Jedną z najważniejszych zmian wprowadzonych w Kościele katolickim w bezpośredniej konsekwencji Soboru Watykańskiego II jest jego demokratyzacja – przeprowadzana pod pozorem kolegialności.
Dyskusja na temat kolegialności Kościoła zajęła w trakcie ostatniego soboru o wiele więcej czasu niż jakikolwiek inny temat. Ojcowie soborowi zdawali sobie sprawę, że kolegialność oznacza uderzające odejście od teologii prymatu papieskiego, a przynajmniej od jej formy rozwijającej się po pierwszym Soborze Watykańskim. Zresztą sam termin „kolegialność” ukuty został w Kościele przez ojca Yves’a Congara OP jako przekład rosyjskiego słowa sobornost, oznaczającego wspólnotę przekonań i postaw. Pojęcie to zostało zastosowane przez dwóch heglistów, Iwana Kiriejewskiego i Nikołaja Łosskiego, do opisania sposobu, w jaki w panslawistycznym prawosławiu można zminimalizować i wykorzystywać sprzeczne tendencje. W roku 1951 ojciec Congar w artykule opublikowanym na łamach pisma „Irenikon” argumentował, że wzmocnienie roli biskupów w Kościele katolickim mogłoby ułatwić połączenie się z anglikanami i prawosławnymi. Taką ekumeniczną teorię nazwał właśnie „kolegialnością”.
Wesprzyj nas już teraz!
Władza kolegialna
Kolegialność została później przeinterpretowana przez ojców soborowych i przedstawiona w rozdziale trzecim konstytucji dogmatycznej Lumen gentium w postaci twierdzenia mówiącego, że wszyscy biskupi, już przez sam fakt konsekracji, współdzielą z papieżem trwałą, nadaną im przez Boga władzę w Kościele Powszechnym. Nowość ta została później wyrażona przez Kodeks Prawa Kanonicznego z roku 1983. Jak czytamy w kanonie 336: Kolegium biskupów, którego głową jest papież, a członkami biskupi na mocy sakramentalnej konsekracji oraz hierarchicznej wspólnoty z głową Kolegium i członkami, i w którym trwa nieprzerwanie ciało apostolskie, razem ze swoją głową, a nigdy bez niej, stanowi również podmiot najwyższej i pełnej władzy nad całym Kościołem.
Ta formuła kolegialności stanowiła zerwanie z Tradycją Kościoła, polegające na zanegowaniu pełni władzy papieża, zdefiniowanej przez pierwszy Sobór Watykański. Orzeczenia te nie pozostawiają miejsca na współdzielenie władzy. Co więcej, definicja władzy papieskiej ogłoszona przez pierwszy Sobór Watykański opatrzona została ekskomuniką wobec każdego, kto twierdziłby, że następca świętego Piotra takiej władzy nie posiada bądź jest ona niepełna. Oczywiście, biskupi mogą uczestniczyć w sprawowaniu tej najwyższej władzy w Kościele Powszechnym poprzez sobory ekumeniczne. Jednakże w takim przypadku nie uczestniczą oni w niej stale, tylko czasowo – na życzenie papieża. Ich udział nie wynika więc bezpośrednio z władzy danej przez Boga wskutek konsekracji biskupiej.
Kolegialność przyniosła także drugą nowość. Zgodnie z tą doktryną, źródłem jurysdykcji ma być sama sakra, tymczasem tysiącletnia doktryna i praktyka Kościoła wskazują inaczej: władza nauczania i rządzenia wynika z misji kanonicznej udzielanej przez papieża. Dlatego też kapłanowi, który zostaje mianowany biskupem diecezji, natychmiast udzielana jest władza nad powierzonym mu ludem – podobnie się dzieje zanim nastąpi przyjęcie sakry biskupiej. Posłużmy się przykładem: ksiądz Keith Newton – pierwszy przełożony Ordynariatu Personalnego Matki Bożej z Walsingham, utworzonego dla byłych anglikanów – nie jest biskupem, ale sprawuje jurysdykcję nad duszami wiernych powierzonych jego pieczy. Nie może on udzielać święceń kapłańskich, a mimo to posiada władzę nauczania i rządzenia przysługującą biskupom.
Podobna sytuacja miała miejsce także w przypadku następców świętego Piotra: w chwili, w której wybór na Stolicę Piotrową został przyjęty przez wybranego, otrzymywał on powszechną jurysdykcję nad całym Kościołem. Nawet jeśli w chwili wyboru mężczyzna ten był kapłanem, diakonem czy tylko świeckim. Takie sytuacje zdarzały się w przeszłości – na biskupów Rzymu obierano kardynałów, którzy w chwili wyboru byli zaledwie prostymi diakonami. Niemniej wraz z przyjęciem wyboru ci nowi papieże (choć nie byli jeszcze biskupami!) otrzymywali władzę rządzenia w Kościele.
Jeżeli więc nowa koncepcja święceń biskupich jako źródła władzy w Kościele jest prawdziwa, oznaczałoby to, że Kościół nauczał i działał błędnie przez co najmniej tysiąc lat. A to jest rzeczą niemożliwą. Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, iż w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa nawet nie rozróżniano władzy sakramentalnej i władzy rządzenia.
Mimo takiego zerwania z Tradycją, koncepcja kolegialności (i wynikająca z niej praktyka) przenika dziś Kościół. A to skutkuje ciągle rosnącą liczbą gremiów konsultacyjnych, takich jak choćby Synod Biskupów wyrażający kolegialną odpowiedzialność duszpasterską. Innym potwierdzającym to przykładem jest współczesna pozycja krajowych konferencji episkopatu, które – choć nie posiadają kanonicznej władzy rządzenia ani nauczania – w praktyce określają kierunki działalności Kościoła na poszczególnych obszarach.
Papież Franciszek podczas ceremonii upamiętniającej pięćdziesiątą rocznicę powołania Synodu Biskupów mówił, że chciałby dalej podążać drogą demokratyzacji Kościoła. W tym samym przemówieniu stwierdził, że synod należy do najcenniejszych dziedzictw ostatniego zgromadzenia soborowego, a synodalność jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia. Jak dalej podkreślał Ojciec Święty, sensus fidei nie pozwala na sztywne oddzielanie Ecclesia docens od Ecclesia discens, bowiem także owczarnia „ma nosa”, co pozwala jej rozeznawać nowe drogi, jakie Pan otwiera przed Kościołem. W ten sposób papież usprawiedliwił swoje życzenie, aby w trakcie przygotowań do synodu o rodzinie konsultować się z ludem Bożym, po czym nastąpiła publikacja kontrowersyjnej adhortacji Amoris laetitia.
Nowe drogi Kościoła
Papież Franciszek odwrócił drogę, którą podążać powinien Kościół – mimo nakazu nauczania wszystkich narodów (Mt 28, 19) pozostawionego apostołom przez Chrystusa. Jak stwierdził, lud wierny, kolegium biskupów, biskup Rzymu: jeden wysłuchuje innych; a wszyscy wsłuchują się w Ducha Świętego, Ducha Prawdy, aby poznać to, co On mówi do Kościołów.
Aby tym bardziej podkreślić, że nauczanie Kościoła powinno posiadać oddolny charakter, papież dodał: Synod Biskupów jest punktem zbieżnym tej dynamiki słuchania, odbywającego się na wszystkich poziomach życia Kościoła. Droga synodalna zaczyna się od słuchania ludu, który „uczestniczy także w prorockiej funkcji Chrystusa”, w myśl zasady bliskiej Kościołowi pierwszego tysiąclecia: Quod omnes tangit ab omnibus tractari debet. Dalej droga synodu prowadzi przez słuchanie pasterzy. Za pośrednictwem ojców synodalnych biskupi działają jako autentyczni stróże, interpretatorzy i świadkowie wiary całego Kościoła, którą powinni umieć z rozwagą odróżniać od często zmieniających się nurtów opinii publicznej. (…) Wreszcie, kulminacją drogi synodalnej jest słuchanie biskupa Rzymu, powołanego do wypowiadania się jako pasterz i nauczyciel wszystkich chrześcijan – nie w oparciu o swoje osobiste przekonania, ale jako najwyższy świadek fides totius Ecclesiae, będący gwarantem posłuszeństwa i zgodności Kościoła z wolą Boga, Ewangelią Chrystusa i Tradycją Kościoła. Ojciec Święty stwierdził dalej, że synodalność jako konstytutywny wymiar Kościoła stwarza nam najodpowiedniejszy kontekst interpretacyjny, pozwalający zrozumieć samo kapłaństwo hierarchiczne. Odwrócił on w ten sposób model Kościoła, dodając, że jedyną władzą jest władza służenia, jedyną mocą jest moc krzyża.
Synodalność posiada więc trzy wymiary. Zaczyna się na poziomie Kościoła lokalnego, diecezji i jej organów, które są związane z „dołem” i wychodzą od ludzi, od codziennych problemów. Kolejny poziom stanowią poszczególne konferencje episkopatów, pośrednie instancje kolegialności służące zdecentralizowanemu rozeznawaniu. W końcu ostatni poziom – w skali Kościoła powszechnego – to Synod Biskupów będący wyrazem kolegialności biskupiej w łonie Kościoła w całości synodalnego. Na czym w tym przypadku polegać ma rola papieża? Na kolegialności, która w pewnych okolicznościach może również stać się efektywna, łącząca biskupów między sobą i z papieżem w trosce o lud Boży.
Rozwijając kwestię ekumenicznych konsekwencji synodalnej koncepcji Kościoła, Franciszek stwierdził, że papież nie stoi sam ponad Kościołem, ale jest w nim jako ochrzczony pośród ochrzczonych i w łonie kolegium biskupiego jako biskup pośród biskupów, powołany zarazem – jako następca Apostoła Piotra – do kierowania Kościołem rzymskim, który przewodzi w miłości wszystkim Kościołom. To – co najmniej dwuznaczne – sformułowanie przekształca Stolicę Apostolską w biskupstwo o honorowym prymacie, przesłaniając w ten sposób prymat jurysdykcji.
Styl synodalny
Odwrócona perspektywa Kościoła hierarchicznego, przenikająca sposób myślenia papieża o władzy kościelnej, była szczególnie ceniona przez kardynała Carla Marię Martiniego. To właśnie on jako jeden z pierwszych zaproponował „Kościół synodalny”, a więc taki, którym papież nie rządzi jako monarcha – licząc równocześnie na powołanie czegoś w rodzaju „stałej rady regentów”.
Ten nowy, horyzontalny sposób zarządzania Kościołem został streszczony w dokumencie końcowym XV Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego młodzieży. Dokument ten uznaje w doświadczeniu współodpowiedzialności przeżywanej z młodymi chrześcijanami wezwanie do… praktykowania synodalności. I to jako sposobu bycia i działania, krzewiąc uczestnictwo wszystkich ochrzczonych i ludzi dobrej woli, każdego w zależności od jego wieku, stanu życia i powołania. Zgromadzenie biskupów poświęcone młodzieży miało wręcz ukazać pewne podstawowe cechy stylu synodalnego, ku któremu powinniśmy się nawrócić.
Oznacza to, że Kościół – jak czytamy – jest powołany do przyjęcia postawy relacyjnej, która stawia w centrum słuchanie, akceptację, dialog, wspólne rozeznanie w procesie, który przemienia życie uczestniczących w nim osób. Następnie oznacza to docenienie charyzmatów, jakie daje Duch zależnie od powołania i roli każdego z jego członków, poprzez zjawisko współodpowiedzialności, a także przejście do Kościoła zaangażowanego i współodpowiedzialnego. Trzecią cechą synodalności są dziś duszpasterze rozeznający znaki czasu w świetle wiary i pod kierunkiem Ducha Świętego, przy udziale wszystkich członków wspólnoty, zaczynając od tych, którzy znajdują się na marginesie.
Dokument końcowy synodu o młodzieży opatrzony został także prawdziwą wisienką na torcie. Jak możemy w nim przeczytać, praktykowanie dialogu i poszukiwanie wspólnych rozwiązań stanowią wyraźny priorytet w czasie, gdy systemy demokratyczne zmagają się z wyzwaniem niskiego poziomu uczestnictwa i nieproporcjonalnego wpływu małych grup interesu, które nie mają szerokiego odzwierciedlenia wśród ludności, a także z niebezpieczeństwem redukcjonistycznym, technokratycznym i autorytarnym. Zupełnie, jakby Kościół musiał zmienić swoją określoną przez Boga, hierarchiczną naturę po to by… stać się modelem dla upadających dziś demokracji liberalnych!
Paradoksy „słuchania”
Promotorzy współodpowiedzialności i dialogu w Kościele nie praktykują jednak tego, co sami głoszą. Biskup Anthony Fisher z Sydney w rozmowie z „National Catholic Register” stwierdził, że w trakcie obrad ostatniego synodu o młodzieży temat synodalności… nie pojawił się. Nie był obecny w trakcie prac zgromadzenia ogólnego ani w grupach językowych, ani też w podgrupach. Pojawił się zupełnie znikąd dopiero w dokumencie końcowym.
Odniósł się do tego także kardynał Oswald Gracias z Indii, należący do grona osób pracujących nad tym dokumentem. Jak potwierdził, kiedy tekst ten został ogłoszony, spotkał się z oporem ze strony ojców synodalnych – właśnie ze względu na uwagi dotyczące synodalności, które nie były przedmiotem rozmów. Indyjski hierarcha zasugerował także, iż fragmenty te zostały wprowadzone w ostatniej chwili przez kardynała Baldisseriego i jego współpracowników – uznających się w trakcie prac za właściwych interpretatorów głosu Ducha Świętego. To zresztą żadna nowość. W XVIII wieku największymi zwolennikami i promotorami ideologii demokratycznej byli… oświeceniowi despoci.
Jose Antonio Ureta – wykładowca i publicysta miesięcznika „Catolicismo”. Członek Stowarzyszenia Obrony Tradycji, Rodziny i Własności
Artykuł został opublikowany w 67. numerze magazynu „Polonia Christiana”