Miał rację Jan Dobraczyński, gdy pisał w Skąpcu Bożym. Rzecz o Ojcu Maksymilianie Maria Kolbe, że wielkość życia założyciela Niepokalanowa nie kaźnią głodowego bunkra, ale ideą królowania Maryi trzeba mierzyć. Rzeczywiście, jego dobrowolna ofiara dokonana w Auschwitz, to owoc wieloletniej, tytanicznej wręcz pracy nie tylko na rzecz swego zbawienia, ale przede wszystkim na rzecz zdobycia całego świata, wszystkich dusz dla Tej, której poświęcił całe swoje życie – dla Niepokalanej.
Ona niech króluje!
Wesprzyj nas już teraz!
Papież Paweł VI w homilii podczas Mszy św. beatyfikacyjnej o. Maksymiliana, opisywał charakterystyczną duchowość nowego błogosławionego: Cechą charakterystyczną, rzec można oryginalną, mariologii ojca Kolbe, jest wyjątkowe znaczenie, jakie przypisuje Jej zadaniu wśród obecnych potrzeb Kościoła; jest jego wiara w spełnienie wizji proroczej Bożego triumfu w wiekuistej chwale i wywyższeniu maluczkich, a także wiara w Jej wstawiennictwo, w skuteczność Jej przykładu i w obecność Jej macierzyńskiej miłości. (…) Dziś z nieba ojciec Kolbe pomaga nam rozważać je i zgłębiać. Ten Maryjny rys nowego Błogosławionego włącza go do grona wielkich świętych, obdarzonych duchem proroczym, którzy pojęli, uczcili i wysławiali tajemnicę Maryi.
Istotnie, Maksymilian Kolbe zajmuje znakomite miejsce wśród takich gigantów kultu maryjnego, jak św. Bernard z Clairvaux, św. Dominik, św. Bonawentura, św. Bernardyn ze Sieny, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, św. Alfons de Liguori, bł. Alan de Rupe czy bł. Stanisław Papczyński.
W służbie idei królowania Maryi był bezkompromisowy. Tej ogromnej miłości „gwałtownika maryjnego” często świat nie rozumiał, ale – o dziwo! – nie rozumiało jej też pokaźne grono ludzi Kościoła, ba, nawet braci zakonnych. A jednak absolutnie przekonany o słuszności swej drogi, mający ciągle w pamięci pytanie Maryi: „Czy chcesz przyjąć dwie korony?”, o. Maksymilian nie zrażał się. Będąc pewny wstawiennictwa tak możnej Orędowniczki, angażował wszystkie swe siły, by Ona Królowała.
Ojciec Kolbe nie zadowalał się półśrodkami. Był maksymalistą, nie na darmo przyjął w zakonie imię Maksymilian: – Chcę żeby cały świat się nawrócił! Wiedział, że zwycięstwo Królestwa Niepokalanego Serca Maryi jest najprostszą i najkrótszą drogą do triumfu Królestwa Bożego. A przecież o nadejście tego Królestwa prosimy co dzień słowami modlitwy „Ojcze nasz”.
Militia Immaculatae
Gdy masoneria w Rzymie coraz śmielej występowała – wywiesiła swój sztandar przed oknami Watykanu, na sztandarze czarnym giordano-brunistów umieściła św. Michała Archanioła pod nogami Lucyfera i w ulotkach głośno występowała przeciw Ojcu Świętemu – powstała myśl założenia stowarzyszenia do walki z masonerią i innymi sługami Lucyfera. Tak św. Maksymilian opisywał okoliczności powstania Militia Immaculatae – MI (Rycerstwa Niepokalanej).
Rycerstwo było dzieckiem Świętego i wspaniałym darem dla Niepokalanej: Istotą i warunkiem Rycerstwa Niepokalanej jest całkowite oddanie się Niepokalanej, żeby dusza stała się pod każdym względem Jej narzędziem. Wszystkie tytuły, jak niewolnik, sługa – oznaczają jedno i to samo; idzie bowiem o to, żeby być coraz bardziej bezgranicznie Jej, aby Ona w duszy promieniowała bez żadnych zastrzeżeń.
Młody zakonnik, zakładając w 1917 roku Rycerstwo, miał jasno określony CEL: Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a zwłaszcza masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej.
Są jednak pewne WARUNKI, bez których nie można przystąpić do tego działania. Przede wszystkim – trzeba oddać się całkowicie Niepokalanej, jako narzędzie w Jej rękach: Musimy naprawdę sami oddać się Niepokalanej, byśmy byli jak pióro w ręku pisarza, jak pędzel w ręku malarza, jak dłuto w ręku rzeźbiarza. Samo pióro, sam pędzel bez mistrza nic nie zrobią. Pan Jezus powiedział wyraźnie, że bez Niego nic uczynić nie możemy (por. J 15, 15). Bez łaski nadnaturalnej, która spływa przez Niepokalaną, nic uczynić nie potrafimy. A na czym polega doskonałość narzędzia w ręku mistrza? Na tym, aby dało się prowadzić temu artyście. Jeżeli Niepokalanej naprawdę się oddamy, wtedy Ona będzie dużo czyniła. Tu też posłuszeństwo jest największą doskonałością.
Pozostałe warunki uczestnictwa w Rycerstwie Niepokalanej to wpisanie się do księgi Militia Immaculatae oraz pobożne noszenie Cudownego Medalika.
A jakimi środkami mają się posługiwać rycerze? Maksymilian dał szerokie przyzwolenie: Wszelkie środki, byle godziwe – na jakie pozwala stan, warunki i okoliczności, co zostawia się gorliwości i roztropności każdego. W innym miejscu jeszcze dodawał: Niech te najnowsze wynalazki i urządzenia służą najpierw Jej, dla Jej chwały. (…)
Do ważniejszych środków należą: Cudowny Medalik i modlitwa, której Ona sama nas nauczyła, objawiając ten medalik: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”, a my dodajemy jeszcze: „i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”. W ten sposób, kto się tak modli, modli się za wszystkich, „a zwłaszcza za masonów”. Oni są sprężyną najrozmaitszego wrogiego ruchu, nawet herezji. Oni zawsze są tą głową. Dlatego, gdy Niepokalana tę głowę zetrze, wszystko będzie dokonane. (…)
Wszystkich pod sztandar Niepokalanej zdobyć, a przez Nią dla Najświętszego Serca Jezusowego.
Maksymilian był ponadto wielkim propagatorem Różańca Świętego. Przed każdym przedsięwzięciem odmawiał modlitwę różańcową. Zalecał go swoim duchowym braciom, członkom MI. – Różaniec jest modlitwą najmilszą Matce Bożej – mówił.
Wola Niepokalanej ściśle zespolona z wolą Bożą
Podczas akademii pożegnalnej w Niepokalanowie (28 sierpnia 1933) z racji powrotu na misje do Japonii, ojciec Maksymilian podjął temat „woli Niepokalanej”. Dziś wielu teologów, określających siebie mianem „chrystocentrystów”, zżyma się, słysząc ten termin. Z tym problemem stykał się też o. Kolbe. Jednak cierpliwie tłumaczył: Doskonałość polega na pełnieniu woli Niepokalanej. Lecz jak możemy poznać tę wolę? Przede wszystkim nie możemy dopuścić do tego, by w praktycznym naszym życiu wytworzył się pogląd, że pomiędzy nami a Niepokalaną istnieje dzieląca nas przestrzeń. Innymi słowy nie możemy dopuścić do tego, by cokolwiek nas oddalało od Maryi. Jeśli tak się stanie – oddalimy się od doskonałości.
Ale… posłuchajmy, co chce nam powiedzieć najwierniejszy rycerz Niepokalanej: Jak to poznać, że Matka Najświętsza czegoś od nas żąda? Gdyby nam było objawione, albo nam anioł powiedział, to bylibyśmy pewni, że rzeczywiście życzy sobie tego Niepokalana. Ale gdy nie mamy objawień – skąd mamy wiedzieć, w czym objawia się wola Boża, czyli wola Niepokalanej? I tu pada odpowiedź, która w życiu chrześcijanina, a szczególnie w życiu zakonnika ma ogromne znaczenie: W świętym posłuszeństwie. Pan Jezus, chociaż Mądrość nieskończona – nie obrał sobie innej drogi, jak posłuszeństwo. On, jako Bóg, daleko lepiej od Matki Najświętszej wiedział, jak tę lub inną pracę się wykonuje, a jednak był Jej posłuszny (przez całe 30 lat na ziemi wiódł życie ukryte i był posłuszny Matce Najświętszej i św. Józefowi, a po śmierci św. Józefa – był posłuszny Swej Matce), bo w tym widział wolę Ojca.
Nie dlatego mamy słuchać przełożonego, że jest uczony, doświadczony, roztropny, uprzejmy itd., ale iż w tym posłuszeństwie jest wola Boża, wola Matki Najświętszej.
Ktoś może powiedzieć: wola Boża, wola Niepokalanej, jak to rozumieć?
Nigdy nie obawiajcie się mówić „wola Niepokalanej”. Jeżeli mówimy wola Niepokalanej, to oprócz tego, że uznajemy wolę Bożą, czcimy jeszcze przez to Matkę Najświętszą, uznając, że Jej wola jest tak zlana z wolą Bożą, iż stanowi jedno ścisłe zespolenie, a oprócz tego bardziej wielbimy Pana Boga, przyznając Mu tę doskonałość, iż stworzył tak wielką, tak potężną, tak doskonałą i tak świętą istotę, jaką jest Matka Najświętsza. Więc posłuszeństwo jest niczym innym, jak wolą Matki Najświętszej.
Zatem do Maryi, która powiedziała Bogu: „Niech mi się stanie według Słowa Twego” mamy się uciekać i prosić, by Ona – wzór posłuszeństwa – wyjednała nam tę łaskę.
Wszechpośredniczka łask wszelkich
Ojciec Maksymilian często przypominał prawdę, że Maryja jest wszechpośredniczką wszelkich łask. Jak Bóg w Chrystusie przyszedł na świat przez Nią, tak wszelkie Jego łaski zlewane są na wiernych przez ręce Maryi. I my zdążamy do Boga przez wierność i oddanie Niepokalanej. To najkrótsza i najpewniejsza droga: Niepokalana żyje w nas. Nie jest (…) obojętna na sprawy naszego życia, lecz działa ciągle w naszej duszy przez natchnienia. Jest Ona przecież Matką łaski Bożej, Pośredniczką łask wszelkich. (…) Przypominajmy sobie często, że zależymy od Niepokalanej. Pozwólmy się Jej prowadzić, a przekonamy się, że Niepokalana jest najkrótszą i najpewniejszą drogą do świętości.
Na koniec roku 1938 w przemówieniu do braci zakonnych mówił: My wierzymy (…), że Ona po Bogu jest najdoskonalsza (…) najlepsza, najpotężniejsza. Dlaczego Wam to mówię? Bo gdyby diabeł chciał na Was uderzyć, abyście mu nie wierzyli. Chociażby tu przyszli nawet mądrzy teologowie i uczeni i głosili Wam bardzo mądre wzniosłe rzeczy, ale inaczej by Was nauczali (…), nie wierzcie im. Przy pomocy Niepokalanej wszystko zrobicie.
My wierzymy, że Niepokalana jest, że Ona prowadzi nas do Pana Jezusa, a gdyby kto inaczej nauczał, niech będzie przeklęty! Niech będzie przeklęty!!! (…)
Przy Jej pomocy wszystko zrobimy, cały świat nawrócimy. Teraz tylko do czynu! Sami z siebie nic nie potrafimy, ale przy pomocy Niepokalanej cały świat nawrócimy, mówię, cały świat do jej stóp rzucimy! Bądźmy tylko Jej, w całości Jej, bezgranicznie Jej.
Niech Ona żyje w nas, działa w nas i wszystko robi w nas. Bądźmy Jej ślepym narzędziem (…). Niech Ona robi z nami, co się Jej tylko podoba.
Bezgranicznie zaufaj Niepokalanej!
Często słyszymy z ust bliskich nam osób: „Ja już taki jestem, nie zmienię się. Chcę, ale nie jestem w stanie się poprawić”. Zdarza się, że także my sami szukamy takiego usprawiedliwienia. Z takimi problemami stykał się też ojciec Kolbe i – co ciekawe – taką postawę: „Chcę, ale nie mogę” uważał za przejaw… pychy. Dlaczego? Dawał odpowiedź na łamach „Rycerza Niepokalanej”: Otóż , ci ludzie w wielu rzeczach przyznają, że mogą to lub owo uczynić, tylko tej lub innej wady ujarzmić w takich lub innych okolicznościach nie są w stanie. To wszystko dowodzi tylko, że liczą oni jedynie na własne siły i uważają, że do tej granicy własnymi siłami to lub owo potrafią. (…) I to jest właśnie pycha – polegać wyłącznie na własnych siłach.
Co więc radzi święty Maksymilian? Oddać się zupełnie, z ufnością bez granic w ręce Miłosierdzia Bożego, którego uosobieniem z Woli Bożej jest Niepokalana. Nic sobie nie ufać, bać się siebie, a bezgranicznie zaufać Jej i w każdej okazji do złego do Niej jak dziecko do matki się zwracać, a nigdy się nie upadnie. Twierdzą święci, że kto do Matki Bożej modli się w pokusie, na pewno nie zgrzeszy, a kto przez całe życie do Niej z ufnością się zwraca, na pewno się zbawi.
Ten temat podjął także podczas jednej z konferencji w 1937 roku: Nie dziw się, że i zło i dobro w sobie czujesz. Wszelkie zło od ciebie pochodzi, a wszelkie dobro spływa przez ręce Niepokalanej, Pośredniczki wszelkich łask. To zło, co w sobie widzimy, to jeszcze nie wszystko, ale trochę tylko Niepokalana nam poznać pozwala, byśmy nie zapomnieli o tym, czym sami z siebie jesteśmy. Trzeba walczyć ze swoimi słabościami, ale spokojnie, bez gniewania się na siebie; całą ufność jedynie i całkowicie w Niepokalanej połóż, a Ona cię już poprowadzi przez święte posłuszeństwo i do siebie w niebie doprowadzi. Więc zdaj się bezgranicznie na Jej wolę i walcz w pokoju, w Niej ufając bez granic, a wszystkie słabości na większe dobro ci się obrócą.
Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza
Maryjne credo ojca Maksymiliana streszcza się w ułożonej przez niego modlitwie „Do Maryi Niepokalanej”. Jest w niej zawarte uwielbienie. Jest też kontemplacja. Jest wreszcie myśl i idea, dla której każdego dnia chciał się poświęcać i wypalać, by Ona triumfowała:
Kim jesteś o Pani? Kim jesteś o Niepokalana? Nie mogę zgłębić, co to jest być stworzeniem Bożym. Już przechodzi me siły zrozumieć, co znaczy być przybranym dzieckiem Bożym.
A Ty, o Niepokalana, kim jesteś? Nie tylko stworzeniem, nie tylko dzieckiem przybranym, ale Matką Bożą, i to nie przybraną tylko Matką, ale rzeczywistą, Bożą Matką.
I to jest nie tylko przypuszczenie, prawdopodobieństwo, ale pewność, pewność zupełna, dogmat wiary.
A czy jeszcze jesteś Bożą Matką? Tytuł matki się nie zmienia. Na wieki Bóg będzie Ci mówił „Matko moja”… Dawca czwartego przykazania czcić Cię będzie na wieki, zawsze… Kim jesteś o Boża?
I lubował się On, Bóg wcielony, w nazywaniu Siebie Synem Człowieczym. Lecz ludzie tego nie zrozumieli. I dziś jakże mało dusz i jak niedoskonale jeszcze pojmuje.
Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza.
Uwielbiam Cię o Ojcze nasz w niebie za to, żeś w Jej przeczystym łonie Syna swego Jednorodzonego złożył.
Uwielbiam Cię o Synu Boży, żeś do Jej przeczystego łona wstąpić raczył i prawdziwym, rzeczywistym Jej
Synem się stał.
Uwielbiam Cię o Duchu Przenajświętszy, żeś w Jej nieskalanym łonie Ciało Syna Bożego uformować raczył.
Uwielbiam Cię o Trójco Przenajświętsza, o Boże w Trójcy Świętej Jedyny, za tak Boskie wyniesienie Niepokalanej.
I nie będę ustawał codziennie po przebudzeniu się ze snu najpokorniej z czołem o ziemię uwielbiać Cię Boże Trójco, mówiąc trzykrotnie: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku i teraz, i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.
Dozwól mi chwalić Cię Panno Przenajświętsza. Dozwól, bym własnym kosztem Cię chwalił.
Dozwól, bym dla Ciebie i tylko dla Ciebie żył, pracował, cierpiał, wyniszczył się i umarł. Dozwól, bym się przyczynił do jeszcze większego, do jak największego wyniesienia Ciebie.
Dozwól, bym Ci przyniósł taką chwałę, jakiej jeszcze nikt Ci nie przyniósł.
Dozwól, by inni mnie w gorliwości o wywyższenie Ciebie prześcigali, a ja ich tak, by w szlachetnym współzawodnictwie chwała Twoja wzrastała coraz głębiej, coraz szybciej, coraz potężniej, tak, jak tego pragnie Ten, który Cię tak niewysłowienie ponad wszystkie istoty wyniósł.
W Tobie Jednej bez porównania bardziej uwielbiony stał się Bóg, niż we wszystkich Świętych Swoich.
Dla Ciebie stworzył Bóg świat. Dla Ciebie i mnie też Bóg do bytu powołał. Skądże mi to szczęście?
O dozwól mi chwalić Cię, o Panno Przenajświętsza.
Ostatnie kazanie
Auschwitz. Lipcowe późne niedzielne popołudnie 1941 roku. Przed blokiem 15 wśród różnych rupieci i kamieni zgromadziła się garstka wychudzonych, zmaltretowanych więźniów. Wśród nich zbity, posiniaczony o. Maksymilian. Taczki służyły mu za ambonę. Naoczny świadek tej sceny, ks. Konrad Szweda zapamiętał ostatnie kazanie założyciela Niepokalanowa.
– Słowa, które płynęły na kształt miecza obosiecznego, przebijały serca – wspominał kapłan. I teraz św. Maksymilian wysławiał Maryję, przypominając odwieczną naukę Kościoła: – Niepokalana – mówił o. Kolbe – przez poczęcie i zrodzenie Syna Bożego weszła w duchowe pokrewieństwo z Osobami Trójcy Świętej. W stosunku do Ojca jest „dzieckiem” Jego, Pierworodną i jednorodzoną Córką Boga. (…) W stosunku do Syna Bożego jest Ona Jego prawdziwą Matką. (…) W stosunku do Ducha Świętego jest Jego Oblubienicą, bo poczęła za Jego sprawą. (…) Maryja dała również Synowi Jego ciało mistyczne z członkami, którymi my jesteśmy (…). Jest więc prawdziwą Matką naszą, a my Jej dziećmi. I nawet teraz – w łachmanach, wychudzony, pokryty ranami dodawał otuchy, uzbrojony w Dary Ducha Świętego: Czyż podobna, by Matka opuściła swe dzieci w cierpieniu i nieszczęściu? Czyż podobna, by Matka nie otaczała specjalną opieką kapłanów? Przecież między Nią a kapłanem związek jest tak ścisły, a podobieństwo tak wielkie, że św. Antoni nie wahał się nazywać Jej „Virgo-Sacerdos”. W promiennej wizji jawi się często wśród nas, sącząc słodką jak miód pociechę: „Wytrwaj do końca, bo dzień zmiłowania Pańskiego bliski jest.
Jak opisywał ks. Szweda, atmosfera tego wydarzenia była niemal nadprzyrodzona: Słowa te trafiały do przekonania. Miały jakby orzeźwiającą siłę. Nabierały innego znaczenia. Jakieś dziwne uczucia owładnęły myśli. Ojciec Kolbe potrafił jakby „do prawd Ducha mowę ducha przystosować”. Ojciec Kolbe umiał te gorzkie cierpienia przez miłość przetworzyć w twórcze i tryskające życiem źródło siły duchowej, które nas podtrzymywało. To było wypływem jego głębi ducha.
Zagonami wieczornego zmierzchu pokrywało się błękitne niebo, a zachodzące słońce zostawiało świetlane smugi, gdy rozchodziliśmy się na bloki. Wracaliśmy inni, podniesieni na duchu, żyjący innym życiem. Kazanie o. Kolbe wywarło na nas głębokie wrażenie i pozostanie na zawsze niezatartym wspomnieniem… Długo mówiliśmy o treści tego kazania. Ostatni akord tego kazania wypowiedział o. Kolbe w ciemnicy podziemnego bunkra…
***
Kilka tygodni później, w wigilię Wniebowzięcia, Królowa Niepokalana zabrała swego świętego rycerza na wieczną ucztę…
Bogusław Bajor
Artykuł został opublikowany w 59. numerze magazynu „Przymierze z Maryją” (lipiec/sierpień 2011)