W Krakowie, u stóp Wawelu – niezwykle ważnego dla historii Polski i Kościoła miejsca kwitnie pogański kult. Niesłychane? A jednak. Przedmiotem czci okazuje się replika Światowida ze Zbrucza – XIX-wiecznego zabytkowego posągu.
Łatwo go pominąć. Nie każdy spacerując pomiędzy wzgórzem wawelskim, kościołem bernardynów, a ulicą Grodzką dostrzeże ukryty w gałęziach rozłożystego drzewa posąg. Kiedy jednak ktoś już zwróci uwagę na raczej nie pasującą do okolic Katedry Wawelskiej i pobliskich kościołów rzeźbę, pewnie nie pomyśli, że ma do czynienia z neopogańskim obiektem kultowym. Replika popularnego Światowida ze Zbrucza – albo mówiąc językiem rodzimowierców – Kumir już dawno przestała być odczytywana jedynie w kategoriach historyczno-kulturowych, o czym świadczą regularnie ustawiane u jego stóp znicze i drobne ofiary.
Wesprzyj nas już teraz!
fot. PCh24.pl / Grzegorz Finowski
Walka o rząd dusz
Jak to się w ogóle stało, że pogańska rzeźba stanęła pod Wzgórzem Wawelskim, ledwie kilkaset metrów od królewskiej Katedry? Wiąże się z tym ciekawa historia. Otóż za całe zamieszanie odpowiedzialni są… komuniści.
Aby rozwikłać tę zagadkę, musimy cofnąć się do lat 60. XX w., kiedy pomiędzy partią a Kościołem zaostrzyła się walka o duszę Polaków. Podczas gdy prymas tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński ogłosił przygotowania do obchodów tysięcznej rocznicy Chrztu Polski, aparat władzy wyszedł z własną inicjatywą Tysiąclecia Państwa Polskiego. Z tej okazji, oprócz budowy popularnych tysiąclatek – „tysiąca szkół na tysiąclecie” – obficie fundował badania archeologiczne mające udowodnić niezależność powstania zrębów polskiej państwowości od wpływu Kościoła katolickiego.
W tym celu obficie zaczerpnięto z przedchrześcijańskiej kultury Słowian, popularyzując ją w całym społeczeństwie. Przejawem takiego działania było stawianie w wielu parkach, skwerach i miejscach publicznych posągów Światowida. Jednym z nich jest replika rzeźby wyłowionej w XIX w. z rzeki Zbrucz na Ukrainie, usadowiona w okolicy Wawelu. Realizację powstałego w latach 1963-68 projektu zlecono funkcjonującej do dziś pracowni Józefa i Waldemara Wesołowskich, absolwentów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Warto dodać, że zbruczański oryginał znajduje się w Muzeum Archeologicznym przy pobliskiej ul. Poselskiej. Wtedy chyba jednak nikt nie przypuszczał, że tworzone w celach kulturowo-historycznych dzieło posłuży jako element religijny.
O pogańskich idolach słów kilka
Naiwny, kto sądzi, że zainteresowania jakim neopoganie darzą podwawelski posąg ma jedynie wymiar symboliczny. Jak pisze etnograf z UJ Scott Simpson, idol (wyobrażenie bóstwa) w indoeuropejskich systemach politeistycznych jest „identyczny z samym bóstwem”; są „zamieszkiwane” stale lub okresowo przez same bóstwa lub reprezentujące je duchy. Ponadto działają jako obiekty skupiające uwagę bóstw, mające za zadanie również przyciągać uwagę ludzi (Czy istnieją pogańskie piksele? Współczesna ikona światowida i wyznaczniki jej świętości, Kraków 2009).
Powyższą argumentację zdają się potwierdzać sami rodzimowiercy. „To nie posąg Świętowida, lecz Światowid” – sugeruje w kontekście figury moderator jednej z krakowskich, neopogańskich stron w mediach społecznościowych. W innym wpisie nazywają posąg Kumirem, czyli wprost – bóstwem, bożyszczem.
O ile zainteresowanie religią przedchrześcijańskich Słowian sięga już początków XIX w., to w przeciągu ostatnich dwustu lat zmieniała się jej forma, charakter jak i same motywacje. W fazie pierwszej dominował motyw poznawczy, potem narodowy-panslawistyczny, związany z Wiosną Ludów, na przełomie lat 60. i 70. nastąpiła identyfikacja wizerunku Światowida z narodem i oficjalnie prezentowaną „polskością”, obecnie to zainteresowanie ma wymiar przede wszystkim religijny.
O co tyle hałasu?
Neopoganie rosną w siłę. Ich szeregi zwiększają się z każdym rokiem, a ich liczba wynosi już – według obliczeń Simpsona – ponad 3 tys. członków. Ale do grupy określanej mianem „rodzimowierców” zaliczają się nie tylko oficjalni członkowie zarejestrowanych związków wyznaniowych, takich jak Rodzimy Kościół Polski czy Rodzima Wiara, ale i liczni sympatycy. Co prawda jest wśród nich wielu fantastów i larpowców, jednak nie brakuje osób na serio traktujących wiarę w Welesa i Peruna, stawiających Chramy, odprawiających swaćbę, zapleciny, świętujących Noc Kupały czy Jare Gody. Łącznie liczba ta może wynosić już co najmniej 12 tysięcy – mniej więcej tylu wiernych, ilu zrzesza protestancki Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, i kilka razy więcej, niż ma w swoich szeregach Kościół Ewangelicko-Reformowany.
Stanowisko Kościoła katolickiego wobec ruchów neopogańskich jest powszechnie znane. Panteistyczna wiara w emanacje sił natury zawierająca w swojej „doktrynie” (chociaż nie wiadomo czy w tym przypadku jest to odpowiednie słowo) politeizm, szamanizm i noszącą znamiona okultyzmu wiarę w duchy przodków, to nie niewinna zabawa, ale ogromne zagrożenie dla duszy człowieka. Czczenie stworzenia i jego przedstawień – nie mówiąc już o demonach – jest zaprzeczeniem pierwszego przykazania (KKK, 2112-2113), podobnie jak wróżbiarstwo i inne magiczne rytuały. „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów” (KKK, 2117).
W związku z procesem chrystianizacji Europy, którego efektem było całkowite wyplenienie wierzeń pogańskich, u podstaw rosnących jak grzyby po deszczu w całej Europie ruchów; nordyckich, germańskich, celtyckich czy słowiańskich leży przede wszystkim silny antychrystianizm. Dzisiaj, w czasach powszechnej dyktatury tolerancjonizmu nieco uśpiony, lub tylko na chwilę zdjęty z pierwszego planu. A nie zawsze tak było.
Wiemy jak znaczący wpływ na hitlerowską „religię krwi” miały wierzenia pogańskie. Narracja o pradawnym ludzie Ariów – nieustraszonych germanach i ich wielkiej rasie, osłabionej przez „wpływy żydowskie”, przejawem których miała być wiara katolicka – stanowiła ideologiczne podglebie dramatów pierwszej połowy XX w. W Polsce połączenie wierzeń przedchrześcijańskich z antysemityzmem i antykatolicyzmem prezentowało największe w międzywojniu stowarzyszenie rodzimowiercze „Zadruga”. W III RP kontynuatorami myśli J. Stachiuka było stowarzyszenie „Niklot”.
Konfrontacja wyznawców religii pogańskich z Kościołem trwa do dzisiaj. W Skandynawii dochodziło do słynnych już aktów palenia zabytkowych, średniowiecznych kościołów. W 2013 r. zdewastowano sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Górze Chełmskiej w Koszalinie. Zniszczone zostały stacje drogi krzyżowej, drzwi, tablice pamiątkowe, ułożony z głazów różaniec. Na ścianie kaplicy i terenie całego sanktuarium namalowane zostały satanistyczne symbole, runy i hasła przewrotnie odwołujące się do pogaństwa nordyckiego. Na ścianie kościoła wypisano hasło „A furore normannorum libera nos domin” czyli „uchroń nas Panie od wściekłości Normanów” – rzekomą modlitwę średniowiecznych chrześcijan z okresu wypraw Wikingów.
Konrad Lewandowski, jeden z byłych członków Rodzimego Kościoła Polskiego, twierdził nawet, że tylko ustępstwa ze strony Kościoła katolickiego mogą zapobiec działaniom rodzimowierczych radykałów. Sam Lewandowski wraz ze swoim związkiem wyznaniowym protestował w 2016 r. przeciw obchodom rocznicy Chrztu Polski i odprawianej z tej okazji Mszy Świętej na górze Ślęży.
Domagano się także by na terenie tamtejszej parafii powstało stałe miejsca kultu i by policja przestała usuwać z jej terenu neopogan odprawiających swoje rytuały nocami bez pozwolenia proboszcza.
W 2017 r. Rodzimy Kościół Polski protestował przed postawieniem kaplicy na „świętym” wzgórzu Rokowół, znajdującym się w Słowińskim parku narodowym, mimo że wójt otrzymał pozwolenie na budowę od Ministerstwa Środowiska. W 2018 r. w Choroszczy pogańscy „żercy” odprawiali gusła w pobliżu zabytkowego klasztoru dominikanów. W okolicach pobliskiego Tykocina dochodziło do regularnych dewastacji siedmiu kapliczek „Dróżek Maryjnych” ustawionych wśród pól, łąk i lasów. Odczytywano to jako duchowe efekty kultu Światowida, Peruna czy Mokoszy.
Ona depcze głowę węża
„Od kilku dni zauważyliśmy niepokojące zjawisko: znicz pod Światowidem u stóp Wawelu, gdzie podtrzymujemy ogień od września, jest regularnie przekładany pod stojącą 50 metrów dalej figurę Maryji (pisownia oryginalna)” – pisze na Facebooku krakowski oddział rodzimowierczej gromady MIR. Jak widać nie wszystkim w smak jest kultywowanie pogańskich wierzeń w tym miejscu. Administratorzy strony dalej w komunikacie nazywają ten czyn „haniebnym”, a swój stosunek do Kościoła rzymsko-katolickiego określają w kategorii „fundamentalnych różnic”.
Mimo haseł o tolerancji i poszanowaniu, konfrontacja wyznawców „starych bogów” z Kościołem jest nieunikniona. Wystarczy przeczytać choćby wpisy w mediach społecznościowych wspomnianego już Lewandowskiego, pisarza, publicysty i filozofa. „Siejecie ciemnotę, strach i zabobonne lęki. Z tego posiewu wyrasta nienawiść, coraz bujniejsza i coraz bardziej jadowita. Przez was już płoną książki, za chwilę może polać się krew” – pisze w manifeście „Do katolickich egzorcystów”.
„Dręczycie psychicznie chorych, zaś chorych neurologicznie narażacie na śmiertelne niebezpieczeństwo, opóźniając postawienie prawidłowej diagnozy i rozpoczęcie prawdziwej terapii. Więcej szkodzicie niż pomagacie. Realnie sprawiacie to, przed czym rzekomo ludzi bronicie. Jesteście kłamcami” – kontynuuje. „Rodzimowiercy wypowiadają wam moralną wojnę! Dość było unikania konfliktów i wołania o wolność religijną (…) zatem pora stanąć z wami w pełnym świetle, twarzą w twarz i pokazać wam naszą moralną wyższość! Tak, moralną wyższość polskiego rodzimowierstwa nad katolicyzmem, pogaństwa nad chrześcijaństwem. Ponieważ my mamy ją!” – przekonuje.
To tylko jeden z bardziej „wyważonych” głosów. Na forach i stronach internetowych nie brakuje oskarżeń dużo cięższych gatunkowo. Gdyby wymienić jeden, niezmienny element wyłaniający się z mozaiki rodzimowierczych wierzeń, to będzie nim sprzeciw wobec Kościoła katolickiego. Katolicki resentyment stanowi spoiwo łączące często pokłócone co do „doktryny”, sposobów działania czy poglądów politycznych środowiska. Nawet jeżeli nie traktują chrześcijaństwa jako bezpośredniego wroga, to są zgodni co do tego, że jest ono na polskich ziemiach tworem obcym, wręcz narzuconym.
W dobie – jak pisał w 1950 r. kard. Joseph Ratzinger – „współczesnych neopogan”, odartych z misterium przeżywanej wiary, w społeczeństwach Zachodu dominuje niesamowita pustka duchowa. Człowiek szukający transcendentnej Prawdy naraża się na z zewnątrz może i atrakcyjne alternatywy, ale prowadzące jednak w ciemność. Jak przypomina św. Paweł „Ależ właśnie to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów” (1 Kor, 20-21).
„Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu” – pisze św. Augustyn. Kościół ma święty obowiązek przestrzegać przed tego typu praktykami, tu przecież chodzi o Zbawienie dusz. Pod tym względem nasi słowiańscy przodkowie byli dużo mądrzejsi od ich dzisiejszych naśladowców. Kiedy ich serca poznały Prawdę – na złość współczesnym rodzimowiercom – stopniowo przyjmowali naukę Chrystusa, będącego Drogą, Prawdą i Życiem, a romantyczne rozważania o olbrzymiej skali reakcji pogańskiej w XI – wiecznej Polsce należy włożyć między bajki.
A historia z wawelskim Światowidem posiada niezwykły wymiar symboliczny. Tak oto ustawiony przez nieprzejednanego wroga Kościoła posąg, dzisiaj stał się obiektem pogańskiego kultu. Zbruczańska figura, użyta przez komunistyczne władze w walce o „rząd dusz” przetrwała sam reżim i dziś nadal pełni swoją mroczną rolę.
Piotr Relich