4 grudnia 2022

Św. Barbara. Patronka górników i dobrej śmierci

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Święta Barbara – ciesząca się wielkim kultem zarówno w Kościołach wschodnich, jak i Kościele zachodnim – jest patronką górników i ludzi, którym grozi nagła śmierć podczas pracy. W czasie tortur, zanim jeszcze własny ojciec ściął jej głowę, pobożna dziewczyna z Nikomedii prosiła Boga, aby wszyscy, którzy w przyszłości uczczą jej pamięć, dostąpili w godzinę swojej śmierci łaski przyjęcia Komunii Świętej.

Od wieków wierzono zatem, że kto żywi wielkie nabożeństwo do świętej Barbary – patronki dobrej śmierci, nie opuści tego świata nieopatrzony świętymi sakramentami i dlatego większość cudów i łask przypisywanych jej wstawiennictwu dotyczy właśnie pociechy, którą święta przynosi umierającym.

W grudniu 1565 roku 15-letni Staszek Kostka, który w przyszłości miał zostać jednym z najbardziej znanych jezuickich świętych, ciężko zachorował. Zaledwie rok wcześniej wraz ze starszym bratem Pawłem, w towarzystwie opiekującego się nimi mentora i nauczyciela Jana Bilińskiego, przybył z Polski do austriackiego Wiednia, by zdobywać wiedzę w cieszącym się bardzo dobrą opinią cesarskim gimnazjum jezuickim. Mimo oporów Staszka, który wolałby katolickie otoczenie, cała trójka zamieszkała w domu luteranina Kimberkera.

Wesprzyj nas już teraz!

Balansujący na granicy życia i śmierci chłopak bardzo pragnął odbyć spowiedź i przyjąć Komunię Świętą, ale okazało się to niemożliwe. Jedni mówią, że luterańscy gospodarze domu nie chcieli się zgodzić, by w ich progach pojawił się katolicki ksiądz, inni dowodzą, że – nie chcąc z nimi zadzierać – ani Paweł Kostka, ani Biliński nawet ich o to nie pytali.

I właśnie wtedy, pewnej grudniowej nocy, rozżalony i rozpalony gorączką Staszek doznał cudownej wizji. Zobaczył Świętą Barbarę. Czczona przez niego patronka dobrej śmierci przybyła z dwoma aniołami i dzierżąc kielich w dłoni, przyniosła mu Komunię Świętą – wiatyk. Nie było to jedyne widzenie, jakiego doświadczył młody Polak. Podczas kolejnego widzenia ujrzał Matkę Bożą z Dzieciątkiem, która pochyliła się nad nim, złożyła mu w ramiona małego Jezusa i nakazała wstąpić do jezuitów. Rano – ku zdziwieniu lekarzy, którzy nie tylko nie potrafili go wyleczyć, ale nawet dobrze zdiagnozować – wstał zupełnie zdrowy.

Bez sakramentów nie umrzesz…

O innej cudownej przedśmiertnej interwencji świętej Barbary pisał największy polski hagiograf – żyjący na przełomie wieków XVI i XVII jezuita ks. Piotr Skarga. Opisując żywot świętej nikomedyjskiej męczennicy, przytoczył ku pamięci potomnych „cud jeden, który się stał na przyczynę u Boga Barbary Świętej, w Gorce [chodzi o Gorkum, znane dziś pod nazwą Gorinchem – przyp. H.B.], holenderskim miasteczku roku Pańskiego 1418, na który patrzył ten, co go opisał, Teodoryk Pawłow. Żył w tym miasteczku Henryk Kok, rzeźnik, człowiek dobry, który miał wielkie nabożeństwo ku tej męczenniczce Chrystusowej i wierzył, iż kto ją czci, bez sakramentów kościelnych z tego świata nie zejdzie. Trafiło się, iż się dom, gdzie mieszkał, w nocy od świeczki nieopatrznie zostawionej zapalił, i ogień go ogarnął śpiącego, wszakże się porwawszy, uszedł. A jednak wspomniał na skrzynkę z pieniędzmi i o nią się skusił; lecz skoro do domu wszedł między ogień, dom się obalił i tam w ogniu Henryk został, tego tylko żałując, iż bez sakramentów umierał. I gdy gorącą puścił do Boga i do przyczyny Barbary Świętej modlitwę, ukazała mu się Panienka, mówiąc: «Do wschodu słońca żyw zostaniesz, a bez sakramentów nie umrzesz». I wyszedł z ognia tak upiekły, iż żadnej twarzy i podobieństwa ludzkiego na nim nie było, mięso i kiszki z niego padały i drugie członki jego jako głownie zostawały, a jednak o swej mocy szedł przez kilka ulic do córki swej; tam ległszy, woła spowiedzi i sprawił się z grzechów żywota swego wszystkiego; i Ciało Pańskie i olej święty wziąwszy, kazał ludziom, aby się go dotykali, a obaczyli, że nad przyrodzenie żyw zostawał za przyczyną Świętej Barbary; i więcej ich na oglądanie cudu onego niźli na gaszenie ognia bieżało. Oznajmiając tedy godzinę wyjścia swego, a kapłanów od siebie nie puszczając, skoro dniało, wołał Chrystusowi się polecając i o przyczynę Świętej Barbary, Świętego Wawrzyńca i wszech świętych prosząc, ducha wypuścił. «Ja, Teodoryk z Gorki, byłem przy tym, czterykroćem jego spowiedzi słuchał, ciałam się jego zgorzałego dotykał i drugim dotykać kazał, i na rękach moich umarł. Przetoż ja ten cud sławny poświadczam na cześć Bożą»”1. Po tak solennym poświadczeniu powątpiewać o tym już zatem nie sposób.

O nadzieję w godzinę śmierci

Pełen cudownych wydarzeń jest też na wpół legendarny żywot samej Świętej Barbary. Męczennica żyła bowiem na przełomie III i IV wieku i była mieszkanką Nikomedii (dziś Izmit w Turcji). Jeszcze jako dziecko straciła matkę, pozostając pod opieką ojca Dioskura, który był bogatym i wysoko postawionym poganinem. Dioskur, pragnąc uchronić córkę przed zepsutymi młodzieńcami, a pewnie także przed pokusą przyjęcia znienawidzonego przez siebie chrześcijaństwa, zamknął ją w wysokiej wieży, pozostawiając jej kilka dziewcząt do rozmaitych posług i zezwalając, by odwiedzali ją tam nauczyciele wszelkich nauk. Mimo jego starań dziewczynie udało się poznać prawdy chrześcijańskiej wiary, przyjęła sakrament chrztu świętego i co więcej – zapałała pragnieniem życia w dziewiczej czystości – zostania oblubienicą samego Chrystusa.

Rozwścieczony tym Dioskur – po powrocie z jednej ze swoich handlowych podróży – bezskutecznie próbował skłonić córkę do zamążpójścia i wyrzeczenia się wiary. Kiedy prośby i groźby nie odniosły skutku, ojciec dobył z pochwy miecz i rzucił się na dziewczynę. Barbarze udało się uciec, ale wściekły mężczyzna nie dał za wygraną. Zaczął ją gonić. Uciekająca dziewczyna znalazła się wkrótce w pułapce. Drogę zagrodziła jej wysoka skała. I wtedy – jak głoszą legendy – Bóg sprawił cud. Skała rozstąpiła się nagle, a Barbara weszła w cudownie powstałą szczelinę – do podziemnej pieczary.

Dioskur nie znalazłby jej, gdyby nie pewien pasterz, który widząc, co się stało, zdradził mu kryjówkę Barbary. Ojciec z furią rzucił się na swój „skarb”, pobił dziewczę i za włosy zawlókł do domu. Wtrącił do lochów i morzył głodem, próbując zmusić do uległości i zaparcia się wiary. Tak jak poprzednio jego krzyki i kary nie wywarły jednak na niej żadnego wrażenia – dalej mężnie trwała przy Chrystusie.

Rozsierdzony jej uporem Dioskur wydał ją wtedy w ręce prefekta Marcjana, którego cesarz wyznaczył do ścigania chrześcijan, jednak także cesarski urzędnik ani prośbą, ani groźbą, ani najokrutniejszymi torturami nie był w stanie jej złamać. Legenda głosi, że w więzieniu ukazali się Barbarze sam Chrystus i jego aniołowie. Miłosierny Zbawiciel nie tylko uleczył jej rany i udzielił Komunii Świętej, lecz także wlał w serce dziewczyny cierpliwość i odwagę do zniesienia jeszcze większych męczarni. Anioł miał przynosić jej pożywne posiłki.

Nieugięta i nieustraszona Barbara nie rozpaczała ani nie traciła ducha. Modliła się. „O nadziejo i zbawienie ufających, dobry Jezu, błagam Cię usilnie, aby każdy kto zachowa pamięć mego męczeństwa, u schyłku swego życia mógł dostąpić dobrodziejstwa skruchy i spowiedzi i Twego Świętego Ciała Sakramentu, a nadto w godzinie śmierci żadnymi groźbami złych duchów nie był nękany i w jakiejkolwiek potrzebie by mnie wzywał, mógł dostąpić Twego zmiłowania”2 – tak właśnie – według jednego ze średniowiecznych rękopisów – miała brzmieć jej ostatnia modlitwa, prośba do Boga, która przyczyniła jej później sławy niebiańskiej wspomożycielki umierających. Czyż Bóg mógł nie spełnić tak pokornego życzenia?

W końcu cierpliwość oprawców wyczerpała się i Barbarę skazano na śmierć. Nie takie to jednak proste zgładzić kogoś, kto znajduje się pod ustawiczną Bożą opieką. Kiedy w cudowny sposób wygasł stos, na którym Barbara miała zostać spalona, sprawy w swoje ręce znów wziął jej srogi ojciec. Uniósł miecz i wymierzył cios, odcinając córce głowę. Doigrał się. Przedziwnym Bożym zrządzeniem z nieba trzasnął wtedy piorun. Okrutny dzieciobójca zginął na miejscu.

Nie do pozazdroszczenia miał być także los owego pasterza, który zdradził Dioskurowi górską kryjówkę córki – zamienił się on w marmurowy głaz, a jego owce – w skarabeusze (lub szarańczaki). No, ale to już raczej między bajki włożyć można.

Przeciw dżumie i lawie

Świętej Barbarze przypisywano także wiele innych cudów i łask, m.in. ocalenie włoskiego miasteczka Paterno w czasie dżumy w XVI wieku, oraz zatrzymanie lawy podczas erupcji Etny w XVIII wieku.

Tekst pochodzi z albumu „Cuda Wielkich Świętych”, Henryk Bejda. 

Publikacja dzięki uprzejmości Wydawnictwa Fronda

1  Skarga Piotr ks., Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu, t. IV, Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1936, s. 377–378.

2  http://strumien.duszpasterstwa.bielsko.pl/patronka-sw-barbara/ [dostęp: 11.09.2020]

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 031 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram