Rodzice świętego Jana Chrzciciela należą do grona tych postaci wspomnianych w Nowym Testamencie, o których wiadomo niewiele, ale ich znaczenie dla historii zbawienia jest strategiczne. Są oni bowiem bezpośrednio związani z przyjściem na świat i posłannictwem Syna Bożego. Oboje wywodzili się z pokolenia Aaronowego, Zachariasz był kapłanem z ósmej gałęzi Abiasza (według systemu ustalonego przez króla Dawida dla uporządkowania kolejności służby świątynnej), Elżbieta zaś pobożną niewiastą żydowską, przy czym Pismo Święte oboje nazywa sprawiedliwymi.
Owo bogobojne stadło żyło w miejscowości Ain Karim niedaleko miasta świętego Jeruzalem, gdzie Zachariasz sprawował służbę w Świątyni Salomona, gdzie niegdyś przechowywano Arkę Przymierza. Cieszyli się szacunkiem, a tylko jedna rzecz burzyła szczęście ich wspólnego życia… nie mogli mieć potomstwa z powodu bezpłodności Elżbiety. W patriarchalnym społeczeństwie żydowskim, w którym zgodnie z biblijnym przesłaniem ceniono wartość licznej rodziny, było to zwykle postrzegane jako kara Boża i spędzało sen z powiek synów Izraela. Dlatego też małżonkowie nie ustawali w modlitwie, aż dożyli podeszłego wieku i całkiem stracili nadzieję.
Ostatnią rzeczą, jaką mogli przypuszczać pobożni małżonkowie, było to, że mają jeszcze zostać rodzicami zapowiedzianego w księgach Izajasza i Malachiasza wielkiego proroka, który „zgotuje drogę Pańską” i poprzedzi przyjście na świat Zbawiciela. Pewnego dnia Zachariasz dostąpił zaszczytu, jaki raz w życiu spotykał starozakonnego kapłana, mianowicie miał złożyć ofiarę i okadzić Święte Świętych, miejsce, w którym w świątyni mieszkał Bóg, a którego odpowiednikiem jest nasz Przybytek Eucharystyczny.
Wesprzyj nas już teraz!
I ukazał mu się Anioł posłany z nieba, ten sam, który pół roku później miał pojawić się w domku Najświętszej Maryi Panny, i przemówił do przerażonego starca: „Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan”. Pismo Święte – na samym początku Ewangelii Łukasza – podaje, iż Zachariasz i Elżbieta byli „posunięci w latach” – dlatego Zachariasz, strawiwszy życie na bezskutecznych dotąd modlitwach o potomka, nie dał wiary słowom niebieskiego Posłańca. Widać, że ów kapłan Pierwszej Świątyni nie od razu był tym, który przedstawiany jest na ikonach i obrazach – świętym mężem trzymającym gałązkę oliwną, symbol tryumfu, i zwój z napisem „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela” – najpierw musiał przeżyć swoje zwątpienie we wszechmoc Bożą i być dotkliwie pouczonym o obowiązku bezwzględnej ufności wobec Stwórcy i Odkupiciela.
Po okazaniu niewiary w zmiłowanie Pańskie został od razu ukarany utratą mowy. Miał przemówić dopiero po narodzinach tego, który miał być „wielki w oczach Pana”. Dopiero wtedy, gdy wbrew zwyczajowi nadawania pierworodnemu synowi imienia ojca, napisał na tabliczce „Jan”, odzyskał mowę i od razu wygłosił wspaniały hymn chwalący Boga Izraela, zwany Kantykiem Zachariasza. Nietrudno dopatrzyć się w tym zdarzeniu symbolicznego pouczenia Bożego i zaraz odzywają się w pamięci słowa świętego Augustyna z pierwszej księgi jego najpiękniejszego dzieła Confessiones: „Lecz biada, jeśli się o Tobie milczy! Choćby najwięcej wtedy mówił człowiek, niemową jest”. Zdarzenie to uwydatniło wagę znaczenia samego imienia Świętego – Zachariasz bowiem oznacza „Jahwe pamięta” i rzeczywiście w osobie Zachariasza wejrzał Bóg na dolę swego ludu i okazał, iż jest wierny w swoich obietnicach.
Jakże inną była wiara świętej Elżbiety, krewnej Najświętszej Maryi Panny. Ewangelista nie wspomina o żadnym cieniu wątpliwości, jaki miałby powstać w jej sercu. Była ona oddana Bogu – nawet jej imię oznacza „poświęcona Bogu” – i to kobiece oddanie stawiało ją przed Panem pełną ufności i radości z udziału w Jego tajemnicach. Podobnie było w przypadku niewiast, które jako pierwsze znalazły się u grobu Zbawiciela po Jego chwalebnym zmartwychwstaniu.
Elżbieta, wraz z Archaniołem Gabrielem, jest prekursorką kultu Bogurodzicy – ze słów bowiem posłańca zwiastującego poczęcie Jezusa i ze słów ciotki Maryi została ułożona pierwsza część modlitwy Zdrowaś Maryjo. Gdy Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży, Maryja przybyła, by wyręczyć ją w domowych obowiązkach i podzielić się radością płynącą z Bożego Macierzyństwa, którego obie były świadome.
Nie bez powodu owo nawiedzenie świętej Elżbiety stało się jedną z tajemnic rozważanych przy odmawianiu Różańca Świętego. Zawiera się w nim bowiem nauka o cudownym pośrednictwie Bożej Rodzicielki, która przebóstwia wszystko, co czyni. Myśl tę wspaniale rozwija święty Ludwik Maria Grignon de Montfort. Po zjawieniu się Maryi poruszyło się dzieciątko w łonie sędziwego Elżbiety i zstąpił na nią Duch Święty, dokonując cudu zmazania grzechu pierworodnego z nienarodzonego jeszcze herolda Chrystusowego.
Zachariasz i Elżbieta żyli za panowania Heroda Wielkiego, który to władca, w obawie, iż narodzony „Król Żydowski” będzie przyczyną jego upadku, nakazał zamordować wszystkie dzieci żydowskie do drugiego roku życia. Z tego powodu Elżbieta była zmuszona uchodzić z małym Janem, a zgarbiony wiekiem Zachariasz pozostał w domu. Pan Bóg w okolicznościach jego śmierci dał mu okazję do okazania heroiczności cnót – był bowiem szantażowany przez żołnierzy, którzy domagali się wydania chłopca, a gdy nie uległ – siepacze heroda zamordowali go na miejscu.
Święta małżonka i matka zmarła w czterdzieści dni po swym mężu i ojcu świętego Jana Chrzciciela, który pod opieką Opatrzności Bożej dożył wieku dojrzałego, kiedy miał spełnić swoje posłannictwo. Według starożytnej tradycji ciało świętego Zachariasza znaleziono w roku 415 i przewieziono do Konstantynopola, a relikwia jego głowy ma do dziś spoczywać w bazylice Świętego Jana na Lateranie.
Kościół wspomina św. św. Zachariasza i Elżbietę 5 listopada.
FO