz jej łowców księży, oznaczały, że stał się on w oczach społeczeństwa, szczególnie w oczach ludności katolickiej postacią w rodzaju Robin Hooda albo Szkarłatnego Kwiatu (Scarlet Pimpernel).
Historia tych „wyjętych spod prawa jezuitów” jest naprawdę fascynująca. Osobiście sądzę, że na przykład przygody Johna Gerarda są lepsze niż jakikolwiek film o Jamesie Bondzie, przede wszystkim dlatego, że są prawdziwe. Jednak domyślam się, że wziąwszy pod uwagę obecną atmosferę w Hollywood nie szybko doczekamy się filmu opartego na jego porywających wspomnieniach. Czy mamy jakieś relacje o równie dramatycznych przygodach Roberta Southwella?
Z powodu tyrańskiej natury tamtych czasów, ci którzy próbowali wymknąć się władzy państwowej, nie zostawili papierowych śladów, w dużej mierze tak, jak dysydenci w Związku Sowieckim czy w Polsce w epoce komunistycznej ich nie zostawiali. W związku z tym jest niewiele świadectw pisanych, oprócz tych, jakie przedstawiają relacje ojców: Gerarda i Westona, o których już pan wspomniał. Wiemy na podstawie tych relacji o niektórych jego ruchach po jego przybyciu do Anglii w roku 1586, aż do jego aresztowania sześć lat później. Fakt, że Southwell zdołał unikać łowców księży i szpiegów przez tak długi czas, jest sam w sobie zdumiewający, szczególnie dlatego, że wydaje się, iż usadowił się on w Londynie, w samym centrum bestii i pod samym nosem rządu. Wiemy o ucieczkach w ostatniej chwili, kiedy urządzano naloty na domy i o tym, że ukrywał się w skrytkach dla księży (priest-holes), kiedy domy były przeszukiwane. Istnieje także sporo poszlak, które sugerują, iż Southwell znał Williama Szekspira i nie da się wykluczyć, że Southwell być może był spowiednikiem Szekspira. Wiemy, iż był on spowiednikiem hrabiego Southampton – mecenasa Szekspira. Istnieje także bezsprzeczne świadectwo tekstowe, które ilustruje wpływ Southwella na najświetniejsze dzieła Szekspira, takie jak Hamlet, Król Lear, Romeo i Julia oraz Kupiec wenecki, jak również na jego wczesne poematy: Venus i Adonis oraz Lukrecja.
Ojciec John Gerard zdołał dokonać brawurowej ucieczki z Tower of London w roku 1597. Jednak Robert Southwell został złapany i po torturach skazany na śmierć, a następnie stracony 21 lutego 1595 r. Jednakże ta makabryczna egzekucja nie potoczyła się dokładnie tak, jak planowano. Zarówno jego uwięzienie, tortury, które wycierpiał, jak i w końcu egzekucja pokazały jego odwagę i głęboką wiarę. Wiemy z pewnych relacji, że tłum nie wykrzyknął nawet „Zdrajca!”, co było normalną rzeczą w takim przypadku. Co się stało?
Po jego aresztowaniu, które nastąpiło po sześciu latach wymykania się próbom jego pochwycenia, Southwell miał stanąć w obliczu brutalnych tortur, ani razu nie ujawniając informacji swoim oprawcom. Jego zdumiewająca odporność i odwaga zyskała mu niechętny szacunek jednego z tych, który był świadkiem jego potwornych cierpień. „Chlubią się bohaterami starożytności – napisał Robert Cecil, syn lorda Burghley (Williama Cecila), główny minister Elżbiety – ale my mamy nowe tortury, których człowiek nie może przetrzymać. A jednak widziałem Roberta Southwella, jak zwisał na nich, nieruchomy jak pień drzewa i nikt nie był w stanie wyciągnąć jednego słowa z jego ust”. Tę samą odwagę okazał w czasie egzekucji, w szczególności w swoich słowach wypowiedzianych z szafotu. Stojąc na wozie, pod szubienicą i mając stryczek na szyi, uczynił znak krzyża i wyrecytował fragment z rozdziału dziewiątego Listu do Rzymian. Kiedy szeryf próbował mu przerwać, ci w tłumie, z których wielu współczuło ciężkiej doli jezuity, zawołali, że powinno się mu pozwolić mówić. Wyznał, że jest księdzem jezuitą i modli się o zbawienie królowej oraz swojej ojczyzny. Kiedy usunięto wóz, powierzył swoją duszę Bogu tymi samymi słowami, których Chrystus użył na krzyżu: In manus tuas… (W Twoje ręce powierzam ducha mego). Gdy zawisł na stryczku, niektórzy z obserwatorów przepchali się do przodu i szarpnęli go za nogi, by przyspieszyć jego śmierć, by nie zdołano go odciąć i wypatroszyć żywcem. Southwell miał trzydzieści trzy lata, był w tym samym wieku, co Chrystus w czasie swego ukrzyżowania.
Wspomniał pan, że Southwell słynął ze swojej poezji w tamtych czasach. Zalicza się go do grupy poetów nazywanych „poetami metafizycznymi”. Jakie jest jego miejsce w historii literatury angielskiej? Jego wpływ na Szekspira musi z pewnością plasować go bardzo wysoko? Z drugiej strony niektóre z jego wierszy weszły nawet do popkultury. Dziecię płonące (The Burning Babe), jeden z jego najbardziej znanych wierszy, został na przykład nagrany jako piosenka przez Stinga…
Chociaż Dziecię płonące należy do najpopularniejszych wierszy Southwella i jest najczęściej włączany do antologii, napisał on kilka innych wierszy o znaczącej wartości. Uwzględniłem jedenaście z jego utworów w antologii, której byłem redaktorem, a noszącej tytuł Poems Every Catholic Should Know (Wiersze, które każdy katolik powinien znać). W chwili jego śmierci jego poezja była szeroko znana i powszechnie czytana, nawet przez jego nieprzyjaciół. Jak wykazuje Gary M. Bouchard w Southwell’s Sphere: The Influence of England’s Secret Poet (Sfera Southwella. Wpływ tajnego poety Anglii), Southwell wpłynął na wielu największych poetów języka angielskiego, uwzględniając w szczególności Szekspira, ale także takich twórców, jak Michael Drayton, Edmund Spenser, John Donne, George Herbert, Richard Crashaw oraz Gerard Manley Hopkins. Słynna scena cmentarna w Hamlecie została napisana pod wpływem Upon the Image of Death (Na wizerunek śmierci) Southwella, a przejmująca przemowa Leara, w której skruszony Lear mówi Kordelii, że powinni stać się „Bożymi szpiegami” (God’s spies) jest intertekstualnym nawiązaniem do wiersza Southwella Decease Release (Zgon uwolnienie). Powyższe ilustruje, że św. Robert Southwell nie powinien być jedynie czczony jako katolicki męczennik, ale także szanowany jako jeden z najważniejszych angielskich poetów.
Wspomniał pan o wpływie Southwella na Szekspira. Pisał pan także o tym w swoich trzech książkach na temat barda ze Stratfordu. W trzeciej z nich, Shaksepare on Love, poświęcił pan nawet oddzielną część specjalnie Robertowi Southwellowi. Wydaje mi się, że dwie ze sztuk Szekspira, w których tropi pan te intertekstualne nawiązania, są w szczególności mylnie rozumiane i błędnie interpretowane: Romeo i Julia oraz Kupiec wenecki. Czy moglibyśmy zatem powiedzieć, że zauważenie nawiązań do poezji Southwella w obu tych sztukach (oprócz innych dzieł Szekspira) pozwala nam w pełni docenić ich głębię, zrozumieć ich ukryty sens (przynajmniej ukryty dla większości współczesnych krytyków), niejako otworzyć właściwą szkatułkę?
Zdecydowanie. Nawiązania do dzieł Southwella u Szekspira pozwalają nam zrozumieć jego specyficznie katolickie podejście do tych sztuk. Jest tak, jakby dostrzeżenie tej intertekstualności umożliwiało nam ujrzenie tych dramatów oczami Szekspira. Weźmy na przykład słowa Porcji, kiedy Książę Aragonii przegrywa w teście szkatułek: „Thus hath the candle sing’d the moth” (dosł. „Tak świeca przypaliła ćmę”, w tłum. Macieja Słomczyńskiego: „Tak ćma oddała świecy duszę”). I porównajmy je do wersów z utworu Southwella Lewd Love is Losse (Lubieżna miłość jest stratą): „So long the flie doth dallie with the flame,/Untill his singed wings doe force his fall” (Dopóty mucha igra z płomieniem,/dopóki przypalone skrzydełka nie zmuszą jej do upadku). Nie tylko styl sugeruje dług Szekspira u Southwella, ale sam tytuł wiersza, z którego wyrażenie zostało wyjęte, sugeruje związek z motywem Szekspira, że lubieżna miłość jest stratą. Miłość Aragona jest lubieżnie interesowna, a dokonany przez niego wybór prowadzi do utraty nadziei na poślubienie Porcji. Szekspir nie tylko przejmuje wersy od Southwella, najwidoczniej przejmuje od niego także sam motyw.
Intrygujące jest także, że wyrażenie, którego autorstwo Oxford English Dictionary przypisuje Szekspirowi, było w rzeczywistości ukute pierwotnie przez Southwella, któremu Szekspir prawdopodobnie je zawdzięczał. Tym wyrażeniem jest użyty przez Shylocka zwrot „puszcza małp” [Tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego] – „a wilderness of monkeys” (wcześniej: „puszcza tygrysów” – „wilderness of Tygers” w Tytusie Andronikusie), które zawdzięczało swoje pierwotne źródło „puszczy węży” – „wilderness of serpents” Southwella w jego Epistle unto his Father (List do jego ojca).
Nie ma wystarczająco miejsca, by przytoczyć kolejne przykłady w wywiadzie o takiej długości, ale intertekstualne „zapożyczenia” Szekspira od Southwella są wielorakie w dramatach tak różnych pod względem tematyki, jak Romeo i Julia, Hamlet czy Król Lear. Tych, którzy pragną zbadać temat dalej, zapraszam do lektury moich książek o Szekspirze, w których omawiam to „jezuickie powiązanie” bardziej szczegółowo.
I na koniec chciałbym zapytać jeszcze o Kupca weneckiego. Zazwyczaj krytycy wspominają tragiczny los doktora Roderigo Lopeza, który miał zainspirować powstanie tego dramatu Szekspira, ale nie przypominam sobie, by ktoś – z wyjątkiem pana – wspominał tutaj Roberta Southwella, pisząc o źródłach tej sztuki. Pisze pan, że Kupiec wenecki został napisany „krótko po egzekucji Southwella (…) albo w okresie, w którym jezuita był wielokrotnie torturowany przez Richarda Topcliffe’a, sadystycznego głównego śledczego królowej Elżbiety I”. I dodaje pan, że „nie powinno nas zatem dziwić, iż dostrzegamy cień Southwella albo jego echa w sztuce Szekspira”. Sugeruje pan także, że zarówno postać Bassania, jak i Antonia są nawiązaniem do cierpień św. Roberta Southwella. Podsumowując, czy mógłby pan krótko wyjaśnić swoją interpretację naszym czytelnikom, którzy niestety nie mają dostępu do polskich przekładów pana książek o Szekspirze?
Kluczowym punktem, o którym należy pamiętać, jest to, że życie w elżbietańskiej Anglii było podobne pod wieloma względami do życia w komunizmie. Dysydencką opinię tłumiono. Na przykład nielegalne w czasach Szekspira było komentowanie w sztukach ówczesnych kwestii religijnych lub politycznych. W takich okolicznościach potrzeba było wielkiej pomysłowości. Szekspir znalazł wiele sposobów atakowania purytanów, którzy byli nie tylko wrogami Kościoła, ale także wrogami teatru. W Kupcu weneckim główną rolą Shylocka jest rola lichwiarza. Uważna lektura tego dramatu pokazuje, że ci, którzy go atakują, robią to dużo bardziej z powodu jego lichwiarstwa niż jego wiary religijnej. W Anglii Szekspira w tamtych czasach nie było żydowskich lichwiarzy, gdyż Żydów wypędzono z Anglii trzysta lat wcześniej. Lichwiarzami w Anglii w czasach Szekspira byli purytanie.
Podczas gdy Kościół katolicki wciąż potępiał lichwę, Jan Kalwin zezwalał na lichwę, a jego uczeń, Salmasius, skodyfikował zasady, zgodnie z którymi oprocentowane pożyczki były dopuszczalne. Thomas Cartwright, współczesny Szekspirowi i jeden z czołowych kalwinistów w Anglii, przestrzegał nauk Kalwina i Salmasiusa i w konsekwencji został potępiony za swą obronę lichwy. Był to gorący temat w czasach Szekspira i taki, który dzielił ludzi według frontów religijnych. Skoro tak, to jasne jest, że widzowie Szekspira postrzegaliby Shylocka alegorycznie jako purytanina, co umożliwiałoby Szekspirowi tym samym potępienie zarówno purytanizmu, jak i lichwy, jednocześnie omijając prawo zakazujące omawiania współczesnej polityki i religii. A zatem widzowie Szekspira także postrzegaliby pragnienie Shylocka pozbawienia życia Antonia jako ledwo maskowane przedstawienie także tych purytanów, którzy nastawali na życie jezuickich misjonarzy w Anglii, w tym św. Roberta Southwella. W tym przypadku, jak w wielu innych u Szekspira, konieczne jest zrozumienie tyrańskich czasów, w których sztuki te zostały napisane, aby przeniknąć wzrokiem powierzchnię, docierając do głębszych elementów katolickich. Jak ilustruje to tytuł mojej drugiej książki o Szekspirze, musimy nauczyć się patrzeć „oczami Szekspira” (Through Shakespeare’s Eyes).
Dziękuję za rozmowę.
Z Josephem Pearcem rozmawiał Jan J. Franczak