Obrady Synodu o synodalności, które mają rozpocząć się za niecały miesiąc w Watykanie, wzbudzają duże zainteresowanie mediów. Już teraz dziennikarze koncentrują się na kwestiach poluzowania doktryny, w tym zmianie nauczania odnośnie subkultury LGBT+, roli kobiet, wyświęcania żonatych mężczyzn, co ma irytować organizatorów – wskazuje watykanista John L. Allen z crunow.com. Daje on kilka rad hierarchom co do informowania o przebiegu wydarzenia.
„Za niecały miesiąc podniesie się kurtyna i poznamy pierwszy z dwóch z niecierpliwością oczekiwanych Synodów Biskupów na temat synodalności, często nazywanych miniaturową wersją Soboru Watykańskiego II autorstwa papieża Franciszka. Wydarzenie to wzbudzi szerokie zainteresowanie mediów, z których większość prawdopodobnie skupi się na wąskim kanonie zagadnień (kapłaństwie kobiet, żonatych księżach, prawach osób transpłciowych, związkach osób tej samej płci itd.) i będzie sprzyjać napięciom oraz konfliktom” – czytamy na stronie cruxnow.com.
Allen w artykule pt. „A Modest proposal for synod punditry: First accusation of ‘heresy’ or ‘rigidity’ loses” wskazuje, że z rozmów z urzędnikami watykańskimi wynika jasno, iż są zaniepokojeni potencjalnym sposobem relacjonowania przebiegu synodu. Obawiają się, że wpłynie to na problemy z osiągnięciem „konsensusu” w niektórych sprawach. Synod bowiem już jest traktowany jako taki, który ma przynieść kluczowe rozstrzygnięcia w pewnych kwestiach.
Wesprzyj nas już teraz!
Watykanista, który relacjonował 14 synodów biskupów od połowy lat 90. XX w. wskazuje, że intuicja mu podpowiada, iż „wewnętrzna rzeczywistość synodu opisywana przez uczestników i sposób, w jaki jest on często relacjonowany w prasie, to dwie zupełnie różne rzeczy”.
Podczas obrad biskupów nie ma tak napiętej sytuacji, jak się może wydawać niektórym. Ma się odbywać szeroka i konstruktywna wymiana zdań.
Jeśli organizatorzy chcą zapewnić, by relacje odzwierciedlały rzeczywistość, powinni zachęcać uczestników do kontaktu z prasą, sądzi Allen. Zauważa, że niektórych biskupów nie trzeba do tego nakłaniać, bo zawsze jest grupa takich hierarchów, którzy kontaktują się z mediami, aby akcentować te kwestie, na których im zależy. Obecnie istnieje niebezpieczeństwo większego zamieszania z powodu poszerzenia grona uczestników synodu o osoby świeckie, zarówno kobiety, jak i mężczyzn oraz zakonników i siostry zakonne.
Problemem pozostaje to, jak otwarci mogą być uczestnicy w kontakcie z prasą. Jeśli organizatorom faktycznie zależy na odzwierciedleniu na zewnątrz tego, co się będzie działo podczas obrad, to powinni pozwolić ludziom na swobodne wypowiedzi.
Druga rada jest taka, aby organizatorzy nie obawiali się przyznać, że jest niezgoda pośród uczestników. Trudno jest bowiem oczekiwać, by pośród 300 zgromadzonych osób z całego świata o różnych osobowościach, mających silne poglądy nie było różnicy zdań. Według watykanisty, nie ma co „próbować nakładać sztucznej fasady jednolitości”.
Po trzecie Allen przypomina, że „w synodzie chodzi o podróż, a nie o cel” i dlatego nie należy skupiać się na jego wynikach. Poza tym, „pomimo quasi-demokratycznych cech tego ćwiczenia, ostatecznie synod jest jedynie organem doradczym i to nadal papież podejmuje decyzje”.
Po czwarte watykanista przypomina, że „przebieg tego synodu nie zależy całkowicie od papieża, organizatorów ani uczestników. Częściowo zależy również od tego, jak zareaguje reszta z nas”.
Rady Allena mają uchronić uczestników synodu i jego organizatorów przed oskarżeniami o to, iż jest to synod „heretycki”, „schizmatycki” itp.
Głos Allena jest o tyle zaskakujący, że podstawy do oskarżeń o herezję leżą bynajmniej nie w spekulacjach mediów, ale… w samych dokumentach synodalnych. Opublikowane w czerwcu tego roku Instrumentum laboris, dokument roboczy na Synod o Synodalności, mówi na przykład o… zobowiązaniu papieża do akceptowania decyzji doktrynalnych podejmowanych przez różnorakie gremia synodalne. W dokumentach mówi się też, jakoby członkami Ludu Bożego – tradycyjnie tożsamego z Kościołem – byli nie tylko katolicy, ale w ogóle wszyscy ochrzczeni. A to tylko dwa przykłady. Stąd oskarżeń o herezje w istocie nie da się uniknąć tak długo, jak będzie do nich powód – a ten rzeczywiście jest.
Źródło: cruxnow.com
AS