Trudno się nie zgodzić z opinią kardynała Karola Wojtyły, iż Polska na każdym etapie swoich dziejów musi stwierdzać, że była i jest sobą w znacznej mierze przez Jadwigę.
Szczęśliwy naród, który ma w swej historii świętych władców. Bo to i niezawodni orędownicy państwowej nawy, i wzór najlepszy do naśladowania dla jej aktualnych sterników. Oczywiście, sam fakt posiadania w rodzimych dziejach rządców w aureolach niczego automatycznie nie gwarantuje – pamięć takich postaci trzeba odpowiednio czcić, a ich dziedzictwo skrzętnie pielęgnować. W przeciwnym razie niewiele mogą wskórać – pamiętamy przecież, że sam Jezus Chrystus wobec jawnego lekceważenia ze strony swych współziomków w Nazarecie „niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa” (Mt 13, 58). W czasach nam bliższych potwierdza to w całej rozciągłości przykład krajów Zachodu, których przeszłość obfituje w licznych świętych władców, niestety ich pamięć i dziedzictwo dawno już utonęły w otchłani niepamięci, ba, wręcz wrogości. I oto dziś doświadczamy ostatecznej tego konsekwencji, obserwując, jak kraje te coraz wyraźniej osuwają się w otchłań niebytu.
Wesprzyj nas już teraz!
Polacy też mają swojego świętego króla. Nic to, że jest on płci żeńskiej i żeńskiego imienia. Albowiem Jadwiga, córka Ludwika Węgierskiego została koronowana zgodnie z Ordo Coronandi Regis Poloniae na króla (!) Polski. Królową nazywa się ją tylko potocznie – dla podkreślenia płci. Rzeczownik „królowa” oznacza wszak przede wszystkim żonę króla, czyli osobę o drugorzędnym znaczeniu politycznym, nierzadko pozostającą w cieniu męża. Jadwiga zaś była faktycznym władcą – „panią przyrodzoną” (domina naturalis), czyli dziedziczką królestwa i założycielką przyszłej dynastii. Również po koronacji Jagiełły – państwem rządziło wtedy zgodnie dwóch królów o przenikających się wzajemnie kompetencjach (była to więc raczej diarchia niż monarchia). A jeżeli ktoś w tym układzie pozostawał w cieniu, to raczej Jagiełło – przyćmiony dostojeństwem, cnotą i chwałą swej królewskiej małżonki, której autorytet nieustannie wzrastał.
Mówi się o niej: Andegawenka. I słusznie, bo pochodziła z dynastii Andegawenów – starej i zasłużonej. Jednakowoż takie miano sugeruje księżniczkę francuskiej krwi. Tymczasem krwi francuskiej Jadwiga w sobie praktycznie nie miała. Co najwyżej dziedziczyła „święte geny” francuskich Ludwików, płynące od Blanki Kastylijskiej (cała dynastia pochodzi wszak od Karola Andegaweńskiego, najmłodszego brata Ludwika IX Świętego; dwa pokolenia później świętości dostąpi Ludwik, biskup Tuluzy, na cześć którego imię to przypadnie ojcu Jadwigi), za to obie jej babki – Elżbieta Łokietkówna i Elżbieta Kujawska – były Piastównami. Zatem zarówno jej ojciec, jak i matka byli pół-krwi Polakami. Z tego zaś wynika niezbicie, że w żyłach przybyłej z Węgier władczyni płynęła przede wszystkim polska krew Piastów. Przy tym jeszcze na dworze w Budzie Jadwiga poznała świetnie polski język i kulturę, w kręgu której utrzymywała ją przez cały czas babka – córka Władysława Łokietka. Kiedy więc w roku 1384 węgierski orszak stanął na Wawelu, Królestwo Polskie witało Andegawenkę nie tyle francuską co rodzimą.
Lilia Wawelu
„Niedługo kwitła lilia Wawelu, ale jakimż blaskiem niepospolitym” – zauważył z poetyckim zacięciem Feliks Koneczny. Owszem, jej panowanie obfitowało w wydarzenia ogromnej wagi. Unia z Litwą, wypełnienie ostatniej białej plamy na mapie europejskiej Christianitatis, powstanie organizmu politycznego zdolnego skutecznie zablokować niepohamowaną ekspansję państwa krzyżackiego, wskrzeszenie Akademii Krakowskiej, rewindykacja z rąk węgierskich Rusi Czerwonej, zhołdowanie Mołdawii. Mało? Skądże!
A jeszcze więcej mogą powiedzieć o swej władczyni naoczni świadkowie jej monarszej aktywności. „Widzieliśmy, że była matką duchownych, dobrodziejką wdów, pocieszycielką sierot, tarczą ubogich, ucieczką pokrzywdzonych, orędowniczką odsuniętych sprzed oblicza naszego króla” – opowiada Stanisław ze Skarbimierza, pierwszy rektor odnowionego staraniem pani wawelskiej krakowskiego uniwersytetu, w kazaniu wygłoszonym przed królem i dostojnikami po śmierci królowej. „Widzieliśmy, jak roztropna była w radzie, jak przewidująca w przedsięwzięciach, z jaką gorliwością starała się zachować wszystko, co umacniało potęgę Korony Polskiej. Widzieliśmy i poznaliśmy jej niezwykłą urodę, jej ujmujący sposób mówienia, jej szlachetny ród, ale jeszcze szlachetniejsze obyczaje, jej głęboką pokorę, a przy tym nierównie wielkie dostojeństwo. Widzieliśmy, jak wznosiła kościoły, jak uposażała ołtarze, z jaką łaskawością przyjmowała ubogich, jak życzliwie udzielała posłuchania. Umiłowała Kościół Walczący, ochraniając go jak tylko mogła, dlatego należy wierzyć że, odeszła zeń do Kościoła Triumfującego”.
Polacy mają swego świętego króla od bardzo niedawna – Jadwiga cieszy się chwałą ołtarzy od niespełna czterech dekad, a oficjalnym uznaniem pełni świętości jeszcze krócej, bo zaledwie dwadzieścia lat. Długo na to czekała w wieczności, ale najwyraźniej Opatrzność chciała, by świętą Andegawenkę o piastowskich korzeniach wyniósł na ołtarze święty Piast na Tronie Piotrowym.
Ale już współcześni naszego króla w spódnicy nie żywili najmniejszych wątpliwości co do jego świętości, najzupełniej przekonani, że Jadwiga odeszła do domu Ojca in odore sanctitatis. „Ty, Najjaśniejsza Pani, jesteś chwałą Krakowa i chlubą Polski, dumą swojego ludu, ponieważ okazałaś się dzielna, a serce twoje było pełne męstwa. Umiłowałaś szlachetność, przeto umocni cię ręka Pana i będziesz błogosławiona na wieki” – wołał inny profesor Akademii Krakowskiej, Franciszek z Brzegu.
Świętość polityczna
Jadwiga jest święta świętością stricte polityczną. Koleje jej życia ponad wszelką wątpliwość zadają kłam rozpowszechnionemu dziś przekonaniu, że polityka i posłuszeństwo Ewangelii nijak nie idą ze sobą w parze. Tymczasem „Jadwiga w krzyżu Jezusa odkryła program swego królowania” – by zacytować współczesnego krakowskiego profesora w sutannie, Edwarda Stańka. „Przyjmując ów program, wiedziała, że będzie to droga ofiary”. Ofiara i służba – oto model postępowania prawdziwego męża stanu, władcy z prawdziwego zdarzenia. Model to co prawda wypracowany w normalnym świecie, ale i w demokracji daje się zastosować.
Bez przesady można stwierdzić, że nasza święta Andegawenka stanowi najpiękniejszą cząstkę tysiącletnich dziejów Polski. Jest ona pierwszym listkiem złotej jesieni polskiego średniowiecza; jest zwornikiem dwóch epok; jest katalizatorem transformacji młodego i w sumie dość podrzędnego królestwa w kontynentalne mocarstwo. To dzięki hołdowaniu jej dziedzictwu nasze państwo rosło w bogactwo i siłę, wskutek zaś sprzeniewierzenia się mu – upadło. Trudno się nie zgodzić z opinią kardynała Karola Wojtyły, iż „Polska na każdym etapie swoich dziejów musi stwierdzać, że była i jest sobą w znacznej mierze przez Jadwigę”.
Wszechmogący Pan Niebios zabrał do siebie Lilię Wawelską w pełnym jej rozkwicie. Odeszła, by orędować za swoim królestwem u tronu Króla Wszechświata. Polakom pod żądnym pozorem nie wolno zapomnieć, że mają takiego orędownika w niebie – przeciwnie: powinni dokładać wszelkich starań, by w pełni tę okoliczność wykorzystać dla dobra Ojczyzny, Kościoła i samych siebie.
Jerzy Wolak