Protokoły z Kioto, gospodarki niskoemisyjne, czysta energia. Często się o tym mówi w krajach Unii Europejskiej, która w imię wziętych z powietrza norm i wielkości chce ograniczać zużycie węgla kamiennego do celów energetycznych. Dobrze jednak, że poza UE funkcjonuje cała reszta świata, która ani myśli rezygnować z tego źródła energii.
W Wielkiej Brytanii zalanej ropą z morza i gazem, z górnikami i węglem rozprawiła się premier Thatcher. We Francji węgiel został pokonany przez „atom”, w Niemczech, przejętych zielonym posłannictwem, pożegnanie z czarnym węglem przyszło w dużej mierze bezwiednie i samo z siebie.
Wesprzyj nas już teraz!
Polskie górnictwo wprawdzie nie upadło, bo trzyma je w jako takiej formie nasza energetyka, ale mocno dostało w kość przez zanik, położonych w pobliżu, zagranicznych rynków zbytu.
Poza Europą nie ma jednak mowy o odwrocie węgla. Według think–tanku IEA (International Energy Agency), niemal połowę wzrostu światowego zużycia energii w latach 2000 – 2010 pokryły kalorie z węgla. Europejczycy mają więc skrzywioną perspektywę. Wielu rzeczy nie zauważają, wiele procesów lekceważą.
W 1990 r. światowe wydobycie węgla wynosiło 4,67 mld ton, a w 2010 r. już 7,23 mld ton. W samych Chinach wydobyto w 2010 r. 3,16 mld ton węgla. Własnego było im jednak mało – musieli dokupić; import wyniósł w tym samym roku 177 mln ton. Udział węgla w produkcji energii elektrycznej największy jest w RPA (93 proc.). Na drugim miejscu jest Polska (90 proc.), a na trzecim Chiny (79 proc). Jak przewidują eksperci, za 20 lat chińska gospodarka wciąż będzie opierała się na węglu, mimo tego, że realizowane są projekty alternatywnych źródeł energii (elektrownia „Trzech Przełomów” na rzece Jangcy; w Państwie Środka działa obecnie 14 reaktorów. W budowie jest następnych 25 reaktorów, a w planach krótkookresowych jeszcze więcej).
Co ciekawe, 31 marca minął termin rejestracji w Unii poziomów emisji CO2 przez pozaeuropejskich przewoźników lotniczych. Linie lotnicze spoza Europy, przy cichym dopingu europejskich przewoźników, zignorowały wezwanie Brukseli. I bardzo dobrze, bo tempo produkcji socjalistycznych regulacji jest w Unii zatrważające.
Co jakiś czas jesteśmy straszeni katastrofalnymi efektami wzrostu ilości CO2 w atmosferze, dlatego postuluje się odchodzenie od wykorzystywania paliw kopalnych. Tymczasem rzeczywista ilość dwutlenku węgla w atmosferze to wielkość bardzo niewielka, nie sięga nawet 1% jej składu, nie ma więc mowy o tym, że produkcja CO2 przez człowieka doprowadzi do globalnego ocieplenia. Ziemia od milionów lat poddawana była i jest procesom, w wyniku których temperatura wzrastała bądź spadała. Walka z globalnym ociepleniem, po tym, jak okazało się, że dane statystyczne były przez ekowojowników fałszowane, jest nie tylko walką z wiatrakami, to również maszynka do zarabiania pieniędzy na rozmaitych grantach i stypendiach na zwalczanie efektu cieplarnianego. Z ostatnich wiadomości, Informacyjna Agencja Radiowa podała, że francuscy naukowcy odkryli niedawno, że wiele lodowców w Górach Karakorum na pograniczu Indii, Chin i Pakistanu jest coraz większych.
Węgiel kamienny to dobre i dość tanie źródło energii. Dlaczego każe się nam poświęcać je na ołtarzu ekologii, tym bardziej, że, w przypadku Polski, dysponujemy zasobami, które plasują nas w światowej czołówce? Są opracowywane technologie, które pozwalają na „czystsze” spalanie węgla. Nauczmy się je wykorzystywać, a będzie to rozwiązanie znacznie tańsze, niż wszystkie ekopomysły Brukseli.
Tomasz Tokarski
Źródło: Obserwatorfinansowy.pl