Bardzo dalekie od rzeczywistości okazały się liczne przewidywania co do podążania Syrii w kierunku stabilności. Upadek Baszara al-Assada nie przerwał spirali przemocy. Wręcz przeciwnie, skala zbrodni przewyższa wiele z dobrze znanych i udokumentowanych zbrodni obalonego reżimu.
6 marca postassadowsscy rebelianci z kilku różnych frakcji podjęli skoncentrowana i zorganizowane działania zbrojne na syryjskim wybrzeżu, przede wszystkim w okolicach miast Dżabla i Quardaha. W wyniku zaskoczenia obecnych tam sił bezpieczeństwa nowego islamistycznego syryjskiego rządu zadano im bardzo ciężkie straty i przejęto faktyczną kontrolę nad szeregiem miejscowości w nadmorskich prowincjach Latakia i Tartus. Sukcesy rebeliantów, którzy rekrutują się spośród byłych żołnierzy syryjskiej armii z czasów Assada, były jednak bardzo krótkotrwałe. Do końca kolejnego dnia siły bezpieczeństwa były w stanie odzyskać niemal wszystkie utracone obszary, w tym wszystkie większe miejscowości, a rebelianci wycofali się na tereny wiejskie. Wraz z wejściem sił bezpieczeństwa, którym towarzyszyły różne sunnickie frakcje exrebelii (te cały czas odmawiają podporządkowania się rządowi w Damaszku) oraz sunnicka tłuszcza, rozpoczęły się zorganizowane zbrodnie, które pochłonęły życie od kilkuset do kilku tysięcy osób, przede wszystkim cywilów.
Sama rebelia alawitów, jak należało określać wydarzenia z 6 marca, nie wzięła się jednak znikąd. Była ona konsekwencją kolejnych aktów przemocy skierowanych w tę społeczność, które nieprzerwanie trwają od początku grudnia ubiegłego roku. Pomimo zapewnień nowego rządu, że mniejszości będą bezpieczne w nowej Syrii, od grudnia 2024 r. społeczność alawitów są obiektem szeregu masakr. Niemal każdego dnia pojawiały się informacje o zatrzymaniach, porwaniach, pobiciach i mordach na alawitach, głównie mężczyznach. Kolejne zbrodnie, a także perspektywa która rysowała się przed byłymi członkami sił bezpieczeństwa i armii za czasów Assada (których oskarża się o zbrodnie) doprowadziła do powstania frakcji zbrojnego oporu takich jak Tarcza Obrony Wybrzeża. Prowadziły one od początku roku ograniczone działania w postaci zasadzek na członków sił bezpieczeństwa. Były to jednak działania, które nie stanowiły poważnego zagrożenia dla nowego systemu, który buduje się w Syrii.
Wesprzyj nas już teraz!
6 marca doszło jednak do działań o dużo większej skali. Zaangażowanych w nie było co najmniej kilkuset bojowników, którzy na kilkanaście godzin zdołali opanować niemałą część wybrzeża. W wyniku ich działań zabito co najmniej 172 członków sił bezpieczeństwa chociaż wyliczenia części analityków wskazują na liczbę bliższą 1000 zabitych. Nowy rząd oskarża ich również o celowe działania wymierzone w cywilów czego efektem miała być śmierć 211 z nich, głównie sunnitów.
Otwarte wystąpienie zbrojne alawitów, którzy jak się wydaje nie uzyskali na miejscu jednak szerokiego poparcia ze strony cywilnych mieszkańców wybrzeża, zmusiła władze w Damaszku do szybkiej reakcji. Ogólna słabość sił bezpieczeństwa nowej Syrii otworzyła jednak okno do reakcji ze strony różnych frakcji ex antyassadowej rebelii, które do tej pory nie podporządkowały się rządowi Ahmeda al-Shary. Wobec tego na wybrzeże jako pierwsi trafili bojownicy z kontrolowanej przez Turcję Syryjskiej Amii Narodowej. Siły bezpieczeństwa podległe Damaszkowi były jednak również obecne na miejscu.
Na wybrzeżu nie doszło do cięższych walk ze względu na ogólny odwrót alawickich rebeliantów na prowincję. Sunniccy bojownicy lub siły bezpieczeństwa, które też tworzą w zasadzie wyłącznie sunnici, opanowywali więc kolejne obszary bez walki. Bardzo szybko zaczęły jednak wypływać dziesiątki materiałów zdjęciowych i filmowych z ciałami zabitych, jak się szybko okazało, alawitów. Pewne przyzwolenie do działań „odwetowych”, a w rzeczywistości ludobójstwa o znamionach czystki dali sami najwyżsi przedstawiciele nowych syryjskich władz. Syryjski minister obrony zmobilizował siły bezpieczeństwa zachęcając ich członków do tego by „złamać kręgosłup resztek reżimu i uczynić z nich przykład dla każdego, kto ośmieli się ingerować w bezpieczeństwo kraju”.
Oficjalny kanał Zarządzania Operacjami Wojskowymi na Telegramie początkowo nawoływał do powszechnego udziału w działaniach na wybrzeżu w celu „wsparcia naszych braci”. Tysiące bojowników z grup islamistycznych, w tym protureckie frakcje z Narodowej Armii Syryjskiej, przybyło z prowincji Idlib, Aleppo czy Dajr az-Zaur do nadmorskich prowincji Tartus i Latakia. Dołączyło do nich również wielu lokalnych sunnickich mieszkańców. Według reporterów Le Monde, kilka meczetów nawoływało do dżihadu przeciwko „niewiernym i bluźniercom”. Udający się na wybrzeże bojownicy nie kryli swoich intencji. Na opublikowanych materiałach filmowych stwierdzali między innymi: „To była bitwa o wyzwolenie. Teraz jest to bitwa o oczyszczenie [Syrii]” lub „Alawici, przychodzimy, aby wymordować was i waszych ojców, pokażemy wam [siłę] sunnitów”.
Na syryjskim wybrzeżu doszło do masowych zbrodni motywowanych religijnie. Ofiarami mordów byli głównie alawici, ale nie ominęły one również chrześcijan czy innych mniejszości, również etnicznych. Do jednej z pierwszych masakr doszło w wielokonfesyjnym mieście Baniyas. Według relacji naocznych świadków przekazanych francuskiemu Le Monde, zaangażowane w działania grupy składały się zarówno z członków syryjskiego Ministerstwa Obrony i Ogólnych Służb Bezpieczeństwa z pobliskich regionów, a także z bojownikami określanych jako cudzoziemcy, w tym rzekomo z osób pochodzenia turkmeńskiego i czeczeńskiego. Wielu świadków opisywało systematyczne ataki na alawickich mieszkańców, w tym egzekucje mężczyzn w domach i na ulicach. SOHR poinformował o sześćdziesięciu osobach zabitych w Baniyas, w tym o dziesięciu kobietach i pięciorgu dzieci, co było jedną z największych pojedynczych masakr udokumentowanych 7 marca czyli w pierwszym dniu zorganizowanych mordów.
Niezwykle trudno jest ustalić rzeczywistą liczbę ofiar. Według różnych raportów waha się ona od kilkuset do nawet kilkunastu tysięcy. Syryjska Sieć dla Praw Człowieka opublikowała raport, w którym zawarto nazwiska 595 cywilów oraz rozbrojonych rebeliantów, w tym 39 dzieci i 49 kobiet zabitych przez siły bezpieczeństwa oraz inne współpracujące z nimi frakcje. Z kolei Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało liczbę około 1600 zamordowanych cywilów, gównie alawitów. Związane z mniejszością alawicką raporty sugerują wielokrotnie większy bilans ofiar. Niezależnie od tego, która z tych liczb jest bliższa prawdy na syryjskim wybrzeżu z całą pewnością doszło do zorganizowanych czystek motywowanych religijnie. Zeznania świadków są zasadniczo zgodne co do tego, że sunniccy bojownicy dobierali swoje cele wyłącznie religijnie zadając pytania o wyznanie, a następnie zabijając alawitów, a rzadziej chrześcijan.
Mordowano niekiedy całe rodziny, a nad ofiarami się znęcano poniżając je, co dokumentowano materiałem filmowym, dziś szeroko dostępnym w Internecie. Do zbrodni dochodziło zarówno na terenach miejskich gdzie wcześniej operowali alawiccy rebelianci jak i na prowincji. Doszło do co najmniej kilku masowych zbrodni, których efektem było wymordowanie większej części populacji danych miejscowości. Tak było w Al-Mukhtariya, Al-Shir czy w al-Fuqara. W we wszystkich doszło do doskonale udokumentowanych czystek religijnych. Sprawcy prowadzili systematyczne działania od domu do domu. Chłopców powyżej 13-go roku życia i mężczyzn oddziałano od kobiet, a następnie metodycznie mordowani w pobliżu swoich domów. Ich ciała porzucana na ulicach, a rodzinom zabraniano ich ruszania pod groźbą śmierci. Niektóre z ofiar przed ich zabiciem upokarzano, zmuszano do czołgania się, podskakiwania, szczekania niczym psy, bito i kopano.
Jeden ze świadków, do którego dotarło Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka zeznał, że sprawcy stosowali dodatkowe metody zabijania, które obejmowały tortury oraz brutalne mordy, takie jak łamanie kręgosłupów cywilom i deptanie ich, a także wydłubywanie oczu i odcinanie kończyn. Zeznał, że słyszał, jak sprawcy wykrzykiwali antyalawickie hasła, takie jak „Alawici i świnie, wytępimy was”. Następnie sprawcy przeszli do grabieży i niszczenia mienia.
Do kolejnych zbrodni dochodziło w kolejnych dniach. 8 marca zamordowano 31 cywilów w Tuwaym, w tym dziewięcioro dzieci i cztery kobiety, których następnie pochowanych w masowym grobie. W niektórych przypadkach napastnicy mieli sprawdzać dokumenty tożsamości, aby zweryfikować przynależność religijną danej osoby przed jej zabiciem (sugerowano się często imieniem lub nazwiskiem). Poza zabójstwami dochodziło do licznych podpaleń domów, kradzieży samochodów i innego mienia, a ciała ofiar porzucano na ulicach czy w domach uniemożliwiając rodzinom odzyskanie ciał zmarłych w celu właściwego pochówku. Część z ofiar pochowano w masowych mogiłach.
Ponadto do zamieszkiwanych przez alawitów dzielnic i miejscowości odcięto dostawy energii elektrycznej oraz bieżącej wody. Według SOHR 9 marca siły bezpieczeństwa, personel Ministerstwa Obrony i siły sojusznicze miały zabić 303 cywilów, z czego 103 w prowincji Tartus, 194 w prowincji Latakia i sześciu w prowincji Hama. Kolejnego dnia zginąć miało 143 cywilów, z czego siedemdziesiąt jeden osób w prowincji Hama, czterdzieści dwie w prowincji Tartus, dwadzieścia sześć w prowincji Latakia i cztery w prowincji Homs. 11 marca zamordowano co najmniej 132 cywilów, a kolejnego dnia 158, głównie w prowincji Hama. Tego dnia zamordowano również pięciu chrześcijan.
Jak wspomniano, za większość zbrodni wydają się odpowiadać rozliczne sunnickie frakcje zbrojne, które do tej pory się nie rozwiązały mimo nacisków ze strony tymczasowych syryjskich władz. W zbrodniach udział wzięli również zagraniczni dżihadyści – Ujgurzy, Czeczeni czy Uzbecy. Działaniom sił bezpieczeństwa oraz sojuszniczych milicji towarzyszyło wsparcie artyleryjskie oraz bombardowania lotnicze. Celowo ostrzeliwano cywilne zabudowania.
Tymczasowy prezydent Ahmed al-Sharaa skomentował przemoc w prowincjach przybrzeżnych, stwierdzając, że era przebaczenia i amnestii dobiegła końca, a rozpoczęła się era „oczyszczenia” i „wyzwolenia”, wzywając jednocześnie siły bezpieczeństwa do ochrony ludności cywilnej. Oficjalny kanał Dowództwa Operacji Wojskowych na Telegramie ogłosił, że na wybrzeże wysłano siły bezpieczeństwa aby złamać rebelię nuṣayriyya, co oznacza obraźliwe określenie alawitów.
Lokalne doniesienia potwierdzają, że wśród ofiar znaleźli się również alawici wrogo nastawieni do władzy Assada, co bezpośrednio dowodzi, że jednym wyznacznikiem doboru ofiar było wyznanie, a nie ich ewentualne poparcie dla obalonego przywódcy. Biuro Praw Człowieka ONZ poinformowało, że zginęły „całe rodziny, w tym kobiety i dzieci” informując dodatkowo o licznych świadectwach ocalałych, z których wynikało, że uzbrojeni sprawcy wdzierali się do domów, pytali mieszkańców, czy są sunnitami czy alawitami, i dokonywali egzekucji tych, którzy wskazywali na to drugie wyznanie.
Według raportu przygotowanego przez brytyjski The Guardian powołującego się na SNHR, jednostki Syryjskiej Armii Narodowej Dywizja Hamza i Dywizja Sułtana Sulejmana Szacha były odpowiedzialne za większość zabójstw cywilów. Odpowiada to informacjom z innych źródeł w tym również z zeznań mieszkańców obszarów dotkniętych czystkami.
SOHR twierdzi w jednym z licznych raportów opisujących zbrodnie na wybrzeżu, że rząd tymczasowy wprowadził znaczne ograniczenia w dostępie mediów do nadmorskich prowincji kraju. Stwierdzono w nim, że dziennikarzom i międzynarodowym organizacjom medialnym zabroniono wstępu na tereny przybrzeżne, a obecnym pracownikom zagranicznych mediów nakazano opuszczenie kraju w ciągu trzydziestu dni.
Według SOHR tylko określone organizacje medialne postrzegane jako sympatyzujące z nowym rządem mogły wchodzić do wyznaczonych obszarów w regionie przybrzeżnym w celach informacyjnych. Działania te wyraźnie świadczą o próbie ukrycia skali zbrodni na wybrzeżu i są to wyraźne wysiłki nowych władz mających na celu ukrycie dowodów zbrodni ludobójstwa.
Odizolowanie miejsc masakr od społeczności międzynarodowej utoruje drogę do wymuszonych zmian demograficznych i zatarcia dowodów zbrodni przeciwko ludzkości. Wyraźnym celem władz jest zmiana struktury demograficznej na wybrzeżu. Do tej pory od co najmniej 6000 do kilkunastu tysięcy alawitów uciekło do sąsiedniego Libanu. Kolejne zbrodnie, brak rozliczeń, brak poczucia bezpieczeństwa, celowe odcięcie regionu od dostępu do wody, elektryczności czy nawet żywności mają na celu uniemożliwienie im powrotu, a także zmuszenie pozostałych alawitów do ucieczki.
9 marca al-Sharaa wydał oświadczenie, w którym zapowiedział powołanie komisji, której celem będzie ustalenie wydarzeń na wybrzeżu oraz wskazanie sprawców i pociągnięcia ich do odpowiedzialności. Zatrzymano również kilku z rzekomych sprawców, ale mogą być to wyłącznie pozorne działania aby zadowolić zachodnie rządy. Te jednak niespecjalnie przejmują się wydarzeniami na syryjskim wybrzeżu i brutalnym zamordowaniem 1600 cywilów. Przykładem tego jest oświadczenie wydaje przez UE, w którym nie wskazano sprawców pośrednio zrzucając odpowiedzialność na nieistniejący już w Syrii reżim Assada, a także zaproszenie przez UE samego al-Shary (który jest pośrednio lub bezpośrednio za te zbrodnie odpowiedzialny) do Brukseli. Jak widać elit unijnych, które tak bardzo lubują się w braniu na sztandary obrony przeróżnych mniejszości nie interesują zbrodnie dokonane na prawdziwej mniejszości, która na naszych oczach znika z Syrii.
Michał Nowak